26.Z tym lamusem?

Byli zdziwieni i trwali w bezruchu wpatrując się w nas. Ostatni raz na niego spojrzałam i pobiegłam na dół. Jednak od razu usłyszałam, że mnie woła, a następnie biegnie.


Wybiegłam na dziedziniec, gdzie na ławce siedział Kastiel z Lysandrem. Podbiegłam do nich i usiadłam obok czerwonowłosego. Przytuliłam się do niego ocierając kolejną łzę. Spojrzał na mnie zdziwiony i spojrzał na blondyna, który pojawił się przed nami.


-Shaila! Przepraszam, nie wiedziałem.

-Daj mi spokój!

-Proszę porozmawiajmy.

-Zrobił Ci coś? -wtrącił Kass-

-Nie wtrącaj się. -warknął-


Chłopak wstał i stanął naprzeciwko starszego. Byli prawie tego samego wzrostu. Nie chciałam, żeby któryś zrobił coś głupiego, więc stanęłam między nimi.


-Kastiel, po prostu zszedł na temat rodziców. -mruknęłam-

-No nie wiedziałem!

-Zaraz przyjdę. -westchnęłam-


Chwyciłam blondyna za nadgarstek i poprowadziłam do klubu ogrodników. Spojrzałam na niego czekając, aż coś powie. Po pięciu minutach ruszyłam, aby już sobie pójść. Jednak ten chwycił mnie za ramię i zaczął.


-Przepraszam, nie wiedziałem. Nie chciałem. Głupio zrobiłem.

-Niech Ci będzie...Ale następnym razem pomyśl.

-Może pójdziemy gdzieś po lekcjach?

-...Eh, możemy na chwilę.

-Jeszcze raz przepraszam.


Podaliśmy sobie ręce na zgodę i każdy poszedł w swoją stronę. Wróciłam na ławkę i usiadłam między chłopakami. Oparłam głowę i Kassa i westchnęłam. Lys poczochrał mnie po głowie. Uśmiechnęłam się. Jednak ten moment zepsuł dzwonek.

Poszliśmy do sali. Usiadłam z czerwonowłosym, a białowłosy zajął miejsce przed nami. Jako, że była luźna lekcja opowiedziałam im jak to poznałam Sebastiana.


-Ale wiesz, że to najbardziej rozpoznawalny uczeń, słynący ze swojej wredoty, wagarów i tym, że 'każda laska jest jego'. Zalicza i zostawia.

-Spokojnie, nie jestem głupia. -spojrzałam na Kassa-

-Tylko mówię. -uśmiechnął się pod nosem-


Po lekcjach postanowiłam najpierw złapać Nataniela. Niestety wybronił się marna wymówką mówiąc, że spadł ze schodów. Wiedząc, że i tak nic mi nie powie pobiegłam szukać czarnowłosego. Znalazłam go przy bramie. Podeszłam bliżej i lekko się uśmiechnęłam.


-Hej.

-Um, cześć.

-Eh, jestem Shaila. Siedziałam dzisiaj z Tobą na lekcji.

-Max, chcesz coś ode mnie? -spojrzał na mnie-

-Nie. Chciałam tylko zagadać.

-To miłe. -uśmiechnął się-

-Może zjemy jutro razem na stołówce?

-Jasne. -znowu się uśmiechnął-

-Na razie, Max! -uśmiechnęłam się-


Chłopak również się ze mną pożegnał i powędrował na przystanek autobusowy. Kiedy chciałam zawrócić w celu znalezienia Sebastiana przed moja twarzą pojawiła się czerwona róża. Wzięłam ja do rąk i ujrzałam Sebe.


-Kiedy ją kupiłeś?

-Urwałem się z lekcji. -wyszczerzył się-

-To gdzie idziemy?

-Może coś zjeść?

-Czemu nie.


Poszliśmy do knajpki i zamówiliśmy obiad. Cały czas rozmawialiśmy, a po posiłku chłopak odprowadził mnie pod dom. Uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił.


-Może zjemy jutro razem w szkole?

-Umówiłam się już z Maxem.

-Co? Z tym lamusem? -zaśmiał się-

-Właśnie z nim. I nie nazywaj go tak.

-Pf niech Ci będzie. Na razie.

-Pa.


Weszłam do domu i od razu popędziłam na górę. Położyłam na łóżku wcześniej zdejmując buty i kurtkę. Zaczęłam myśleć nad tym wszystkim. Zaczęłam zastanawiać się, czy to wszystko ma sens.


