XXXI | Tym, co Hange nazywa uczuciami |
Leżałam w swoim pokoju, owinięta w koce, próbując nie myśleć o tym, jak bardzo zmarzłam. Levi siedział na krześle obok, nie spuszczając ze mnie wzroku. Czułam, jakby patrzył na mnie przez cały czas, jakbym mogła zaraz się rozpaść, a on musiałby mnie poskładać.
– Jeszcze coś cię boli? – zapytał, a jego głos był zaskakująco delikatny.
Westchnęłam, próbując usiąść.
– Levi, przestań, naprawdę. Nie jestem porcelanową lalką.
Ale zanim zdążyłam się podnieść, jego ręka delikatnie, ale stanowczo zatrzymała mnie w miejscu.
– Leż – powiedział krótko. – Masz odpoczywać.
Przewróciłam oczami, ale poddałam się, opadając z powrotem na poduszki.
– Już jestem prawie w porządku – mruknęłam z irytacją. – Nie musisz mnie pilnować.
– Muszę – jego głos był twardy, ale w jego oczach widziałam coś innego. – Bo znam cię na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że znowu zrobisz coś głupiego. Już to kiedyś przerabialiśmy.
Uśmiechnęłam się lekko, choć w jego słowach było coś więcej niż tylko troska.
– Miło wiedzieć, że masz o mnie takie zdanie, a ty nie masz jakiś papierów od Erwina do ogarnięcia? – skomentowałam, próbując ukryć, jak bardzo mnie to obchodzi.
Levi wzruszył ramionami, nie spuszczając ze mnie wzroku.
– Ktoś musi cię pilnować – odpowiedział, jakby to była oczywista sprawa. – A skoro wszyscy inni mają lepsze rzeczy do roboty, to zostaje ja.
Spojrzałam na niego, próbując odczytać coś więcej z jego wyrazu twarzy.
– Czyżby? – zapytałam, z lekkim uśmiechem. – Czy może po prostu chcesz być blisko?
Na chwilę zapanowała cisza, a ja czułam, jak napięcie między nami rośnie. W jego oczach zobaczyłam coś, czego wcześniej nie zauważyłam delikatność, jakiej nie spodziewałam się po nim. Levi westchnął, a potem lekko się uśmiechnął.
– Może jedno i drugie – odpowiedział cicho.
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Czułam, jak coś między nami się zmienia, a moje serce zaczyna bić szybciej. Levi, zawsze taki surowy i zdystansowany, teraz był tu, przy mnie, traktując mnie jak najcenniejszy skarb. I choć nie chciałam tego przyznać, czułam, że nie mam nic przeciwko.
Przez chwilę milczeliśmy, ale napięcie między nami było niemal namacalne. Levi patrzył na mnie uważnie, jakby ważył każde słowo, zanim je wypowie. W końcu to ja przerwałam ciszę.
– Nigdy bym nie pomyślała, że możesz być taki... delikatny – powiedziałam z lekkim uśmiechem, próbując rozładować atmosferę.
Levi uniósł brew, jakby to, co powiedziałam, było dla niego zabawne.
– Nie jestem delikatny – odpowiedział. – Po prostu nie lubię, gdy ktoś w moim oddziale jest nieodpowiedzialny. Zwłaszcza ty.
– A więc teraz jestem żołnierzem specjalnej troski? – zażartowałam, choć czułam, że między nami dzieje się coś poważniejszego.
Levi nachylił się nieco bliżej, jego oczy były poważne.
– Może – powiedział cicho. – Może jesteś kimś więcej niż tylko osobą w moim oddziale.
Te słowa zaskoczyły mnie. Moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej, a ja nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Patrzyliśmy na siebie przez dłuższą chwilę, jakbyśmy oboje próbowali zrozumieć, co tak naprawdę się dzieje.
– Levi... – zaczęłam, ale on przerwał mi, kładąc dłoń na mojej.
– Nie musisz teraz nic mówić – powiedział spokojnie. – Po prostu... odpoczywaj. Jesteś ważna, ruda. Bardziej niż myślisz. Szczególnie dla mnie.
Te słowa były dla mnie jak uderzenie. Nigdy wcześniej nie usłyszałam czegoś takiego od niego. Przez chwilę czułam się, jakby cały świat przestał istnieć, a byliśmy tylko my dwoje.
– Dziękuję – szepnęłam, ściskając jego dłoń lekko. – Ale naprawdę, przestań traktować mnie jak jajko. Przetrwałam już wiele, dam sobie radę.
Levi uśmiechnął się delikatnie, a jego uścisk na mojej dłoni nieco się wzmocnił.
