{42} ,,Twój błąd''
Alex's POV
Powiedzenie, że się nie wyspałam byłoby jakimś pieprzonym niedomówieniem. Większość nocy minęła mi na rozmyślaniu o tym, co wydarzy się w najbliższej przyszłości.
Nie chodzi tu już nawet o mój powrót do domu, w który każdego dnia wierzyłam coraz mniej. Tu chodziło o to, co dzieje się obecnie. No właśnie, co się dzieje? Justin jest kimś więcej dla mojego ojca niz tylko dobrym znajomym. Zreszta mam wrażenie, ze wcale nie takim dobrym. Byc moze dlatego tak bardzo kazał mi uważać na niego i wszystko co z nim związane... Ale w takim razie dlaczego kazał mi tu jechać? Justin nie chce mnie wypuścić z domu, i nie chce mi powiedzieć czemu. Pilnuje mnie jak cholernego dziecka. Robi to wszystko pod pretekstem odbicia sie na moim ojcu, ale co on mu takiego zrobił?
Moja rozmowa z tatą uświadomiła mi, że znalazłam się w dziwnym punkcie życia. No bo, która zdrowa na umyśle osoba godziłaby się na mieszkanie z Justinem?skoro miała tyle okazji, by uciec?
Kto pozwoliłby komuś takiemu na zbliżenie się do siebie? To już nawet nie jest wina Justina. To ja pozwoliłam, aby sprawy zaszły tak daleko. Nikt inny. Jestem sama sobie winna.
Raz jeszcze zignorowałam natarczywy głos Justina nad swoim uchem. Machając ręką, by go odpędzić przekręciłam się na drugą stronę.
- Alex, błagam wstawaj - powiedział, ściągając ze mnie kołdrę.
Mruknęłam pod nosem, po czym nie przejmując się jego obecnością, raz jeszcze wtuliłam twarz w poduszkę. Nie chodzi już nawet o to, że chcę spać. Zwyczajnie lubiłam go denerwować.
- Alex... - powtórzył, przez co zachichotałam w poduszkę. - Zdajesz sobie sprawę z tego, że jeśli za chwilę nie wstaniesz sama, to ci pomogę?
Starał się być poważny, ale i tak czułam, że sam zaśmiał się na dobór swoich słów. Wzruszyłam ramionami, przez co chłopak wypuścił głośno powietrze.
Poczułam jak połowa łóżka obok mnie ugina się, a obce ciało ląduje tuż obok mnie. Pisnęłam delikatnie, kiedy jego ramiona owinęły się wokół mojego brzucha. Machałam nogami, kiedy znajdowałam się nad ziemią, ale Justin nie ustępował.
Postawił mnie po chwili, przez co delikatnie szturchnęłam jego ramię.
- Ej! - zaśmiałam się. - To nie fair, że jesteś silniejszy ode mnie.
- Uważam, że to jak najbardziej fair, księżniczko - delikatny uśmiech wkradł się na jego usta, kiedy złożył słodki pocałunek na moim czole.
Posłałam mu niepewny uśmiech, po czym zwiększyłam odległość między nami.
- Coś nie tak? - spytał, oblizując usta.
- Nie, po prostu... - pokręciłam delikatnie głową. - Po prostu nic.
Justin zmrużył delikatnie brwi, jak gdyby nie wiedział co mam na myśli. Cóż, ja sama nie wiedziałam.
- Nieważne. Za dwadzieścia minut masz być gotowa, czekam na dole.
- Gotowa gdzie? - uniosłam brew.
- Po prostu się ubierz. Zrób to, co robią z rana dziewczyny.
Raz jeszcze obdarzył mnie uśmiechem, po czym zniknął za drzwiami. Nie marnując czasu, skierowałam się do łazienki. Odpuściłam poranny prysznic, zastępując go obmyciem twarzy i odświeżeniu moich zębów.
Nie wiedziałam gdzie Justin mnie zabiera, ale nie przeszkadzało mi to. Rezygnując z makijażu, wróciłam do sypialni, gdzie założyłam mój pamiętny strój z czerwca. Przełknęłam głośno ślinę, kiedy wspomnienia z tamtego dnia odbiły się echem w mojej głowie.
Zamrugałam kilkukrotnie chcąc pozbyć się ich jak najszybciej. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał dokładnie dziewiątą trzynaście. Czemu Justin budzi mnie tak rano, kiedy sam zawsze wolał leżeć w łóżku do południa?
Zbiegłam po schodach na dół, gdzie chłopak kręcił się nerwowo po salonie. Uśmiechnął się lekko na mój widok, po czym wskazał ręką na drzwi. Założyłam swoje buty i kurtkę, po czym opuściliśmy wspólnie mieszkanie.
