{38} ,,Za parę minut mam pociąg''
Z piskiem opon zaparkował na parkingu, który przeznaczony był dla gości stacji. Czując ból pulsujący w dłoni, zamknął szybko samochód i skierował się do głównego wejścia. Na jego nieszczęście dworzec był przepełniony. Wszędzie było pełno ludzi, a głównym powodem tego były nadchodzące święta, które jeszcze nigdy nie wprowadzały go w taki stan.
Ilustrował każdy najmniejszy element terminalu, ale nigdzie nie mógł w stanie dopatrzeć blondynki. Zaczął krążyć po każdym zakamarku stacji zaczynając od lokalnych barów, a kończąc w okolicach damskiej toalety. Nigdzie jej nie było.
Raz jeszcze spojrzał na zegarek. 15.01. Miał dokładnie godzinę na znalezienie jej i namówienia do powrotu. Wiedział, że to nie będzie łatwe, ale nie chciał myśleć o poddaniu się. Zawsze dostawał to, czego chciał i miał nadzieję, że Alex będzie łaskawa na jego przeprosiny.
Klnąc pod nosem niczym szewc, zaczął raz jeszcze biegać po dworcu, przepychając przechodniów, którzy swoją drogą rzucali w niego obelgi. Lekceważył każde ich słowo. Nie przejął się nawet tym, że biegnąc wpadł na kobietę, która opuściła swój bagaż. Rzucił nieszczere przepraszam i dalej kontynuował poszukiwania dziewczyny.
Mijały kolejne minuty, kiedy chłopak przeczesywał stację. Widział witające się rodziny i tulące pary, przez które czuł w sobie jeszcze większy smutek. Smutek, że on nigdy nie będzie tym, który spędzi święta w rodzinnym gronie.
Nie miał nikogo, kto mógłby dzielić z nim ten wyjątkowy czas. Jedyną osobą był Fredo i Alex, która za parę minut odjedzie pociągiem i odzyskanie jej stanie się wtedy wyczynem niemożliwym nawet dla niego.
O jego uszy odbił się dźwięk wydobywający się z głośników stacji. Kobieta w podeszłym wieku poinformowała, że zostało dokładnie trzydzieści minut do pociągu, który odjeżdża bezpośrednio do Stratford. Wyłapując słowa PERON 3A, ruszył przed siebie nie patrząc na kogo lub na co wpada.
Oparł swoje dłonie o kolana, kiedy w końcu znalazł się w wybranym miejscu. Lubił sport, ale to własnie biegi męczyły go najbardziej. Z nierównym oddechem i spoconym czołem, raz jeszcze ilustrował wzorkiem miejsce, które było jego ostatnią nadzieją.
Kiedy jego oddech uspokoił się, a serce zaczęło bić normalnym rytmem, uśmiechnął się do siebie. Nie był to byle jaki uśmiech, był to jeden z największych uśmiechów, który miał kiedykolwiek okazję gościć na jego ustach.
Dostrzegł Alex, która siedziała na jednej z ławek. Jej głowa była w dole, przez co włosy dziewczyny tworzył po bokach kurtynę. Nie był w stanie dostrzec jej wyrazu twarzy, ale był pewien, że w pewnym stopniu czuje ona to samo co on.
Z sercem walącym jak młot, zaczął robić kroki w jej kierunku. Przełknął głośno ślinę, kiedy dzielił ich zaledwie metr. Zacisnął swoje pięści, w efekcie czego poczuł ból, poprzez jego rozciętą dłoń. Wypuścił głośno powietrze, przez co blondynka uniosła swoją głowę.
Jej oczy były puste, bez jakiegokolwiek wyrazu emocji. Justin oblizał swoje suche od stresu usta i uśmiechnął się lekko w jej kierunku, jednak ona nie odwzajemniła tego. Czując coraz większy ból w klatce piersiowej, podszedł jeszcze bliżej, aż w końcu był tak blisko, że był w stanie poczuć jej ból.
