2410.03.11

Po zakończeniu spotkania Yoongi nie bardzo wiedział, co powinien ze sobą zrobić i gdzie iść. Hoseok i Taehyung zostali jeszcze, żeby omówić z Jiminem kwestię usprawnienia sterów. Dał im wolną rękę w podejmowaniu decyzji w tej sprawie, w końcu to oni pilotowali statek. On chciał już po prostu wylecieć ze stacji, bo tutaj nie do końca czuł, że w ogóle wrócił. Jasne, znowu mógł w pełni sprawnie zajmować się kierowaniem Horizon, miał nawet na to papier od Dahyun, ale nadal nie czuł się pewnie i do końca sobą. Jakby znowu czekał na wykonanie swojej pierwszej misji. W pewnym sensie tak właśnie było. Znowu zaczynali wszystko od nowa.

Nawet nie zauważył, kiedy znalazł się przed drzwiami pokoju Jina. Starszy chłopak wyszedł ze spotkania trochę wcześniej i Yoongi nie potrafił pozbyć się wrażenia, że coś się za tym kryje. Coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że to nie jego paranoja, a instynkt, który podpowiadał mu, że coś jest nie tak, jak powinno. Coś się zmieniło i to w sposób, który trochę Yoongiego przerażał.

Stanął na środku pokoju hotelowego. Z głośników umieszczonych przy barierce balkonowej, o którą opierał się Jin, słychać było jednostajny, cichy szum. Tak mu się bynajmniej wydawało. Dopiero kiedy podszedł bliżej zobaczył, że na zewnątrz wciąż pada i szum wcale nie jest sztuczny i jest jak najbardziej prawdziwy. Grube, ciężkie krople wciąż przesłaniały horyzont i mimo tego, że Yoongi naprawdę się starał wysilić wzrok, nie był w stanie dostrzec pobliskiego jeziora. Widok jaki rozciągał się z tarasu był szary i nieciekawy. Wszystko tonęło w deszczu i w nocy, która na dobre zapadła na Aningan. Chłopak zmarszczył nos. Na zewnątrz było zdecydowanie chłodniej, a on nie przepadał za różnicami temperatur, a już zdecydowanie nie rozumiał, po co wprowadzać je sztucznie. To w żadnej sposób nie wydawało mu się ekonomiczne. 

- Spakowałaś się już? - usłyszał głos przyjaciela. Pociągnął nosem, wydając z siebie jakiś bliżej nieokreślony dźwięk. Już dawno się spakował, od kiedy oficjalnie opuścił szpital, powrót na Horizon był jedyną rzeczą, na jakiej naprawdę mu zależało.

Nie podobało mu się tutaj. Nie lubił ludzi, bo byli dla niego mili bez najmniejszego powodu. Nie lubił nowoczesnego sprzętu i stylu stacji, która zostawiała sławnego Hyperiona daleko w tyle. Nie podobało mu się też to, że sam musiał udawać miłego i zawierać nowe znajomości z osobami, których istnienie w ogóle go nie interesowało. Samo zapamiętanie tych wszystkich imion wydawało mu się nadludzkim wysiłkiem. Jednak się starał, bo ci ludzie wyciągnęli z jego głowy tykającą bombę, zostawiając po niej ogromna wyrwę. Nie robił wcześniej planów na to, co będzie później. Nie chciał zapeszać, a może w ogóle nie wierzył, że to wszystko może się udać. Teraz nie miał już się czym martwić, nic mu nie zagrażało, wiec teoretycznie powinien się cieszyć, ale nie do końca potrafił, bo nie miał pojęcia, co powinien teraz ze sobą zrobić. 

Yoongi musiał przyznać, że nie lubił braku tego dziwnego mrowienia pod skórą, które towarzyszyło mu właściwie od zawsze. Może nie, nie lubił. Raczej.. .czuł się z tym niekomfortowo i w jakiś sposób niepewnie. To, że nie czuł już uderzenia adrenaliny za każdym razem, kiedy pomyślał tylko o statku Federacji, który dzięki chipom mógłby ich z łatwością namierzyć wydawało mu się anomalią. Tego też nie lubił. Tego uczucia, tej pustki, która przerażała go równie bardzo, co kosmos rozpościerający się za bulajami Horizon. 

Chłopak zawsze zastanawiał się, jakby wyglądało jego życie, gdyby było spokojne. Normalne. Jednak jeśli miało być właśnie takie, to musiał przyznać sam przed sobą, że niespecjalnie przypadło mu do gustu. Być może wcześniej, przed ich wszystkimi przygodami, byłby w stanie wrócić na stację, czy do Akademii, żeby zająć się badaniami, ale teraz już było na to za późno. Takie ciche i spokojne życie przestało mu odpowiadać.

