{43} ,,Wyluzuj stary"

Jechaliśmy nieznaną mi częścią miasta, aż w końcu skręciliśmy w jakąś ulicę. Budynki, które ukazywały się moim oczom wskazywały na to, że nie jest to zbyt bogata dzielnica.

Bloki były nieduże. Minęliśmy jakieś boisko, po czym zatrzymaliśmy się pod obskurnym budynkiem. Zmarszczyłam brwi, kiedy zdałam sobie sprawę  kto może tutaj mieszkać.
- Po jaką cholerę tu przyjechaliśmy? - wymamrotałam wolną dłonią ścierając łzy z policzka.
- Och tylko nie mów mi, że popłakałaś się po tym, co ci powiedziałem - przewrócił oczami.
- Po prostu nie lubię kiedy się tak zachowujesz.
- Czyli jak?
- Tak jak gdybyś nie miał uczuć i nic by się nie obchodziło.

- Słuchaj Alex. Za trzy dni mamy Wigilię i ja naprawdę nie mam siły i ochoty na jakiekolwiek kłótnie z tobą - powiedział, po czym przysunął się do mnie tak, że czułam na sobie jego oddech. - Musisz coś dla mnie zrobić.

Jego dłoń znalazła się na moim policzku, po czym drugą zgarnął z niego kosmyki moich włosów.
- Co?
- Obiecaj, że to zrobisz.
- Zrobię.

Złożył słodki pocałunek na moich ustach, po czym odsunął się i wyszedł z samochodu. Po chwili znalazł się obok, aby otworzyć drzwi od mojej strony. Posłałam mu pytające spojrzenie, po czym ujęłam jego dłoń, która pomogła mi wysiąść.
- Justin, gdzie my jesteśmy? - spytałam z lekkim zdenerwowaniem.
- Nie miałem innego wyboru, przepraszam.

Nie zdążyłam odpowiedzieć, kiedy moim oczom ukazał się chłopak, którego nie chciałam oglądać już nigdy. Czy Justin oszalał? Czy on naprawdę zrobił to, o czym myślę?

Czarnoskóry wyszczerzył zęby w moim kierunku, po czym ruszył w naszą stronę. Justin chwycił moją dłoń, jak gdyby wyczuł moje zaniepokojenie. Posłałam mu smutne spojrzenie, a on potarł kciukiem moją dłoń.
- Obiecałaś - wymamrotał po cicho do mojego ucha.

Po raz kolejny nie miałam szansy na odpowiedź, kiedy Pete stanął niecały metr przede mną.
- Na początku myślałem, że żartujesz - zaśmiał się, a wolną dłonią przejechał po swoich włosach. - Ale kiedy widzę ciebie i tą blondynę przed moim domem to chyba się myliłem.
- Mówiłem ci coś na ten temat przez telefon - warknął Justin, ściskając mocniej moją dłoń.
- Spoko, stary - uniósł ręce w geście obronnym. - Będę trzymał ręce przy sobie.

Puścił oczko w moją stronę, po czym odwrócił się i skierował w kierunku drzwi. Raz jeszcze spojrzałam na Justina, który splótł palce razem i ruszył przed siebie.

- To tylko dwie noce, Alex.
- Mam spać w jego domu?! - pisnęłam, kiedy Pete wszedł przez drzwi wejściowej, a my nadal byliśmy na zewnątrz. - Nie ma opcji, Justin. Nie lubię go.
- Obiecałaś - powiedział, kiedy zatrzymał się i złapał za moją drugą dłoń. - Postaram się załatwić jak najszybciej sprawę z Paulą. Potem wrócę tu po ciebie i spędzimy razem święta tak jak planowaliśmy, dobrze?

Skinęłam delikatnie głową, po czym uniósł mój podbródek tak, abym patrzyła w jego oczy.
- Jedyne co musisz zrobić to wytrzymać te dwie pierdolone noce. Nic więcej nie chcę.
- Dobrze.
- Potem będziesz już tylko ty i ja. Nikt więcej.