- Alex - zaczął, nie wiedząc co ma więcej powiedzieć. Dziewczyna ponownie zlekceważyła jego słowa, przyciągając bliżej walizkę. - Alex, posłuchaj...
- Nie - odezwała się stanowczym tonem, unosząc głowę.
Jej oczy przepełnione były teraz łzami, które zaczęły niekontrolowanie spływać po jej policzkach. Justin na nowo poczuł silne ukłucie w klatce, wiedząc, że nie są to łzy szczęścia. Uśmiechnął się delikatnie i wolną, zdrową dłonią założył kosmyk włosów za jej ucho.
Uniosła ona wyżej głowę, tak, że ich spojrzenia spotkały się. Usta dziewczyny zaczęły drżeć, a dłonie trząść się wraz z kolanami. Chłopak poczuł nagłą potrzebę przytulenia jej drobnego ciała, lecz powstrzymał się w ostatniej chwili. Nie miał zamiaru wystraszyć jej kolejny raz, chciał jedynie, aby przyjęła ona jego przeprosiny i wróciła do domu.
- Po co tu przyjechałeś? - odezwała się po chwili, przez co Justin lekko wzdrygnął się. - Po co tu przyjechałeś, skoro godzinę temu wyrzuciłeś mnie za drzwi?
Jej głos łamał mu serce. Jeszcze nigdy nie słyszał w nim tyle bólu. Przez wszystkie te miesiące, przez wszystkie dni, w których płakała przez niego... jeszcze nigdy jej głos nie był tak załamany jak teraz.
- Chcę porozmawiać - zaczął gładzić kciukiem po policzkach, ścierając z nich łzy. Zamknęła swoje oczy, jak gdyby jego dotyk działał na nią kojąco. Ujął jej dłoń, chcąc mieć świadomość, że dzięki temu nie ucieknie.
- Odpuść, Justin - wyjąkała, spoglądając w jego oczy. - Wiem już wszystko, po prostu wróć do siebie.
Chłopak nie był w stanie wypowiedzieć jakichkolwiek słów. Świadomość, że jego kłamstwa tak ja zraniły, doprowadzała go do szaleństwa. Raz jeszcze ujął ją dłoń, lecz szybko wyrwała ją z uścisku.
- Alex, wysłuchaj mnie - kontynuował, lecz dziewczyna zlekceważyła jego słowa i wstała z ławki.
- Za dwadzieścia minut będzie pociąg. Pociąg, w który kazałeś mi wsiąść i wyjechać, pamiętasz? - przełknęła głośno ślinę. - Czy to nie tego chciałeś?
- Nie! - praktycznie krzyknął, przez co dziewczyna lekko wzdrygnęła. - Wysłuchaj mnie, proszę!
Alex spuściła głowę i ścisnęła usta w cienką linię. Część jej chciała go wysłuchać, a druga pragnęła jedynie tego, aby odszedł i zostawił ją w spokoju.
- Nie chcę z tobą rozmawiać, tak samo jak ty nie chciałeś rozmawiać ze mną.
- Daj mi te pieprzone dziesięć minut, proszę - głos chłopaka był szczery, przez co Alex uroniła kolejne łzy.
- Nie płacz, proszę - podszedł na nowo ścierając z jej policzków słoną wodę. - Wszystko, tylko nie płacz. Możesz na mnie krzyczeć, cokolwiek, tylko nie płacz.
- Nie chcę krzyczeć - wzruszyła ramionami. - Chcę dać ci to, czego chciałeś i wyjechać.
- Nie chcę tego! - ponownie wrzasnął, lecz po chwili zniżył głos. - Czy wysłuchasz to, co mam ci do powiedzenia?
Wyraz twarzy Alex zdradzał, że dziewczyna zastanawiała się. Po minucie skinęła głową, przez co na twarzy chłopaka pojawił się zarys uśmiechu. Na nowo poczuł potrzebę przytulenia jej, jednak tak szybko jak o tym pomyślał, tak szybko odrzucił od siebie tą myśl.
- Możemy gdzieś indziej? Tu jest zbyt dużo ludzi - zaczął, drapiąc się nerwowo po karku.
