4. Uśmiech
Obudziłam się cała spocona. Po moich policzkach płynęły strumienie łez, a serce biło jak nigdy dotąd. Próbowałam się uspokoić przez moje oczy ciągle przelatywały sceny takie jak rozmowa z rodzicami, wyśmiewanie przez inne dzieci oraz paszcza ponuraka z białymi niczym śnieg kłami.
Próbowałam się uspokoić. Po chwili otarłam łzy i spojrzałam na telefon, była już siódma. Postanowiłam nie iść nie chciało mi się, a nawet jeśli to nie byłam w stanie. Położyłam się z powrotem i przykryłam. Zaczęłam rozmyślać nad tym wszystkim. Zaczęłam sobie przypominać wszystkie dni. Z rozmyślań wyrwało mnie dzwonienie. Zerknęłam na telefon. Dzwoniła Roza. Nie odbierając odłożyłam telefon na stolik. W końcu zwlekłam się z łóżka i zaczęłam się ubierać.
Następnie odprawiłam codzienne czynności oraz wypiłam eliksir. Weszłam do salonu i rozsiadłam się na sofie. Włączyłam telewizor i zaczęłam skakać po kanałach. Nieustająco można było słyszeć dzwonienie telefonu z mojego pokoju. Nie przejmowałam się tym. Nie miałam ochoty z kimkolwiek rozmawiać."Roza jest inna. Ona od razu zauważyłaby, że kłamię mówiąc, że wszystko jest dobrze. Nawet jeśli bym poszła do szkoły to pewnie miałabym ochotę wszystkich zabić. Z bliźniakami i Rozalią się tak nie da. Cała trójka od razu zauważyłaby, że coś się dzieję. A ja? Miałabym im wszystko wygadać? Już widzę jak się śmieją z mojego snu i mówią, że to jest niemożliwe i bez sensu się tym przejmują. Tylko, że nie wiedzieliby, że ten sen to była u mnie codzienność. Jedyne co się zmieniało to to, że w tym koszmarze występował ponurak". Nie chcąc myśleć o tym wszystkim wyszłam z domu biorąc ze sobą tylko klucze. Poszłam do parku i zaczęłam zastanawiać się dokąd iść. "Galeria? Nie. Kafejka? Nie. Bazar? Nie. Zostać w parku? Nie. Tak naprawdę to wszędzie z tych miejsc mogłabym spotkać Rozalię, Alexy'ego oraz Armina. Wiem! Pójdę nad rzekę". Wybiegłam z parku i skierowałam się w stronę mostu. Stojąc koło niego zeszłam po schodach. Będąc na dole usiadłam na trawie blisko wody. Wzięłam pierwszy lepszy kamień i rzuciłam nim do wody. Oblekłam kolana rękoma i zaczęłam nad tym wszystkim znów myśleć.
Po kilkunastu minutach wkurzona chwyciłam za następny kamień i cisnęłam nim w wodę. "To wszystko jest takie beznadziejne. Dlaczego nie mogę mieć normalnego życia? Chciałabym mieć normalne życie". Z powrotem chwyciłam rękoma za nogi. Wpatrywałam się w wodę. Po chwili mój wzrok przeniósł się na druga stronę. Przebywało tam kilku chłopców i dziewczyn. Najprawdopodobniej byli to gimnazjaliści, którzy postanowili gdzieś razem wyskoczyć. Moment później można było oglądać jak pływają i między sobą żartują. Tworzyli zgraną paczkę. Nagle zaczęli mi machać. Zdziwiona odmachałam im.
Skip time-
Minęło kilka godzin. Siedziałam sama nad rzeką. Powoli zbliżała się noc, było dosyć ciemno. Nagle coś mnie przewaliło i zaczęło lizać. Cofnęłam się, ale stworzenie dalej nacierało. Nagle usłyszałam czyjś głos.
-Demon!
Żyjątko odsunęło się ode mnie, a ja zaczęłam kalkulować czyj to głos. Po chwili mnie oświeciło.
-Kastiel?
-A kto inny? Czekaj. Shaila?
Wstałam i podeszłam do niego. Patrzył na mnie jak na ducha. Jednakże po chwili na jego twarzy widniał zadziorny uśmieszek.
-Wiesz, że wszyscy zastanawiali się gdzie jesteś? No i będziesz miała mnóstwo nieodebranych od Rozalii. Dzwoniła co chwilę. Non toper.
-Zanim nie wyszłam z domu można było usłyszeć.
-W ogóle to dlaczego Cię nie było?
-...Nie miałam ochoty. -wzruszyłam ramionami-
-Ta. Jasne.
-W ogóle to Twój pies?
-Nie umiesz zmieniać tematu i tak. To Demon.
