45.Moce
To wszystko to jest zwykła przyjaźń, czy jednak zmierza to w pogłębienie tego. Zamyślona kontynuowałam wrzucanie przedmiotów go garnka.
_______
Słysząc budzik jęknęłam niezadowolona. Dzisiaj piątek, w poniedziałek jest rozpoczęcie roku. Usiadłam na łóżku kładąc nogi na ziemię. Spojrzałam na swoje dłonie.
-Jutro są moje osiemnaste urodziny.-zacisnęłam palce na swojej skórze.- Jutro jest tyle dat. Śmierć Blair, opuszczenie Akane, ucieczka z domu.
Westchnęłam cicho i podeszłam do szafy. Ubrałam się i zeszłam na dół. Wypiłam eliksir i wybrałam numer do Nataniela. W końcu chciał iść do galerii. Przydadzą mi się jakieś ciuchy na rozpoczęcie.
-Cześć Shaila. Za chwilę będę.
-Hej Nat. To ja kieruje się w stronę parku.
-Do zaraz.
Ubrałam buty i rozciągnęłam się. Następnie powędrowałam w stronę parku. Zauważając blondyna podbiegłam do niego i delikatnie przytuliłam. Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam.
-Idziemy na nogach?-zapytał
-Z chęcią, ale wracamy autobusem.
-Może być.-zaśmiał się
Ruszyliśmy w odpowiednią stronę rozmawiając. Śmialiśmy się i opowiadaliśmy co robiliśmy przez wakacje. Cała droga minęła nam w przyjemnej atmosferze. Kiedy dotarliśmy na miejsce naszym pierwszym celem był zwyczajny sklep z odzieżą. Zaczęliśmy wybierać ubrania. Kolejno potem każdy z nas przymierzył wybrane ciuchy.
Zapłaciłam kartą i wyszłam czekając na Nata. Ten szybko do mnie dołączył. Nie mając ochoty na dalsze chodzenie po sklepach ruszyliśmy na przystanek. Kiedy podjechał pojazd wsiedliśmy do środka.
*
-Ciemno już.-mruknęłam
-Trochę nam zeszło.
-Ty wymyśliłeś tą kawiarenkę.-zaśmiałam się
-Przyznaj, że było fajnie.
-Nawet bardzo, dziękuję.
-Nie ma za co.-zaśmiał się.- Ja już lecę, nie zgubisz się wracając?
-Nie, spokojnie.
Pożegnałam się z blondynem. Kiedy ten zniknął z pola mojego widzenia wróciłam powolnym krokiem do mieszkania. Spojrzałam na godzinę. Westchnęłam przeciągle i wyszłam na górę. Ustawiłam budzik na piątą rano i opatuliłam się kołdrą.
Obudziłam się za sprawką dudnienia telefonu. Wyłączyłam urządzenia i podniosłam się przeciągając. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Umyłam się i ubrałam. Włożyłam telefon oraz kluczę do kieszeni bluzy. Zbiegłam na dół i wpakowałam eliksir do kieszonki. Wyjęłam księgę z szafki i ubrałam buty. Upewniając się, że wszystko mam wyszłam z domu. Biegiem ruszyłam do lasu.
W głębi znalazłam jakąś jaskinię. Wleciałam jak strzała do środka. Otwarłam książkę i znalazłam odpowiednią stronę. Zdjęłam z siebie bluzę odkładając na bok. Po moim ciele przeszedł dreszcz. Moje oczy zabłysnęły na złoto. Uszy wsłuchiwały się w otoczenie, a ogon chodził na wszystkie strony. Położyłam dłonie na ziemi i zaczęłam wypowiadać odpowiednie zaklęcie. W tym samym momencie zadzwonił mój telefon oświadczający, iż wybija godzina kiedy przyszłam na świat.
-Wszystkiego najlepszego Shaila.-szepnęłam, a w jaskini rozbłysnęło się jasne światło
Na całym ciele poczułam rozrywający ból. Upadłam na ziemię i zwinęłam się w kulkę. Zacisnęłam szczękę. Czułam się jakby moje kości były łamane. Warknęłam z bólu, a w moich uszach dudniły głosy. Przed oczami miałam różne sytuacje ze swojego życia. W pewnym momencie wszystko ustało. Leżałam na zimnej ziemi całkowicie obolała.
Kilkadziesiąt minut później podniosłam się z trudem. Spojrzałam na swoje ręce. Następnie chwyciłam za książkę i wywołałam zaklęcie. Nad książką pojawił się mały skrzat.
-Dzień dobry księżniczko.-ukłonił się
-Witaj.-mruknęłam
-Dzisiaj kończysz swoje osiemnasty urodziny. Wraz z nimi otrzymuje wszystkie moce odziedziczone po rodzicach. Możliwe jest również, iż Twój wygląd mógł się zmienić.
-R-Rozumiem. Coś jeszcze?
-Na razie to wszystko. Księżniczka oczekuje odpowiedzi na jakieś pytania?
-Jakie dostałam moce? Jak wygląda sytuacja w Judei?
-Za zaklęciem ze strony 895 otrzymasz ich spis. Królestwo jest w świetnej formie. Król i Królowa za jakiś czas wyjeżdżają na misję.