Jego samochód stał w tym samym miejscu co zawsze. Poczułam jego dłoń na ramieniu, która nakazała iść na przód. Nie odzywając się do niego, ruszyłam w kierunku auta.
Zapięłam swoje pasy, kiedy w tym samym czasie Justin włożył kluczyk do stacyjki. Włączył radio, a już po chwili samochód wypełnił się słodkim głosem jakiejś kobiety, której niestety nie kojarzyłam. Posłałam brązowookiemu pytające spojrzenie, ale on tylko wzruszył ramionami.
Wyjechaliśmy na ulice miasta. Nie przepadałam za zimą. Jedynym powodem dla którego ją lubiłam to fakt, że w grudniu są święta i dostaje się prezenty. Biorąc pod uwagę fakt, że jestem dziewiętnastoletnią dziewczyną już nawet to przestawało mnie cieszyć.
Jechaliśmy w ciszy, aż postanowiłam się odezwać.
- Dowiem się chociaż dokąd jedziemy? - spytałam, przyciszając lekko muzykę.
- Dowiesz się na miejscu - odpowiedział nawet na mnie nie patrząc.
- Justin - powiedziałam przeciągając "n". - Chcę wiedzieć dokąd mnie zabierasz.
- Dowiesz się na miejscu - powtórzył, a jego głos zdradzał, że jest zdenerwowany.
- Wszystko dobrze? - położyłam dłoń na jego ramieniu i lekko potarłam.
- Niezbyt - wzruszył ramionami.
Zabrałam swoją rękę z jego ciała i usadowiłam się wygodniej na fotelu.
- Czy twoje dziwne zachowanie od wczoraj ma coś wspólnego z twoimi problemami?
- Dziwne zachowanie? - spytał, jak gdyby nie wiedział o czym mówię.
- Tak. Twoje dziwne zachowanie, Justin. Odkąd Fredo wyszedł z domu stałeś się jakiś dziwny... i jeszcze fakt, że nie chciałeś ze mną spać.
- Tęskniłaś w nocy? - zaśmiał się i poruszył sugestywnie brwiami.
- Jesteś głupi - przewróciłam oczami na jego dobór słów, na co chłopak lekko rozluźnił się. - Powiesz mi co cię gryzie?
- Siedzenie w tyłek.
- Ty naprawdę jesteś głupi - wybuchnęłam śmiechem, a jego dłoń znalazła się na moim kolanie. Westchnęłam delikatnie, kiedy zaczął nią jechać wyżej.
- Justin - wymamrotałam, kiedy położył ją na moim miejscu intymnym.
- Wszystko okej, tak? - tym razem spojrzał w moje oczy i uśmiechnął się.
Kiwnęłam twierdząco głową, a jego zwinne palce rozpięły guzik w moich spodniach. Nie zdążyłam zaprotestować, a jego dłoń odnalazła gumkę od mojej bielizny i wślizgnęła się pod nią.
- Myślę, że powinieneś skupić się na drodze - mruknęłam, kiedy zaczął krążyć dłonią po mojej kobiecości.
- Tak robię - odpowiedział, a swój wzrok wlepiał w drogę przed sobą. - Po prostu się zrelaksuj i o nic innego nie martw.
Oblizałam swoje usta, które pod wpływem jego dotyku stały się suche. Odchyliłam głowę do tyłu i zrobiłam to, o co mnie poprosił. Oddawałam się błogiemu uczuciu, aż poczułam jak palce Justina wchodzą we mnie.
Złapałam odruchowo za jego dłoń, ale on jedynie zaparł się z całej siły, przez co zabranie jej było wyczynem niemożliwym. Szyderczy uśmieszek wdarł się na jego usta, kiedy delikatnie jęknęłam.
- Cholera, ty nawet w samochodzie jesteś dla mnie gotowa - poczułam jak moje policzki zaczynają zmieniać kolor na czerwony.
Zignorowałam jego słowa i na nowo oparłam głowę o siedzenie, kiedy jego ruchy stałe się przyjemnym uczuciem. Czułam jak z każdym mocniejszym ruchem jego palca, moje serce zaczyna mocniej bić.
Jeszcze rano byłam przekonana, że to co jest między mną, a Justinem jest bardziej niż złe, a teraz siedzę w jego samochodzie i pozwalam, aby robił mi to, czego nie powinien.
Raz jeszcze cicho jęknęłam, kiedy jego palce na nowo poruszyły się we mnie. Jego wzrok w dalszym ciągu był skupiony na tym, co dzieje się przed nim. Oblizałam swoje usta, jak tylko zdałam sobie sprawę jak jego profil jest idealny.
- Nie chcemy tu powodzi, prawda? - odezwał się po chwili, a jego palce wyszły ze mnie. Mruknęłam delikatnie nie będąc zadowoloną z jego decyzji. - Lepiej?
- Lepiej z czym? - spytałam, marszcząc brwi.
