{29} ,,U mnie''
Justin's POV
- Usiądź - powiedziała moja ulubiona pani doktor, kiedy zjawiłem się w jej gabinecie. Ubrana w obcisłą, szarą ołówkową sukienkę wyglądała po prostu idealnie, nie wspomnę o jej idealnym, zgrabnym tyłku.
Usadowiłem się wygodnie na dobrze mi znanym, skórzanym fotelu, a dłonie umieściłem za głową. Mój wzrok podążał za idealnym ciałem dziewczyny, kiedy widocznie szukała czegoś, czego akurat nie miała pod ręką.
- Mam taki bałagan, że nic nie mogę znaleźć - zachichotała lekko, kiedy w końcu usiadła obok, krzyżując nogi. Otworzyła swój notes, a zębami zdjęła zatyczkę z długopisu. Skłamałbym mówiąc, że nie było to seksowne. - Nie było cię tutaj ponad miesiąc. Jak się czujesz?
Wzruszyłem ramionami, nie spuszczając wzroku jej pulchnych ust. Boże, miałem taką cholerną ochotę wessać się w jej wargi za każdym razem, gdy tylko je oblizywała.
- Czuję się lepiej - wyszczerzyłem się. - A ty?
Popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem, głośno połykając ślinę. Widzieć ją zakłopotaną moimi słowami było czymś naprawdę dobrym.
- Jak dobrze pamiętam, to spotykamy się tutaj, aby rozmawiać o tobie, nie o mnie.
Dłońmi przejechała po materiale spódniczki, który lekko się pogiął.
- A więc? Jakieś szczegóły? Słowo lepiej nie jest odpowiednim słowem, Justin.
Przewróciłem oczami.
- Nie czuję w sobie już takiej agresji - zacząłem. - Kiedyś czyjaś obecność doprowadzała mnie szaleństwa, dzisiaj jest lepiej.
- Czyjaś? - spytała wyraźnie zainteresowana. Przytaknąłem.- Kim jest ta osoba?
- Czy to istotne, pani Dobson? - westchnąłem.
- Wydaje mi się, że tak. Mówiliśmy sobie gorsze rzeczy, więc?
- Czy ja wchodzę pani do łóżka? - otworzyła buzię ze zdziwienia.
- Cóż... - powiedziała nieśmiało. - Czyli z twojej wypowiedzi wnioskuję, że jest to dziewczyna.
- Skąd ta pewność? - uniosłem pytająco brew. - Może jestem gejem?
Pani Dobson zachichotała, a w jej policzkach uformowały się dwa dołeczki. Wyglądała tak rozkosznie.
- Po tym jak na mnie patrzysz wątpię, abyś interesował się mężczyznami - zaśmiałem się, bo wiedziałem, że ma rację.
Gdyby tylko nie była moją terapeutką, prawdopodobnie byłaby ona kimś na rodzaj Pauli. Pieprzyłbym ją tyle razy ile bym chciał, a ona błagałaby o więcej. Tak, jestem tego pewien.
- A więc w jaki sposób ta osoba tak na ciebie działa? - spytała, kładąc akcent na słowo osoba.
Opowiedziałem jej wiele na temat Alex, pomijając fakt tego, że zgubiłem ją w sklepie.Patrzyła na mnie uważnie, jak gdyby nie była w stanie zrozumieć, że potrafię być całkiem dobrym chłopakiem. Zanotowała coś w swoim notesie, po czym pozwoliła wracać do domu.
Wyszedłem z gabinetu, ignorując spojrzenie tej irytującej baby z recepcji. Czy na nią też tak działam? Jedną dłonią otworzyłem drzwi wejściowe budynku, a drugą w tym samym czasie z tylnej kieszeni sięgnąłem paczkę papierosów.
Wyjąłem jednego i włożyłem go do ust, następnie podpalając. Oparłem się o swój samochód i relaksowałem się pod wpływem nikotyny, kiedy zadzwonił mój telefon.
- Czego? - warknąłem, sprawdzając na wyświetlaczu, kto jest po drugiej stronie.
- Yo, Bieber - zaczął Pete, a ja przewróciłem oczami. - Jesteś teraz wolny?
- Czemu pytasz? - spytałem, zaciągając się ponownie papierosem.
- Bo mam coś dla ciebie - zaczął, a na moich ustach wymalował się szeroki uśmiech. - Ale musisz po mnie podjechać, bo nie mam transportu.
- Zaraz będę - rozłączyłem się i wsiadłem do samochodu.
Po paru minutach ustałem przed kamienicą chłopaka. Pete był jednym z nielicznych osób, na których mogłem liczyć. Nie był ona dla mnie tak ważny jak jest Fredo, ale wiem, że nigdy by mi nie odmówił. Wyłączyłem silnik i wyszedł z samochodu, kierując się pod jego klatkę. Pete nie należał do najbogatszych; mieszkał w biedniejszej dzielnicy, gdzie większa połowa była czarnoskóra, coś w rodzaju Bronx w Nowym Jorku.
Wyjąłem telefon, aby sprawdzić godzinę. Dochodziła dwunasta, więc Alex pewnie wstała i myśli gdzie jestem. Nie zostawiłem jej żadnej wiadomości, a jedynie wyszedłem kiedy jeszcze spała. Wiedząc, że nie zrobi nic głupiego, stwierdziłem, że nie mam co się śpieszyć.
- Faktycznie jesteś szybki - głos czarnoskórego wyrwał mnie z rozmyśleń, kiedy położył swoją dłoń na moim ramieniu.
- Dobrze wiesz jaki jestem - uścisnąłem go po przyjacielsku, a on zmarszczył brwi.
- Pachniesz po pedalsku - rzucił. Pachnę jak?
- Cokolwiek. Co chciałeś? - spytałem, wkładając dłonie do przednich kieszeni moich spodni.
- Nie widzieliśmy się parę miesięcy, więc stwierdziłem, że możemy nadrobić nasze zaległości.
Muszę przyznać mu rację. Za sprawą Alex zerwałem kontakt praktycznie z każdym moim znajomym, nie licząc oczywiście Pauli, która była u mnie na każdy telefon. Posłałem mu przepraszające spojrzenie, a on westchnął.
- Słyszałem, że masz jakąś dziwkę - zaśmiał się.
- Mniej więcej - powiedziałem, nie wierząc we własne słowa.
- Ładna chociaż? - pytał, będąc zainteresowanym.
- Ładna - przytaknąłem. - A skąd o niej wiesz?
- Och, Justin - zaczął. - Dobrze wiesz, że wiem o wszystkim.
Pokręciłem głową i wskazałem na samochód. Zajęliśmy przednie siedzenia, kiedy Pete zaczął wyciągać z kieszeni bibułki.
- O nie, nie - powiedziałem, mierząc go wzrokiem. - Na pewno nie w samochodzie - dokończyłem, żeby nie myślał, że wymiękam.
- To gdzie? - spytał zrezygnowany, chcąc jak najszybciej zapalić. I wtedy wpadłem na pomysł.
- U mnie.
***************************************
Nie było tylu gwiazdek.. Jednak dodaje juz nowy rozdział!!
Gwiazdki i komentarze motywują do dalszego pisania!!!! Dzięki 🙈💘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top