32.Brakuje Ci argumentów?

W zasadzie cały czas spędziłam z Kastielem. Dopiero potem przywlekła się do nas reszta. Całą grupą zaczęliśmy śmieszkować.


W zasadzie było spokojnie. Około pierwszej w nocy wymknęłam się na zewnątrz. Wszyscy byli upici, więc nikt mnie nie zatrzymywał. Jako, że nic nie piłam zaczęłam iść do siebie. Będąc w połowie drogi nie wiedząc czemu poszłam do lasu. Nie wiedziałam czemu, ale coś mnie tam ciągnęło.

Zaczęłam iść pomiędzy drzewami. Powędrowałam w stronę chatki Akane. Stanęłam na mostku i zobaczyłam blisko domu oślepiające białe światło. Zacisnęłam dłonie w pięści i przemieniłam się w kota. Zaczęłam biec w tamtą stronę. Zatrzymałam się obok domu gdzie błysło. Moje niewidoczne przez kolor oczy źrenice powiększyły się. Usiadłam nie widząc co robić. Przede mną stał Ezarel, Valkyion, Nevra, Leiftan oraz Miiko. Odwrócili się w moją stronę.


-Fuj. Co to za pchlarz?! -warknął Ez-

-To kot, idioto. -skwitował wampir-

-Naprawdę? Czy wy zawsze musicie się kłócić? -wtrącił Leif-

-Przymknijcie się, bo jeszcze ktoś nas usłyszy. To tylko kot, jasne?! -warknęła Miiko-

-Psik, won. -tupnął elf w moją stronę-

-Co za dekiel. Nic się nie zmieniłeś. -fuknęłam-

-Co do cholery?! -krzyknęli-


Zaśmiałam się i się przemieniłam. Z powrotem miałam już uszy i ogon. Przeczesałam palcami włosy i uśmiechnęłam się widząc ich miny. Wszyscy stali jak te kołki. Po chwili Miiko oprzytomniała i przytuliła mnie mocno. Po następnych dwóch minutach wszyscy staliśmy w uścisku. Po dłuższej chwili okleiliśmy się od siebie.


-Porozmawiamy u mnie, zgoda?

-Jak się tam niby dostaniemy? -zapytał Valk-

-Zajmę się tym.


Złapałam Leiftana za dłoń, a ten podłapał i chwycił resztę. Wymówiłam zaklęcie i już po sekundzie przed nami pojawił się portal. Weszliśmy do niego wychodząc z niego w moim domu. Poszliśmy do salonu i rozsiedliśmy się.


-Co Ty tutaj robisz? Jak Ty się tutaj znalazłaś! Wszyscy Cię szukali. -zaczęła Miiko-

-Żyję, mieszkam. Dzięki Akane. Wszyscy, czyli?

-Jak to? -zapytał Leif-

-Ona nie żyje. Wysłała mnie tutaj. -uśmiechnęłam się smutno-

-Czemu się z nami nie pożegnałaś? -teraz odezwał się Nevra-

-Niestety nie miałam jak. -wszyscy kiwnęli głowami- A co tam u moich rodziców? -wymienili się spojrzeniami-

-W zasadzie dobrze, ale za niedługo wyjeżdżają na dosyć niebezpieczną misję. -znów odezwała się kitsune-

-Co was tutaj w ogóle sprowadza?

-Zapasy.

-Pomóc wam, prawda?

-Jakbyś mogła.

-Bylibyśmy Ci wdzięczni. Ułatwiło by nam to sprawę. -wtrącił Valk-

-Mam nawet pomysł. -uśmiechnęłam-

-Już się boje. Jaki niby? -zapytał Ezarel-

-Zobaczycie jutro.

-Jak to jutro? Przecież nas zobaczą. -powiedzieli wszyscy równocześnie-


Zaczęłam im opowiadać o tym jak to zrobimy. Czyli w zasadzie będą musieli wypić tylko eliksir i nic nie zmalować. Po opisaniu jak mniej więcej będzie to wszystko wyglądać zaczęłam im dokładnie opowiadać jak się tutaj znalazłam, jak sobie radzę, czy ktoś wie o mojej tożsamości i jacy naprawdę są ludzie. Za to oni o tym jak jest teraz w Eldaryi, czy sprawy się polepszają, jak to się o mnie martwili i inne takie tam. Po kilkugodzinnej rozmowie poszliśmy spać.

Wstaliśmy w zasadzie równocześnie. Kiedy ja poszłam się przebrać reszta polazła do kuchni. Po zmienieniu ubrań zeszłam na dół. Jak się okazało Leiftan zrobił śniadanie.

Po posiłku. Ubrałam buty i każdemu podałam eliksir na przemianę. Od razu zadziałał. Zaczęli przyglądać się sobie w lustrze. Kiedy oni zajęci byli swoim odbiciem stwierdziłam, że to nie starczy. Szybko wyszłam na strych. Wróciłam do nich po chwili z kupą ubrań.


