{30} ,,Dlaczego z nim zapaliłaś?!''
Alex's POV
Mój tyłek odczuwał ból, kiedy od paru godzin siedziałam na kanapie w salonie, oglądając jakieś bezsensowne gówno. Obudziłam się ponad trzy godziny temu, a Justina jak nie było, tak nie ma. Nie zostawił mi jakiejkolwiek wiadomości.
Jedyne co napotkałam, to zapełniona lodówka. Widocznie wyszedł z samego rana, uprzednio robiąc zakupy. Nie wiedząc czy już jadł, zrobiłam jedynie sobie, po czym zasiadłam w salonie i siedzę to teraz.
Przebywanie tutaj, kiedy nie ma nikogo w domu, może wydawać się naprawdę męczące. Nie ma tu nic, czym mogłabym się zająć. Z jednej strony powinnam pewnie zająć się porządkami na święta, ale szczerze mówiąc, nie mam ochoty nawet na to.
Z powodu mojego niespodziewanego okresu, najchętniej zaszyłabym się cały dzień w łóżku. Po przebudzeniu się, wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w krótkie spodenki i obcisłą bluzkę na ramiączka, o której istnieniu zapomniałam.
Włosy spięłam w luźną kitkę, nie mogąc dojść z nimi do ładu, nawet myjąc je i susząc. Przewróciłam oczami na fakt tego, jak bardzo marudną osobą dzisiaj jestem.
Czując silne ukłucie w brzuchu, skierowałam się do łazienki, szukając jakichkolwiek tabletek. Przeszukałam wszystkie szafki wzdłuż i wszerz, nie znajdując niczego na bóle menstruacyjne. Moją uwagę przykuło jednak pudełko, które po otwarciu okazało się pudełkiem wypełnionym po brzeg jakimiś tabletkami, których nazwy nigdy wcześniej nie spotkałam.
Przypomniałam sobie, jak na samym początku przyłapałam Justina, kiedy łykał coś, ale nie byłam pewna, czy to te same. Były duże w kolorze jasnego fioletu. Na co mu tyle leków? Czy on jest na coś chory, a ja o tym nie wiem?
Ilustrowałam wzrokiem opakowanie, chcąc wyczytać od czego są. Zmarszczyłam brwi, kiedy zdałam sobie sprawę, że opakowanie leków, które trzymam w dłoni, są lekami psychotropowymi. Nigdy nie mówił mi o tym, aby miał jakąś depresję czy coś tego rodzaju.
Z ulotki wyczytałam, że Neuroleptyki mają działanie uspakajające. Czyli bierze je po to, aby kontrolować nad swoim gniewem? Inaczej nie jestem w stanie sobie tego tłumaczyć.
Wzdychając, złapałam za kolejne opakowanie. Anksjolityki. Na jaką cholerę temu chłopakowi środki przeciwlękowe? Czego się boi? Nie chcąc dłużej zastanawiać się nad tym, biodrem zamknęłam szafkę i skocznym krokiem ruszyłam w kierunku radia.
Wyłączając telewizor, postanowiłam włączyć muzykę. Natrafiając na jedną z szybszych piosenek, jaką byłaKaty Perry - This Is How We Do zaczęłam tanecznym krokiem szukać ścierki, aby wytrzeć kurz.
Piosenka doszła do refrenu, a ja śpiewając razem z Katy zaczęłam tańczyć i wycierać szafki kuchenne. Czułam się jak gdybym miała trzynaście lat i bawiła się przy piosence swojego idola.
This is how we do, yeah
Chilling, laid back, straight stuntin'
Yeah, we do it like that
This is how we do, do do do do
This is how we do
Śpiewałam na całe gardło, tańcząc przy tym niczym dziecko na koncercie. Blat w kuchni zaczął lśnić, a piosenka dobiegała końca. Wraz z jej zakończeniem, usłyszałam gromkie brawa.
Rozszerzyłam swoje oczy, kiedy w progu kuchni dostrzegłam Justina, a obok niego jakiegoś chłopaka. Pierwszy raz widzę go na oczy. Ciemna skóra, śnieżnobiały uśmiech, złoty łańcuch na szyi, a jego dresy praktycznie odsłaniały cały jego tyłek. Puścił mi oczko, a ja zalałam się rumieńcem.
