8.Jaśnie pan Kastiel

Nim zdążył odpowiedzieć zadzwonił dzwonek. W trybie natychmiastowym wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się na następną lekcję. Zza rogu zobaczyłam zbliżające się żmije. "Oj, będzie ciekawie. Nawet bardzo".


Dziewczyny podeszły do mnie i zaczęły mnie wyzywać oraz mówić, że to one powinny być ważniejsze w tej gazetce. Tak naprawdę nie słuchałam ich za bardzo, ale nie miłe słowa tak jak zawsze uderzyły we mnie. W końcu Amber wkurzona tym, że się nie odzywam zaczęła szaleć i się na mnie drzeć. W końcu zabierała się do tego, aby mnie uderzyć. Już miałam poczuć jej pięść, ale ktoś stanął obok mnie i zatrzymał jej dłoń. Blondyna już czerwona ze złości odeszła ze swoimi służącymi. Obróciłam głowę i zobaczyłam Kastiela. Znowu. 


-Dzięki. 

-Nic Ci nie jest?

-Jak widzisz, nie. -wzruszyłam ramionami-

-Co Ci się dzisiaj dzieje?

-Nic. 


Wyczułam, że coraz bardziej się wkurzał. Uratował mnie dzwonek. Weszliśmy do sali i zajęliśmy miejsca. Dosiadł się do mnie Alexy. Rozmawialiśmy przez chwilę przy czym wypytywał o moje 'dziwne zachowanie'. Do końca dnia starałam się wszystkich unikać.  

Lekcje dobiegły końca. Wyszłam z liceum i od razu poszłam w kierunku domu. Zatrzymał mnie jednak Lysander. Na szczęście zapytał mnie tylko, czy nie wiedziałam jego notatnika. Udzieliłam mu odpowiedzi po czym chłopak odszedł. Nim zdążyłam zrobić chociaż jeden krok usłyszałam wibracje telefonu. Okazało się, że był to sms od Rozalii.


-*Cześć. Przemyślałam to wszystko na spokojnie. Możemy się dzisiaj spotkać?*

-*Jasne. Gdzie i o której?*

-*Może u Ciebie tak jak wczoraj?*

-*Zgoda.*


Schowałam komórkę i zaczęłam wracać do domu. Poszłam dłuższą drogą, aby się trochę przewietrzyć. "Jeśli z Rozą poszło tak, a nie inaczej to ciekawe jak zareaguje reszta". Stojąc już pod domem weszłam i zjadłam obiad. Następnie zaczęłam przeglądać różne fora internetowe. Później nie robiłam nic produktywnego.


Skip time-


Usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć. Minutę później wraz z Rozalią siedziałyśmy w salonie. Panowała niezręczna cisza. Żadna nie wiedziała jak zacząć. W końcu przerwałam grobową ciszę.


-Zatem...Przemyślałaś już to wszystko?

-Tak i głupio mi, że tak zareagowałam. Ja...Sama wiesz.

-Wiem. Raczej nie codziennie spotyka się magiczne stworzenie. 

-Właśnie.

-Ale dalej będziemy się przyjaźnić?

-Jasne. Po prostu musiałam to poukładać. Opowiesz mi trochę o twoim świecie?

-A Ty mi bardziej o ziemi?


Obie się uśmiechnęłyśmy. Przemieniłam się i wyszłyśmy na górę. Rozmawiałyśmy o naszych światach. Dowiedziałam się o kilku nowych rzeczach. Niestety nastało pytanie o rodzinę. Westchnęłam i zaczęłam jej wszystko opowiadać od początku do końca. Nie mogąc wytrzymać popłakałam się. Dla mnie były to najgorsze przeżycia. Białowłosa zrobiła współczującą minę i mnie przytuliła. Zajęło nam to tyle czasu, że złotooka została na noc. Zanim poszłyśmy spać wspomniałam jej o wycieczce. Nie mogąc zasnąć rozmawiałyśmy dalej. Koło trzeciej w nocy usnęłyśmy.


Ranek-


 Wstałyśmy i zrobiłyśmy to co zawsze. Wyszłyśmy do szkoły rozmawiając. Cały dzień szybko mi zleciał. Oczywiście musiałam się tłumaczyć jaśnie panu noszącemu imię Kastiel co mnie wczoraj ugryzło. Oczywiście nie powiedziałam mu prawdy. Na szczęście uwierzył i dał mi spokój. Teraz wyczekiwałam tylko wycieczki. Martwiło mnie tylko jak to będzie z moja przemianą. 