Raz jeszcze uśmiechnął się do mnie, po czym jego usta uderzyły o moje. Odwzajemniłam pocałunek, wplatając swoje dłonie w jego włosy. Mruknął delikatnie, kiedy przygryzłam jego wargę, po czym jego dłonie zsunęły się na mój tyłek. Pisnęłam lekko, kiedy go uszczypnął, na co sam zachichotał.
- Gdyby nie fakt, że jesteśmy na dworze, zrzuciłbym z ciebie te ubrania.
- I kto tu jest zdzirowaty - zaśmiałam się.
- W dalszym ciągu jesteś to ty - klepnął w moje pośladki, po czym chwycił za rękę i skierował w stronę drzwi.

Zatkałam swój nos, kiedy odór klatki schodowej wypełnił moje nozdrza. W myślach podziękowałam Bogu, że Justin mieszkał w przyjemnym domu, a nie w takim burdelu jak jego przyjaciel.

Weszliśmy po schodach na drugie piętro, po czym skręciliśmy w lewo, aż trafiliśmy pod drzwi z numerem 17. Nie pukając, Justin nacisnął na klamkę i weszliśmy do środka.

Ku mojemu zdziwieniu mieszkanie Pete'a nie było tak złe jak myślałam, że będzie. Były tutaj trzy pokoje, łazienka, kuchnia i mały korytarz, w którym właśnie stanęliśmy. Ściany były w kolorze jasnego beżu, a podłoga pokryta została wykładziną, która swoją drogą potrzebuje czyszczenia.

Zdjęłam swoje buty i ustawiłam je obok innego męskiego obuwia. Justin odebrał moją kurtkę, po czym powiesił ją na wieszak. Złapał za moją rękę i skierowaliśmy się do kuchni.

Pomieszczenie było małe, ale przyjemne. Były tu kremowe szafki, niewielka lodówka i okno. Okno, które idealnie ukazywało sytuację, które miała miejsce przed chwilą.
- Myślałem, że już nigdy nie wyciągniesz języka z jej ust - czarnoskóry zaśmiał się, kiedy strzepywał popiół ze swojego papierosa.
- Mogę trzymać go tam długo jak chcę, prawda? - odpowiedział Justin, na co zmarszczyłam brwi.

- Cokolwiek - powiedział, zaciągając się raz jeszcze papierosem, po czym zgasił go całkowicie. - Chodź, pokażę ci twój tymczasowy pokój.
- Idź - zachęcił Justin, kiedy sam wyciągnął papierosa i podpalił go.

Oblizałam swoje usta i ruszyłam za chłopakiem.
- Zajmiesz pokój mojej siostry - powiedział, otwierając przede mną drzwi.

Pokój faktycznie wyglądał na dziewczęcy. Były tu jasne niebieskie ściany, plakaty jakichś wokalistów, półka z książkami i łóżko. Małe, ale na pierwszy rzut oka wygodne.
- Ile twoja siostra ma lat? - odezwałam się po raz pierwszy od dłuższego czasu.
- Gorąca czternastka - zaśmiał się.
- A gdzie ona teraz jest?
- Razem z matką wyjechała do babci na święta. Co roku tam jeżdżą.
- A ty czemu nie? - spytałam, nagle czując ciekawość.

- Nie mamy zbyt bliskich stosunków. Ma mnie za czarną owcę w rodzinie. Po prostu ze mną mieszka, ale stara się ignorować tak jak może moją obecność.
- Och, a twój tata? Pojechał z nimi?
- Nie znam swojego ojca. Zostawił mnie tak samo jak Justina.

Poczułam dziwny ucisk w żołądku. Pete nie wiedział, że biologiczny ojciec Justina jest moim przyszywanym.
- Nie wiedziałam, przepraszam - odparłam nieśmiało.
- Mi nie jest, a tobie będzie? - zaśmiał się nerwowo. - Chodź, jeszcze łazienka.

Skinęłam głową i ruszyłam za chłopakiem. Nie rozmawialiśmy zbyt wiele, ale wydał mi się o wiele bardziej przyjazny niż tamtego wieczora, kiedy namówił mnie do palenia w salonie Justina. Po zapoznaniu się z łazienką wróciliśmy do kuchni, gdzie mój udawany chłopak kończył akurat papierosa.
- I jak? - zaśmiał się, kiedy ustał obok i pocałował mnie w czoło.
- Dobrze - odpowiedziałam szczerze.
- Idź teraz do pokoju siostry Pete'a, muszę z nim pogadać.

