XXXIX | I przede wszystkim... musimy unikać Leviego|
Siedziałam z Levim przy jednym z małych stolików w kantynie, delektując się ciepłą herbatą. Para unosiła się z naszych kubków, a zapach ziół tworzył przyjemną atmosferę. Levi siedział naprzeciwko mnie, jego spojrzenie jak zawsze skupione, a oczy czujnie mnie obserwowały.
– Dawno nie mieliśmy takiej chwili spokoju – zaczęłam, unosząc kubek do ust. – To naprawdę rzadkość.
– Zdecydowanie – przytaknął, upijając łyk herbaty. – Chociaż muszę przyznać, że najczęściej to ty jesteś autorką otaczającego nas chaosu.
Uśmiechnęłam się, czując, jak ciepło herbaty rozgrzewa moje dłonie.
– Ha Ha Ha bardzo śmieszne kurduplu. Kto by pomyślał, że herbata stanie się naszym luksusem – zauważyłam z lekkim uśmiechem. – Chociaż twoje podejście do niej jest wręcz... fanatyczne.
Levi uniósł brew, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
– Herbata to sztuka, Amae. Jeśli już mamy coś pić, to niech to nie będą jakieś siki.
Zaśmiałam się cicho, kręcąc głową.
– Mistrz ceremonii herbacianej od siedmiu boleści– zażartowałam, a on tylko przewrócił oczami z lekkim uśmiechem.
W tej chwili spokoju do kantyny wkroczyła Hange, z szerokim uśmiechem na twarzy i błyskiem w oczach.
– Amae! – zawołała z entuzjazmem, podchodząc do naszego stolika. – Mam dla ciebie propozycję!
Spojrzałam na Leviego, który już wyglądał na lekko zaniepokojonego.
– Co tym razem, Hange? – zapytałam ostrożnie.
Hange usiadła obok mnie, wciąż pełna energii.
– Chciałabym cię zaprosić do mojego najnowszego eksperymentu! – oznajmiła z zapałem. – To będzie niesamowite doświadczenie, które...
– Nie – przerwał jej Levi stanowczo, zanim zdążyła dokończyć.
Hange spojrzała na niego z udawanym oburzeniem.
– Ale ty, nawet nie wiesz, o co chodzi! – protestowała. – To zupełnie bezpieczne! Prawie...
– Prawie – powtórzył Levi, krzyżując ramiona na piersi. – Nie zgadzam się. Twoje eksperymenty rzadko są bezpieczne. A ona ma jak na razie dość wrażeń.
Spojrzałam na Leviego, a potem uśmiechnęłam się złośliwie. Wiedziałam, że to go zirytuje.
– Zgadzam się, Hange – powiedziałam z lekkim błyskiem w oku. – Co mi tam, niech będzie.
Levi spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a potem z irytacją.
– Amae, naprawdę? – zapytał surowo.
– Tak, Levi, naprawdę – odpowiedziałam z uśmiechem. – Trochę zabawy nam nie zaszkodzi, prawda?
Hange klasnęła w dłonie, pełna radości.
– Wiedziałam, że się zgodzisz! – zawołała. – To będzie niezapomniane!
Levi wyglądał, jakby miał ochotę coś powiedzieć, ale tylko cicho westchnął, patrząc na mnie z mieszanką frustracji i troski.
– Mam nadzieję, że wiesz, co robisz – mruknął, a ja odpowiedziałam mu jedynie uśmiechem.
Hange poprowadziła mnie do swojego laboratorium, a ja czułam, jak moje serce bije szybciej z ekscytacji. W końcu, kto by się nie cieszył na myśl o byciu „królikiem doświadczalnym" Hange? Levi nie był zadowolony, ale przecież wiedziałam, co robię... prawie.
– To będzie coś naprawdę wyjątkowego, Amae – powiedziała z entuzjazmem, otwierając drzwi do swojego laboratorium. Wnętrze było pełne różnego rodzaju dziwnych urządzeń, fiolek i notatek. Hange podeszła do jednej z półek i zaczęła szukać czegoś konkretnego.
– Co tym razem? – zapytałam, próbując nie brzmieć zbyt sceptycznie.
Hange odwróciła się do mnie z małą fiolką w dłoni, jej oczy błyszczały z ekscytacji.
