{23} ,,Mogę przelecieć cię nawet teraz''

Alex's POV

  Zostałam wybudzona z rześkiego snu przez dziwne uczucie w pobliżu zgięcia mojej szyi. Mając wrażenie, że to jedynie moje włosy opadające na nią, próbowałam dalej kontynuować swój sen. Przekręciłam się na plecy, wciąż nie otwierając swoich powiek.

Wczorajszej nocy nie byłam w stanie usnąć. Tamtego wieczora wydarzyło się zbyt wiele. Moje upojenie alkoholowe, sytuacja z Maxem, a potem TO. Gdy tylko pomyślę o tym, co zrobiłam czuję dziwne uczucie w moim podbrzuszu. Brzydzę się sobą.

Jeśli kiedykolwiek czytałeś gdzieś o tym, że w nocy najwięcej myślisz o swoim życiu, to muszę przyznać temu rację. Mój sen nie przychodził prędko. Moje myśli toczyły bitwę, starając się zdecydować czy zrobiłam dobrze, czy zrobiłam źle.

Rozmyślałam nad swoim życiem, kiedy za oknem wschodziło słońce. Justin spał obok pogrążony we śnie, a pod jego powiekami przebiegały sny. Zastanawiałam się, o czym może śnić chłopak z tak trudną przeszłością. O mamie? O tacie? O babci? O mnie? Nie, na pewno nie o mnie.

Odkręciłam się, aby móc patrzeć na jego twarz. Usta miał lekko rozchylone, a jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w powolnym rytmie. Chciałam wkraść się do jego głowy i dowiedzieć się o czym właśnie śni. Pragnęłam wejść do jego umysłu i dostrzec świat takim, jakim postrzega go on. A może jednak nie chcę tego widzieć?

Może to, czego bym się dowiedziała, zniszczyłoby mnie psychicznie jeszcze bardziej niż jestem teraz. Moje dni są teraz puste. Obserwuję w dalszym ciągu twarz chłopaka. Co jakiś czas blask księżyca rzuca na niego to białe, to czarne cienie. Wygląda tak niewinnie.

Zmarszczyłam brwi, kiedy dziwne uczucie ponowiło się. Nie chcę wstawać. Nie teraz, kiedy dopiero co zasnęłam. Moja głowa pęka, mam objawy kaca po wczorajszej imprezie. Czuję suchość w gardle i całkowitą niechęć do wstawania z łóżka. Nie mogąc już tego wytrzymać, wygramoliłam swoją rękę spod kołdry i chcąc zgarnąć moje włosy, dotknęłam czyjejś twarzy.

Dziwne uczucie nie było spowodowane moimi włosami. Przyczyną mojej pobudki był Justin, który delikatnie swoimi ustami muskał moją delikatną skórę. Po moim ciele przeszedł dreszcz.
- C-co ty robisz? - wyjąkałam, kiedy przygryzł moje ucho, a mnie zalała fala przyjemności. Trafił w mój słaby punkt.
- Staram się cię obudzić.
- Proszę, daj mi jeszcze trochę - powiedziałam odkręcając się i przykrywając twarz poduszką. - Pięć minut, proszę.
- Alex, dochodzi dziewiąta. Musimy iść na śniadanie.

Zignorowałam słowa Justina i z całych sił próbowałam wrócić do krainy snów. Usłyszałam westchnięcie, po czym jego kroki skierowały się ku łazience. Odetchnęłam z ulgą, kiedy wiedziałam, że odpuścił.

- Wstawaj - wygruchał, kiedy na nowo znalazł się na łóżku.
- Nie jestem głodna - odpowiedziałam z irytacją w głosie, odkręcając się do niego plecami.
- Owszem jesteś, chodź - ściągnął ze mnie kołdrę, przez co zdenerwowałam się jeszcze bardziej. Mimo wszystko nadal nie wstawałam, pozostając w tej samej pozycji. Justin westchnął.

- Masz pięć minut, za chwilę widzę cię na dole - powiedział przez zęby, po czym wyszedł z pokoju. Pokręciłam głową, a dłońmi przetarłam swoje zaspane powieki. Spałam zaledwie pięć godzin, mam kaca, głowa mi pęka, a ciało odmawia współpracy. Usiadłam na brzegu łóżka i schowałam głowę w dłonie.