– Wiem, że dasz radę. Ale czasami pozwól innym się tobą zaopiekować, dobrze?
Westchnęłam, ale czułam, że coś we mnie mięknie. Może faktycznie czasem warto pozwolić sobie na chwilę słabości, zwłaszcza gdy obok jest ktoś, kto tak bardzo się troszczy.
– Dobrze – odpowiedziałam cicho, patrząc mu prosto w oczy. – Ale tylko pod warunkiem, że przestaniesz być taki sztywny.
Levi zaśmiał się cicho, co było rzadkim widokiem.
– Zobaczymy – odpowiedział z lekkim uśmiechem. – Ale nie obiecuję niczego.
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy.
– No proszę, kapitan Levi się śmieje. Coś niesamowitego – rzuciłam zadziornie, próbując wywołać u niego kolejną reakcję.
– Nie przyzwyczajaj się – odpowiedział, ale jego oczy zdradzały, że podoba mu się moja prowokacja.
– A może właśnie powinnam? – Uniosłam brew, wpatrując się w niego. – Może powinieneś częściej się rozluźniać. Może wtedy przestałbyś wyglądać, jakbyś połknął kij.
Levi pokręcił głową z lekkim uśmiechem.
– Jesteś niemożliwa, wiesz o tym?
– Wiesz, Levi – zaczęłam znowu, zadziornie wpatrując się w niego – zaczynam myśleć, że nawet ty masz jakieś uczucia. Może jakieś głęboko ukryte?
– Nie przesadzaj – mruknął, ale zauważyłam, że jego spojrzenie na chwilę zmiękło. – Po prostu dbam o to, żebyś nie zrobiła sobie krzywdy.
– Ooo, jak romantycznie – rzuciłam, unosząc brew. – Może jeszcze zaczniesz mnie nosić na rękach?
– Nie bądź śmieszna, już cię niosłem – odpowiedział, ale kącik jego ust drgnął w uśmiechu.
Zanim mogłam dodać coś jeszcze, drzwi otworzyły się z hukiem i do pokoju wpadła Hange.
– Amae! – zawołała radośnie, z typowym dla siebie entuzjazmem. – Jak się czujesz? Prawie zamarzłaś tam na śmierć! To takie ekscytujące!
– Lepiej, Hange – odpowiedziałam, próbując zachować powagę. – Dzięki za troskę.
Hange spojrzała na nas podejrzliwie, a potem szeroko się uśmiechnęła.
– Oho, co my tu mamy? – zawołała, wskazując palcem na nas oboje. – Czy ja dobrze widzę? Kłótnia zakochanych?
– Okularnico, nie przesadzaj – przerwał Levi, próbując zachować spokój.
– Och, nie zaprzeczaj, Levi! – Hange podeszła bliżej, patrząc na nas z iskrzącymi oczami. – To aż widać. Takie napięcie, takie iskry!
– Hange, naprawdę? – mruknęłam, próbując ukryć rumieniec. – Nic takiego się nie dzieje.
– Jasne, jasne – Hange zaśmiała się i spojrzała na Levia. – A ty, nie próbuj mnie oszukiwać. Wasza dwójka to istny pokaz uczuć. Tylko żadne z was nie chce tego przyznać!
Levi westchnął, ale nie zaprzeczył.
– Może powinnaś zająć się czymś innym, Hange – rzucił sucho. – Fauer potrzebuje odpoczynku.
-No na przykład idź zobacz co kombinuje Domas w kuchni, bo rano wspominał coś o eksperymentalnej kuchni.
– Jasne, jasne – powtórzyła Hange, uśmiechając się szeroko. – Ale wiecie, jakbyście potrzebowali porady sercowej, zawsze możecie na mnie liczyć! Ja się na tym znam!
Roześmiałam się Levi tylko pokręcił głową.
– Dzięki, Hange – powiedziałam, nadal się śmiejąc. – Ale myślę, że na razie sobie poradzimy. Bo twój największy związek to związek na odległość z jakimś tytanem.
Hange wycofała się z pokoju, wciąż z uśmiechem na twarzy.
– Nie zapomnijcie o mnie! Jak coś się wydarzy chce wiedzieć pierwsza. Oraz pamiętajcie nie chce zostać jeszcze ciocią – rzuciła jeszcze na odchodnym, zanim drzwi zamknęły się za nią.
Spojrzałam na Leviego, który wyglądał na równie zdezorientowanego co ja.
– No cóż – zaczęłam z uśmiechem – wygląda na to, że mamy nową plotkę w obiegu.