– To nowe zioło, które znalazłam podczas ostatniego patrolu – wyjaśniła. – Pomyślałam, że możemy przetestować jego właściwości. Nic wielkiego, tylko delikatne uspokojenie, relaks... Wiesz, coś, co może pomóc w stresujących sytuacjach.
Spojrzałam na fiolkę z mieszanką podejrzenia i ciekawości.
– Uspokojenie, powiadasz? – uniosłam brew, nieco zaniepokojona. – A jesteś pewna, że to bezpieczne? Nie wiem, czy jeśli chodzi o jakieś zioła to powinnam...
Hange skinęła głową z pełnym przekonaniem.
– Oczywiście! Sama próbowałam... no, raz czy dwa. Ale ty jesteś idealną kandydatką do przetestowania pełnego efektu.
Westchnęłam, w końcu sięgając po fiolkę.
– No dobrze, zaufam ci – powiedziałam, choć w głębi duszy czułam lekkie wahanie. Otworzyłam fiolkę i wypiłam zawartość.
Na początku nic się nie działo, ale po kilku minutach zaczęłam czuć, jak moje ciało się rozluźnia, a umysł zaczyna odpływać. Świat wokół mnie zaczął się lekko rozmywać, kolory stały się intensywniejsze, a dźwięki jakby cichsze.
– Hange... – wyszeptałam, odchylając głowę do tyłu. – Coś jest nie tak...
Hange spojrzała na mnie z lekkim niepokojem.
– Jak się czujesz? – zapytała, podchodząc bliżej.
– Czuję się... dziwnie – odpowiedziałam, spokojnie by po chwili zacząć śmiać się bez powodu. – Jakbym... latała. Wszystko jest takie... piękne!
Hange otworzyła szeroko oczy, widząc, jak zaczynam się kręcić wokół siebie, śmiejąc się jak dziecko.
– O nie.... – powiedziała z wyraźnym zaniepokojeniem. – Chyba trochę przesadziłam z dawką.
Nie mogłam przestać się śmiać, a moje ciało zdawało się działać na własną rękę. Czułam, jakbym była na innej planecie, a świat wokół mnie był tylko snem. To był inny rodzaj otępienia w niczym nie przypominał tego który znałam aż za dobrze.
– Amae, musisz się uspokoić – próbowała mnie zatrzymać Hange, ale ja tylko machałam rękami, śmiejąc się jeszcze bardziej.
– Uspokoić? Hange, to jest niesamowite! – zawołałam, wirując w kółko. – Nigdy wcześniej nie czułam się tak... wolna!
Hange próbowała mnie uspokoić, ale ja byłam całkowicie poza kontrolą, całkowicie pochłonięta tą dziwną, euforyczną energią, która zawładnęła moim ciałem.
Hange patrzyła na mnie z coraz większym niepokojem, widząc, jak zataczam się po jej laboratorium, śmiejąc się i bełkocząc coś o „tańczących chmurach" i „kwiatach śpiewających piosenki". Sytuacja wyraźnie wymknęła się spod kontroli.
– Amae, musimy cię stąd zabrać – powiedziała, chwytając mnie za ramię i próbując utrzymać na nogach. – I przede wszystkim... musimy unikać Leviego.
Zatrzymałam się na moment, próbując przetworzyć jej słowa.
– Levi? – zapytałam, nadal chichocząc. – Dlaczego mamy unikać Leviego? On... on jest taki poważny. Może powinien się do nas przyłączyć! Taaak, jemu też powinnaś dać tych ziółek!
Hange potrząsnęła głową, próbując mnie uspokoić.
– Nie, nie, nie! – powiedziała szybko. – Levi nie może cię zobaczyć w takim stanie. Nie po tym, jak mnie ostrzegał przed tym eksperymentem. Musimy cię ukryć, zanim tu przyjdzie!
Rozejrzała się nerwowo po laboratorium, a potem zaczęła prowadzić mnie w kierunku wyjścia.
– Chodź, znajdziemy jakieś spokojne miejsce, gdzie możesz to przetrwać – powiedziała, starając się brzmieć spokojnie, choć w jej głosie wyraźnie słychać było napięcie.
Ja tymczasem byłam zbyt zajęta zachwytem nad „migającymi światłami" na suficie, by zauważyć cokolwiek innego.