Jak długo przyglądali mi się, kiedy robiłam z siebie totalną idiotkę? Zauważyłam, że Justin uśmiecha się od ucha do ucha, a jego przyjaciel nadal szczerzy się w moim kierunku.
Złączyłam usta w cienką linię, a głowę spuściłam na dół. Czułam się taka zawstydzona. Zamknęłam oczy z nadzieją, że jeśli ja ich nie widzę, to oni nie widzą mnie. Jednak się myliłam.
- Brawo, brawo, brawo - Justin ponownie zaczął klaskać, zbliżając się do mnie. - Nie wiedziałem, że potrafisz się tak ładnie poruszać - powiedział, obejmując mnie ramieniem i całując w skroń. Poczułam, jak moje policzki na nowo robią się czerwone.
- Dobra, a ja to co? - odezwał się chłopak z tyłu. Posłałam Justinowi pytające spojrzenie.
Czarnoskóry podszedł do mnie i wyciągnął dłoń. Spojrzałam na Justina, który kiwnął głową. Podałam mu dłoń, a on potrząsnął.
- Jestem Pete, dobry kumpel Justina - ukazał szereg białych zębów. Pachniał dziwnym zapachem i tanim żelem pod prysznic, zmieszanym z jakąś wodą kolońska. Sto procent bardziej wolę zapach Justina.
- Alex - uśmiechnęłam się delikatnie.
Zamrugał kilka razy, po czym puścił moją dłoń, a swój wzrok skierował na Justina, który stał oparty o blat i przyglądał nam się.
- Jesteś nową dupą do pieprzenia dla Justina? - spytał, a ja rozszerzyłam oczy i spojrzałam na niego spod rzęs.
- Słucham? - poczułam się urażona, tym jak mnie określił.
- Nic, nie słuchaj go, to idiota - poczułam jak Justin wchodzi pomiędzy naszą dwójkę, odsuwając mnie od niego.
- Dobra, jebać to. Nie po to tu przyjechaliśmy, nie? - czarnoskóry popatrzył na mnie, potem na Justina. Czy ja o czymś nie wiem? - W każdym bądź razie fajna z ciebie dupa - mrugnął do mnie.
- Skończ - warknął Justin, który chyba jak ja zaczynał się denerwować.
- Chyba ci jej nie odbiję, stary - Pete zaśmiał się, unosząc ręce w geście obronnym. - Żadna inna dziewczyna nie umiałaby się z tobą związać, wiedząc, że twój kutas był chyba w każdej dziurce w tym mieście.
Prychnęłam, sama nie wiedząc czemu. Justin robił tutaj za męską dziwkę? Myślałam, że jedyną taką osobą jest Paula, ale widocznie myliłam się. Kątem oka widziałam, jak chłopak zmieszał się i czeka na reakcję z mojej strony. Nie chcąc więcej go oglądać, przeszłam obojętnie, uderzając celowo w jego ramię.
- Alex.. - zaczął, łapiąc za mój nadgarstek.
- Nic się nie stało - posłałam mu fałszywy uśmiech, którego nie kupił. Wyrwałam rękę z jego uścisku i skierowałam się na kanapę.
Po chwili poczułam, jak materac ugina się, kiedy pieprzony tyłek Pete'a siada obok. Przewróciłam oczami, chcąc ignorować jego osobę, jednak zapach chłopaka rozpraszał mnie. Pachniał czymś, co prawdopodobnie kiedyś czułam, ale nie mogę sobie przypomnieć co to jest.
Skierowałam na niego swój wzrok. Uśmiechnął się do mnie figlarnie i przygryzł wargę. Poczułam obrzydzenie i w głębi ducha modliłam się, aby Justin znalazł się obok. Zaczęłam się denerwować, kiedy zdałam sobie sprawę, że chłopak prawdopodobnie bierze prysznic, a ja jestem skazana na towarzystwo jego znajomego.
Patrzyłam ze skupieniem, jak z kieszeni swoich dresów wyciąga coś, co wygląda na...zioło? Rozszerzyłam swoje oczy. To tym mi tak pachniał! Posłałam mu pytające spojrzenie, a on jedynie wzruszył ramionami. Jego druga ręka wyjęła jakiś papierek. Położył obie rzeczy na stole, po czym usiadł i wpatrywał się w nie jakby były dla niego manną z nieba.