Popatrzyłam na niego pytającym wzorkiem, po czym zrobiłam tak jak poprosił. Jednak moja ciekawość wzięła nade mną przewagę i zatrzymałam się za rogiem, aby podsłuchać ich rozmowy.
- Pamiętaj co ci mówiłem - na początku usłyszałam Justina. - Położysz na niej swoje brudne łapska, a zabiję cię przy najbliższej okazji.
- Wyluzuj stary - odpowiedział Pete. - Nie tykam zajętych dziewczyn, chociaż ta twoja jest całkiem seksowna jak na pierwszą prawdziwą dziewczynę.

Zaśmiałam się na słowa "prawdziwa dziewczyna", ale szybko stłumiłam swój chichot, kiedy zdałam sobie sprawę, że mogą mnie usłyszeć.
- Ja nie żartuję, Pete. Znam cię parę lat i wiem jaki jesteś, kiedy się czegoś nawciągasz. Niech Bóg ma cię w opiece, jak się tylko dowiem, że częstowałeś ją jakimś swoim gównem, rozumiesz?
- Nie jestem idiotą, aby wciągać w te gówno dzieci.
- Ona nie jest dzieckiem.
- Ma tylko dziewietnascie lat, więc jakkolwiek to nie wygląda, teoretycznie nadal nim jest.

- Cokolwiek, po prostu trzymaj się od niej z daleka. Kiedy będzie chciała do mnie zadzwonić, masz jej dać swój telefon, słyszysz?
- Tak panie 'nie strasz, bo się zesrasz"

Odskoczyłam, kiedy usłyszałam zbliżające się kroki. Cichym krokiem pobiegłam do pokoju siostry Pete'a i z udawaną ciekawością sprawdzałam książki.
- Co robisz? - spytał Justin, kiedy oparł się o framugę drzwi.
- J-ja... czytam książkę - wymamrotałam nerwowo.
- Tak? - uniósł brew. - Ciekawa?
- Tak, bardzo - odpowiedziałam szybko.

- Nie mówiłaś mi o swoim dodatkowym darze, Alex - powiedział, podchodząc bliżej.
- Jakim darze?
- Nie wiedziałem, że potrafisz czytać do góry nogami.

Moje policzki zarumieniły się, kiedy zdałam sobie sprawę, że faktycznie trzymam książkę odwrotnie. Złączyłam usta w cienką linię i odłożyłam ją na miejsce.
- Och, Alex - zaśmiał się i objął swoimi masywnymi ramionami. - Nieładnie podsłuchiwać.
- To słodkie, że tak się o mnie martwisz - oparłam się i oparłam głowę o jego ramię. - Jakkolwiek by nie było, chcę zostać z tobą.
- Wiem - zaczął masować moje plecy. - Ale to tylko dwie noce. Obiecam przyjechać po ciebie jak najszybciej.

- Ale przyjedziesz tu jeszcze dzisiaj albo jutro? - spytałam z nadzieją.
- Przykro mi - wzruszył ramionami. - Wolę nie ryzykować utratą ciebie. Nie wiem co Paula kombinuje i wolę póki co trzymać się domu. Dziś pewnie i tak policja do mnie zapuka.

- Boisz się? - spytałam szczerze.
- Jak skurwysyn - zaśmiał się. - Ale jeśli będę mądrzejszy od nich to nic na mnie nie znajdą.
- A co z Fredo?
- Zatrzymał się w hotelu na jedną noc, o nic się nie martw - pocałował mnie w czoło. - Jeszcze dzisiaj wróci do domu i będziemy razem na ciebie czekać.

Skinęłam głową i usiadłam na łóżko. Justin wyjął swój telefon, aby sprawdzić godzinę, po czym rzucił mi przepraszające spojrzenie.
- Muszę iść - powiedział niechętnie.
- Dam radę, zniosłam gorsze rzeczy.

Raz jeszcze odwrócił się, aby spojrzeć w moje oczy, po czym zniknął. Usłyszałam tylko pożegnanie, po czym odgłos zamykanych drzwi. Po chwili w progu zjawił się Pete z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
- Teraz ustalimy moje zasady.
*********************************************
50 gwiazdek +18 komentarzy i nowy rozdział juz dziś 🙈💘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top