{28} ,, Gówno!''
Spory czas później...
Obudziłam się, kiedy byliśmy już w miejscowości Justina. Kilka razy zamrugałam oczami, kiedy zdałam sobie sprawę, że śpię w samochodzie, a Justina nie ma obok. Spojrzałam na zegarek na desce rozdzielczej, który oświadczył, że dochodzi siedemnasta. Przeciągając się i ziewając, zastanowiłam się czemu chłopak mnie nie obudził.Na odpowiedzieć nie musiałam długo czekać. Prawie wypadłam z samochodu, kiedy drzwi od mojej strony otworzyły się.
- No, w końcu - uśmiechnął się, opierając o drzwi samochodowe.
- Czemu mnie nie obudziłeś? - spytałam, raz jeszcze ziewając.
- Dopiero przyjechaliśmy i postanowiłem najpierw pozanosić walizki.
- Cóż, dobrze - wyjąkałam i odpięłam pasy. Nie dając mi samodzielnie wysiąść, Justin chwycił mnie pod kolanami i uniósł, a nogą zamknął drzwi. Pisnęłam zdezorientowana jego zachowaniem.
- Co ty robisz? - zaczęłam się śmiać, kiedy niósł mnie w kierunku otwartych drzwi wejściowych.
- Zanoszę do domu? - odpowiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Mam nogi - powiedziałam, starając się wyrwać.
- Nie wierć się, bo spadniesz - ścisnął mnie mocniej, nie dając szans na wygraną.
- Może kiedyś jak weźmiemy ślub jeszcze raz cie tak przeniosę.- Ślub? On powiedział, że jak weźmiemy ślub? Spojrzałam na niego spod rzęs, a jego wyraz twarzy zdradził, że zmieszał się po tym, co powiedział.
- Żartuję - powiedział stawiając mnie na ziemi, a w jego głosie usłyszałam zakłopotanie.
- Jaaasne - przeciągnęłam "a", nadal patrząc na niego dziwnym wyrazem twarzy. Justin zniknął za drzwiami, gdzie poszedł zamknąć samochód. A więc jesteśmy.. Nie zmienił się on bardzo od naszego wyjazdu, jednak widać, że dawno nikt w nim nie mieszkał. Trzeba zrobić tu generalne porządki i coś czuję, że spadnie to na mnie.
- Co tak patrzysz? - spytał, a ja lekko podskoczyłam.
- Nic - wzruszyłam ramionami.
- Trzeba tu posprzątać.
- Trzeba, ale nie myśl o tym teraz. Popatrzyłam na niego, po czym skierowałam się do kuchni. Otworzyłam lodówkę, a na przywitanie wyszło mi światło.
- Lodówka też jest pusta - powiedziałam, kiedy chłopak znalazł się obok.
- A jesteś głodna? - spytał, opierając się o bok szafki. Zaśmiałam się, na co zmrużył oczy.
- No co?
- Nic - westchnęłam.
- Po prostu nie mogę przyzwyczaić się do tego, że martwi cię to czy jestem głodna. Justin spoważniał.
- Co masz na myśli?
- No nie wiem - posłałam mu spojrzenie "nie bądź głupi". - oparłam ręce o biodra, a Justin posłał mi gniewne spojrzenie.
- Widzę, że twoja sukowatość wróciła - syknął, podchodząc bliżej.
- Nie ma takiego słowa w słowniku - wyśmiałam go, robiąc krok w tył.
- Cóż... - zaczął, podchodząc bliżej, na co moje serce zaczęło przyspieszać. Cholera, nie ma tutaj Fredo. - Myślę, że można byłoby je dodać i napisać, że podchodzi od najgorszej suki jaką jest Alex Russo. To była chwila. Impuls. Nagła adrenalina. Moja prawa ręka spotkała się z policzkiem Justina. Rozszerzyłam swoje oczy, kiedy doszedł do mnie fakt, że po raz pierwszy uniosłam na niego rękę. Cholera. Wiem, że teraz mam przesrane, mój oddech przyśpieszył.
- Ja.. ja.. - zaczęłam się jąkać.
- Ty co?! - warknął, trzymając się prawą dłonią za policzek. - Ty kurwa, co?!
- Gówno - na nowo poczułam przypływ adrenaliny. Justin zamrugał kilka razy, nie docierał do niego fakt, że jestem w stanie się mu przeciwstawić.
- Co powiedziałaś? - w jego głosie wyczułam rozbawienie zmieszane z gniewem. O nie, zdecydowanie nie chcę teraz przed sobą złego Justina.
- Gówno! - powtórzyłam tak samo pewnym siebie głosem. - Mam ci to przeliterować?
- No, no Alex - uśmiechnął się zalotnie, a ja zmarszczyłam brwi. - Zaimponowałaś mi.
-Co?- Tylko tyle? Żadnych wyzwisk i podnoszenia na mnie za to ręki? - spytała, nie wiedząc w co gra.
- Nie - uśmiechnął się, a ja kompletnie nie wiedziałam o co chodzi. No bo chłopak, którego znam pewnie stałby teraz nade mną, kiedy ja kuliłabym się z płaczem na podłodze z bólu. Raz jeszcze spojrzałam niego pytającym wzorkiem.
- Od zawsze wiedziałem, że jesteś suką.
- Skończ z tą pieprzoną suką! - wyrzuciłam ręce w powietrze, czując większe zażenowanie.
- Nie lubisz, gdy mówię na ciebie suka, suko? - spytał, śmiejąc mi się prosto w twarz.
- Nie - warknęłam, odpychając go i odchodząc. - Idź spać, bo pieprzysz ze zmęczenia.
*********************************************
Ta tam! DZIĘKUJE ZA 4K WYŚWIETLEŃ! Oraz dziękuje za coraz więcej kom pod rozdziałami ( i liczę na więcej). Do następnego
Gwiazdki i komentarze motywują do dalszego pisania! 💋
JEŚLI POD TYM ROZDZIAŁEM BĘDZIE 50 GWIAZDEK LUB 27 KOMENTARZY TO DODAJE DZISIAJ KOLEJNY.. JEŚLI NIE TO JUTRO. POWODZENIA
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top