29.Znalazłam drugą Amber
Spojrzałam w tamta stronę i zobaczyłam smukłą sylwetkę. Powoli zaczęłam rozpoznawać kto wpadł do pokoju.
Kilka minut zajęło mi rozpoznanie mojego wybawcy, ale jak się okazało był to Max. Odciągnął ode mnie zapewne pijanego faceta i uderzył go w twarz. Ten runął jak długo przez cios i buzujące we krwi procenty. Okularnik podszedł do mnie i objął ramieniem. Pomimo tego, że jestem nawalona dobrze wiedziałam, że jutro zapewne będę to pamiętać.
Zaczął głaskać mnie po włosach i próbował uspokoić. Po dłuższym czasie zasnęłam wtulona w niego.
Obudziłam się z bólem głowy, ale nie zwróciłam na to uwagi. Rozejrzałam się i nie widząc nikogo w pomieszczeniu wzięłam swoje szpilki i zbiegłam na dół. Siedział tam Max, Sebastian, Kastiel i Rozalia. Spojrzeli na mnie smutno, jednak nikt się nie odezwał. Stałam jak wryta nie wiedząc co zrobić. Wzięłam oddech i zeszłam na sam dół ze spuszczoną głową. Podeszłam do nich bliżej dalej unikając kontaktu wzrokowego. Po moim policzku spłynęła łza, którą szybko wytarłam. Ktoś odsunął krzesło i mnie przytulił. Dym papierosowy, perfumy i alkohol. Od razu rozpoznałam, że to Kastiel. Wtuliłam się w niego.Po chwili usiadłam przy nich i wybiłam szklankę wody przy okazji zażywając tabletkę.
-Przepraszam Shai, mogłem być bardziej czujny i tyle nie pić. -zaczął blondyn-
-Ja też mogłam nie pić. To nie Twoja wina. Najważniejsze, że do niczego nie doszło. -wzdrygnęłam się-
-Może w zamian pojedziemy z Twoimi znajomymi pod namioty w następnym tygodniu?
-Jasne, na pewno będzie fajnie.
-Ale i tak jeszcze raz przepraszam.
Poczochrał mnie po głowie. Uśmiechnęłam się słabo. Postanowiłam się tym nie przejmować i cieszyć tym, że Max mnie uratował. Wierzyłam też, że chłopak urósł w oczach blondyna i nie będzie go już wyzywać.
*
Spakowana czekałam, aż dostane sms'a abym wyszła przed dom. Po dostaniu takowej wiadomości chwyciła swój namiot i torbę z ubraniami oraz mały zapasami żywności. Jechaliśmy tam na tydzień, ale na szczęście kilka kilometrów dalej znajdował się jakiś sklep.
Spakowałam rzeczy do napakowanego bagażnika i wsiadłam do samochodu. Oczywiście kierował Sebastian. W samochodzie znajdował się również Kastiel, Lysander, Rozalia, Leo, Max, Alexy i jakaś brunetka. Zmarszczyłam brwi nie widząc kto to.
-Ah to Ola. Moja koleżanka. -wtrącił blondyn-
-Shaila. -uśmiechnęłam się-
Ta jedynie burknęła coś pod nosem i wlepiła wzrok w szybę. Miałam tylko nadzieję, że nie będzie tak wredną żmiją jak Amber.
*
Wszyscy rozłożyliśmy namioty i zaczęliśmy się dzielić na dwójki, ponieważ nie mieliśmy tyle miejsc do spania. Po chwili każdy miał parę... No prawie każdy. Kastiel z Lysandrem, Rozalia z Leo, Max z Alexym, Ola z Sebastianem i ja zostałam sama. Wzruszyłam ramionami i weszłam do swojego namiotu. Rozłożyłam tam swoje rzeczy i położyłam torbę z ubraniami.
Wyszłam z powrotem. Wszyscy siedzieli na pniach drzew naokoło jeszcze nierozpalonego ogniska. Wszyscy żartowali i głośno się śmiali, ale to co przykuło moja uwagę to to, że Ola siedziała obok Kastiela i wpatrywała się w niego jak w obrazek. Jednak zdziwiło mnie to, że szarooki jej nie odpychał. Traktował ją jak koleżankę. Zawsze nowych traktował oschle. Poczułam ukłucie.
Wiedząc, że nikt nawet nie zauważył, że im się przyglądam powędrowałam w stronę lasu. Zaczęłam przechadzać się między drzewami uważnie się wszystkiemu przyglądając. Po jakimś czasie wspięłam się na drzewo i usiadłam na gałęzi machając nogami. Wpatrywałam się w piękny widok.