Zatarł swoje duże dłonie i po chwili zaczął skręcać jointa. Patrzyłam na niego z grymasem wymalowanym na twarzy. Wsadził go do ust, po czym zaczął szukać zapalniczki, aby go podpalić. Po paru sekundach pokój wypełnił się zapachem narkotyku, a ja dłonią starałam się oddalić od siebie ten ohydny zapach.
Pete zaśmiał się na moją reakcję, raz jeszcze celowo wypuszczając dym w moją stronę.
- Przestań! - warknęłam, kiedy powtórzył czynność jeszcze dwa razy.
- Oj nie mów, że ten debil nigdy nie częstował cię ziółkiem - zaśmiał się, a jego usta zaczęły tworzyć kółka z dymu. Mimo, że zapach był okropny, wychodziło mu to całkiem dobrze.
- Nie, nie częstował - odpowiedział bez wyrazu jakichkolwiek emocji w głosie.
- A nie chcesz spróbować? - uśmiechnął się, zaciągając się raz jeszcze narkotykiem.
- Nie? - odpowiedziałam bardziej pytaniem. - To śmierdzi jak cholera!
Pete znowu się ze mnie zaśmiał. Czemu on właściwie pali u nas w domu? I gdzie jest teraz Justin? Myje się dłużej ode mnie. Modliłam się w myślach, aby się pośpieszył.
- No dalej - Pete zaczął przysuwać się w moją stronę. - Tylko jeden, mały buszek. Od tego jeszcze nikt nie umarł.
- Jestem pewna, że będziesz pierwszy - ucieszyłam się, bo wiedziałam, że tym razem to ja wygrałam. Popatrzył na mnie wzrokiem, który pokazywał jak bardzo jest już na haju.
- Na coś trzeba umrzeć - wzruszył ramionami. - Nie powiem Justinowi.
- No nie powiesz, bo nie chcę tego gówna.
- Sama jesteś jak gówno.
Słucham?
- Justin nie będzie z tego zadowolony - powiedziałam, krzyżując ramiona na piersi. Pete zaśmiał się.
- Jak długo go znasz? - spytał.
- Od jakiegoś czasu.
- Ile trwa te od jakiegoś? - kontynuował wywiad, a ja przewróciłam oczami.
- Parę miesięcy.
Chłopak ponownie się zaśmiał. Nie wiem czy to w jego naturze, czy narkotyk tak działa, ale jego śmiech stawał się irytujący.
- Tak mało o nim wiesz - zaczął. - Zanim cię poznał, palił ze mną codziennie. Nie było dnia, kiedy byśmy się nie spotykali i nie palili razem. A wiesz co robił potem? - spytał, a ja pokręciłam przecząco głową. - Pieprzył po kolei każdą dziewczynę, która stanęła na drodze. Nie znam tu żadnej, która jeszcze by mu nie dała.
- Skończ! - warknęłam na niego, nie chcąc go dłużej słuchać.
- Możesz mnie znienawidzić, ale należy ci się prawda. Wątpię, aby kiedykolwiek ci się do tego przyznał - uśmiechnął się. - Znasz Paulę?
Poczułam ucisk w sercu na myślę o tej suce. Skrzywiłam usta, a Pete wziął to jako moją odpowiedź i zaczął kontynuować.
- Justin jednego dnia pieprzył ją ponad dziesięć razy, tak mocno, że zaczęła płakać - mówił, będąc zadowolony z tego, jak bardzo mnie teraz rani. - Kazała mu przestać, a on nie przestawał. Kto wie, może z tobą będzie tak samo?
Poczułam jak do moich oczu cisną się łzy. Czy Justin był taki faktycznie? A co jeśli on nadal taki jest? On ma racje. Ja nic o nim nie wiem. Znam tylko zarys jego przyszłości, a to co powiedział mi teraz ten chłopak sprawiło, że zaczęłam czuć obrzydzenie do Justina.
Jeśli Pete ma rację i Justin zrobi ze mną to samo, co zrobi z Paulą? Ale czemu ona nadal ma z nim po tym wszystkim kontakt? Tysiące myśli weszło do mojej głowy.
- Daj mi to - powiedziałam, nie myśląc o tym, co chcę zrobić. Pete spoważniał, a po chwili z uśmiechem na ustach wręczył mi końcówkę jointa.
- Wiedziałem, że się zgodzisz - przysunął się bliżej, aby wytłumaczyć mi co mam zrobić. - Wsadź do najpierw do ust, inaczej nie zapalisz.