-Musicie się przebrać.

-Po co? -zapytał Nevra-

-Nie pytaj się tylko się przebieraj.

-No dobra. -przewrócił oczami-


Po chwili wszyscy byli już gotowi. Zabrałam telefon, portfel i klucze. Zaprowadziłam ich na przystanek autobusowy. Patrzyli na mnie dziwnie rozglądając się po otoczeniu. Kilka minut później dojechał nasz środek transportu. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsca.

Około dziesięć minut później byliśmy na miejscu. Całą grupą weszliśmy do gigantycznej budowli. Na szczęście nie było zbytnio dużo ludzi.


-Dobra. Bardzo duże muszą być te zakupy? Bo milionerką to ja też nie jestem.

-Trochę. W zasadzie mamy jeszcze dosyć jedzenia, ale nie wiemy kiedy będzie następna okazja.

-Dobra. Kupimy najważniejsze i najtrwalsze produkty.

-Okey.


Zebrałam myśli i ruszyłam w stronę odpowiedniego sklepu. Zaczęliśmy chodzić między alejkami. Wrzucałam do wózka najważniejsze rzeczy. Weszliśmy do ostatniej alejki, gdzie były przyprawy. Przed moimi oczami pojawiła się Nataniel oraz jego wspaniała siostrzyczka.

Chłopak zlustrował mnie wzrokiem i uniósł jedna brew do góry widząc za mną resztę grupy. Uśmiechnęłam się do niego, a on go odwzajemnił. Wzięłam kilka przypraw i wsadziłam je do naładowanego wózka. Niestety, ale nagle niechcący zahaczyłam o pudełko i wszystkie torebki upadły na ziemię. Kucnęłam i zaczęłam je zbierać.


-Co za pokraka. -prychnęła Amber, która stała sama, ponieważ Nat gdzieś poszedł-

-Oho, chyba gdzieś tu żmija pełza, słyszeliście? A nie. To Ty. -warknęłam patrząc na blondynkę-

-Zapomniałaś gdzie Twoje miejsce? -podeszła-

-Moje miejsce? Na pewno z dala od Twojego. Nie lubię chodzić na czworaka. -wstałam i zmierzyłam ja wzrokiem-

-Ty mała wredna...

-No? Co? -zbliżyłam się o krok przeszywając ją wzrokiem-

-Te Twoje soczewki są beznadziejne.

-Zmieniasz temat. Brakuje Ci argumentów, czy pomysłów jak mnie obrazić? 


Zamilkła, a po chwili zrobiła się cała czerwona ze złości. Uśmiechnęłam się zwycięsko, a Miiko, Leiftan, Ezarel, Valkyion oraz Nevra wybuchli śmiechem. Odwróciłam się na pięcie i całą szóstką poszliśmy do kas. Po drodze zbiłam z nimi piątkę.

Po zapłaceniu i zapakowaniu rzeczy pochodziliśmy jeszcze chwilę po galerii. Następnie wróciliśmy autobusem do mojego domu. Odstawiliśmy reklamówki. Zaproponowałam im wyjście na spacer, oraz małe zwiedzanie, na co ochoczo przystali. Po drodze dowiedziałam się, że jutro wieczór znów będą musieli wracać.

Kiedy było już ciemno zaproponowałam im aby iść się coś napić. Oczywiście od razu się zgodzili. Zaczęłam się zastanawiać.


-Może spotkamy się z Kastielem i Rozalią?

-To oni wiedzą o Twojej tożsamości? -zapytał Leif-

-Tak.

-No to czemu nie.

-Pytaj ich i idziemy. -wtrącił elf-


Kiwnęłam głową i aby było szybciej zrobiłam na messengerze grupę razem z nimi. Napisałam im o co chodzi. Obydwoje się zgodzili. Po ustaleniu, że pójdziemy do chłopaka schowałam telefon i ruszyłam wraz z pozostałymi. 

Jako że nie mieliśmy daleko po pięciu minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy przez bramę i powędrowaliśmy pod drzwi. Zapukałam, a już po chwili drzwi się otwarły. Weszliśmy do środka.


-Siema. -przemieniłam się- Roza już jest?

-Nie. To są Ci Twoi przyjaciele?

-Cześć. -powiedzieli równocześnie.

-Tak. To Miiko, Ezarel, Nevra, Leiftan i Valkyion.

-Kastiel. -skinął w ich stronę głową-

-Za ile będzie?

-Pewnie za chwilę. Chodźmy do salonu.


Całą ekipą ruszyliśmy do zaproponowanego przez czerwonowłosego pokoju. W pomieszczeniu reszta przemieniła się po czym rozsiedliśmy się na kanapie. Kastiel przyzwyczajony do widoku feary zaczął z nimi na luzie rozmawiać.


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

1024 słów.//nie sprawdzane

Jeeeej w końcu rozdział XD

Podoba się chociaż? :v

No to do następnego ♥

//Gwiazdka? Komentarz? :>




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top