Nie podobało mu się również to, że technologia na Aningan tak dobrze imituje planetę, bo nie lubił planet. A już najbardziej nie podobało mu się to, że Jin wydawał się tutaj znacznie bardziej szczęśliwy i beztroski. Zupełnie inny niż w Akademii, zupełnie inny niż na ich statku. Jakby prowadził podwójne życie. Yoongiego potwornie to wkurwiało. Zwłaszcza fakt, że Jin, którego znał już od tylu lat, potrafił nadal tyle przed nim ukrywać.

Jin był czasem jak twierdza i kiedy Yoongi czuł, że udało mu się dostać do jej środka, nagle okazywało się, że napotykał kolejny mur, kolejne drzwi, grodzie, korytarze i tajemne przejścia. Za każdym razem, gdy myślał, że jego przyjaciel nie jest w stanie niczym go zaskoczyć, szybko doznawał zderzenia z rzeczywistością. 

Skrzywił się i mocniej pociągnął za troczki bluzy, kiedy mocniejszy podmuch wiatru sprawił, że przeszły mu ciarki po skórze.

Odwrócił się w stronę pokoju. Torba Jina leżała półotwarta na łóżku, obok niej walały się ubrania i rzeczy osobiste chłopaka. To go trochę uspokoiło. Cały czas, gdzieś podświadomie, bał się, ze Jin zdecyduje się tu zostać. I cały czas starał się zrozumieć, dlaczego tego nie robi. Tutaj wydawał się znacznie bardziej na miejscu niż na Horizon.

- Ze wszystkich rzeczy najbardziej chyba brakuje mi deszczu - odezwał się niespodziewanie starszy chłopak. Yoongi nie wiedział, co mu odpowiedzieć. Nie spodziewał się, że Jin kiedykolwiek zdradzi się z jakimiś swoimi uczuciami. Przyzwyczaił się do ich cichej i subtelnej przyjaźni, która z boku mogłaby wydawać się niezbyt zażyłą relacją. Przynajmniej ze strony starszego chłopaka, bo Yoongiemu zdarzało się czasem stracić zimną krew, nawet jeśli się do tego nie przyznawał.

- Jest w porządku - powiedział tylko. Zdecydował się podejść trochę bliżej, chociaż wiedział, że sam nigdy nie będzie tęsknił za deszczem. To była tylko woda, która miała zapach. Yoongi ostatnio nauczył się, że prawie wszystko ma swój zapach, o czym wcześniej nie wiedział. Nie z własnego doświadczenia przynajmniej. - Za czym jeszcze?

- Co?

- Za czym jeszcze będziesz tęsknić? - zapytał, opierając się o barierkę i pozwalając kroplom wnikać w materiał swojej bluzy. - Albo za kim - dodał niechętnie.

Jin rzucił mu szybkie spojrzenie, jakby doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że pytanie Yoongiego nie jest przypadkowe i jakby go to strasznie z jakiegoś powodu bawiło.

- Lubię Aningan, przypomina mi dom. Pod wieloma względami - wyjaśnił Jin, nie odrywając wzroku od rozmazanego, szarego krajobrazu.

Jeśli tak wyglądał Kepler, to Yoongi nie był szczególnie przekonany, czy by mu się tam spodobało. Trudno mu też było zrozumieć, że ktoś może tęsknić za domem. Oczywiście nie raz słyszał, jak Hoseok czy Namjoon wspominali o swoich rodzinnych planetach, ale sam starał się nie myśleć o Atlancie. A już na pewno nigdy za nią nie tęsknił.

- Wygląda, jakbyś miał tu wielu przyjaciół i... dobrze się z nimi rozumiesz - powiedział w końcu, chociaż niespecjalnie miał ochotę ciągnąć ten temat. Nigdy wcześniej nie rozmawiali o prywatnym życiu Jina, jakoś w ciągu tych wszystkich lat nie było okazji, a teraz okazało się, że Jin istniał poza murami Akademii, poza pokładem Horizon, a Yoongi był zbyt zapatrzony w siebie i swoje problemy, by kiedykolwiek to zauważyć.

- Masz kogoś konkretnego na myśli?

- Nie, nikogo - skłamał, bo oczywiście, że miał na myśli kogoś konkretnego. - Ale na przykład z Hani to... dobrze się znacie - zauważył. Nie był zazdrosny, nic takiego, po prostu zupełnie obiektywnie stwierdził fakt. I każdy przyznałby mu rację, bo Jin naprawdę dobrze się dogadywał z ta dziewczyną, która w dodatku była z Keplera, więc pewnie świetnie rozumiała wszystkie żarciki dotyczące jedzenia na stacjach i ogólnie życia pełnego splendoru.