- Za parę minut mam pociąg - przypomniała mu, na co przewrócił oczami.
- Jeśli będziesz chciała wrócić po tym co ci powiem, to w porządku. Ale wysłuchaj mnie.
Nie czekając na jej odpowiedź, chwycił za jej dłoń i pociągnął bliżej siebie. Ledwo łapiąc walizkę, musiała lekko podbiec, aby znaleźć się z nim w równym miejscu. Przyglądała się jego twarzy, kiedy on nie kwapił się spojrzeć na jej.
Westchnęła, kiedy zdała sobie sprawę, że ręka chłopaka zamazana jest zaschniętą krwią. Zdała sobie sprawę z tego, że jego agresja ponownie wzięła nad nim przewagę, a przecież obiecał się hamować
Po pięciu minutach, chłopak zaprowadził ją w miejsce, które było praktycznie puste. Od czasu do czasu przechodziła tu jakaś przypadkowa osoba, która nawet nie zwracała na nich uwagi. Postawiła swoją walizkę na ziemi na znak, że czeka na to, co mam je do powiedzenia.
- Alex - na nowo zaczął, ale mu przerwała.
- Byle szybko, nie chcę się spóźnić.
- Jeśli będziesz mi ciągle przerywać to kurwa na pewno nie zdążysz - warknął zdenerwowany. - Czy ty naprawdę tego chcesz? Chcesz wrócić?
- Chcę wszystkiego, co nie będzie miało powiązania z tobą - zaczęła, nie martwiąc się tym, że miała nie przerywać. - Nie jestem w stanie nawet na ciebie teraz spojrzeć, więc jak możesz zadać mi tak idiotyczne pytanie?
Chłopak westchnął.
- Aż tak bardzo zabolały cię moje słowa?
- Aż tak? - spytała z niedowierzaniem. - Poczułam się jakbyś uderzył mnie z całej siły w twarz! - wyrzuciła. - Nie zrobiłam nic złego, a ty wracasz i wyżywasz się na mnie, w efekcie wyrzucając z domu!
Jej głos zmieszany był z bólem i złością.
- Przepraszam kurwa, przepraszam!
- Mam gdzieś twoje przepraszam, Justin! - warknęła. - Mówiłam ci, żebyś nie przepraszał, skoro nie żałujesz tego, co zrobiłeś.
- Żałuję! - odburknął sfrustrowany. - Czy gdybym tego nie żałował, stałbym teraz jak ten idiota i chciał, abyś wróciła?
- Nie potrzebuję twojej pieprzonej litości. Chcę żebyś zniknął mi z oczu, tylko tyle.
- Masz zamiar mnie teraz zostawić? Po tym wszystkim? - spytał, przełykając głośno ślinę.
- Po tym wszystkim? Masz na myśli to, jak powiedziałeś, że jestem jedną z wielu dziewczyn, którą chciałeś pieprzyć? To jest dla ciebie wszystkim? Czy może to jak mnie biłeś i wykorzystywałeś, a ja ze łzami w oczach prosiłam, abyś przestał? Bo jeśli to jest dla ciebie to wszystko, to rozmowa dobiegła końca - pociągnęła nosem chwytając walizkę i oddalając się.
- Alex, nie skończyłem z tobą! - warknął, łapiąc za jej nadgarstek, przez co wróciła się do poprzedniego miejsca. Zluzował swój ucisk, kiedy mina dziewczyna zdradziła, że poczuła ból.
- Ja naprawdę tak nie myślę - zaczął. - To co powiedziałem... to nie była prawda.
- To po jaką cholerę to mówiłeś?! Skoro to jakiś głupi żart to przepraszam, ale nie bawi mnie on.
- To nie jest żart! Po prostu mnie wysłuchaj, dobrze?