Ta noc na pewno nie należała do najlepszych. Moja głowa pulsuje od nadmiaru myśli, których nie jestem w stanie się pozbyć. Na moje szczęście, Justin nie wspomniał jeszcze nic o wydarzeniach z poprzedniego wieczora. Zastanawiam się o czym myślał przed snem. Na pewno o tym, co się wydarzyło, ale czy myślał o tym pozytywnie? Czy wziął mnie za dziwkę, która po pijaku jest łatwa? 

  Moje policzki przybrały purpurowy kolor, kiedy tylko pomyślałam o moim głupstwie. Gdyby ktoś spytał mnie trzy dni temu o to, czy zamierzam pójść do łóżka z kimś takim jak Justin, na pewno bym odmówiła, a mimo wszystko to zrobiłam. Od dzisiaj już wiem, że ja i alkohol to złe połączenie.

O moje uszy odbił się dźwięk kroków. Przypomniałam sobie, że za pięć minut miałam być gotowa i zejść na śniadanie, a mimo wszystko nadal siedzę na łóżku pogrążona w myślach. Drzwi otworzyły się, a w nich stanął Justin z grymasem wymalowanym na twarzy. Wiedziałam, że jest zły. Zły, to mało powiedziane. Tak bardzo denerwuje go to, że nie mam ochoty nic zjeść?

- Masz zamiar kłócić się ze mną z samego rana? - warknął, opierając się o framugę drzwi.
- Przecież wstałam - przewróciłam oczami, a on skrzyżował swoje ramiona.
- Miałaś zejść na śniadanie, a mimo wszystko siedzisz na łóżku i nie wyglądasz, jakbyś miała zamiar się zbierać.

Dobra, to jest dziwne. Czemu obchodzi go to, że nie chce mi się zejść i najchętniej spędziłabym cały dzień w łóżku? To chyba moja sprawa co robię i na co mam ochotę.

- Co cię dzisiaj ugryzło? - powiedziałam ziewając. Justin westchnął.
- Mnie? Co ciebie ugryzło?
- Mnie? - rozszerzyłam swoje oczy. - To ty czepiasz się o to, że nie mam ochoty na śniadanie i chcę odespać noc.
- Nie spałaś? - spytał podchodząc bliżej.
- Nie - odpowiedziałam krótko.
- Bo?
- Bo nie. 

  Usiadł na łóżku obok i intensywnie wpatrywał się w moje oczy. Zniknął grymas z jego twarzy i pojawił się delikatny uśmiech. Och, jaki on jest popieprzony.

- Możesz mi odpowiedź, skoro cię o to pytam?
- Po prostu myślałam.
- O czym?
- To wywiad?
- Jeśli tego chcesz, to tak.
- Nie chcę.
- Więc czemu nie spałaś?

Przewróciłam oczami i wstałam. Wyraźnie podkreśliłam, że nie mam ochoty na tłumaczenie się, a on mimo wszystko drążył ten temat. Miałam ochotę wziął poduszkę i rzucić w niego z całej siły. Jednak szybko odrzuciłam od siebie te myśli, nie wiedząc jak by na to zareagował. Westchnęłam i ponownie usiadłam.

- Po prostu myślałam o tym, co wydarzyło się od czasu, kiedy tu jestem - wzruszyłam delikatnie ramionami. - O tym... co zdarzyło się wczoraj - powiedziałam nieśmiałym głosem.
- A co zdarzyło się wczoraj? - uśmiechnął się, a ja przewróciłam oczami po raz tysięczny dzisiaj.
- Nie udawaj głupiego - odpowiedziałam, lekko uderzając w jego ramię.
- Czemu się wczoraj upiłaś? - wypuścił głośno powietrze, a jedną ręką oparł się o łóżko tak, że teraz był w pozycji pół leżącej.

  Na to pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć sama sobie. Czemu zgodziłam się na drinki z obcym facetem, skoro proponował mi to Justin? W sumie, on też jest mi obcy, ale w jakimś stopniu mam do niego większe zaufanie. Chyba. Nigdy nie wiem co strzeli mu do głowy, biorąc pod uwagę jego częste zmiany nastroju. Posłałam mu obojętne spojrzenie i wzruszyłam ramionami.
- Nie cieszy mnie fakt twojego wczorajszego upicia się.
- A mnie nie cieszyła perspektywa bycia trzeźwą - odparłam krótko, na co Justin przymrużył oczy.
- Co masz na myśli? - posłał mi pytające spojrzenie.

- Czy nie tego chciałeś? - odpowiedziałam, wstając i krzyżując dłonie na piersiach. - Czy nie chciałeś, abym się upiła, by potem mieć do mnie łatwiejszy dostęp?

  Justin zaśmiał się.