– Hange, jesteś pewna, że nie możemy zaprosić Leviego do naszej... magicznej podróży? – zapytałam, chwytając się za brzuch, śmiejąc się tak mocno, że aż się zachwiałam.
Hange westchnęła, próbując utrzymać mnie na nogach.
– Amae, uwierz mi, ostatnią rzeczą, jakiej chcesz, jest Levi widzący cię w takim stanie. Musimy się ukryć... teraz! – powiedziała stanowczo, ciągnąc mnie w stronę wyjścia.
Choć nadal byłam na haju, czułam, że Hange mówi coś ważnego, więc pozwoliłam się jej prowadzić, chichocząc cicho pod nosem.
Hange szybko poprowadziła mnie przez wąskie korytarze, starając się unikać wszelkich napotkanych osób. W mojej głowie wszystko wirowało, a każdy krok wydawał się być bardziej zabawny niż poprzedni.
– Hange, świat tańczy! – zaśmiałam się, próbując złapać równowagę, ale co chwilę potykając się o własne nogi. – Czy my też tańczymy?
– Amae, musisz być cicho zagramy w króla ciszy dobra? – szepnęła Hange. – Jeśli Levi cię zobaczy, to... cóż, na pewno nie będzie zachwycony i obie będziemy miały przerąbane.
Zachichotałam, wyobrażając sobie poważną twarz Leviego próbującą nadążyć za naszym „tańcem".
– Myślisz, że Levi umie tańczyć? – zapytałam, chwytając się ściany, by nie upaść.
Hange pokręciła głową, próbując nie wybuchnąć śmiechem.
– Amae, koncentruj się. Musimy znaleźć miejsce, gdzie nikt nas nie znajdzie – powiedziała, otwierając drzwi do jednego z małych magazynków.
Weszłam do środka, a Hange szybko zamknęła drzwi za nami. Zasłoniła je jeszcze jakąś starą szmatą, jakby to miało nas uchronić przed odkryciem.
– Dobra, teraz tu zostaniemy, aż trochę się uspokoisz – powiedziała, siadając obok mnie na podłodze. – Mam nadzieję, że ten stan szybko minie.
Patrzyłam na nią przez chwilę, próbując poważnie kiwnąć głową, ale z mojej twarzy nie schodził szeroki uśmiech.
– Wiesz co, Hange? – zaczęłam, wskazując na nią palcem. – Jesteś najlepszą towarzyszką na takie... magiczne przygody. Naprawdę chciała bym by on do nas dołączył.
Hange spojrzała na mnie z mieszaniną rozbawienia i troski.
– Amae, Levi by nas zabił, gdyby się dowiedział, co tu robimy – powiedziała, choć w jej głosie było więcej ciepła niż rzeczywistego strachu. – Więc musimy to utrzymać w tajemnicy, dobrze?
– Taaak... tajemnica lubię tajemnice i umiem ich dotrzymać wiesz? Jest sporo rzeczy, o których nikt nie wie. – zgodziłam się, przytulając się do niej. – Ale wiesz, Hange, jeśli kiedykolwiek zechcesz zatańczyć z Levim, to ja... ja będę wam dopingować! Nawet zagram piosenkę to coś czego nikt nie wie umiem grać na gitarze wiesz? Oj zdradziłam jeden sekret. Kurwa.
Hange zaśmiała się cicho, delikatnie poklepując mnie po ramieniu.
– Dzięki, Amae. To naprawdę miłe z twojej strony. Ale teraz... odpocznijmy chwilę, zanim to wszystko minie. A potem opowiesz mi więcej o swoich muzycznych talentach.
Siedziałyśmy tak jeszcze przez jakiś czas, a ja powoli zaczynałam czuć, jak świat przestaje wirować. Ale w głowie wciąż miałam obraz Leviego tańczącego wśród chmur, co wywoływało na mojej twarzy szeroki uśmiech.
Drzwi do magazynku otworzyły się gwałtownie, a w progu stanął Levi. Jego spojrzenie było lodowate, a szczęka zaciśnięta. Wiedziałam, że to nie wróży niczego dobrego.
– Hange – zaczął, jego głos był niski i pełen wściekłości – co tym razem jej dałaś?
Hange uniosła ręce w geście obrony, próbując coś wyjaśnić.
– Levi, to nie było planowane... To miało być tylko drobne doświadczenie – tłumaczyła, ale jej głos brzmiał niepewnie.