- Powiedziałem tak... bo musiałem - wypuścił głośno powietrze. - Zrobiłem to pod wpływem impulsu. Żadne słowo, które wypowiedziałem nie było prawdą, słyszysz? Żadne! Jedynie zgodzę się z tym, że jestem kutasem, który nie jest odpowiedni dla ciebie. Jak mogłaś uwierzyć w to, że mam cię za kogoś, za kogo mam Paulę? Spójrz na siebie. W najmniejszym procencie jej nie przypominasz. Skończyłem z tym. Skończyłem ze swoim dawnym życiem. Skończyłem z tym dla ciebie.
Alex rozchyliła lekko swoje wargi, jak gdyby słowa chłopaka szokowały ją. Chciała się odezwać, lecz chłopak przyłożył palec do jej ust na znak, że nie skończył.
- Jedyną rzeczą, której teraz pragnę jest twój powrót do domu - oblizał usta, które stały się suche od stresu. - To jest jedyna rzecz, której chce. Chcę spędzić święta z twoim i Fredo towarzystwie, Alex. Nie chcę niczego innego jak ciebie w moim domu. Bądź moim prezentem.
Dziewczyna poczuła, jak jej oczy na nowo zachodzą łzami. Słowa chłopaka wydawały się być najbardziej szczerymi, jakie kiedykolwiek wyszły z jego ust. Przygryzła swoją wargę nie wiedząc jak powinna się teraz zachować.
Pragnęła z całego serca wrócić do domu, do domu gdzie jej rodzina wyczekuje jej od miesięcy. Druga jej połowa chciała być z Justinem, z chłopakiem, który zranił ją przez te miesiące bardziej, niż była zraniona przez całe swoje życie.
- Powiedz coś - odezwał się Justin, kiedy pomiędzy nimi wyrosła niezręczna cisza. - Powiedz coś, bo oszaleję. Doprowadzasz nie do szaleństwa, Alex.
- J-ja - zaczęła starać się spleść normalne zdanie.
- Ty co? Alex powiedz cokolwiek.
- Sama nie wiem co mam ci powiedzieć - wzruszyła ramionami. - Z jednej strony chcę wrócić do domu, a z drugiej chciałabym zostać z tobą. Jednak boję się tego wszystkiego, co może się wydarzyć.
Justin spojrzał na nią pytającym spojrzeniem.
- Cśśś - przyłożył palec do jej ust. - A jeśli powiem, że cię... - zaczął, ale głos obecnego mężczyzny przerwa ich dialog.
Serce chłopaka zaczęło bić tak szybko, jak gdyby miało zamiar wylecieć z piersi. Przełknął głośno ślinę, kiedy osobnik przedstawił siebie jako oficjalnego oficera. Alex spojrzała w oczy chłopaka, poczuła to samo, co poczuł Justin.
- Nie chcę przeszkadzać w ten piękny dzień, ale chciałbym zadać małe pytanko - zaczął, dotykając wąsa nad swoimi ustami.
- Byle szybko, z dziewczyną musimy poważnie porozmawiać - odezwał się Justin, chcąc udać nie wzruszonego jego obecnością. - Więc?
Oficer westchnął głośno, po czym skierował swoje spojrzenie na stojącej w dezorientacji Alex.
- Kojarzy pani Alex Russo? - Justin prawie zemdlał na nazwisko dziewczyny, które wyleciało z ust policjanta.
- Przepraszam, ale nie rozumiem? - Alex uśmiechnęła się sztucznie, choć jej serce zaczęło bić tak szybko, jak Justina.
- Parę miesięcy temu w Stratford ojciec wysłał swoją 19 letnią córkę na wakacje - nagle w jego dłoniach znalazł się magazyn, który zwiastował dzisiaj same kłopoty. - Ty wyglądasz prawie identycznie jak ona - spojrzał na gazetę, na której okładce było zdjęcie dziewczyny. - Nie zaraz... - powiedział po chwili. - Ty wyglądasz identycznie!
Alex poczuła jak jej kolana zaczynają trząść się jak gdyby były z waty.
- N-nie - wyjąkał. - Musiał ją pan z kimś pomylić - jego głos zdradzał, że kłamie.
- Oby na pewno? - uniósł brew. - Dostaliśmy anonimowy telefon zawiadamiający, że jest tutaj
- A co się stało? - wzruszyła ramionami, posyłając mu fałszywy uśmiech.
