53.Musisz wrócić
Obudziłam się czując opatulające mnie ciepło. Uchyliłam powieki, a moim oczom ukazał się Kastiel. Uśmiechnęłam się lekko i cmoknęłam w policzek, śpiącego chłopaka. Zwinnie wywinęłam się z jego uścisku. Sprawdziłam godzinę i westchnęłam.
– Za niedługo muszę iść na tą rozprawę – mruknęłam cicho do siebie.
Przeciągnęłam się i zeszłam na dół. Wyjęłam patelnię oraz jajka odkładając je na blat. Po wyciągnięciu przypraw oraz talerzy zabrałam się za przygotowywanie jajecznicy.
Posiłek położyłam na stole po czym wyciągnęłam szklanki. Nalałam do nich soku, a zza drzwi wyłonił się czerwonowłosy. Uśmiechnął się do mnie szeroko i podszedł bliżej. Przytulił mnie po czym usiadł na krześle przeczesując włosy palcami. Czując ciepło na policzkach usiadłam obok podając mu widelec.
*
Umyte naczynia odłożyłam na swoje miejsce, a Kastiel w tym czasie poszedł się ogarnąć do łazienki.
– Shai? – pojawił się tuż przede mną.
– Tak? – moje serce zabiło wcześniej.
– Muszę iść. Przyjdę potem – uśmiechnął się.
Nim się obejrzałam ten pocałował mnie w czoło i odszedł. Usłyszałam trzask drzwi, a ja alej stałam z rozdziawioną buzią. Nagle poczułam ogromną radość, a wnętrze otuliło ciepło.
Mieszasz mi w głowie.
Mogę Ci w końcu powiedzieć co czuję?
Potrząsnęłam głową i wypiłam eliksir. Następnie wybiegłam na górę i wzięłam prysznic. Opatulona ręcznikiem zaczęłam wybierać ciuchy. Wszystko położyłam na łóżku wzrokiem szukając drugiej skarpetki. Po jej odnalezieniu zaczęłam zakładać wybrane rzeczy.
Na moim ciele znalazła się biała koszula z dekoltem oraz czarna spódnica trochę ponad kolano. Do tego założyłam skarpetki wystające trochę nad czarne pełne buty. Następnie rozczesałam włosy i ubrałam swój ulubiony naszyjnik z drobnymi kryształami.
Stanęłam przed lustrem i zaczęłam się zastanawiać, czy aby to na pewno odpowiedni strój. Sprawdziłam godzinę i zauważając, że i tak nie mam czasu założyłam pasującą narzutę. Wzięłam klucze oraz telefon i zbiegłam na dół. Wyszłam z domu i żwawym krokiem pognałam w odpowiednim kierunku.
* [dop.aut. Cała rozprawa opisana będzie w "Nienawidzę Cię kochać".]
Wchodząc z powrotem do domu czułam opanowujące szczęście. Wszystko zakończyło się dosyć...dobrze. Westchnęłam cicho i wyszłam na górę. Przebrałam się w luźne ciuchy i usiadłam na łóżku.
Tak nagle zaatakowały mnie przygnębiające uczucia. Położyłam się i bezradnie wbiłam wzrok w sufit. Moje myśli zostały zaatakowane przez te wszystkie wydarzenia. Zaczynając od Eldaryi kończąc na coraz dziwniejszej relacji z Kastielem. Przymknęłam oczy i westchnęłam. Kiedy otworzyłam je z powrotem ukazał mi się Pafnucy. Nie spodziewając się go odsunęłam się gwałtownie.
– Co Ty tu robisz? I jakim cudem? – zapytałam zdezorientowana.
– Musimy porozmawiać, Pani – odpowiedział smętnie.
Postawiłam nogi na ziemi i spojrzałam na stworka, który nie wyglądał tak jak zwykle. Wyczuwając napiętą atmosferę poklepałam miejsce obok siebie, a ten podleciał i zaczął lewitować na pościelą. Wlepiłam w niego wzrok, a on wziął głęboki wdech.
– Musisz się w końcu dowiedzieć prawdy – zagryzł wargę.
– Słucham Cię, Pafnucy – odpowiedziałam spokojnie.
– Musisz wrócić do Eldaryi.
– Żartujesz, prawda? – widząc jego minę moje ciało ogarnął niepokój. – Co się stało? Dlaczego?
– Pani... To dość delikatny temat.
– Przestań. Po prostu mi to powiedz. Proszę Cię.
– Musisz przejąć władzę nad Judeą.
– Nie rozumiem. Przecież władzę spra_
– Twoi rodzice nie żyją – przerwał mi. – Wyrazy współczucia, Pani.
– Jak to się stało? – tak nagle opanował mnie spokój.
Spokój, który był początkiem załamania.
– Wyruszyli na misję. Zaatakowali ich. Nie dało się nic zrobić. Ich ciała zabrali z powrotem i pochowali na naszych ziemiach.
– Kiedy muszę być z powrotem? – zapytałam chłodno.
– Najlepiej jutro. Całość będzie załatwiona. Nie musisz się przejmować szkołą. Otrzymają papiery o zmiany miejsca zamieszkania. Jeżeli nie będzie się dało ich wykiwać w ten sposób każdy zapomni o tym, że w ogóle istniał ktoś taki jak Shaila Zeith.
– Jeżeli akcja z papierami nie wypali masz się do mnie zgłosić. Jeżeli wyczyścisz mnie z pamięci moich najbliższych przyjaciół obiecuję, że Twój los będzie marny.
– Tak, Pani.