Posłałam mu spojrzenie "co ty nie powiesz", a on wzruszył ramionami. Umieściłam końcówkę jointa w swojej buzi i zaczęłam czuć dziwny smak. Cóż, nie tak zły jak sam ten zapach. Wyciągnął zapalniczkę i ponownie podpalił jego koniec.
- Zaciągnij się tak, jakbyś paliła papierosa - powiedział, odrywając zapaliczkę od końcówki. - I trzymaj to mocno w płucach.
Zrobiłam jak kazał. Po chwili wypuścił dym, głośno kaszląc. Poklepał mnie delikatnie po plecach, a ja poczułam łzy w oczach, kiedy nadal czułam w sobie te dziadostwo.
- Nie tak źle jak na pierwszy raz - zaśmiał się, zabierając ode mnie jointa i ponownie umieszczając go w swoich ustach.
- Jaki pierwszy raz? - usłyszałam głos Justina, który momentalnie wyrósł obok nas. Poczułam dziwny ucisk w żołądku, nie chciałam, aby wiedział, że paliłam. Mierzył mnie wzorkiem spod swojej bujnej, jeszcze mokrej od kąpieli grzywki. Chyba potrzebuje fryzjera. Uśmiechnęłam się delikatnie, jednak po chwili uśmiech na mojej twarzy zajął grys, kiedy przypomniałam sobie o tym, co mówił Pete.
Justin przeniósł swój wzrok na niego. Po jego wyrazie twarzy widziałam, że zdenerwował się.
- Nie mów kurwa, że spaliłeś wszystko nie czekając na mnie! - warknął, a oczy czarnoskórego były prawie zamknięte. O cholera.
- Spokojnie, starczy jeszcze na dziesięć takich jointów. Trzymaj - powiedział, wręczając mu już prawie końcówkę jointa.
Spojrzał na mnie, a ja wzruszyłam ramionami. Jego wzrok zatrzymał się na moich oczach. Wciągnął głośno powietrze, po czym znowu spojrzał na swojego znajomego.
- Nie mów mi, że dałeś jej zapalić! - praktycznie krzyknął, przez co podskoczyłam.
- Spokojnie - zaczął Pete. - Będzie łatwiejsza dla ciebie w łóżku.
- Zamknij tą mordę - widziałam, jak Justinem zaczęła rządzić złość.
- Oj Justin, chyba i tak wie, że lubisz pieprzyć wszystko, co oddycha.
Justin raz jeszcze spojrzał na mnie. Nie umiałam wyczytać z jego wyrazy twarzy niczego innego, niż złość. Bałam się tego, co zaraz nadejdzie.
- Wynoś się - powiedział spokojnie, chwytając go za bluzkę. - W tej chwili!
- Prawda tak bardzo cię boli, Justin? - Pete zaczął się droczyć, a żyła na szyi chłopaka zaczęła pulsować.
- Powiedziałem, wynoś się - powiedział spokojnym tonem, po czym skierował się z nim w kierunku wyjścia.
Siedziałam na kanapie obserwując jak Justin praktycznie wyrzuca go z domu, po czym z hukiem zamyka drzwi i przekręca zamek. Odwrócił się i kładąc dłonie na biodrach, spojrzał na mnie.
- Co ci powiedział? - zaczął, podchodząc bliżej.
- Nic - odpowiedziałam delikatnie.
- Pytam kurwa co ci powiedział! - warknął tak, że się przestraszyłam.
Wstałam i podeszłam do niego.
- Coś, czego wolałabym nie słyszeć - spojrzałam w jego pełne złości oczy. - Jak mogłeś się tak zachować? Jak? - powiedziałam łamiącym się głosem.
- O co ci chodzi? - posłał mi pytające spojrzenie.
Pokręciłam głową z niedowierzania.
- Nie wiesz?
- Nie.
- To nie ma znaczenia, daj spokój - powiedziałam i udałam się w kierunku kuchni.
Z tego wszystkiego zaschło mi w gardle. Justin przyszedł zaraz za mną, blokując mi dostęp do napoju.
- Nie dasz mi się teraz napić dopóki ci nie powiem? - spytałam, a on chwycił moją twarz w dłonie, patrząc mi dogłębnie w oczy.
- Czemu z nim zapaliłaś? - spytał, a jego głos nie był już nerwowy.
