4. Przeszłość

Kate siedziała wciąż na swoim już łóżku, kołysając się to w przód, to w tył, próbując uspokoić swój strach. Czuła wielki ból fizyczny i psychiczny męczący ją od tamtego momentu. Zaczęła się na prawdę bać ojca, kto wie co mógł jeszczę jej zrobić?

Sytuacja powtarzała się za każdym razem, gdy wracała ze szkoły. O dziwo nie widziała się już więcej
z Roy'em - jedyną osobą, która chciała się do niej odezwać. Więc zwykle była cicho i się nie odzywała. Zyskała tam nawet przezwisko "śnieżka niemowa".

W końcu postanowiła wstać z łóżka i udać się do ogrodu by popatrzeć na zachód słońca.

Niepewnie schodziła po drewnianych schodach uważnie rozglądając się za swym tatą. Dotarła do drzwi wyjściowych i pędem uciekła na polanę.

Blaze, który teraz musiał spać na dworze, pobiegł prosto za nią.

- Przepraszam - odezwał się wilk.

- To nie twoja wina.

- Gdybym mógł Cię chronić! A poza tym wolę umrzeć niż pozwolić Ci tak cierpieć - jego poważny ton głosu był niesiony z wiatrem po łące.

Nastała cisza. Oczy obojgu były zwrócone w kierunku zachodzącego słońca. Na niebie mieniącym się pomarańczem i różem można było dostrzec zbierające się deszczowe chmury.

- zaraz zacznie padać - wilk począł się oddalać, lecz nie widząc reakcji dziewczynki stanął w bezruchu.

Swoimi małymi palcami pletła uroczy wianek z polnych kwiatów.

- Taki sam robiłam mamie - zamyśliła się trzymając kwietną koronę w rękach.

Blaze chciał coś powiedzieć jednak długa szyja wyłoniła się z gęstego lasu, mierząc prosto w dziecko.

Wilk dużo nie myśląc skoczył w kierunku Kate, zasłaniając ją swoim własnym ciałem. Zdezorientowana dziewczynka odwróciła głowę w kierunku szarego futra osłaniającego ją. Wszystko się działo jakby w zwolnionym tempie. Lecące w powietrzu ciało Blaze'a, zęby kreatury wbijające się w tętnice Wilka, i krew tryskającą na twarz Kate.

Potwór odciągnął ciało kompana trochę dalej od wystraszonej dziewczynki.

Kate mogła teraz dokładnie przyjrzeć się kreaturze. Głowa z ogromną paszczą opadającą nisko i długimi czarnymi włosami ciągnącymi się przez dwu metrową szyję. Odnóża przypominające ręce i nogi, tylko bardziej dłuższe i powyginane, zdeformowany tułów od którego wychodzi ogon. Stworzenie było pokrytę jakby skórą mocno przylegającą do kościanej sylwetki. 

Paszczę zagłębiło w brzuchu Wilka rozrywając je. Skowyt bólu wydobył się z pyska ofiary. Blaze poddał się po krótkiej szapraninie, nawet jego mięśnie i potężna budowa ciała nie zdołały pomóc w walce.

Kate nagle coś wstrząsnęło. Czuła palący ogień w swoich płucach, a oczy zwrócone do księżyca, odbijały jego blask świecąc lazurą. Pod wpływem żrącego bólu na prawej ręce zdjęła zawsze noszoną rękawiczke. Jej czarna pieczęć świeciła się białym światłem wypalającym skórę od wewnątrz. Targały nią silne emocje, o wiele silniejsze niż przy śmierci matki.

Wzbił się biały ogień krążący i niszczący wszystko co bylo na jego drodze. Trwało do dosłownie krótką chwilę

Zanim się obejrzała było już po wszystkim. Płomienie, które zataczały wokół niej krąg, zgasły a ból ustał. 

Spojrzała się w stronę potwora. Czarna kupka popiołu leżąca koło dużej futrzanej kulki.

- BLAZE! - Zerwała się jak oparzona I pobiegła w stronę wilka. - Blaze... nie.

Ręką badała jego szarpaną ranę. Ciepła ciecz do której wkładała rękę wymuszała odruch wymiotny.

Blaze podniósł słabo łeb patrząc się w stronę dziewczynki. Ona go chwyciła i podłożyła swoje kolana. Drugą ręką głaskała mu głowę łkając cicho.