- No tak, w końcu mieliśmy się pobrać - oznajmił Jin takim tonem, jakby mówił o czymś oczywistym i niespecjalnie istotnym.

To nie była informacja, jakiej Yoongi się spodziewał. To nawet nie była ostatnia rzecz, o jakiej by pomyślał. Bo nie pomyślałby. Z jakiegoś powodu nigdy nie przyszło mu nawet na myśl, że Jin może mieć kogoś. Być z kimś. Nie potrafił wyobrazić sobie przyjaciela w romantycznym związku, jakimkolwiek związku. Jin taki nie był. Yoongiemu zajęła dobra chwile przeprocesowanie tego abstrakcyjnego konceptu i połączenie w głowie wszystkich danych, ale nadal wydawał mu się on jakiś zupełnie pozbawiony sensu.

- Masz strasznie głupią minę, Yoongs - odezwał się w końcu Jin.

- Zaskoczyłeś mnie... trochę - wymamrotał, pocierając skronie, bo chociaż nie zaczęła boleć go głowa, to czuł się tak, jakby tak właśnie było.

- Dlaczego? Jestem młody, przystojny, bogaty, z szanowanej rodziny i mam dobry zawód. Gdyby nie fakt, że oficjalnie nie żyje, byłbym naprawdę świetną partią - Yoongi nie mógł nie przyznać mu racji.

- Czyli...  - zaczął, nie do końca wiedząc, jak sformułować pytanie. Nie wiedział nawet, o co chciałby zapytać. - Czyli... już nie macie się pobrać?

- Nie, zerwaliśmy zaręczyny kilka lat temu, kiedy Hani spotkała chłopaka, w którym się zakochała - wyjaśnił Jin.

- O... nie wiedziałem - westchnął, czując, że ta rozmowa zaczyna go pogrążać, bo oczywiście, że nie wiedział, nie miał kompletnie pojęcia o tym wszystkim. Był naprawdę kiepskim przyjacielem, współlokatorem. Ex-współlokatorem, poprawił się w myślach.

- Zresztą, nie ma o czym mówić. Pierwsza miłość nigdy nie jest szczęśliwa i powinna źle się skończyć - powiedział Jin dość obojętnie. - Tragicznie - dodał, wzruszając ramionami, a Yoongi znów poprawił się w myślach. Nie był kiepskim przyjacielem, tylko najgorszym z możliwych.    Przynajmniej jego pierwsza miłość wpisywała się w definicję Jina, bo sama nie skończyła się najlepiej. Co prawda Yoongi nie był dramatyczny, dlatego sam nie użyłby słowa "tragiczny" na opisanie swojego zerwania z Hoseokiem. A może nie użyłby go, bo w ogóle tego zerwania nie zauważył i to naprawdę było dość tragiczne, nie samo zerwanie. Skończyło się coś ważnego, a on naprawdę nie zdawał sobie z tego sprawy. A potem znowu coś się zaczęło. Coś, czego do końca nie potrafił nazwać i zrozumieć. Nie planował kolejnego związku z Hobim. Po prostu tak wyszło.

- Przykro mi, naprawdę... - zaczął niepewnie, ważąc słowa, nie chciał po raz kolejny pokazać, że nie potrafi komunikować się z  ludźmi.

- Nieważne, ten ślub był zaplanowany przez nasze rodziny zanim się jeszcze urodziliśmy. Tak czasem bywa.

To samo Yoongi usłyszał, kiedy powiedział Jinowi, że nie udało mu się dostać na wybraną specjalizację w Akademii. Był wtedy załamany, zestresowany i prawie pewien, że wróci na Atlantę najbliższym możliwym lotem. Starszy chłopak nie pocieszał go, nie powiedział nawet, że jest mu przykro. "Tak czasem bywa" tylko tyle. Nie bardzo mu to wtedy pomogło, ale widocznie Jin sam nie był najlepszy w pocieszaniu.

- Dobrze, że nie chcieliście się pobrać z miłości - Yoongi też nie był w tym specjalnie dobry.


a/n: dzisiaj trochę krócej, ale kolejny update już w czwartek i tym razem to będzie retrospekcja. kto zgadnie, z którymi bohaterami?

Gdyby nadal jednak było Wam za krótko i chcielibyście poczytać coś zajebistego, bo w końcu są wakacje i czas na to 

@Hanaberia napisała  Leave a Light On (link na jej profilu i w komentarzu obok i na moimprofilu w kategorii "czytam"), są tak i yoonseoki i minjoony , i taekooki , więc każdy znajdzie sobie coś miłego

chociaż nie chwali się dnia przed zachodem słońca, a fanfika przed opublikowaniem ostatniego rozdziału, to polecam i tak :)  bo na pewno się nie zawiodę


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top