47.Głupi kisiel

Nie mogąc już wytrzymać wzięłam tabletkę nasenną. Przytuliłam się do Yumi, która zdążyła wparować na materac i zasnęłam.

________

Obudziłam się za sprawą budzika. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Ubrałam białą koszulę z długim rękawem oraz czarną spódnicę. Do tego adidasy. Usiadłam przed toaletką. Pomalowałam się delikatnie i związałam włosy w wysokiego kucyka. Zeszłam na dół i zjadłam śniadanie. Następnie wyszłam z domu i skierowałam się w stronę placówki.

Przywitałam się ze wszystkimi i zamieniłam parę zdań. Przerwała nam dyrektorka wychodząca na podest. Szczerze? Sama nuda. Zwykłe powitanie.

Kiedy skończyła przeszliśmy do klas. Otrzymaliśmy z powrotem kluczyki do szafek i nowe plany lekcji. Następnie wypuszczona nas do domu. Stanęłam przy murze i wypatrywałam Rozalii.

-W końcu jesteś.-zaśmiałam się

-No ej, to Ty wyszłaś z tej klasy jakby się paliło.

-Dobra tam, gdzie idziemy?

-My? Ja? Ty idziesz, ja lecę do Leo.-uśmiechnęła się

-Co. Rozalia. Co Ty znowu wymyśliłaś?-westchnęłam zrezygnowana

-No wiesz...-spojrzała za siebie.- Miłej zabawy!-krzyknęła odchodząc szybkim krokiem

-Ale...Ja dalej nie ro_

-To co idziemy?-przede mną stanął Kastiel

-Um, gdzie?-spojrzałam na niego mordując Rozę w myślach

-Czyli jej chytry plan?-zaśmiał się

-Błagam powiedz, że wymyśliła chociaż coś konkretnego.

-Idziemy do kawiarenki.-zaśmiał się

-Oh, okay!-uśmiechnęłam się radośnie

Wyszliśmy z placu i skierowaliśmy się w odpowiednią stronę. Już po chwili siedzieliśmy w przytulnym pomieszczeniu. Podeszła do nas kelnerka i spisała nasze zamówienia. Wzięłam gorącą czekoladę oraz sernik, a Kass zwykłą czarną kawę oraz jabłecznik. Kilkadziesiąt minut później nasz 'posiłek' do nas dotarł. Od razu wzięłam łyka napoju.

-Mrrr.-zamruczałam odruchowo.- Przepraszam.-zaśmiałam się rumieniąc

Kastiel tylko parsknął śmiechem jedząc ciasto. Mruknęłam coś niezrozumiale i zatopiłam swoje usta w serniku. Zaraz, czy on ma rodzynki? Nie przejmując się patrzącym na mnie chłopaku zaczęłam dzióbać w cieście chcąc sprawdzić, czy nie ma w nich tych małych szatanów. Kiedy okazała, że nic takowego się tam nie znajduje zaczęłam spokojnie jeść.

-Tak w ogóle to, dziękuję.

-Za?

-Za to, że nie zrezygnowałeś.-uśmiechnęłam się

-Wyjście z Tobą to dla mnie przyjemność.-mruknął pijąc kawę

-Dla mnie też.-uśmiechnęłam się jeszcze szerzej

-To co idziemy się przejść?

-Z miłą chęcią.

Nie wiem czemu, ale pełna energii wstałam od stołu i wraz z chłopakiem podeszłam do lady. Ten pomimo moich sprzeciwów i gróźb zapłacił za mnie. Wydęłam dolną wargę i spojrzałam na niego maślanymi oczami.

-Chodź pchlarzu, bo jeszcze mi się odechce.-wyszedł

-GŁUPI KISIEL.-fuknęłam podbiegając do niego.- Sam masz pchły.-warknęłam

-Spokojnie, jeszcze mnie pogryziesz.-zaśmiał się

-To nie jest śmieszne!-fuknęłam

-Tak myślisz?-przysunął swoją twarz do mojej

-T-Tak.-zrobiłam się czerwona, a moje serce zaczęło bić szybciej

-I kto tu teraz wygląda jak kisiel?-wybuchnął śmiechem

-Dalej Ty.-odsunęłam się

-Wiesz, że ta rozmowa nie ma sensu?-skierował się przed siebie

-Bardzo.-dogoniłam go

-Gdzie tak w ogóle chcesz iść?

-Las.-moje oczy błysnęły

-Może być.

Przeszliśmy przez park i przeszliśmy jeszcze kawałek. W końcu weszliśmy do lasu. Idąc ścieżką rozglądałam się. Szliśmy prosto przed siebie nic nie mówiąc. Trwaliśmy w przyjemnej ciszy.

*

-Idiota!-krzyknęłam zrzucając z siebie pojedyncze liście i gałązki

-Wyglądasz komicznie.-zaczął się śmiać

-Zaraz sam wylądujesz w tych krzaczorach!-krzyknęłam biegnąc za nim

-Uważaj tutaj jest...

Nie dokończył. Rzuciłam się na niego. To był błąd. Oboje zlecieliśmy z niezbyt wysokiej górki na piasek. Cholera. 

*

Leżeliśmy obok siebie cali brudni od piasku oraz błota. Patrzyliśmy na gwiazdy, które zdążyły już wejść na czarne niebo. Nawet nie chce wiedzieć ile już tutaj siedzimy.

