42.Rzucił się na strażnika
Od razu wyszliśmy z wody. Usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać czekając, aż reszta się wyszaleje.
------------
Niecałą godzinę później wszyscy siedzieliśmy na brzegu rozmawiając i śmiejąc się. Z minuty na minutę coraz bardziej się ściemniało, a mnie ogarniało zmęczenie.
-Może lepiej jak już wrócimy?-zapytał Armin
-Jestem za.-ziewnęłam
Bez zbędnych komentarzy zebraliśmy się i wróciliśmy do naszego obozowiska. Mieliśmy spędzić tu jeszcze jakieś dwa dni. Jak się okazało Kastiel musiał spać w moim namiocie, ponieważ Amber zabrała swój. Nie mając z tym problemu wzięliśmy jego rzeczy i odłożyliśmy w odpowiednim miejscu. Usiedliśmy przy ognisku rozpalając go. Siedzieliśmy rozmawiając na różne tematy.
-Lepiej chodźmy spać.-zaproponował Kentin przecierając oczy
-Jestem za.-mruknął Seba
-No to się zbieramy.-Armin wstał, aby zgasić ognisko
Każdy wstał i poszedł do odpowiedniego namiotu. Położyłam się kierując swój wzrok ku górze. Tuż obok mnie pojawił się Kastiel.
-Dlaczego Nataniel wie?
-Byłam w lesie. Przemieniona w kota i Amber mnie znalazła. Wpakowała do torebki i wzięła do siebie. Poszła na górę, a ja zostałam na dole. Nagle pojawił się Nat i ich ojciec. Zaczął się na niego wydzierać. Pobiegłam do kuchni, wzięłam patelnie. Kiedy chciał go uderzyć przywaliłam mu, a żeby to zrobić przemieniłam się. Miałam wtedy już uszy i ogon. Poprosiłam go o rozmowę. Przyjął to dobrze.
-Rozumiem.
-Czemu wtedy tak zareagowałeś?-zapytałam niepewnie
-...-milczał przez chwilę.- Sam nie wiem.
Nie mając zamiaru drążyć temat przewróciłam się na bok i skuliłam. Chłopak najprawdopodobniej poszedł w moje ślady.
Kiedy się obudziłam Kastiel jeszcze spał. Podniosłam się do siadu i wypiłam eliksir. Miałam już serdecznie dość ukrywania się. Przeciągnęłam się i wyszłam z namiotu. Na pniu siedział Max. Wpatrywał się w ziemię, a na jego ciele widać było dreszcze. Wróciłam po koc i już po chwili siedziałam obok niego. Położyłam materiał na jego ramionach.
-Co jest?-zapytałam
-Nie mogłem spać. Miałem koszmar.-pociągnął nosem
-Czemu nie obudziłeś Sebastiana, albo kogoś innego?
-Nie wiem kiedy wracamy, a chciałem, żeby wyspał się przed drogą. Resztę było mi głupio budzić.
-Nie przejmuj się.-objęłam go ramieniem.- Chcesz się wygadać?
-To tylko zły sen. Co jakiś czas go mam.
-Rozumiem.-poczochrałam go po głowie.- Zjesz coś?
-Z chęcią.-mruknął
Uśmiechnęłam się i zabrałam za robienie prowizorycznego śniadania. Kończąc porcje dla szatyna podałam mu ją zaczynając gotować dla reszty. Na całe szczęście już po chwili wstał Sebastian.
-A co to za posiady beze mnie?-zaśmiał się
-Max nie mógł spać, a ja wstałam wcześniej to robię śniadanie.-dałam mu posiłek
-Dziękuję.-usiadł obok chłopaka.- Czemu mnie nie obudziłeś?-spojrzał na niego nawet nie zwracając na mnie uwagi
-Nie wiedziałem kiedy wracamy, a chciałem, żebyś wyspał się przed jazdą.-szatyn spuścił wzrok
-Masz mnie zawsze budzić jeżeli będzie się coś dziać, okey?-objął go ramieniem
-D-Dobrze.-uśmiechnął się
Zaczęłam kończyć robienie jedzenia, a reszta zaczęła wstawać po kolei, więc nie musiałam słuchać marudzenia, że jest zimne. Kiedy skończyłam usiadłam na pniu.
-Ty nie jesz?-zapytał Kentin
-Jadłam już.-nie miałam na nic ochoty
-Może gdzieś pójdziemy? Jutro rano jedziemy.-skomentował Armin
-Może przejdziemy się kawałek, a potem w coś pogramy?-zaproponował Kastiel
Jako, że wszyscy przystanęli na propozycję od razu wcieliliśmy plan w życie. Zadowolenie zaczęliśmy od spaceru. Nasze gry również zorganizowaliśmy w lesie oraz na łące. Do namiotów wróciliśmy dopiero wieczorem. Kiedy miałam iść już spać, zatrzymał mnie Seba.
