{41} ,, Najgorsze nadchodzi Alex''

Alex's POV

Rozszerzyłam swoje oczy, kiedy usta Justina wypuściły te słowa. Zamrugałam kilkukrotnie, nie będąc świadoma tego, czy mój umysł mnie w tej chwili nie okłamuje.
- C-co? - wyjąkałam, będąc w stanie ledwo mówić.
- Nic, nieważne - delikatny rumieniec wkradł się na jego policzki, przez co przygryzłam wargę. - Nie przygryzaj tej wargi, proszę.

Zmarszczyłam brwi nie wiedząc co ma na myśli.
- Czemu? - powiedziałam, po czym powtórzyłam swoją czynność.
- Bo mam wtedy na ciebie straszną ochotę - powiedział, po czym podszedł bliżej.

Oddech uwiązł mi w gardle, kiedy jego ciało było praktycznie przylgnięte do mojego. Nie powinnam na to pozwolić, nie po tym co mi zrobił. Z drugiej strony nie jestem w stanie wypowiedzieć słowa, kiedy jego ciepły oddech uderza o moją rozpaloną z pragnienia skórę.
- J-Justin... przestań - wyjąkałam, kiedy zaczął składać mokre pocałunki wzdłuż mojego ciała. - Nie mogę.

Odepchnęłam go delikatnie, ale bezskutecznie, Po chwili znowu był przy mnie, przez co straciłam równowagę i razem opadliśmy na łóżko. Justin wykorzystał tą sytuację i usiadł na mnie okrakiem. Jego dłonie chwyciły moje i umieściły je po bokach mojej głowy.
- Znowu spotykamy się w tej samej pozycji, księżniczko - puścił mi oczko, zanim na nowo dorwał się do mojej szyi.

- Justin, nie powinniśmy - na nowo mi przerwał, kiedy jego usta uderzyły o moje. Wykorzystując moje zdziwienie, wcisnął we mnie swój język. Mój oddech przyspieszył, kiedy jego dłonie zaczęły krążyć po moim brzuchu.
- Zrelaksuj się - powiedział to samo, co wtedy, a na moich ustach uformował się delikatny uśmiech na samo wspomnienie.

- Naprawdę nie powinniśmy - wyjąkałam, kiedy jego dłoń znalazła już zapięcie od mojego stanika. - Nie po tym co zrobiłeś,

Twarz chłopaka lekko ukazała zdziwienie. Puścił moje dłonie, po czym uniósł, nadal siedząc na mnie okrakiem. Przygryzłam na nowo wargę wiedząc, że nie powinnam o tym mówić.
- Przeprosiłem - powiedział, dokładnie akcentując te słowo.
- Twoje słowa nie cofną tego, co zrobiłeś - podniosłam się, że opierałam się teraz łokciami.

- Ale żałuję. Byłem zdenerwowany - powiedział, po czym założył kosmyk włosów za moje ucho.
- To twoja stara wymówka, Justin - pokręciłam głową, po czym zmusiłam go, aby ze mnie wstał.

- Jest coś, co sprawi, że mi wybaczysz? - spytał z delikatną nadzieją w głosie. Wytężyłam lekko swój umysł, aż w końcu wpadłam na najlepszy z możliwych pomysłów.
- Chcę zadzwonić.
- Zadzwonić? - spytał zaskoczony.

Popatrzył na niego spod swoich rzęs. Czy ja mówię w obcym języku?
- Tak - odpowiedziałam, przewracając oczami.
- Do?
- Do taty.

Justin zaśmiał się nerwowo, po czym oblizał swoje pulchne wargi.
- Chyba oszalałaś.
- Nie. Chcę zadzwonić do swojego taty.
- Po co? - spytał, marszcząc brwi.

- Po co? - krzyknęłam i wyrzuciłam ręce w powietrze. - Może dlatego, że chce, aby wiedział, iż nic mi nie jest? Justin on na pewno odchodzi od zmysłów! Nie jestem tobą i w porównaniu do ciebie, ja za swoim ojcem tęsknie. Bardzo.

- To naprawdę nie jest dobry pomysł - odezwał się po dłuższej chwili. - To znaczy wiem co czujesz, ale ten telefon może przysporzyć mi więcej problemów.
- Więcej? - spytałam.
- Powiem ci później, naprawdę.

- Albo mówisz mi teraz, albo dajesz zadzwonić do taty! - warknęłam, tupiąc nogą jak mała dziewczynka, przez co Justin zachichotał.
- Nie bądź taka agresywna, księżniczko - zaśmiałam się na dobór jego słów, No bo ja i agresja? Nie.

- Jeśli dam ci zadzwonić, dasz się trochę poprzytulać? - spytał, unosząc sugestywnie brew.
- Masz nadzieję, że oddam ci się za telefon? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Tego nie powiedziałem, miałem na myśli to - powiedział, po czym podszedł i objął mnie mocno, przyciągając tym samym do siebie.

Czując lekkie zakłopotanie, odwzajemniłam jego uścisk. Moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, kiedy swoją wolną, ciepłą dłonią masował mój kręgosłup.
- Tylko tyle, księżniczko - pocałował mnie w czoło, po czym odszedł, aby być w stanie wyjąć swój telefon.