Levi zrobił krok do przodu, a jego spojrzenie przeniosło się na mnie. Patrzył na mnie z mieszanką gniewu i troski.
– Amae – powiedział, jego głos był chłodny – znowu? Naprawdę?
Spróbowałam coś odpowiedzieć, ale wszystko, co wydobyło się z moich ust, to niezrozumiały bełkot. Levi zmrużył oczy, jego złość wyraźnie narastała.
– Wiedziałem, że Hange jest nieodpowiedzialna, ale ty... – jego głos był coraz bardziej napięty – myślałem, że skończyłaś z tym wszystkim.
Hange próbowała się wtrącić.
– Levi, to nie jej wina. Ja jej to dałam. Nie wiedziałam, że tak zareaguje...
Levi zignorował jej słowa, jego spojrzenie było skupione wyłącznie na mnie.
– Wiesz, jakie to niebezpieczne. Wiesz, co to z tobą robi – powiedział, a jego głos zadrżał od emocji. – I mimo to znowu to zrobiłaś. Dlaczego?
Patrzyłam na niego z poczuciem winy, próbując znaleźć jakieś słowa, które mogłyby złagodzić sytuację. Ale nic nie przychodziło mi do głowy. Levi zacisnął pięści, próbując się opanować.
– Nie obchodzi mnie, co Hange mówi – kontynuował. – Masz z tym skończyć. Na zawsze. Nie będę patrzył, jak się niszczysz.
Jego słowa uderzyły we mnie mocno, a łzy zaczęły napływać do moich oczu. Zobaczyłam, jak jego wyraz twarzy na chwilę się zmienia, jakby żałował swojego tonu, ale szybko odzyskał kontrolę.
– Teraz idziemy – powiedział, łapiąc mnie za ramię. – A ty, Hange, lepiej pomyśl dwa razy, zanim znowu coś jej dasz.
Hange tylko skinęła głową, widząc, że Levi nie jest w nastroju do dalszych dyskusji. Poprowadził mnie przez korytarz, a jego uścisk był mocny, ale jednocześnie czułam w nim troskę.
– Wracamy do pokoju. A potem będziemy rozmawiać – powiedział, a jego głos był bardziej łagodny, choć wciąż pełen stanowczości. Wiedziałam, że ta rozmowa nie będzie łatwa, ale też wiedziałam, że Levi jest przy mnie, nawet jeśli czasem wyraża to w sposób, który boli.
Levi ciągnął mnie korytarzem, jego krok był szybki i pełen determinacji. W końcu dotarliśmy do mojego pokoju, a on niemalże wepchnął mnie do środka, zamykając drzwi za nami z hukiem. Obróciłam się do niego, próbując złapać równowagę, a mój zadziorny uśmiech zaczął się powoli pojawiać na twarzy.
– Naprawdę, Levi? Musisz być taki dramatyczny? – zapytałam z udawaną niewinnością, lekko się chwiejąc.
Jego oczy zabłysły gniewem, a szczęka znów się zacisnęła.
– Amae, to nie jest zabawne – warknął, zbliżając się do mnie. – Znowu się naćpałaś. Myślałem, że z tym skończyłaś.
Uniosłam ręce w geście obrony, ale z moich ust wypłynęło coś zupełnie innego.
– Och, daj spokój, Levi. To tylko mały eksperyment. Hange chciała sprawdzić coś nowego, a ja się zgodziłam. Nie widzę w tym problemu.
Jego wściekłość wydawała się narastać z każdą moją zadziorną uwagą.
– Nie widzisz problemu? – powtórzył, jego głos pełen niedowierzania. – Twoje życie było zagrożone, a ty to traktujesz jak jebany żart?
Zrobił krok do przodu, a jego obecność nagle stała się przytłaczająca. Patrzył mi prosto w oczy, a jego głos był niskim, groźnym szeptem.
– Nie masz pojęcia, jak bardzo mnie to wkurza, Amae. Chcesz się zniszczyć? Proszę bardzo, ale nie licz, że będę stał z boku i na to patrzył.
Zmrużyłam oczy, czując, jak mój zadziorny charakter zaczyna przejmować kontrolę.
– Może po prostu nie potrafisz znieść, że nie masz nade mną kontroli – rzuciłam wyzywająco, unosząc brodę. – A może boisz się, że nie jestem tak idealna, jak byś chciał?