-Dziękuję. Możesz iść.
-Do widzenia księżniczko.-ukłonił się i zniknął
Wzięłam głęboki oddech i ubrałam na siebie bluzę. Założyłam kaptur i wypiłam eliksir. Nie chciałam wiedzieć jak wyglądam. Jakie mam moce. Najpierw chciałam odbyć wspomnieć śmierć Blair.
Wspięłam się na drzewo, a moje nogi zwisały z gałęzi. Wyłączyłam telefon jakiś czas temu. Facebook postanowił przypomnieć wszystkim o dzisiejszym dniu. Zamknęłam oczy i zaczęłam głęboko oddychać.
-Witam moją księżniczkę.
-B-Blair?-otworzyłam oczy
-Tak to ja.
-Ty żyjesz?-zaczęłam się rozglądać
-Nie drogie dziecko. To magia Twoich urodzin.
-Proszę nie zostawiaj mnie. Zostań.
-Nie mogę. Wybacz Shaila. To moja ostatnia rozmowa z Tobą.
-M-Masz mi coś do powiedzenia?-mój głos zadrżał
-Nie rozdrapuj starych ran. Jestem w Twoim sercu cały czas. Skup się na tym co jest. Idź do domu i zobacz jaka teraz jesteś.
-Boje się tego.
-Wszyscy się czegoś obawiamy. Jednak Ty nie masz czego. Idź. Później spędź czas z ważnymi Ci osobami.
-Nie chce Cię zostawiać. W Eldaryi mogłabym przynajmniej odwiedzać Twój dom.
-Wolisz wrócić do domu? Tam też mnie nie będzie.
-...Masz rację.-zeskoczyłam z drzewa.- Idę dowiedzieć się prawdy. Obiecuje, że spotkam się z przyjaciółmi.
-Kocham Cię Shaila. Żegnaj.
Zeskoczyłam z drzewa i pobiegłam do domu nie zwracając uwagi na ludzi. Wleciałam do mieszkania i od razu wybiegłam na górę. Przemieniłam się. Podeszłam do toaletki i spojrzałam na swoje odbicie.
-Wyglądam tak samo.-uśmiechnęłam się i spojrzałam na swój ogon.- Brak zmiany.
Szczęśliwa jak dziecko wzięłam księgę i otworzyłam na odpowiedniej stronie. Zaczęłam wypowiadać zaklęcie. Chwilę później w dłoniach trzymałam kawałek zapisanego papieru zapisanego w moim ojczystym języku.
-Okey co my tu mamy nowego.-przeleciałam wzrokiem po literach.- Przemiana w wybrane zwierzę. Telekineza. Pole siłowe. Ogień mi zostaje. Ciekawie.-mruknęłam
Zaciekawiona nowymi zdolnościami zaczęłam przemieniać się w różne zwierzęta. Tak jak się spodziewałam wszystkie bez wyjątku miały białe ubarwienie o czarnych oczach. Następnie przeniosłam książkę z ziemi na łóżko, oraz podniosłam szafę sprawdzając, czy moc ma jakieś ograniczenie. Kolejno potem wywołałam pole siłowe, przez chwilę świeciło się na fioletowo.
-Wszystko działa. Naprawdę te moce się przydadzą.-uśmiechnęłam się.- Mam nadzieję, że szybko wszystko opracuje...No to teraz oddzwonić to wszystkich.
Zeszłam na dół i wypiłam eliksir. Oparłam się o blat zatapiając w myślach. Moją głowę opanowały informacje z dzisiejszego dnia. Kiedy w końcu się ogarnęłam wyjęłam telefon i wybrałam kontakty. Na początku napisałam smsy wszystkim wiedzących o mojej prawdziwej postaci, iż otrzymałam nowe moce. Nie chciałam o tym zapomnieć. Następnie oddzwoniłam do Rozalii.
-CZEGO TY NIE ODBIERASZ, DZISIAJ JEST TWOJA OSIEMNASTKA.-wydarła się
-Miałam coś do załatwienia. Nowe moce i w ogóle. Wiesz, że nie jestem człowiekiem.
-Racja. Mogłaś mi chociaż dać znać! Z resztą nie ważne. O osiemnastej przyjedzie po Ciebie Sebastian. Robimy Ci urodziny.
-Ale j_
Nie dane było mi dokończyć. Dziewczyna rozłączyła się. Uśmiechnęłam się i powolnym krokiem ruszyłam na górę z zamiarem wzięcia prysznica i przebrania.
Wyszłam z wanny opatulona białym ręcznikiem. Podeszłam do szafy i zaczęłam przebierać w ubraniach. Koniec końców założyłam na siebie czerwony kombinezon na ramiączkach. Do tego wygodne koturny w tym samym kolorze. Siadłam przed toaletką i zaczęłam czesać włosy. Spięłam je w niechlujny warkocz i zrobiłam delikatny makijaż. No to teraz tylko czekać na Sebe.
_______
1081 ||chyba nie sprawdzony
Powiem szczerze, że następny rozdział jest świetny. Tytuł to zło(to) XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top