Levi tylko westchnął i spojrzał na mnie z lekkim rozbawieniem.
– Dzięki tobie – powiedział, ale w jego głosie nie było gniewu.
– Zawsze do usług – odpowiedziałam z uśmiechem.
Levi usiadł obok mnie na łóżku, nadal z tym swoim nieodgadnionym wyrazem twarzy. Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało, cisza wypełniała pokój, a ja zastanawiałam się, co mogłabym powiedzieć, by przełamać tę niezręczność.
– Więc... – zaczęłam, zerkając na niego z boku. – Hange ma swoją teorię. Myślisz, że ktoś jeszcze to zauważył? - Zapytałam chodź doskonale znałam prawdę.
– Kto wie – odpowiedział spokojnie. – Ale nie martw się, nie mam zamiaru pozwolić, żeby to wpłynęło na naszą pracę.
– Pracę? – uniosłam brew, uśmiechając się lekko. – A co z.... innymi rzeczami?
– Innymi rzeczami? – spojrzał na mnie, a jego oczy błysnęły z ciekawością.
– No wiesz – odparłam, zadziornie się uśmiechając. – Tym, co Hange nazywa „uczuciami".
Levi przez chwilę milczał, a potem odetchnął głęboko.
– Amae, nie jestem dobry w takich sprawach – powiedział cicho. – Ale... to, co się między nami dzieje... jest dla mnie ważne.
Moje serce zabiło szybciej, a uśmiech na mojej twarzy stał się bardziej szczery.
– Wiesz, Levi – odpowiedziałam miękko. – Dla mnie też.
Znowu zapadła cisza, ale tym razem była ona bardziej komfortowa, jakbyśmy oboje zgodzili się, że nie musimy tego wszystkiego nazywać, przynajmniej nie teraz.
Levi spojrzał na mnie jeszcze raz, jego oczy błyszczały czymś, czego wcześniej u niego nie widziałam.
– Odpoczywaj – powiedział cicho, delikatnie przykrywając mnie kocem. – Jeszcze się nie pozbyłaś tego przeziębienia.
– Dzięki – odpowiedziałam, uśmiechając się. – Ale pamiętaj, nie jestem zrobiona ze szkła.
– Wiem – odparł, z lekkością w głosie. –Ty raczej jesteś ze stali wykutej w jakimś ogniu w najgłębszym zakątku podziemi. - powiedział delikatnie tarmosząc moje włosy.
„Gdybyś tylko wiedział". Przemknęło mi przez głowę.
Levi wstał i ruszył w stronę drzwi, ale zanim je otworzył, odwrócił się jeszcze raz.
– Fauer – zaczął, jakby chciał dodać coś jeszcze, ale tylko pokręcił głową. – Dobranoc.
– Dobranoc, Ackermann – odpowiedziałam, patrząc, jak wychodzi.
Kiedy drzwi zamknęły się za nim, uśmiechnęłam się do siebie. Może rzeczywiście Hange miała rację. Może coś między nami zaczynało się dziać. Ale na razie, pozwoliłam sobie po prostu cieszyć się tym ciepłem, które zostawił po sobie.
Kiedy Levi wyszedł, oparłam się na poduszce, patrząc w sufit. Cisza w pokoju zaczęła wypełniać moje myśli, a one nieubłaganie powędrowały w stronę przeszłości. Haru...
Westchnęłam, zamykając oczy. Jego twarz pojawiła się przed moimi oczami, pełna troski i determinacji. Zawsze był gotów stanąć w mojej obronie, nawet jeśli oznaczało to ryzyko dla jego własnego życia. I to właśnie ta troska go zgubiła.
Nie mogłam zapomnieć tego dnia, kiedy po raz ostatni widziałam go żywego. Jego oczy, pełne bólu, ale wciąż zdeterminowane, by mnie chronić. W tamtym momencie czułam, jak coś we mnie pęka. Straciłam kogoś, kto naprawdę się o mnie troszczył, a wszystko przez to, że nie potrafił odpuścić, nawet kiedy wiedział, że to go zniszczy.
„Nie pozwolę, żeby to samo spotkało Leviego", pomyślałam, zaciskając pięści. Nie mogłam znieść myśli, że ktoś kolejny mógłby ucierpieć z mojego powodu. Ale z drugiej strony... czy mogłam kontrolować to, co już się działo między nami? Czy powinnam?
Leżałam tak, zmagając się z własnymi myślami, aż w końcu zmęczenie wzięło górę. Przyszłość była niepewna, ale jedno było, nie pozwolę, by ktoś inny cierpiał przez moje błędy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top