-Mogę Cię prosić na chwilę?
-Jasne. O co chodzi?-odeszliśmy kawałek
-Dzwonił adwokat Max'a co do rozprawy w sądzie. Powiedział, że nie musisz stawiać się w sądzie, aby potwierdzać zeznania. Jeżeli chcesz możesz przyjść, ale raczej nikt nie będzie prosił Cię o nic. Jedynie jeżeli będziesz w roli świadka z tamtego zdarzenia.
-Przyjdę jako świadek. Nawet jak nic nie pomogę na sali to wesprę Max'a. To na pewno będzie dla niego trudne.
-Jeszcze nie wiemy kiedy będziemy musieli się stawić. Czekamy jeszcze na obdukcję, a na jego ojca padły nowe zarzuty, wliczając napaść na policjanta na służbie.
-Jak to?
-Kiedy wytrzeźwiał chcieli zabrać go do innej celi i rzucił się na strażnika.
-A Max? Jest niepełnoletni.
-Na razie mieszka u mnie i jest jakby pod moją opieką. Próbują też skontaktować się z matką, aby zgodziła się na dobrowolne mieszkanie syna u mnie. Raczej powinno być dobrze zważając, że za kilka miesięcy on będzie miał osiemnastkę, a ja niedługo potem dziewiętnastkę. Wyprzedzając Twoje pytania, tak kiblowałem, a Max poszedł rok wcześniej.
-Okey, rozumiem. Oby wszystko poszło dobrze.
Przytuliłam go delikatnie i oboje wróciliśmy do swoich namiotów. Wymęczona rzuciłam się twarzą do poduszki. Jedyne co usłyszałam to śmiech Kass'a. Nie mając siły mu odpowiedzieć po prostu zamknęłam oczy oddając się krainie snów.
Z samego rana wszyscy pakowali torby do samochodu. Gotowi sprawdziliśmy czy wszystko jest i wsiedliśmy do pojazdu. Oczywiście Sebastian za kółkiem, Max obok niego, a reszta na tyłach. O tyle dobrze, że zostało jedno wolne miejsce. Widząc je uśmiechałam się jak głupia. "Ciekawe jak ta żmija wróciła do domu". Oparłam głowę o szybę i zaczęłam patrzeć na widoki. Nagle usłyszałam charakterystyczny dźwięk mojego dzwonka od telefonu. Wzięłam przedmiot i odebrałam odczytując, że dzwoni Rozalia.
-Cześć Roza, co tam?
-Hej Shai!-pisnęła.- Pójdziemy na zakupy?
-Dopiero wracamy, możemy jutro?
-Zgoda. Zapytaj Kastiela, czy idzie z nami.
-Po co?-mruknęłam
-Zapytaj. Ja wezmę Leo.
-No okey. Jak coś to dam Ci znać.
Westchnęłam cicho i odstawiałam komórkę. Nie rozumiałam po co miałam go pytać o wyjście. Czując, że dziewczyna ma coś w planach odezwałam się.
-Kastiel?
-No?-mruknął zaspany
-Pójdziesz z nami do galerii, jutro?
-Nami, czyli?
-Ja, Rozalia, Leo.
-Brzmi podejrzanie. Mogę iść, o której?
-Dam Ci znać.-uśmiechnęłam się lekko
Chłopak mruknął coś w odpowiedzi i z powrotem oparł się o fotel zamykając oczy. Ja nie mając co robić, najzwyczajniej w świecie ubrałam słuchawki i zaczęłam słuchać muzyki. Zamknęłam oczy i oparłam się o czerwonowłosego. Ten nie komentując tego objął mnie ramieniem. Uśmiechnęłam się i zasnęłam. Jedyne czego mogłam się spodziewać to wiadomości z folderem, gdzie są nasze wspólne zdjęcia.
Kiedy się obudziłam rozglądnęłam się po wozie. Armina już nie było, a Kentin machał nam odchodząc. Jak się okazało Kastiel idzie do mnie, a Seba z Max'em to jasna sprawa. Ściągnęłam słuchawki i zaczęłam rozglądać się. Już po chwili staliśmy pod moim domem. Wysiadłam wraz z chłopakiem i zabraliśmy swoje rzeczy. Pożegnaliśmy się z pozostałą dwójką, dziękując za podwózkę.
Weszliśmy do mnie i głodni skierowaliśmy się do kuchni. Ja zaczęłam obierać ziemniaki, a Kass zaczął kroić je na frytki.
-----------------
Słowa: 1056//niesprawdzany
Odpowiedzi pojawią się jakoś w poniedziałek/wtorek. Może cudem w niedziele. Nic nie obiecuje bo idę na wesele. Przepraszam :<
Mam nadzieję, ze rozdział wyszedł dobrze <3
***Zostaw po sobie ślad :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top