Skip time do wycieczki-


Wszyscy siedzieli już w samolocie, a nasze bagaże zostały zapakowane. Siedziałam z Rozalią. Za nami Kastiel z Lysandrem, a przed nami bliźniacy. Zmęczona zasnęłam pół godziny po wystartowaniu. Obudziła mnie białowłosa krzycząc mi do ucha, że już jesteśmy. "Muszę przypomnieć Rozalii, że mam wyostrzony słuch". Ludzie oraz nasza klasa zaczęli wysiadać. Zabraliśmy nasze walizki i pokierowaliśmy się w stronę naszego miejsca pobytu, który był motelem. Pomimo strasznego wyglądy z zewnątrz w środku było naprawdę ładnie. Okazała się, że pokoje będziemy mieli na drugim piętrze, które będzie przeznaczone tylko dla nas. Wszyscy by się cieszyli gdyby nie to, że oprócz Farazowskiego pilnowała nas również nauczyciela chemii pani Delaney oraz nasz cudowna dyrektorka. Ruszyliśmy do swoich pokoi. Miałam szczęście, bo dostałyśmy pokój dwuosobowy. Oczywiście dzieliłam go z Rozą. Oprócz nas taki pokój dostali bliźniacy oraz Kastiel z Lysandrem. Reszta była w czwórki i trójki. Opiekunowie dali nam dzisiaj spokój i resztę dnia spędziliśmy na wypoczywaniu w pokojach oraz oglądania motelu. Wieczorem przemieniłam się i zasnęłam.


Ranek -1 dzień wycieczki-


Usłyszałyśmy pukanie. Pedem wypiłam eliksir i otworzyłam. Delaney budziła wszystkich, aby każdy zdążył się wyzbierać przed zwiedzaniem.  W planach były cztery dni zwiedzania, a reszta wolna. "Chociaż tyle". Obudziłam Rozalie po czym się ubrałyśmy i zeszłyśmy na dół. Zajęłyśmy miejsca w kuchni i zjadłyśmy śniadanie wraz z klasą. Po skończonym posiłku poszliśmy zwiedzać miasto. Oglądaliśmy różne zabytki jak to zazwyczaj na wycieczce. Naszym ostatnim miejscem do oglądnięcia był dom z wszystkimi gatunkami motyli. "Takie coś jest normalne nad  morzem?". Wędrując po motylarni doszliśmy do pomieszczenia z żywymi zwierzątkami, które miały tam  odpowiednie warunki. Zaczęłam robić im zdjęcia. Moment później mogłam usłyszeć oraz zobaczyć jak Amber piszczy i ucieka z sali. "Wystraszyła się motyli?". Zaczęłam się chichrać. Delaney poszła za nią, a my kontynuowaliśmy z Farazem. Jako, że skończyliśmy dość wcześnie za propozycją Rozy i Alexy'ego poszliśmy do jednego z większych sklepów. Nie znajdując nic ciekawego poszłam popatrzeć na pamiątki. Kilka minut później wyszłam zaopatrzona w brelok w kształcie orki. Przypięłam go do kluczy i wróciłam do naszej klasy. 

W końcu wszyscy wróciliśmy do motelu. Głodni poszliśmy coś zjeść. Wieczorem większość osób spędzało na połączonych balkonach z widokiem na morze. Wyszłam akurat wtedy kiedy był zachód słońca. Oparłam się o barierkę i zaczęłam wpatrywać w piękny krajobraz. "Pamiętam jak chodziłam z chłopakami oglądać zachody słońca. Ezarel zawsze przynosił ciastka, Nevra próbował wypić mi krew, a Valkyion ich wszystkich upominał i opowiadał żarty". Uśmiechnęłam się na to wspomnienie, a po policzku spłynęła łza. Nie spotykaliśmy się często, ale cholernie za nimi tęskniłam. Szybkim ruchem otarłam mokry policzek i po momencie dalszego gapienia odwróciłam się. Stanęłam jak wryta. Za mną stał ktoś kogo w tym momencie nie chciałam widzieć. Trochę wystraszona cofnęłam się krok do tyłu. Poczułam jak moje plecy stykają się z poręczą balkonu. "Tylko nie wypytuj. Tylko nie wypytuj. Proszę". Panowała między nami cisza. Zaczęłam szukać słów, aby jakoś zacząć. Nic nie przychodziła mi do głowy. "Nawet się z nim nie przywitałam". Miałam ochotę walnąć się ręką w czoło. Uśmiechnęłam się i zaczęłam. 


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jest 1002 słów.


Kogo Shaila spotkała na balkonie? Co uczniowie wymyślą na wycieczce?


***Zostaw po sobie ślad gwiazdką i KOMENTARZEM  


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top