Słońce powoli zachodziło i robiło się chłodniej. Zeszłam na dół i znowu zaczęłam wracać do namiotów. Stanęłam przed nimi. Dalej byli tej samej pozycji, ale teraz ognisko się już paliło, a wszyscy piekli pianki.
-Shai! Gdzieś Ty była?! -pisnęła Roza-
-Na spacerze. -warknęłam-
-Stało się coś? -wtrącił Alexy-
-Nie. Jestem zmęczona. Pójdę już.
Kiwnęłam w ich stronę głową i nie czekając na odpowiedź weszłam do namiotu zapinając go. Wypiłam eliksir, aby w nocy się nie przemienić i położyłam nie przebierając, czy przykrywając. W głowie miałam mętlik. Nie rozumiałam tej dziewczyny, a tym bardziej co chciała od Kastiela. "Może oni się znają?". Przewróciłam się na plecy i zaczęłam wpatrywać w materiał mojego prowizorycznego mieszkania.
Dochodziła godzina czwarta, a ja dalej nie mogłam zasnąć myśląc nad tym wszystkim. Mając dość wstałam i wyszłam z namiotu. Bez zastanowienia poszłam do lasu. Po jakiś dwudziestu minutach trafiłam na rzekę, a w zasadzie na strumyk. Kucnęłam przy nim i włożyłam dłoń do lodowatej wody. Zaczęłam nią ruszać oddziałując na wodę. Po chwili usiadłam po turecku przy nim i odchyliłam głowę do tyłu. Westchnęłam i potarłam dłońmi twarz. "Nie będę się tym przejmować. Miło spędzę czas. Przecież nie może być, aż tak, źle, prawda?".
Do obozu wróciłam koło dziesiątej, może trochę później. Niezbyt uważałam w Eldaryi na lekcjach o odczytywaniu godziny z położenia słońca. Ale było coś koło tego. W zasadzie nie interesowało mnie to zbytnio.
Kiedy się pojawiłam wszyscy siedzieli i jedli kanapki. Podeszłam bliżej i usiadłam na skraju pnia. Roza szybko przełknęła kawałek jedzenia, które miała w ustach i zaczęła.
-Gdzieś Ty się podziała? O której poszłaś!
-Poszłam do lasu nad strumyk. Koło czwartej. -mruknęłam, a wszyscy na mnie spojrzeli-
-Stało się coś? -zapytała sztucznie miło Ola-
-Nie. -syknęłam- Nawet jeśli nigdy bym Ci nie powiedziała.
-Czemu mnie nie lubisz? Przecież nic Ci nie zrobiłam! -pisnęła i zrobiła smutną minę, jednak od razu w jej oczach zobaczyłam satysfakcję-
-Oczy Cię zdradzają.
-C-Co?
-Nie jestem tak głupia, wiesz? Znam się trochę na ludziach i bardzo dobrze wiem, że jesteś kurewsko fałszywa.
-Robisz mi przykrość!
-Wow, uważaj bo się jeszcze tym przejmę. -wszyscy nam się tylko przyglądali-
-Rodzice Cię źle wychowali! Powinnaś być milsza! -pisnęła-
Zagotowała się we mnie krew. Spojrzałam na nią zabójczo i wstałam zaciskając dłonie w pięści. Podeszłam do niej i chwyciłam za koszulkę. Podniosłam, a ona była wystraszona.
-Zapamiętaj sobie jedno. Jeśli wspomniesz o moich rodzicach to gorzko pożałujesz. -puściłam ją, a ta upadła z powrotem na drewno-
-Czemu? Nie masz rodziców? Nie kochali Cię? Wychowałaś się w domu dziecka? -Roza i Kastiel spojrzeli na nas przerażeni-
-Najlepiej jak się ode mnie odwalisz jeżeli życie jest Ci miłe, rozumiesz? -warknęłam czując cisnące się do moich oczu łzy-
-Ale ja chce wiedzieć! -tupnęła noga obrażona-
-Zostaw ją. -wtrącił Kastiel-
-Dlaczego?! To taka tajemnica powiedzieć?
-Ola! -krzyknął Seba-
Resztę słyszałam już ciszej, ponieważ poszłam do namiotu i się w nim zamknęłam. Skuliłam się i zaczęłam cicho łkać. Nikt nie ma prawa do mówienia o nich, oprócz mnie, a tym bardziej tak fałszywa osoba jak ona. "Znalazłam drugą Amber. Zajebiście". Nagle wszystko ucichło i usłyszałam głos Sebastiana.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest 1051 słów.
Dzięki Liasynie. ♥ Szczerze? Zapomniałam, że miałam dać dzisiaj z tego rozdział XD Więc możecie jej podziękować, że mi przypomniała xd
No to ten. Podobało się? Już polubiliście Olę, nie? XDDD
***Gwiazdka? Komentarz? :>
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top