Next day-


Szybko wstałam ogarnęłam włosy spinając je w dwa luźne warkocze i ubrałam wygodne ciuchy. Nakarmiłam Yumi i pędem poszłam do szkoły nie mogąc doczekać się imprezy.

Na dziedzińcu nim zdążyłam się w ogóle rozglądnąć zatrzymał mnie Sebastian. Przywitałam się z nim, a on ze mną. Znowu zaproponował wspólny posiłek, ale mu odmówiłam. Szturchnęłam go w ramię zapewniając, że następnym razem z nim zjem. Ten się do mnie uśmiechnął i pożegnał idąc na lekcje.

Podeszłam do ulubionej ławki naszej klasy, a wszyscy zlustrowali mnie wzrokiem. Za to Rozalia znacząco poruszyła brwiami.


-Kto to? Hm

-Kolega, a co?

-Na pewno?

-Roza. -fuknęłam-

-Dobra, niech Ci będzie.


Chłopcy tylko zlustrowali nas od góry do dołu nie odzywając się. Po chwili wszyscy poszliśmy na lekcje.

Kiedy zabrzmiał dzwonek na długą przerwę udałam się w stronę stołówki. Zlustrowałam ją całą, a w rogu ujrzałam Maxa. Uśmiechnęłam się do niego i stanęłam w kolejce. Na szczęście byłam z przodu, więc nie martwiłam się, że długo mi zejdzie. Niestety nagle przed wszystkich wepchało się grono chłopaków, a między nimi znajdował się właśnie Sebastian. Odwrócił się i widząc moją niezadowoloną minę objął ramieniem i poczochrał po głowie.

Zaprowadził na sam przód przez co migiem mi zeszło. Uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam i przybiłam z nim żółwika. Reszta jego znajomych widząc to również wyjęła ręce. Przewróciłam oczami z każdym przybiłam żółwika. Następnie dosiadłam się do Maxa.


-Nie wiedziałem, że tak dobrze kumplujesz się z nimi.

-W sumie Sebastiana poznałam na lekcjach i wczoraj poszłam z nim zjeść, a resztę kojarzę z widzenia.

-Nie wolisz usiąść z nimi?

-Nie. Umówiłam się z Tobą tak? Seba mi proponował, ale chciałam zjeść z Tobą.

-Wow, nie jesteś taka jak wszyscy.

-Najwyraźniej.


Uśmiechnęłam się po czym zaczęliśmy jeść rozmawiając co chwila. Nagle obok mnie usiadł Seba przyglądając się nam. Popatrzyłam na niego pytająco, a ten poczochrał mnie po głowie.


-Postanowiłem zjeść z Tobą i nim. -wskazał na okularnika-

-On ma imię. -warknęłam-

-Dobra, dobra. Nie unoś się. Mam dla Cibie propozycję.

-Dajesz.

-Po zakończeniu roku impreza. U mnie. Możesz zaprosić swoich znajomych.

-Zgoda. -uśmiechnęłam się- W takim razie... Max, może pójdziesz ze mną na ta imprezę?

-C-Co?

-No chodź, będzie fajnie.

-Zgoda. -mruknął wpatrując się w blondyna-


Resztę przerwy rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Na końcu wymieniliśmy się wszyscy numerami, aby w razie czego napisać co z tą imprą. 

Po lekcjach chciałam iść na zakupy, ale napotkałam jeden problem. W sklepie na pewno nie sprzedadzą mi alkoholu. Zaczęłam myśleć, aż przed oczami nie mignęła mi sylwetka Sebastiana. Stanęłam na uboczu i pomachałam mu zważając na to, że jechał na desce. W końcu nie chciałam mu wejść pod nogi.

Ten z uśmiechem zatrzymał się i podszedł. Zapytałam go, czy skołuje mi alkohol, a ten o nic nie pytając się zgodził. Oboje ruszyliśmy do sklepu. Na miejscu rozdzieliliśmy się i każdy poszedł w odpowiednią stronę. Kiedy każdy już miał potrzebne rzeczy dałam mu pieniądze, aby zapłacił. Po wszystkim pożegnałam się z nim dziękując i szybkim krokiem powędrowałam do domu.

Rozpakowałam zakupy zaważając na to, co ma iść do szafki, a co do lodówki po czym zamknęłam Yumi w łazience dając jej wszystko co potrzebne. Następnie w podskokach pobiegłam do siebie, aby się przygotować.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jest 1018 słów. 

Co się zdarzy na imprezie? UvU


***Zostaw po sobie ślad :*


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top