Levi zbliżył się jeszcze bardziej, niemalże przyciskając mnie do ściany. Jego twarz była blisko, a w oczach błyszczało coś między gniewem a troską.
– Nie obchodzi mnie twoja idealność, Amae – powiedział cicho, ale stanowczo. – Obchodzi mnie to, że nie chcę cię stracić. A to, co robisz, prowadzi prosto do tego.
Jego słowa na chwilę mnie zaskoczyły, ale nie dałam po sobie tego poznać. Zamiast tego uśmiechnęłam się zadziornie i odpowiedziałam z chłodnym spokojem.
– No cóż, Levi. Może po prostu musisz się do tego przyzwyczaić. Nie jestem typem, który łatwo się podporządkowuje.
Levi spojrzał na mnie z jeszcze większą intensywnością, a potem nagle cofnął się, jakby musiał się opanować.
– Skończmy tę rozmowę na dzisiaj – powiedział w końcu, odwracając się do drzwi. – Ale to nie koniec. Będziemy jeszcze o tym rozmawiać.
Otworzył drzwi i wyszedł, zostawiając mnie samą w pokoju. Stałam tam przez chwilę, czując mieszankę gniewu, złości i czegoś jeszcze, co trudno było mi nazwać. Ale jedno było pewne – Levi nie zamierzał odpuścić, a ja wiedziałam, że czeka nas jeszcze wiele trudnych rozmów.
Następnego dnia obudziłam się z ciężką głową i nieprzyjemnym uczuciem w żołądku. Wspomnienia z poprzedniego wieczoru powoli wracały, a z każdym kolejnym fragmentem czułam narastające poczucie winy. Wiedziałam, że przesadziłam. Levi miał rację, choć trudno mi było to przyznać nawet przed sobą.
Wstałam z łóżka, ubrałam się szybko i wyszłam na zewnątrz, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Kantyna była już pełna zwiadowców, a ja usiadłam przy jednym z wolnych stolików, próbując nie spotkać wzroku nikogo znajomego.
Nie minęło jednak wiele czasu, zanim Levi zjawił się w drzwiach. Jego oczy od razu mnie znalazły, a jego spojrzenie było równie surowe, jak poprzedniego wieczoru. Nie miałam gdzie uciec, więc czekałam, aż podejdzie.
Usiadł naprzeciwko mnie, nie mówiąc ani słowa. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, którą przerwałam pierwsza.
– Wiem, że wczoraj przesadziłam – powiedziałam cicho, patrząc na swoją filiżankę z herbatą. – Nie musisz mi tego przypominać.
Levi wziął głęboki oddech, a jego ton był zaskakująco spokojny, choć nadal surowy.
– Amae, nie chodzi o to, żeby cię krytykować. Chodzi o to, że martwię się o ciebie. A to, co się stało, nie jest w porządku. Nie mogę patrzeć, jak niszczysz siebie.
Zacisnęłam dłonie na filiżance, czując, jak emocje we mnie narastają.
– Wiem – szepnęłam, w końcu podnosząc na niego wzrok. – Ale czasami... czasami nie wiem, jak sobie z tym wszystkim radzić.
Levi spojrzał na mnie z mieszanką troski i zrozumienia.
– Nie musisz radzić sobie sama – powiedział, nachylając się lekko w moją stronę. – Masz mnie.
Te słowa uderzyły mnie głęboko, a moje serce zabiło szybciej. Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć, ale w końcu skinęłam głową.
– Dziękuję, Levi – powiedziałam cicho. – Naprawdę.
Levi tylko skinął głową, a potem jego spojrzenie złagodniało.
– Masz dzisiaj wolne – powiedział. – Odpocznij, przemyśl to wszystko. Ale wiedz, że jeśli znowu zobaczę coś takiego, nie będzie żadnych usprawiedliwień. Skopie ci wtedy dupę.
Uśmiechnęłam się lekko, doceniając jego troskę, choć nadal czułam się nieco zagubiona.
– Dobrze, Levi. Obiecuję, że postaram się nad tym pracować.
Levi wstał i ruszył do wyjścia, zostawiając mnie z moimi myślami. Wiedziałam, że mam wiele do przemyślenia, ale byłam wdzięczna, że miałam przy sobie kogoś takiego jak on.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top