- Skąd przyszedł ci do głowy tak idiotyczny pomysł? Serio myślisz, że musisz być pijana, abym mógł cię przelecieć? - przeczesał dłonią swoje włosy. - Mogę to zrobić nawet teraz, Alex.
- Słucham? - spytałam z niedowierzaniem.
- Mogę przelecieć cię nawet teraz. Mam ci to przeliterować? - odpowiedział z wymalowanym uśmiechem na twarzy.
- Jesteś obrzydliwy! - warknęłam, kręcąc przecząco głową.
- Och, Alex. Wczoraj sama tego chciałaś, a dzisiaj się tego brzydzisz. Pokazałaś, jak bardzo łatwą jesteś dziewczyną.

- Nie jestem łatwa! Byłam pijana, kurwa! - poczułam się urażona doborem jego słów.
- Ciekawe czemu piłaś z obcym zboczeńcem, a nie ze mną - odpowiedział zafascynowany swoimi słowami. - Jestem pewien, że gdybym nie przyszedł tam wcześniej, zaciągnąłby cię do łazienki i zapewne zgwałcił.

- Nie on pierwszy. - posłałam mu uśmiech, wiedząc, że tym razem to ja wygrałam. 

  Oddech Justina przyśpieszył, a ja w tej chwili wiedziałam, że powiedziałam zbyt wiele. Zacisnął swoją szczękę, a dłonie uformował w pięści. Wypuściłam głośno powietrze nie wiedząc, czy jestem gotowa na to, co się zaraz wydarzy.

  Wypuścił głośno powietrze, po czym usiadł na łóżku. Spuścił głowę w dół i nie odzywał się przez dłuższy moment. Po chwili zerwał się na równe nogi i ustał na przeciwko mnie. Moje serce przyspieszyło, gdy pchnął mnie na ścianę, a dłonie położył po bokach mojej głowy. Przełknęłam ślinę.

- Ostatni raz, rozumiesz?! - warknął, a mój oddech stał się nierówny. - Ostatni raz podniosłaś na mnie głos!
- I co teraz zrobisz? - powiedziałam, starając się brzmieć normalnie, jednak mój głoś drżał, kiedy jego gniewne oczy patrzyły w moje. - Uderzysz mnie? Tak jak robisz to za każdym razem, kiedy zrobię coś, co ci się nie podoba?
- Bingo, skarbie - na jego twarzy wymalował się chytry uśmiech. - Ale nie zrobię tego teraz.

Raz jeszcze posłał mi uśmiech, po czym oddalił się ode mnie.

- Jaki jest kurwa twój problem? - warknęłam, odzyskując pewność siebie.
- Ty nim jesteś - odpowiedział, jak gdyby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Ty jesteś tym pierdolonym problemem! Nigdy nie robisz tego, o co cię proszę i potem wychodzi z tego te całe gówno, nie widzisz tego?
- Przepraszam, ale kim ty jesteś, aby za mnie decydować? - wskazałam na niego palcem.
- Kim? Twoim chłopakiem do cholery!

Tym razem to ja się zaśmiałam.

- Nie jestem twoją dziewczyną! Nie jestem twoją koleżanką ani nikim innym! Kiedy w końcu trafi to do twojej pustej głowy?
- Więc jesteś osobą, która pieprzy się z kim popadnie? Taka jesteś?
- A ty kim jesteś, huh? Dupkiem, który nie umie poradzić sobie z własnym ojcem i porywa jego córkę, żeby móc ją gwałcić! - wrzasnęłam, będąc coraz bardziej zdenerwowana jego zachowaniem.

Poczułam pieczenie na twarzy, kiedy Justin uderzył w mój lewy policzek. Jest ode mnie starszy i dużo silniejszy, dlatego upadłam na ziemię. Wolną dłonią złapałam za swój bolący policzek, a niekontrolowane łzy zaczęły spływać po mojej twarzy.

Chłopak zachowywał się, jakby bawił go fakt, że jest silniejszy i ma nade mną przewagę. Ukucnął obok z wymalowanym uśmiechem na swojej twarzy.
- Mówiłem żebyś nigdy więcej nie podnosiła na mnie głosu - powiedział delikatnie, chowając pojedyncze pasmo włosów za moje ucho.

- Nienawidzę cię - odepchnęłam jego ciało i szybko podniosłam się. - Nienawidzę! - powtórzyłam i zbiegłam po schodach.
******************************************
Zachęcam do komentowania!!! Każdy komentarz znaczy dla mnie bardzo duzo..!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top