- Ojciec dziewczyny nie może się dodzwonić do żadnego z nich. Zgłosił zaginięcie na policję.- policjant nie dawał za wygraną, przez co Justin zaczął denerwować się jeszcze bardziej.
- Nie znam dziewczyny ze zdjęcia - powiedziała po chwili. - Jesteśmy podobne, ale jej nie znam.
- Jak ma panienka na imię? - spytał, wyjmując notes i długopis. - Imię, nazwisko, data urodzenia, imiona rodziców i miejsce zamieszkania.
- Czy to konieczne? - wtrącił się chłopak, na co oficer posłał mu złowrogie spojrzenie.
- A więc? - spytał na nowo, przenosząc swój wzrok na zestresowaną Alex.
- Kiedy cię uszczypnę, biegniesz ile masz sił w nogach - Justin szepnął do jej ucha, kiedy policjant schylił się, aby unieść skuwkę od długopisu. Alex kiwnęła nieśmiało głową i czekała na ruch ze strony chłopaka.
Justin przejął jej walizkę, chowając rączkę i łapiąc za uchwyt, po czym delikatnie uszczypnął jej dłoń. Nie czekając na nic, ruszyła przed siebie tak szybko, jak gdyby na końcu mety czekał na nią jej książę na białym koniu.
Oficer zaczął krzyczeć do każdego, aby ich zatrzymano, kiedy w między czasie wyjął krótkofalówkę i powiadomił resztę policji o sytuacji, która miała przed chwilą miejsce.
Justin ujął w biegu dłoń dziewczyny i szybko skierował się w kierunku, gdzie uprzednio zapakował. Ludzie posyłali im pytające spojrzenia, kiedy przepychali się między nimi, nie kwapiąc się powiedzieć głupiego przepraszam.
Alex odwracała się co chwilę, aby dostrzec gdzieś oficera, który na ich szczęście był lekko w tyle. To jednak nie dawało im pewności, że są bezpieczni. Ścisnęła mocniej dłoń chłopaka, kiedy zaczynało brakować jej tchu.
- Jeszcze kawałek - wymamrotał na bezdechu, kiedy wbiegli na parking. Szukając wzrokiem swojego samochodu, szarpnął za dłoń dziewczyny, aby za nim ruszyła.
Otworzył kluczykiem auto, po czym na tyle siedzenie rzucił walizkę dziewczyny. Nie mając czasu na otworzenie jej drzwi, szybko zasiadł na miejscu kierowcy, po czym włożył kluczyk do stacyjki i odpalił samochód. Adrenalina w jego żyłach krążyła dopóki nie opuścili terminalu i nie znaleźli się na wolnej autostradzie.
Oddechy dwójki w dalszym ciągu był nierówne. Alex spojrzała na chłopaka, który posłał jej tylko uśmiech pełen satysfakcji. Nie mając siły na odpowiedź, zapięła pas, po czym swój wzrok skierowała na trasę przed nimi.
- Nie martw się - wymamrotał, kiedy jego dłoń odnalazła dłoń dziewczyny. - Wszystko będzie dobrze - kciukiem zaczął pasować jej zewnętrzną część. Dziewczyna znalazła siły, aby posłać mu obojętny uśmiech. Oboje zbyt bardzo się przywiązali, nie chcieli miec żadnego kontaktu z ojcem Alex. Okłamał ją.
- Nie wiem czy cię to ucieszy, ale Fredo już do nas jedzie - twarz dziewczyny od razu rozpromieniła się, kiedy tylko usłyszała jego imię. - Będę musiał wyznać mu całą prawdę.
- Prawdę o? - spytała.
- O tym całym gównie, które razem przeżyliśmy.
********************************************
Było 40 gwiazdek! Ale juz bardzo późno.. Wiec stwierdziłam, ze więcej osób przeczyta rozdział rano niz w nocy. 45 gwiazdek i nowy rozdzial juz dziś :)
Gwiazdki i komentarze motywują do dalszego pisania!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top