46.Kas jest gejem?
Siadłam przed toaletką i zaczęłam czesać włosy. Spięłam je w niechlujny warkocz i zrobiłam delikatny makijaż. No to teraz tylko czekać na Sebe.
________
Słysząc dzwonek do drzwi wypiłam eliksir i podeszłam do nich. Otworzyłam i widząc Sebastiana uśmiechnęłam się szeroko. Przytuliłam go delikatnie na powitanie.
-Chodź, wszyscy już czekają.-zaśmiał się
-Mmm pewnie pędzisz do Maxa.-zaczęłam chichotać
-Żebyś wiedziała, więc ruchy.-wybuchnął śmiechem
Wsiedliśmy do jego samochodu i ruszyliśmy z miejsca. Chłopak prowadził skupiając się na drodze. Po podróży wysiedliśmy pod domem blondyna.
Wpuścił mnie pierwszą do środka. W pomieszczeniu panował mrok. Odszukał dłonią włącznik i zapalił światło. Moim oczom ukazał się wielki plakat z napisem "Sto lat Shaila" oraz powieszone balony. Od razu zauważyłam, że przebywa tutaj Kastiel, Max, Rozalia, Alexy, Nathaniel no i oczywiście Sebastian. Nagle wszyscy zaczęli śpiewać. Uśmiechnęłam się nie mogąc opanować radości. Po chwili skończyli.
-Dziękuję wam bardzo.
-Nie masz za co.-podeszła do mnie Roza.- Niestety reszta nie mogła przyjść. Kazali Ci złożyć życzenia.
-Cieszę się.-mruknęłam.- Jestem wam bardzo wdzięczna.
Następnie każdy podarował mi prezent. Zszokowana dziękowałam, po czym odkładałam je na bok. Nie chciałam nic od nich. Wystarczy mi ich obecność.
Rozpoczęło się niewinnie. Rozmowy, jakieś drinki, film. W pewnym momencie każdy był już trochę wstawiony. No oprócz Nata i mnie. Alexy zaproponował grę w butelkę. Jako, że nikt nie odmówił już po chwili siedzieliśmy w kole z butlą. Pierwsza zakręciła Rozalia. Wypadło na Max'a.
-Prawda.-mruknął
-Byłeś kiedyś w związku?
-Nie.-zakręcił, wypadło na mnie
-Prawda.-uśmiechnęłam się
-Ulubiony sport?
-Siatkówka.
No i się zaczęło. Kręcenie, picie. Każdy był coraz bardziej pijany, a pytania wraz z wyzwaniami stawały się coraz trudniejsze. W końcu wypadło na Kastiela.
-Pytanie.-spojrzał na Sebe
-Czy jest w tym kręgu osoba, w której się podkochujesz?
-Tak.-mruknął
Przygryzłam policzek od wewnętrznej strony. Leo umarł? Kas jest gejem? Tak naprawdę śnie? Może jest tu ktoś jeszcze? Help.
Nikt tego nie skomentował. W końcu wszyscy zaczęli się rozchodzić. Dochodzi druga. Nie dziwię się. Alexy, Kastiel i Nathaniel wrócili taksówką. Po Rozalię przyjechał Leo. Pozostała nasz trójka. Max zdążył już zasnąć. Słodko wygląda tuląc się do Sebastiana.
-Jeżeli chcesz możesz spać na kanapie, albo w gościnnym.-wstał podnosząc szatyna
-Z chęcią zostanę.-uśmiechnęłam się
-To do rana.
Razem z młodszym od niego wyszedł na górę, a ja przeniosłam się na kanapę. Ucieszona jak nigdy chwyciłam jakiś koc i położyłam się. Te urodziny były cudowne. Wraz z najważniejszymi.
-Jutro powiem im prawdę.
Postanowiłam i przekręciłam się na bok. W ułamku minuty zmęczona zasnęłam. Ciekawe jak zareagują.
Obudziłam się znacznie wcześniej. Od razu zauważyłam różnicę. Mam ogon i uszy. Westchnęłam cicho i przeszłam do kuchni rozciągając się. Napiłam się szklanki wody, a już po chwili do moich puchatych radarów doszedł dźwięk schodzenia. Odwróciłam się w tamta stronę i zauważyłam Sebastiana. Zaczął mi się przyglądać. Przetarł oczy, a ja nie mogąc się powstrzymać parsknęłam śmiechem.
-To nie sen.-westchnęłam
-Co.-stał w miejscu.- Co. To. Ma. Być.-jego mina przypominała karpia
-Nah, nie jestem człowiekiem.-usłyszałam dźwięk z góry, Max wstał
-Jak to?
-Jestem kitsune. Pochodzę z Eldaryi. Taka kraina gdzie żyją magiczne stworzenia.
-Naprawdę?
-Tak. Przepraszam, że tyle was okłamywałam. Musiałam sprawdzić, czy mogę opowiedzieć dokładnie wam moją historię.
-Normalnie nie wiem co powiedzieć.
-Akceptujesz to, czy raczej mam się zbierać.
-Wo, wo, wo. Dziewczyno nie będę Cię wyrzucał.