-Co zrobisz kiedy będziesz musiała przejąć władzę po swoich rodzicach?-nagle zapytał

-J-Ja...Nie wiem.-mruknęłam

-Wrócisz tam?

-Kastiel. Naprawdę nie mam pojęcia. W końcu spadnie na mnie rola królowej. Nie chce o tym myśleć.

Nie odezwał się. Po prostu wlepił wzrok w niebo. Westchnęłam cicho i uczyniłam to co on. Godzinę później wstaliśmy i zaczęliśmy wracać ścieżką. Kiedy nasze ręce otarły się o siebie nawzajem poczułam w środku przyjemne dreszcze. Nagle Kastiel złapał mnie delikatnie za rękę. Zarumieniłam się i kątem oka spojrzałam na niego. Patrzył w inną stronę, wyraźnie zawstydzony. Nie chciałam niszczyć tej chwili. Po prostu złączyłam nasze palce, zapewne ku jemu zaskoczeniu.

W ten oto sposób wracaliśmy. Piękny las, rozgwieżdżone niebo oraz dwójka ludzi trzymających się za rękę. Chłopak, który zdobywa serce istoty magicznej, oraz dziewczyna z motylami szalejącymi w brzuchu. Może być piękniej?

Chłopak odprowadził mnie pod sam dom. Życzył dobrej nocy i oddalił się. Z szybko bijącym serce wybiegłam na górę i rzuciłam się na łóżko. W moim ciele kotłowały się emocje, a w głowie za dużo informacji.

-Co Ty ze mną robisz? Naprawdę liczysz na coś więcej?-przewróciłam się na plecy.- To nie sen? Nie bawisz się mną i moimi uczuciami...Prawda?

Mój wzrok spoczął na naszym wspólnym zdjęciu. Byłam rozdarta. Z dnia na dzień czuje do niego coś więcej. Przyłożyłam do swojej twarzy poduszkę i krzyknęłam na tyle głośno, że przybiegł do mnie mój chowaniec. Położyła się w moich nogach miaucząc. Westchnęłam cicho i po prostu się przykryłam. Pora spać. Naprawdę. Inaczej zwariuje.

Obudziłam się dosyć zmęczona. Spałam zdecydowanie za krótko. Jednak co zrobisz. No nic. Wyzbierałam się i gotowa ruszyłam do szkoły.

Schowałam rzeczy do szafki i wzięłam jedynie potrzebne podręczniki. Kolejno potem pobiegłam pod odpowiednią salę. Czekając na dzwonek wypatrywałam swoich przyjaciół.

-Hej Shaila.-przede mną stanął Sebastian

-Hejka.-uśmiechnęłam się

-Nie widziałaś może Max'a?-podrapał się po karku

-Uh, nie. Nie przyszliście razem?

-Nooo nie. Mała sprzeczka.-uśmiechnął się sztucznie

-Niestety, ale nie zauważyłam go nigdzie.

-Okay, dziękuję.

Odszedł z niemrawą miną. Nie chcąc, aż tak wtrącać się w ich życie po prostu weszłam do sali. Akurat kiedy zadzwonił dzwonek wypakowałam ostatnią potrzebną mi rzecz. Chwile później dosiadł się do mnie Kentin. Przywitałam się z nim, a do pomieszczenia weszła nauczycielka.

Cały dzień nie miałam okazji spotkać się, ani z Kastielem, ani Rozalią. Cały czas ktoś mnie zagadywał, bądź prosił o pomoc. Dopiero po zajęciach zignorowałam wszystkich i pobiegłam szukać ich dwójkę.

Wleciałam do piwnicy gdzie siedziała Rozalia wraz z Lysandrem na jakiś kartonach oraz Kastiel na ziemi opierając się o ścianę. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam bliżej.

-Któż to postanowił nas odwiedzić?-mruknął czerwonowłosy

-Przepraszam, cały dzień ktoś czegoś ode mnie chciał.

-Ta.-zaczął jeździć palcami po pojedynczych strunach swojej gitary

-Dobra nie kłóćcie się. Wczoraj spędziliśmy na pewno dużo czasu.-zagruchotała Roza

-Żebyś wiedziała.-zaśmiałam się

-Najbardziej mi się podobało jak próbowałaś wyjść z krzaków.-zaczął się śmiać

-Ej!-usiadłam obok niego

-Leo już jedzie.-mruknął Lys

-To my was zostawiamy.-pociągnęła go za rękaw płaszcza

-Na razie.-powiedzieli równocześnie

Kiedy wyszli w pomieszczeniu zapadła cisza. Dopiero po chwili szarooki zaczął grać cicho na gitarze. Wpatrywałam się w jego płynne ruchy. Moje serce biło szybciej. Sama jego obecność sprawiła, iż poczułam rumieńca na swojej twarzy. Uśmiechnęłam się słuchając jego gry.

________

Słowa: 1071

Tududududu takie tam cute scenki, czy tam romantic. Jak zwał tak zwał.

AHA I TAK WGL. Za niedługo pojawi się książka "Nienawidzę Cię kochać". Wiem, że długo to już trwa, ale wolę poczekac niżeli potem musieć zawieszać, bądź nie dodawać rozdziałów. Tak czy siak mam troszkę do przodu ♥


***Widzę Cię.

XD







Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top