Rozdział I

Mijały dni i tygodnie, od kiedy Kesja pojawiła się w tym dziwnym świecie i ukryła w tej oazie z dala od świata. Ukończenie całej budowy też długo trwało jednak udało jej się. Samotne dni dziewczyna spędzała na kopaniu minerałów, zajmowaniu się zwierzętami, farmą. Jednak taka monotonność nudziła ją. Miała wielką ochotę coś poczytać lub z kimś porozmawiać. Na tym odludziu nie miała jednak jak zdobyć książek. Jedyną opcją na zdobycie tak owych było skontaktowanie się z jedynym człowiekiem, jakiego poznała na tym świecie. Obiecywała sobie, że nie będzie  z nim rozmawiać ze względu na jego złą i niebezpieczną aurę, jednak nie widziała innej opcji.

Dlatego biorąc ze sobą prowiant i upewniając się, że każde zwierzę ma jedzenie na następujące 3 dni, przez które jej nie będzie. Opuściła oazę. Wcześniej oczywiście zapamiętując położenie słońca, jak i czekała do nocy, by sprawdzić położenie gwiazdy polarnej. Była pewna, że dzięki tym dwóm gwiazdą będzie w stanie odnaleźć swoją oazę. Pamiętając jeszcze, z której strony tu przyszła, bo codziennie z rana patrzyła w stronę DreamSMP, jakby oczekiwała czyjegoś nadejścia. Jednak nic takiego się nie działo.

Spakowała torbę, którą zrobiła sobie z wełny swoich owiec. Miała ze sobą jedzenie i butelki wody. Wyszła na powierzchnie, ukrywając wejście do ogrodów, tak by nikt to nie znalazł, a wejście do samej oazy zablokowała, aby nikt tam nie wtargnął. Parę godzin zajęło jej dotarcie do lasu, wtedy też zagwizdała i z zarośli wyłonił się duży czarny koń, którego oswoiła jakiś czas temu, by móc łatwiej podróżować. Za ciągnęła go ze sobą, jednak przez pustynie chciała, by był z rodziną. Wsiadła na niego na oklep i zaczęła galopować w stronę DreamSMP. Następnego dnia dotarła na miejsce.  Zostawiła konia w lesie w okolicy, ruszyła do domu na środku jeziora. Jednak nie spotkała tam Dream a czarnowłosego mężczyznę w bandanie.

-Szukam Dream'a- powiedziała trochę, zaskakując tym nieznajomego, który nawet nie słyszał, gdy tu weszła. Mężczyzna był ubrany w czarną błyszczącą się zbroje. Wyglądał an gotowego do walki.
-Po co szukasz tego tyrana- Usłyszała za sobą spokojny męski głos. Odwróciła się, patrząc na bruneta ubranego w mundur generała. Wyglądał na kogoś ważnego.
-Jego jedynego stąd znam i raczej nie muszę ci się tłumaczyć- powiedziała z powagą, poprawiają wełnianą torbę na ramieniu. Czarnowłosy nie patrzył na bruneta zbyt przyjaźnie.
-Nie powinieneś siedzieć w swoim kraju Wilbur-  do niego. Wysoki generał jednak nie przejął się jego słowami.
-A kim ty jesteś? Pierwszy raz cię tu widzę. Jesteś nowa?- zaczął wypytywać, przyglądając się niebiesko włosej.

-Nie jestem nowa. Mieszkam tu już ponad miesiąc, jak to wynika z moich obliczeń. Żyje daleko stąd. Jestem Kesja- wypowiedziała z spokojem i pewnego rodzaju dumą. Zaciekawił ją trochę temat innego kraju, który powstał, ale nie zamierzała o to pytać. To, co dzieje się tu nie jest jej sprawą. Do tego, jak już udało jej się wywnioskować, panuje tu jakaś wojna, a mężczyźni stojący z nią w pokoju stoją po dwóch różnych stronach.
-Jestem Wilbur Soot.- przedstawił i pokłonił się, ściągając przy tym kapelusz.
-Może chciałabyś się przyłączyć do mojego państwa, walczymy o wolność i prawa dla naszego wspaniałego kraju.- zaproponował z przyjaznym, ale w pewnym sensie też cwanym uśmiechem. Wilbur wiedział, że im więcej ich będzie to, tym większe szanse, że mogą zwyciężyć z tyranią Dream'a. Dziewczyna cofnęła się o krok.
-Niestety muszę cię rozczarować. Mnie nie interesują wasze męskie przepychanki o władzę. Przyjechałam tu z jedną sprawą do Dream'a, a zaraz potem zamierzam wracać do domu.- odpowiedziała mu szczerze i zgodnie ze swoimi przekonaniami. Wilbur kiwnął głową ze zrozumieniem.

-Chodź, zaprowadzę cię do Dream'a- oznajmił czarnowłosy, który siedział cicho, przysłuchując się ich rozmowie. Niebiesko włosą ucieszyła ta wiadomość. Od razu ruszyła za chłopakiem, który w międzyczasie ściągnął swoją zbroję.
Po krótkim spacerze dotarli i mężczyzna w bandanie powiedział jej, aby weszła na górę jednego pagórka. 

Kesja na spokojnie weszła tam i zobaczyła siedzącego na ziemi i patrzącego na zachód słońca zamaskowanego mężczyznę.
-Więc przyjechałaś nas odwiedzić ze swojego odludzia. Gdzie tak w ogóle się rozgościłaś?- jego słowa zakłóciły ciszę panującą dookoła, a on sam nawet nie odwrócił się w jej stronę.
-Przyjechałam ze sprawą. Nie chce się integrować lub dołączać do waszej wojny. Chce kupić książki. Jestem pewna, że jakieś tu macie. A skoro to Ty tu tak jakby rządzisz, to pewnie jesteś w stanie coś załatwić. - zaczęła bez owijania w bawełnę.
-Zapłacę złotem lub diamentami- dodała, aby bardziej przekonać go do tego.
-Ile tych książek byś chciała?- zapytał, wstając z ziemi.
-pełen wóz byłby wystarczający- oznajmiła po chwili zastanowienia.. Czuła na sobie jego wzrok, jednak nie mogła zobaczyć jego oczu. Było to bardzo niekomfortowe.

-Załatwię coś do jutra rana. Skorzystasz dziś może z tamtej propozycji noclegu ?- zapytał, zaczynając schodzić z pagórka.
-Z chęcią jednak z rana wyruszam.- stwierdziła spokojnie. Miała ze sobą stak złota i około 15 diamentów. Postanowiła, że jutro mu zapłaci, jak dostanie to, czego chce. Ruszyła za mężczyzną w zielonej bluzie w stronę swojego dzisiejszego noclegu.

°·°·°·°·°·°·°·°·°·°·°·°

Hej witam was w pierwszym rozdziale tego fanfika o DreamSMP.
Mam nadziej, że wam się spodoba<3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top