{4} ,,On tu przyjedzie, musisz uciekać''
[ Cały rozdział pisany z perspektywy Alex ]
Alex's POV
Obudziłam się w pustym pokoju bez okien. Był niewielki. Leżałam na materacu w obcym mi miejscu. Otworzenie drzwi od mojej strony było niemożliwe, przez co zaczęłam panikować. Rozejrzałam się wokół siebie. Ściany pokoju były w jasnych barwach i wręcz błagały o odświeżenie. Wyczułam stęchliznę, a podłoga potrzebowała pastowania. Nie wiele różniło się to pomieszczenie od domu Justina. Obok materaca stała także niewielka szafka, a na niej lampka nocna.
W rogu zauważyłam kamerę. Domyśliłam się, że to ci idioci których spotkałam w toalecie są sprawcami mojego pobytu tutaj. Po paru minutach siedzenia w ciszy, drzwi otworzyły się. Zamrugałam kilkakrotnie, aby lepiej dojrzeć kto wchodzi do pokoju. Nie myliłam się, moim oczom ukazał się ten sam mężczyzna którego spotkałam w galerii. Nasze spojrzenia spotkały się, ilustrował mnie od góry do dołu. Poczułam jak moje serce przyśpiesza, kiedy kucnął obok mnie i podniósł mój podbródek, abym popatrzyła w jego oczy. Zawsze pociągało mnie do ciemnoskórych mężczyzn, jednak wiedziałam, że w tym momencie nie mogę mu się poddać ze względu na jego czekoladową skórę.
- Jesteś cholernie seksowna - wymruczał w moim kierunku i oblizał wargę. Był na tyle blisko, że byłam w stanie poczuć jego ciepły oddech na mojej skórze. Bałam się. Odkręciłam się od niego, a moje oczy wypełniły się łzami. Zaśmiał się i otarł je kciukiem.
W tym momencie przepraszałam Justina z całych moich sił. Przypomniały mi się moje słowa.. Gdy mówiłam o tym, że chciałam aby zgubił mnie w tym cholernym sklepie i żebyśmy więcej się nie zobaczyli.
- Nie bój się, na twoje szczęście to nie ja się tobą zajmę - powiedział do mnie, i wstał. Do pokoju weszło dwóch mężczyzn. Nie znałam ich, ani nigdy wcześniej nie widziałam. Cholernie bałam się.Nie wytrzymałam. Wybuchnęłam silnym płaczem, na co ciemnoskóry uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. Zaraz za nim wyszedł jego kolega, bynajmniej tak wnioskowałam, że jest jego kolegą. Zostawili mnie z jakimś chłopakiem w pokoju. Wyglądał na przestraszonego.
- Ruchaj puki możesz Jack - usłyszeliśmy to zza drzwi i oboje spojrzeliśmy na siebie.
Kroki ucichły. Zostaliśmy tylko my. Chłopak patrzył na mnie, a ja błagałam go wzrokiem by nie robił tego co powiedzieli mu ci palanci.
- Błagam cię, nie rób mi krzywdy - tyle dałam radę powiedzieć, jednak praktycznie niesłyszalnym głosem.
Jack, tak nazywał się chłopak z którym zostawili mnie w pokoju. Podszedł do mnie, ja skuliłam się jeszcze bardziej i przesunęłam do ściany.
- Sam nie wiem co mam ci powiedzieć - usiadł na materacu. - Ile masz lat? - tego pytania nie spodziewałabym się, prędzej czegoś jak ,, jak dawno się kochałaś ''.
- Dziewiętnaście - cicho mu odpowiedziałam.
- Ja też - gdy usłyszałam wiadomość, że ma tyle lat co ja..... zamurowało mnie...
- Iiii... Co tu robisz? - pomyślałam, że jak zaprzyjaźnię się z nim, to może pomoże mi stąd uciec.
- Jason to mój wujek, on i mój ojciec bardzo chcą abym był taki jak oni. Miałaś być moją pierwszą - odpowiedział nieśmiało
- Aaaa.. - przeciągnęłam mocno samogłoskę.
- Jak się tu znalazłaś?
- Poszłam za potrzebą do toalety w galerii... pomyliłam pomieszczenia i weszłam do męskiej.. no i tak wyszło, dostałam czymś w głowę a potem już obudziłam się tutaj - wzruszyłam ramionami
- Nie będziesz tutaj bezpieczna, wpadłaś w duże gówno - no wow, co ty nie powiesz, pomyślałam sobie. Zastanawiało mnie co robi teraz Justin.