-Słodki. -kucnęłam i pogłaskał zwierzaka po głowie-
-Pfff....Słodki. Nie wiem czy byłby taki słodki jakby zaczął Cię atakować.
-Obroniłabym się.
-Już to widzę.
-...-spojrzałam na niego zabójczo-
-Jest noc. Wracamy?
-I to ja nie umiem zmieniać tematu? Pf. A, co? Chcesz mnie odprowadzić?
-Może. Dobra rusz się desko dopóki mam ochotę w ogóle na Ciebie patrzeć.
-Dob...Desko? Serio? Widzę, że żarty na poziomie.
-Lepiej się rusz. -zaczął iść-
Wstałam i go dogoniłam. Zaczęliśmy iść przed siebie cały czas rozmawiając. W pewnych momentach próbował dowiedzieć się dlaczego mnie nie było, ale unikałam tego tematu. "Co go to w ogóle obchodzi? Jakbym chciała to bym mu powiedziała".
Skip time-
Staliśmy przed moim domem. Podziękowałam mu za odprowadzenie i zaproponowałam coś do picia. Pomimo późnej godziny przystał na moja propozycję. Całą trojką weszliśmy do domu. W pierwszej kolejności dałam psu wodę. Następnie sobie i czerwono włosemu nalałam sok. Kątem oka widziałam tylko jak Demon śpi na sofie. Nic na to nie mówiąc kontynuowałam rozmowę. W pewnym momencie uśmiechnęłam się.
-Pierwszy raz widzę jak się uśmiechasz.
-Wiesz. To mój pierwszy uśmiech od jakiś siedmiu lat...
-Co? Dlaczego?
-Nie Twój interes.
-Tia. Nie musisz dziękować, że to dzięki tak wspaniałej jak ja odzyskałaś uśmiech.
-...-uśmiechnęłam się, a po chwili zaczęłam z niego śmiać-
"Wow. Nigdy bym nie powiedziała, że kiedyś się jeszcze uśmiechnę. Z drugiej strony mogę się uśmiechać, a zarazem umiem zachować grobową minę. Mam nadzieję, że Blair gdziekolwiek jest widzi mój uśmiech. W końcu chciała go zobaczyć". Uśmiechnięta dalej z nim rozmawiałam. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Ranek-
Obudziłam się w kuchni. Zasnęłam na krześle, a głowę miałam ułożoną na blacie. Podniosłam się, a na przeciwko ujrzałam śpiącego Kastiela. "No spoko. Zaraz co?! Co jeśli zobaczył moja przemianę? Błagam nie". Szybko na siebie spojrzałam. Miałam ogon i uszy. Szybko zeskoczyłam z siedzenia i wypiłam eliksir. Przemieniłam się i wróciłam na miejsce. Po kilku minutach czerwono włosy zaczął się budzić.
-Sorry. Zasnąłem.
-Ta. Nic nie szkodzi. Ej, dzisiaj czasem nie jest ta impreza?
-No jest. Dzięki za gościnę, ale idę się wyzbierać. Do zobaczenia.
-Pa.
Chłopak wyszedł. Zaczęłam zastanawiać się od czego zacząć. Nim zdążyłam cokolwiek wykombinować drzwi znowu się otworzyły. Stał w nich Kastiel. Popatrzyłam na niego pytająco.
-Pies.
Zaczęłam się z niego nabijać. Ten tylko zawołał zwierzę, które posłusznie do niego podeszło. Kiedy zostałam już sama wyszłam na górę. Odprawiłam poranną rutynę. Po umyciu się ubrałam randomowe ciuchy. "I tak będą musiała się przebrać". Następnie chwyciłam za telefon. Miałam pierdyliard nieodebranych połączeń od Armina, Alexy'ego no i oczywiście najwięcej od Rozalii. Wybrałam do niej numer i zadzwoniłam. Po chwili zaczęła mi się drzeć do słuchawki.
-Gdzieś ty była?! Dlaczego nie odbierałaś?! Nic Ci nie jest?!
-Spokojnie jestem cała. Po prostu wczoraj źle się czułam i nie chciałam przychodzić.
-Będziesz mi się potem tłumaczyć! Zbaczając z tematu to przyjdziesz na tą imprezę?
-No ok, a u kogo?
-U Iris.
-Spoko, do potem.
-Paaa.
Rozłączyłam się i zaczęłam planować jak to wszystko ogarnąć. W pierwszej kolejności postanowiłam iść na zakupy.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest 1030 słów.
Rozdział nie sprawdzany, więc przepraszam za błędy XD Mam nadzieję, że się wam podobało i w ogóle :P
***Zostaw po sobie ślad gwiazdką i KOMENTARZEM XDD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top