- Nie udawaj, że ci się to nie podobało.
- Nie udaję - wzruszyłam ramionami.
- Czyli podobało ci się to, co przed chwilą zrobiłem?
- Tak.
- Tak?
- No tak.
Justin oderwał wzrok od drogi i przez parę sekund wpatrywał się we mnie przenikliwym spojrzeniem.
- Co? - zaśmiałam się na jego zachowanie.
- Przyznałaś się do tego, że ci się podobało - oblizał usta. - A to nie jest do ciebie podobne.
- Nie będę ukrywać, że to było przyjemne.
Justin zakasłał.
- Boże, Alex! - uniósł delikatnie głos. - Jesteś zdzirowata.
- Jestem jaka? - skrzyżowałam swoje ramiona.
- Zdzirowata. Ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Lubię kiedy dziewczyna wie, czego chce.
- Czyli zanim ci nie mówiłam, że to lubię, to mnie nie lubiłeś? - uniosłam brwi.
- Jezu Alex... - westchnął. - Mam na myśli to, że lubię, kiedy mówisz otwarcie co lubisz, a co nie. Co do twojej zdzirowatości to jeszcze bardziej podobałabyś mi się taka w łóżku.
Spojrzałam na niego z lekko uchylonymi ustami, kiedy on sugestywnie poruszył brwiami. Drugi raz dzisiejszego dnia szturchnęłam lekko jego ramię, przez co zaśmiał się.
- Co? Może teraz chcesz mi powiedzieć, że to co robiliśmy parę dni temu nie podobało ci się?
- Po prostu skończmy ten temat.
- Czyżby seks był dla ciebie tematem tabu, Alex?
- Nie, ale dziewczynie nie wypada rozmawiać na takie tematy.
- Ty nie jesteś przeciętną dziewczyną.
Zmarszczyłam brwi nie wiedząc dokąd ta rozmowa prowadzi.
- O co ci Justin chodzi?
- O twoje udawanie cnotki chociaż wcale nią nie jesteś.
- Przepraszam, ale to nie ja przed chwilą wyjęłam rękę z twoich bokserek!
- Podobało ci się to.
- Ugh, Justin - przewróciłam oczami. - Po prostu skończmy ten temat.
Wzrok chłopaka na nowo skupił się na drodze.
- Możesz mi w końcu powiedzieć co się dzieje? - zaczęłam. - I nie próbuj udawać, że wszystko w porządku, bo jest coś, co ewidentnie cię gryzie.
- Jak to odkryłaś?
- Trochę cię znam - wzruszyłam ramionami. - Wiem, kiedy jesteś zdenerwowany.
- Masz rację. Jest coś, co nie daje mi spokoju.
- Czyli?
- Paula wie o wszystkim, wie dlaczego cie tu trzymam i nie chce wypuścić Alex.
Rozszerzyłam swoje oczy do granic możliwości.
- Co?
- To co ci powiedziałem. Kiedy pojechałem do niej wtedy z rana nie wiedziałem, że zaskoczy mnie taką wiadomością. Pokazała mi ten pieprzony magazyn z twoim zdjęciem. Powiedziała, że jak nie pozbędę się ciebie z domu to wezwie policję.
- Ona wiedziała już o tym w tym barze?
- Nie mam pojęcia, Alex. Nie wiem nawet skąd wzięła tą gazetę sprzed tylu miesięcy.
- Więc... chciałeś odesłać mnie do domu, bo zaczęła cię szantażować?
Justin oblizał swoje wargi, a palce zacisnął na kierownicy.
- Mniej więcej.
- Zrobiłeś tą pieprzoną szopkę, bo bałeś się o swój tyłek?!
- A ty byś się nie bała?
- Po pierwsze nie upadłabym tak nisko, aby porywać kogoś tylko dlatego, że nie mam jaj, aby porozmawiać z własnym ojcem!
Szczęka chłopka zacisnęła się, kiedy nagle zmienił kierunek jazdy i zatrzymał się na poboczu drogi, którą jechaliśmy.
- Jaki jest kurwa twój problem, Alex? - wrzasnął poirytowany.
- Jaki jest mój? - spytałam z niedowierzaniem. - Ty mi powiedz, bo zaczęłam się w tym wszystkim gubić. W pierwszej sekundzie mówisz, że jestem nikim, potem mówisz, że mnie lubisz, a teraz to. Zastanów się czasem nad swoim zachowaniem.
- Nie bądź śmieszna. Czemu wierzysz w każde moje słowo?
-Bo łatwo przywiązuje się do ludzi.
- Twój błąd.
*****************************************
Mam nadzieje ze chociaż trochę lepiej nakreśliłam wam o co chodzi z Ricardo ;) jednak nie mogłam jeszcze powiedzieć wszystkiego.
50 gwiazdek + 15 komentarzy i nowy rozdział :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top