***
Rozmawiałam z nim dość długo, dowiedziałam się o nim paru ciekawych rzeczy. Powiedział, że nie zrobi mi krzywdy, albo inaczej.. nie chce mi jej zrobić, ale nie wie do czego zdolni mogą być ci na górze. Pokój zaczął się wyziębiać, poczułam jakby wyłączono nam ogrzewanie. Z godziny na godzinę było coraz zimniej.
- Przytul się, nie gryzę - szepnął do mnie Jack, wszystko co mówiliśmy było jedynie szeptami, w obawie o to, że Jason i jego grupka palantów mogliby dokładnie wszystko słyszeć.
Spojrzałam na chłopaka jeszcze raz, był pierwszym na którego patrzyłam tak długo, nie wliczając mojego ojca. Nie miałam wielu znajomych. Przysunęłam się do niego i oparłam głowę na jego ramieniu.Mimo tego, że wstałam jakiś czas temu, moje ciało i umysł było zmęczone. Zasnęłam nie wiedząc kiedy.
- Alex kochanie ! - krzyknął tata, kiedy wróciłam do domu. Wyraz jego twarzy doprowadził mnie do płaczu. Podeszłam i przytuliłam go z całej siły, jak gdyby miał zaraz zniknąć.
- Słonko, gdzie byłaś przez ten cały czas? Odchodziłem od zmysłów! - krzyknął, po czym rozpłakał się na nowo. Patrzyłam na niego z wyrazem żalu a on ucałował mnie w czoło.
- T-tato.. ja nie wiem - powiedziałam nieśmiało wbijając wzrok w podłogę. Uniósł mój podbródek, aby mógł spojrzeć w moje oczy. Przygryzłam wargę i czekałam na najgorsze
- Justin zmarł dzisiaj w nocy, nie dali rady go uratować -Poczułam jakby uderzono mnie toną cegieł w tył głowy.
Cały świat w tym momencie stanął, a ja stałam po środku niczego. W dali ujrzałam światło lub cień.. sama nie wiem, nie byłam w stanie rozpoznać. Ruszyłam w jego kierunku. Z każdym krokiem było coraz bardziej wyraźne, jednak nie na tyle, abym mogła to rozpoznać. Po dłuższej walce z moim umysłem i wytężeniu oczu - dostrzegłam Justina. Przyśpieszyłam jeszcze bardziej, aby do niego podejść zanim odejdzie. Pragnęłam go dotknąć, ale okazał się on jedynie wytworem mojej wyobraźni. Obudziłam się zalana łzami.
Nie byłam w domu ani obok mojego ojca. Byłam w tym samym miejscu, w którym wczoraj zasnęłam. Obok tego samego chłopaka. Otworzyłam szerzej oczy i zobaczyłam jego postać, która siedziała obok mnie na materacu. Nasze spojrzenia spotkały się na krótką chwilę, po czym zorientowałam się, że jestem przykryta kocem, a obok leży poduszka. Na szafce stała gorąca herbata. Popatrzyłam na nią, na co chłopak kiwnął głową na znak, że jest zrobiona dla mnie.
- Przyniosłem wczoraj koc, gdy już spałaś - powiedział, było to miłe z jego strony.
Przez pół nocy trzęsłam się pod wpływem zimna, herbata jest dla mnie w tej chwili ukojeniem. Brałam kolejne łyki rozkoszując się jej ciepłem. Skąd wiedział ile słodzę? Cóż, zapewne większość ludzi sypie jedynie dwie łyżeczki.
- Rozmawiałem z Arianą - oznajmił mi, nie wiedziałam kim jest jakaś Ariana.. ale jej imię nie brzmiało zbyt przyjemnie.
- On tu przyjedzie, musisz uciekać.
- Uciekać?
************************************************************************************************
Tym akcentem kończę rozdział 4 :D. Jak wam się podoba?, jak myślicie kto przyjedzie? czy chodzi o Justina czy może o jej ojca? Piszcie! Alex zaufała Jack'owi , dobrze zrobiła?. Nowy rozdział myślę że jutro lub po jutrze :D.
CZYTASZ= KOMENTUJESZ
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top