- A czemu nie? Ty mogłeś kiedyś robić to codziennie, a ja nie mogę raz? - warknęłam, a jego oczy rozszerzyły się.
- Nie jesteś mną - zaśmiał się.
- Masz rację - położyłam dłonie na biodra. - Ja nie pieprzę po tym pół miasta.
- A więc to o to chodzi? - spytał. - Alex, nie znałaś mnie wtedy! Jak możesz gniewać się o coś, co robiłem kiedyś?
- Nie jestem zła! - wyrzuciłam ręce w powietrze. - Nie dociera do mnie fakt, że byłeś męską dziwką.
- Męską co? - zmarszczył brwi.
- Nieważne, zapomnij - pokręciłam głową i wyminęłam go.
Nalałam sobie pełną szklankę soku i usiadłam na blacie. Justin stał i przyglądał mi się ze skupieniem. Może on faktycznie ma rację? Może nie ma sensu rozdrapywać starych ran. Nie znałam go wtedy i nie powinnam mieć mu tego za za złe. To minęło.
- Przepraszam - wymamrotał, kiedy stanął naprzeciw mnie, a swoje dłonie rozłożył po bokach moich ud. - No przepraszam, kurwa.
- Nie jestem zła - zachichotałam, unosząc jego głowę do góry, tak, by spojrzeć mu w oczy. - Ty byłeś męską dziwką, a one były dziwkami, bo się na to godziły.
- Alex... - westchnął. - Po co z nim paliłaś?
- Nie paliłam - wzruszyłam ramionami. - Znaczy no.. ten.. złapałam bucha - poczułam jak mój język zaczyna się plątać.
Justin posłał mi spojrzenie typu "co ja mam z tobą zrobić", a ja uśmiechnęłam się.
- Jak doszło do tego, że ty zapaliłaś, a ja nie? - spytał.
- Nie wiem - zachichotałam ponownie.
Nie minęła sekunda, a Justin przycisnął swoje usta do moich. Przygryzł lekko moją wargę, przez co jęknęłam, a on wykorzystał to jako sytuację, aby złączyć swój język z moim. Wplotłam dłonie w jego włosy, przyciągając go bliżej.
Zamknęłam oczy, kiedy dłonie chłopaka zaczęły jeździć po moich nagich udach. Cichy jęk opuścił moje usta, kiedy lekko uszczypnął moją skórę.
- Spokojnie - zaśmiał się, odrywając na chwilę swoje usta od moich. Złapał oddech i po sekundzie jego usta znów były na moich.
Z każdą sekundą, nasz pocałunek zaczął się pogłębiać, a żadne z nas nie miało ochoty tego kończyć. Raz jeszcze wplotłam dłonie we włosy chłopaka, ciągnąc za ich końce. Mimo, że miałam zamknięte oczy to wiedziałam, że się uśmiecha.
Czując na swoim kolanie wybrzuszenie w jego spodniach, zaczęłam go przysuwać do siebie jeszcze bliżej, choć było to już niemożliwe. Był tak blisko mnie, że między naszą dwójkę nie dałoby rady wepchnąć powietrza.
- Starczy -wymruczał niechętnie, kiedy oderwał swoje usta od moich. - Jeśli teraz nie przestaniemy, będę chciał cię pieprzyć na tym blacie.
- To zrób to - przygryzłam wargę, kiedy jedną nogą oplotłam jego i przyciągnęłam go bliżej. - Nikogo tu nie ma.
- Od kiedy jesteś taka chętna na to? - spytał, unosząc brew. Wzruszyłam ramionami, a on uśmiechnął się.
- Nie wiem - zaczęłam bawić się dekoltem jego czarnej, obcisłej bluzki.
- Bardzo chętnie, ale nie teraz, kiedy masz okres - pocałował kąciki moich ust, po czym odszedł.
Zeszłam z blatu z miną obrażonej dziewczynki.
- To spadaj - powiedziałam żartobliwie, po czym skierowałam się do sypialni.
- Gdzie idziesz? - usłyszałam za sobą głos chłopaka.
- Spać.
*********************************************
Rozdział dosyć długi.. Myśle ze wam sie spodoba :) pojawiła sie kolejna postać która namiesza w życiu Alex i justina. DZIĘKUJE ZA 5K!!!
Gwiazdki i komentarze motywują do dalszego pisania!!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top