Elf zniknął, a moje serce zaczęło kłuć. Nie wiedząc co tak naprawdę zrobić wtuliłam się w poduszką. Straciłam rodziców, którzy tak naprawdę mnie nienawidzili. Tracę wszystko co tutaj osiągnęłam. Opuszczam ważne mi osoby.
Muszę opuścić miłość swojego życia.
Do moich oczu napłynęły łzy. Wtuliłam twarz w poduchę i zaniosłam się płaczem. Cała moja silna wola i chęci do czegokolwiek zaczęły mnie opuszczać. Za to przytłaczała mnie ta odpowiedzialność. Pożegnanie i wytłumaczenie im tego wszystkiego. Nie nadaję się na władcę.
*
Kiedy się ogarnęłam napisałam wiadomość to swoich najbliższych, abyśmy się spotkali u mnie za godzinę. Na całe szczęście nikt nie miał problemu z brakiem czasu. Jedyną osobą, którą ominęłam był Kastiel.
Nie mogę mu tego powiedzieć tak przy wszystkich.
Słysząc pukanie do drzwi zeszłam na dół i otworzyłam. Jedynie Rozalia się spóźniła. Poprosiłam ich o przejście do salonu. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam swój monolog pełen wyjaśnień.
Każdy z nich był zaskoczony i patrzył na mnie ze współczuciem. Nim ktokolwiek zdążył przerwać ciszę jakimkolwiek słowem rzuciła się na mnie Roza. Przytuliła mnie mocno, a jej oczy wyraźnie zatrzymywały łzy.
W końcu usiadłyśmy i zaczęliśmy rozmawiać. Tak po prostu. Jakbym wcale nie miała wracać. Byłam im wdzięczna. Tego potrzebowałam. Luźnego spotkania.
Szkoda, że ostatniego.
*
Odkąd zostałam sama w domu minęły dwie godziny. Nie potrafiłam wybrać numeru do Kastiela. Nie wiedziałam jak mu to powiedzieć. Nie wiedziałam, czy chce wyznać mu swoje uczucia. Nie wiedziałam jak zareaguje.
W końcu wzięłam się za siebie i wybrałam jego numer. Stałam spokojnie opierając się o blat. Czułam przypływ odwagi. Właśnie. Czułam, bo gdy tylko usłyszałam ten głos nogi same się pode mną ugięły, a głos ugrzązł w gardle.
– Halo? Shaila? – usłyszałam.
– Możesz do mnie przyjść? Najlepiej teraz – odpowiedziałam dygocząc.
– Już idę.
Odłożyłam telefon i usiadłam na krześle czując stres. Muszę mu powiedzieć. Nie zasługuje na to, abym go okłamała. Nie mogę tego zrobić.
Słysząc pukanie podskoczyłam wystraszona. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do drzwi układając sobie co mu powiedzieć w głowie. Otworzyłam je, a moje oczy powędrowały na jego twarz. Wszedł do środka, a ja po zatrzaśnięciu drewna poszłam za nim. Przetarłam szybko twarz dłońmi, a chłopak odwrócił się do mnie przodem. Lustrowaliśmy się wzrokiem, a ja wyczuwałam jak atmosfera robi się coraz gęstsza.
– Wracam do Eldaryi – odparłam w końcu nie potrafiąc powiedzieć nic innego.
Jestem beznadziejna.
Przez chwile oboje staliśmy w bezruchu. Czerwonowłosy spojrzał na mnie nie dowierzając. Patrzył na mnie szukając jakichkolwiek oznak, że to żart.
– Kastiel. Muszę przejąć władzę nad Judeą. Moi rodzice zginęli, więc muszę przejąć koronę. Dowiedziałam się dzisiaj. Jutro mnie już nie będzie. Szkołą i całą resztą zajmą się moi ludzie.
– Nie wierzę. Proszę powiedz, że to żart – spojrzał błagalnie.
– Ja nie żartuje – w moich oczach pojawiły się łzy. – Ja nie mogę zrobić nic innego.
Między nami nastała cisza. Do moich uszu docierały dźwięki bicia serc i niespokojnych oddechów. W moich oczach coraz bardziej błyszczały łzy. Zagryzłam wargę i zacisnęłam dłonie.
– Proszę. Powiedz coś.
Wydukałam płaczliwie. Nim się obejrzałam stałam w ramionach chłopaka. Objął mnie mocno, a ja nie wytrzymałam. Po raz kolejny zaczęłam szlochać w jego ramionach.
– Kocham Cię, Shai – odezwał się. – Nie chce tego tak kończyć.
Zacisnęłam dłonie na jego koszulce i wlepiłam wzrok w jego twarz. Zacisnęłam usta w wąską kreskę. Nie potrafiąc zrobić niczego innego stanęłam na palach i musnęłam jego wargi swoimi.
Nie wierzę, że wyznajemy sobie miłość w takich okolicznościach.
Nie minęła chwila, a my staliśmy całując się. Czułam buzujące w brzuchu motyle. W mojej głowie ciągle odbijała się ta myśl straty.
– Kocham Cię, Kastiel. Przepraszam – spojrzałam mu w oczy.
– To nie jest Twoja wina.
Nasze usta znów się zetknęły.
W ten sposób spędziłam swoje ostatnie godziny. W objęciach mężczyzny, którego obdarzyłam uczuciami. Ze wzajemnością. Najzwyczajniej w świecie leżeliśmy razem przytulając się i co jakiś czas całując.
__________
1290
Chcecie happy end, czy sad end?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top