Po jego minie widziałam, że długo zastanawiał się nad tym, aby dać mi zadzwonić. Ścisnął on usta w cienką linię, po czym wyciągnął dłoń z komórką w moją stronę,
- Trzymaj - wyciągnęłam dłoń, aby go odebrać, ale na nowo go schował. - Poczekaj.
- Co? - westchnęłam.

- Masz maksymalnie dwadzieścia sekund. Jestem pewien, że policja podłączyła pod telefon w twoim domu te wszystkie gówna.
- Jakie gówna? - spytałam kompletnie nie wiedząc o czym mówi.
- Na bank twoj ojciec myślał, że ktoś wkrótce zadzwoni i zażąda okupu - wzruszył ramionami. - Policja podłączyła ten swój syf, aby móc szybko zlokalizować miejsce, z którego dzwoni porywacz - odchrząknął. - Czyli ja.

- Co ja mu powiem przez dwadzieścia sekund?! - zapytałam oburzona. - Nie zdążę się niczego dowiedzieć.
- Chcesz zadzwonić? - pomachał telefonem przed moimi oczami.
- Strasznie - odpowiedziałam ze smutkiem w głosie.
- Dwadzieścia sekund - powtórzył, po czym w końcu wręczył mój telefon.

Pisnęłam niczym mała dziewczynka, kiedy telefon w końcu znajdował się w moim posiadaniu. Z uśmiechem na twarzy wykręciłam dobrze znany mi numer. Tyle miesięcy... tyle czasu odkąd ostatni raz usłyszałam głos swojego ojca.
- J-ja nie wiem co mam mu powiedzieć - wyszeptałam czując jak do moich oczu napływają łzy. Justin wzruszył jedynie ramionami, po czym usiadł obok mnie na łóżku.

Wypuściłam głośno powietrze. Moje serce przyspieszyło na samą myśl o tym, że w końcu usłyszę głos swojego ojca. Bojąc się, że zaraz zrezygnuję, nacisnęłam na zieloną słuchawkę, Nie ma odwrotu. Czekałam parę sekund, aż ktoś odebrał. Usłyszałam delikatny głos swojego taty.
- Halo? - odezwał się, a jego głos nie zdradzał zbyt wiele. Justin ponaglił mnie wzrokiem.
- T-tato - wyjąkałam. chcąc nie chcąc po moich policzkach zaczęły spływać łzy. - Tatusiu.

- A-Alex? Mój Boże czy to ty?! Alex? - jego głos drżał tak samo jak mój. - Nie wierzę! Alex! To moja córka, ona żyje!
- T-tato - odezwałam się, wiedząc, że nie mam zbyt wiele czasu. - Nic mi nie jest, nie martw się o mnie.
- Alex, córeczko - słyszałam, jak zaczyna płakać. - Gdzie ty jesteś? Alex jesteś ranna?
- Nie tato. Wszystko dobrze, nie martw się.

Justin dotknął mojego ramienia i bezgłośnie powiedział, że mam się rozłączyć.
- Kocham cię mocno - rzuciłam, po czym nacisnęłam czerwoną słuchawkę i oddałam telefon blondynowi. Wybuchnęłam donośnym płaczem. Mój ojciec myślał, że nie żyję. Cóż, ja też bym tak pomyślała.

Obserwowałam jak Justin mąci coś przy swojej komórce. Po chwili wyjął swoją kartę i przełamał ją na pół. Zmarszczyłam brwi w dezorientacji,
- Na wszelki wypadek - odpowiedział na moje pytanie, chociaż go nie zadałam. - Wolę nie ryzykować utratą ciebie.
-  masz zamiar dać mi odejść? - spytałam, głośno przełykając ślinę.

Justin chwilę zastanowił się, po czym spojrzał w moje oczy. Przygryzłam lekko wargę, kiedy jego orzechowe tęczówki ukazywały...smutek? Jego dłoń znalazła moją, po czym złączyła ją ze swoją.
- Nie - powiedział z lekkim uśmiechem. - Nie umiałbym sobie radzić bez ciebie.
- Justin... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Wiem do czego zmierzasz, księżniczko. Nie jestem w stanie dawać sobie rady bez kogoś takiego jak ty.

- To bardzo miłe, ale tęsknie za swoją rodziną, Justin - powiedziałam, kładąc swoją drugą dłoń na jego. - A oni tęsknią za mną.

Justin zaśmiał się, po czym wstał.
- On mnie nienawidzi, Alex. Nie da się tęsknić za kimś, kogo się nienawidzi.
- Nie mów tak, to twój tata - odpowiedziałam, wstając.
- Co nie zmienia faktu, że skreślił swojego syna na samym początku.
- Przykro mi, ale... - na nowo mi przerwał.

- Skończ. To był ciężki dzień, kładź się - powiedział, po czym skierował się do drzwi.
- Gdzie idziesz? - spytałam.
- Nie śpię dzisiaj z tobą, przepraszam.

Zmarszczyłam brwi w dezorientacji.
- Co?
- Muszę zacząć przyzwyczajać się do samotnych nocy - jego głos zdradzał, że był smutny.
- Jakich samotnych nocy? To ma związek z tymi problemami? - spytałam unosząc brew.
- Najgorsze nadchodzi, Alex.
********************************************
50 gwiazdek + 15 komentarzy i nowy rozdział 🙈💘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top