- K...(wdech).. Kate - mówił słabym i ochrypmiętym głosem. - Zaśp..iewaj mi coś.

Kate wzięła wdech myśląc nad odpowiednią piosenką. Zaczęła śpiewać jedyną jaka jej teraz przychodziła do głowy.

- Wiatr kołysze w locie ćmy - zaczęła powoli, wciąż głaskając futro wilka
- Wilki śpią mocno, że aż strach... I tylko Ty nie śpisz duszko ma - popatrzyła na zamykające się złote oczy wilka - Boisz się nocnic, złych wietrzyc i zjaw.

Tu się zatrzymała rozglądając dookoła z niepokojem. Cichy szum wiatru rozwiewający prochy potwora potwierdził to, że niema w pobliżu nikogo.

- Twą laleczkę zmorzył
  już ten sen
który w samotności
zaczyna drżeć.
Przyjdzie Wiedźmi - usłyszała w oddali ciężkie kroki swojego ojca, zawsze się denerwował gdy słyszał tą piosenkę, jednak skłaniała go do myślenia nad sobą.
- Mu serca brak
  Przez złotych monet smak...
  Pojawi się
  Odejdzie wnet
  Zostawi tylko ból
  Tylko ból... - Chciała zacząć śpiewać drugą zwrotkę, ale nie wyczuwała już tętna u wilka. Klatka piersiowa zastygła w bezruchu a kończyny były sztywne.

Pochwyciła w obie ręce duży pysk i mocno tuliła do siebie. Łzy leciały strumieniami, nie chciała ich nawet już powstrzymywać.

Aleksander stał z piętnaście stóp od córki wpatrując się w pobojowisko. Spalona ziemia wyglądała jakby płomienie ją lizały formując ogręgi wokół punktu w którym poprzednio siedziała Kate.

Dziewczyna założyła jeszcze przed tragedią wianek na głowę. Sięgnęła do niego zakrwawionymi rękami, o dziwo kwiaty nie zostały tknięte przez ogień. Nałożyła plecionkę na głowę wilka całująg go w pysk.

Nagle ciało wilka zaczęło świecić złotym światłem, zmieniając je w niekształtną energię. Kate czuła przyjemne ciepło płynące od zjawiska.

Po chwili żółty ogień poleciał w górę i  z powrotem na dół przybierając postać Blaze'a, tylko że w płomieniach.

- Blaze! - Uciecieszona skoczyła w kierunku przyjaciela jednak on sie odsunął.

- Pamiętaj, zawsze będę przy tobie dopóki śmierć obojga nas nie rozłączy - popatrzył się głęboko w oczy Kate. - Obiecuję.

Potem ogniki migotały, aż w końcu rozprysnęły się w drobny pył. Kate wciąż czuła ciepło pomimo późnej godziny i chłodu na dworze.

Odwróciła się w stronę ojca z lekkim niepokojem i wyczekiwaniem na ruch.

On tylko westchnął i się odwrócił - Wracaj lepiej do domu, nie chcę kolejnej rozpierduchy na podwórku
- i już go nie było.

Niebieskooka uspokoiła się i wstała z ziemi. Wtem zauważyła, że wianek też zniknął. Uśmiechnęła się do siebię i ruszyła w stronę domu, miała lekko mieszane uczucia. W głowie wciąż rozbrzmiewały jej słowa obietnicy wilka. Jak on chce ją chronić skoro nie żyje? Może to najwyższa pora by na prawdę uwierzyć w życie po śmierci.

Mówiąc o matce wśród aniołków pocieszała się na duchu, ale nie wiedziała czy w to wierzyć. Teraz ma już nadzieję, a nadzieja umiera ostatnia.

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Hello my dear!

To jest koniec tego długiego i jakże męczącego prologa. Mam nadzieję, że historia naszej bohaterki wam się spodobała.

Chciałam jeszcze zrobić kilka wydarzeń, ale stwierdziłam, że to by trwało w nieskończoność a reszta się będzie wyjaśniać podczas dalszej historii tej książki ^^

* piosenka : Lullaby of woe polska wersja
(osobiście wolę angielską wersję, ale skoro dziecko mówi po polsku to śpiewać też będzie XDD) I jest to trochę inny tekst niż słuchałam na yt.

Bay ~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top