33.Jesteś ładna.

KA BUM ROZDZIAŁ XD.

Niecałe dwadzieścia minut później można było usłyszeć pukanie do drzwi. Kastiel od razu wstał i podszedł do nich uważając na to, żeby nie było nas widać. Jak się okazało nie było to potrzebne, ponieważ dobijała się do nas Rozalia. Obydwoje wrócili do nas i usiedli. Białowłosa zabrała głos.

-Rozalia. -uśmiechnęła się-

-Ja jestem Miiko, a to Ezarel, Leiftan, Nevra i Valkyion. -przedstawiła ich wszystkich-

-Jesteś ładna. -uśmiechnęła się-

-Um, dzięki. -zarumieniona podrapała się po karku-

-Dobra co robimy, bo raczej wiecznie tu nie zostaniecie. -wtrącił Kastiel-

-WŁAŚNIE. -oświeciło mnie- Mam coś. -spoważniałam-

-Co takiego? -zainteresował się Leiftan-

-Znalazłam kryształ. -wyjęłam odłamek z kieszeni i dałam kitsune-

-CO?! -wykrzyknęła cała piątka-

-Przecież te kryształy są tylko w waszej krainie.-mruknął szarooki-

-Tak...To jest dziwne. Coś nie gra, tylko tego nam brakowało.-Miiko zaczęła obracać odłamkiem w dłoniach-

-Będziemy musieli to sprawdzić jak wrócimy. -usłyszałam Valkyiona-

-Racja, tu nic nie zdziałamy. -odrzekł wampir-

-Kiedy w wracacie? -zapytała złotooka-

-Jutro rano. -mruknęła lisica-

-Ej, uszasta będziesz musiała teraz uważnie patrzeć, czy nie ma tu nigdzie odłamków.

-Wiem. -zgromiłam elfa wzrokiem-

Kitsune schowała kryształ i zmieniła temat rozmowy na ten bardziej przyjemny. Zasadniczo nikt nie chciał trwać przy tamtym, więc nikt nie narzekał. Całą noc rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Cała nasza grupa bawiła się świetnie. Dopiero gdzieś koło piątej nad ranem wszyscy zasnęli.

Obudziliśmy się trzy godziny później. I dziwo nikt nie marudził, że jest zmęczony. No oprócz wiecznie niezadowolonego Ezarela, ale to standard więc nikt się nie przejął.

Po śniadaniu szybko przeteleportowałam się po zakupy i eliksiry do mojego domu, a następnie z powrotem do reszty przyjaciół. Razem z pozostałą piątką fairy przemieniliśmy się i zapakowaliśmy w odpowiedni do podróży sposób produkty. Następnie całą siódemką poszliśmy do lasu. Pożegnałam się z przyjaciółmi obiecując, że jeszcze się spotkamy. Kiedy zniknęli w grzybowym portalu wzięłam głęboki oddech.

-Ja muszę iść, umówiłam się z Alexym.

-Dobrze Rozo, do zobaczenia. -uśmiechnęłam się-

-Nara. -skinął głową chłopak-

Już po chwili po dziewczynie nie został najmniejszy ślad. Przez chwilę patrzyłam w krąg myśląc nad tym wszystkim. Dopiero po kilku minutach otrząsnął mnie głos Kastiela.

-Przepraszam, co mówiłeś? -odwróciłam się w jego stronę-

-Czy też musisz gdzieś iść?

-Tak szczerze to nie. -uśmiechnęłam się słabo-

-To chcesz coś porobić? -wbił wzrok w ziemię-

-Jasne! Masz jakiś pomysł?

-Nie. -uśmiechnął się-

-Umiesz jeździć na desce?

-Tak. -popatrzył na mnie-

-Pouczysz mnie? Zapomniałam już jak się to robi. -zaśmiałam się-

-Serio?

-Chyba, że wolisz tutaj tak stać.

-W parku za dwadzieścia minut. Pewnie chcesz się jeszcze przebrać.

-Racja. To za niedługo.

Oboje ruszyliśmy w przeciwne kierunki. Ciesząc się, że porobimy coś ciekawego puściłam się do mieszkania biegiem, a już po chwili byłam na miejscu.

Nie tracąc czasu przeskoczyłam przez płot i szybko otworzyłam drzwi. Wleciałam do środka i zatrzymałam się w kuchni. Nakarmiłam Yumi oraz nalałam jej wody, a ta miauknęła zadowolona. Pogłaskałam ją szybko po łebku i wyleciałam na górę. Od razu podeszłam do szafy i zaczęłam wybierać jakieś ciuchy.

Po pięciu minutach w dłoniach trzymałam zwykłe czarne dżinsy oraz szary podkoszulek. Powędrowałam do łazienki gdzie wzięłam szybki prysznic i przebrałam się. Na sam koniec związałam jeszcze włosy w wysoki kucyk zostawiając po bokach dwa wolne pasemka. Wróciłam do sypialni i klęknęłam przy łóżku. Nachyliłam się i wyciągnęłam spod niego deskorolkę. Jej dół był czarny z białym napisem 'Shaila'. Podrzuciłam ją i przetarłam po czym wzięłam ją pod pachę i zeszłam na dół. Napiłam się tylko jakiegoś soku i pobiegłam do parku. Jak się okazało Kastiel siedział na ławce przeglądając telefon.