-Dziękuję.
-Opowiesz mi jak to...wszystko, dlaczego?
-Naturalnie.-zaśmiałam się.- Max? Zejdziesz do nas?-spojrzałam w górę
-J-Jasne.-zszedł i przytulił się do pleców blondyna
-Może przejdziemy do salonu?
Chłopak skinął głową. Usiedliśmy na kanapie, a ja zaczęłam im wszystko opowiadać. Rodzice, zamek, Blair, Akane, moje zesłanie tutaj, moce, że jestem księżniczką. Wszyscy co miało sens. To co było istotne.
-Czyli kitsune naprawdę istnieją? I te wszystkie stworzonka?-spytał szatyn z wyrytym uśmiechem na twarzy
-Tak. Niestety ja mam jeden ogon. Im więcej ma się ogonów, tym silniejsza jest moc. Największa zanotowana w mojej wiosce ilość to siedem. Jednak może być to większa liczba.
-Wow. To miłe, że nam zaufałaś.
-Dziękuję, że mnie akceptujecie.
Nagle wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Cieszyłam się, że nie muszę się już martwić. Teraz pozostaje po prostu chodzenie w swojej naturalnej formie. Cały dzień spędziłam z chłopakami. Pokazywałam im różne sztuczki, przemieniałam w inne zwierzęta. Tłumaczyłam co i jak. Odpowiadałam na zadane mi pytania. Naprawdę odebrali to bezproblemowo.
Do domu dostałam się poprzez portal. Walnęłam się na łóżko i rozprostowałam kości. Przytuliłam się do poduszki. Mogę zaliczyć te dni do jednych z najlepszych. Nawet myśl o tym, że jutro rozpoczęcie mnie nie gnębi. Cieszę się, iż w końcu spotkam się z resztą. Ciekawe jak minęły im wakacje.
Głodna zeszłam na dół i otwarłam lodówkę. Wyjęłam wybrane składniki i zaczęłam przygotowywać ryż oraz warzywa. Gotowe danie wzięłam ze sobą na górę. Usiadłam na łózki i zaczęłam jeść przeglądając telefon. Nagle zadzwonił.
-Cześć Rozalia.
-Hej, Shai.-zaśmiała się.- Jak po urodzinach?
-Były cudowne, zaraz biorę się za rozpakowywanie prezentów. Tak w ogóle to powiedziałam chłopakom o swojej tożsamości.
-To dobrze, ale wiesz co?
-No?
-Kastielowi podobała się jedna osoba z tamtej imprezy.-mruknęła.- Wiesz może kto mógłby to być?-znając ją pewnie poruszyła właśnie dwuznacznie brwiami
-Jego odbicie w lustrze?
-Shaila! To na pewno Ty!
-Nawet mi nie mów. Muszę to przemyśleć.
-Pogadamy jutro.-zamruczała
-Dobrze, do jutra.-zaśmiałam się
Odłożyłam telefon i podeszłam do pakunków. Usiadłam na ziemi i zaczęłam je otwierać. Wszystko było cudowne, od Rozy piękna czerwona sukienka. Alexy podarował mi buty do niej, a Nathaniel torebkę. Kastiel ofiarował mi ramkę z naszym zdjęciem oraz nową deskorolkę. Od Max'a i Sebastiana dostałam duży kubek (przyda się na herbatkę) wraz z firmową paletką do malowania. Uśmiechnęłam się i odłożyłam wszystko na odpowiednie miejsca.
Usiadłam na parapecie i zaczęłam wpatrywać się w niebo. Moje myśli krążyły na słowach Kastiela. Ktoś z naszego koła mu się podoba. Naprawdę to ja? Może to alkohol w jego ciele? Jeżeli naprawdę coś do mnie czuje...Czy ja czuję do niego tak silne uczucie?
-Daj mi chwilę.-spojrzałam w gwiazdy.- Potrzebuje jeszcze czasu. Jeżeli mam się zakochać to to zrobię. Potrzebuje po prostu trochę więcej dni.
Zamruczałam opierając głowę o ścianę. Mój wzrok dalej błądził na gwiazdach. Moje serce jest mu chyba oddane. Jednak nie w całości. Mam nadzieję, że nie będzie nachalny, że da mi tą chwilę...Da mi szansę. W ogóle, że w wszystko nie okaże się złudzeniem.
-Co jeśli to wszystko iluzja?
Zmęczona psychicznie jak i fizycznie położyłam się na łóżku. Ustawiłam budzik i okryłam się kołdrą. Wtuliłam w poduszkę i zamknęłam oczy. Niestety nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok. Nie mogąc już wytrzymać wzięłam tabletkę nasenną. Przytuliłam się do Yumi, która zdążyła wparować na materac i zasnęłam.
________
Słowa: 1074||chyba niesprawdzone
Kocham ten tytuł, okay? XD
Piszcie jak wrażenia. Max i Sebastian odhaczeni! Teraz tylko zwykłe przyjście do szkoły jako kitusne. Pozdro mordy ♥
***Zostaw po sobie ślad korniszonie! ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top