-Jestem. -uśmiechnęłam się-

-Ubierz to. -kopnął w moją stronę jakiś karton-

-Ochraniacze?

-Nie mam zamiaru jeszcze latać po opatrunki.

Chciałam coś powiedzieć, ale zdając sobie sprawę, że ma rację bez komentarza ubrałam cały zestaw ochronny w kolorze czarnym. Chłopak widząc, że jestem gotowa wziął swoją deskę, która była od spodu czarno-czerwona z jakimiś znaczkami.

-Chodźmy tam. -wskazał ręką- Będzie bezpieczniej. Rzadko kiedy ktoś tam chodzi.

-Okay. -uśmiechnęłam się-

Poszliśmy  we wskazanym przez Kassa kierunku. Czerwonowłosy odłożył swoją deskę na bok i założył dłonie na klatce piersiowej.

-Dobra zgaduje, że najpierw sama mam spróbować, żeby zobaczyć co pamiętam.

-Bingo, ale kiedy ostatni raz jeździłaś?

-Eee w zasadzie półtora roku temu? To było jeszcze z Akane, więc jakoś tak.

-Nie powinno być najgorzej.

Skinęłam głową i położyłam deskę na ziemi. Następnie stanęłam na niej ostrożnie. Udało mi się utrzymać, więc trzeba ogarnąć jeżdżenie i potem może poprzypominać sobie jakieś sztuczki. Kastiel przyglądał mi się tylko. Od razu zauważyłam w jego pozie, że jest gotowy podbiec mnie złapać. "Urocze. Czekaj, jakie?"

Po niespełna dwóch minutach szarooki podszedł do mnie i zaczął asekurować w jeździe. W zasadzie szło mi nieźle, ale nie idealnie.

Trenowaliśmy jazdę jakieś dwie godziny. W zasadzie zdążyłam przypomnieć sobie co i jak dzięki czemu swobodnie jeździłam bez pomocy.

-Kass?

-No?

-Pokażesz mi jakieś sztuczki?

-Jasne. -wzruszył ramionami-

Wziął swoją deskę po czym zaczął pokazywać mi różne tricki. Po kilkunastu minutach odłożył ją i pomógł mi zrobić to samo. Ćwiczyliśmy to około godzinę. Na szczęście udało mi się ogarnąć większość rzeczy. Wiedziałam, że będą musiała jeszcze trochę poćwiczyć, ale na dzisiaj mi już starczyło. Usiadłam obok chłopaka i zdjęłam ochraniacze.

-Jedziemy gdzieś?

-Trzeba to odnieść. -spojrzał na zabezpieczenia-

Rozejrzałam się i nikogo nie widząc wywołałam portal. Kopnęłam karton ze sprzętem w niego, a ten zniknął. Chłopak zaśmiał się tylko i wstał. Uczyniłam to samo i stanęłam na deskorolce.

-To co w zamian jakiś shake?

-Jestem za. -również postawił swoją deskę-

Już po chwili ruszyliśmy w stronę wyjazdu z parku. W następnej kolejności pojechaliśmy w stronę stoisk z różnymi smakołykami. W wakacje jak to w wakacje wszędzie było mnóstwo ludzi.

Przecisnęliśmy się pomiędzy wszystkimi znajdując jakieś mało zaludnione stoisko. Zamówiłam sobie mrożoną kawę, a Kastiel shake truskawkowy. Zapłaciłam pomimo niezadowolonej miny chłopaka i usiedliśmy na jakiejś ławce z boku.

Zaczęliśmy rozmawiać popijając przy okazji nasze napoje. W między czasie wymyśliliśmy żeby jechać gdzieś z naszą ekipą na kilka dni, tylko tym razem bez żadnych żmij jak ostatnio.

Zadowoleni stwierdziliśmy, że obgadamy to kiedy wszyscy się spotkamy. Szczerze mówiąc spodobało mi się to. Chciałam spędzić kilka dni z osobami, które są dla mnie ważne.

Po skończeniu pić wstaliśmy i biorąc deski pod pachy i zaczęliśmy iść nad rzekę. W ciszy rozglądałam się dookoła.  Kiedy dotarliśmy na miejsce umiejscowiliśmy się na kamiennym murku z widokiem na strumień wody. Zaczęłam machać nogami, a chłopak odpalił papierosa. Wlepiając wzrok w naturę i zasłaniający mi ją szary dym znowu zaczęliśmy dyskutować.


-------------------------------------------------------------------------------------

1001 słów. //niesprawdzane

Troszkę luźniejszy, ale zawsze coś.

I tak ja żyje hahah. Spodobało się?


***Zostaw po sobie ślad <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top