Treat You Better...

Cześć moje drogie, Ogniste Whyski!

Oto druga część shota, She just wants to be....

Mam nadzieję, że wam się spodoba! Będzie to zagmatwane, no jestem wykończona, ale miałam te wenę i nie chciałam jej zaprzepaścić.

Miłego czytania!

Do zobaczenia 😘

Wasza
Kal  🐍✨💚

***************************************

Chłopak rozejrzał się, po korytarzu, nie widząc nikogo, wszedł do środka, w oczy wpadło mi, zaścielone, szpitalne łóżko, a na nim zielonooki, śpiący brunet.

Powoli stanął, przy łożu, dotknął bladej buzi, swojego chłopaka, z łatwością wyczuł jego kości.

— Oh kochanie, do czego cię doprowadziłem. Tak bardzo, chciałbym dostać od ciebie drugą szansę, chciałbym móc traktować cię lepiej, lepiej niż przedtem.

Zamknął oczy i zagryzł wargę. Zaczął gładzić, wierzch dłoni bruneta, poczuł metaliczny smak krwii, w swoich ustach. Otworzył oczy, stanął jak wryty, widząc szmaragdowe tęczówki, które wywiercały w nim dziurę.

— Draco?

— Harry.... Kochanie.... Oh, ja ciebie tak bardzo- — padł przy jego łóżku, na kolana.

— Draco, kochasz mnie jeszcze? — wychrypiał, miał suche gardło, od długiego snu.

— Kochanie. Oczywiście, że tak. Tylko ciebie, od zawsze i na zawsze Harry.

— To czemu, czemu, to zrobiłeś, czemu mnie zdradziłeś?

— Kochanie, nawet bym o tym nie pomyślał! Nigdy bym ci tego nie zrobił, jesteś dla mnie zbyt cenny, żeby cię stracić.

— Draco...

— Tak kochanie?

— Pocałuj mnie, proszę.

Blondyn uśmiechnął się szeroko i schylił, do ust, młodszego, po czym złączył ze sobą, te należące do niego i te do bruneta.

Całowali się dosyć długo, delikatnie, Malfoy mruknął, w pełne usta partnera i złapał za jego loki. Zielonooki jęknął nieśmiało, poczuł jak zimnooki popycha go na poduszki, poczuł kolano, między swoimi nogami. 

— Draco~ 

— Spokojnie, kochanie. Nie jesteś gotowy, a ja nie chcę, aby nasz pierwszy raz, odbył się w szpita- — chłopiec, przyciągnął do siebie starszego i złączył ich usta w pocałunku.

Draco zaśmiał się cicho, na chwilową śmiałość kochanka. Blondyn oddawał pocałunki, z taką samą  mocą, złapał chłopca za szpitalną piżamę. Jasne dłonie jeździły, po nagich udach bruneta, mniejsze ciało, wiło się pod nim. miał wrażenie, że chłopiec nie ma ani miligrama tłuszczu, czy skóry, miał wrażenie, że dotyka gołych kości.

— Dzień dobry, Panie Potter, mam Pana wyniki ba- Oh, Merlinie! Bardzo przepraszam! Nie wiedziałam, że ma Pan gościa! — kobieta, wybiegła z pokoju, jak oparzona, zostawiając wyniki, na stoliku.

Dracon, aż podskoczył na łóżku, zauważył tylko powiewające za nią włosy. Zaśmiał się cicho, za co dostał z łokcia, od młodszego. Zszedł z materaca i podszedł do stolika. 

— Wszystko wskazuje na to, że niedługo wracasz do domu. — powiedział radośnie Malfoy.

Spojrzał z iskierkami w oczach, na partnera, jednak mina mu zrzedła, gdy uświadomił sobie, że młody Potter, wyprowadził się z Malfoy Manor. Podszedł do zielonookiego i usiadł tuż przy jego biodrach, gdzie po chwili, położył, jedną z dłoni. Spojrzał na zarumienioną twarz, ciemnowłosego, przejechał ręką, po jego lokach.

— Draco, nie wyjeżdżaj już, w żadne delegacje, nie beze mnie. Potrzebuje ciebie, twojej prawdy, nie wiadomości z gazet. — Harry przejechał dłonią, po jasnym policzku. 

— Oczywiście, już nigdy cię nie zostawie i nie pozwolę ci siebie głodzić, nigdy. Jak mówiłem, mogę, chcę traktować cię lepiej, kochanie.

******************

W sali rozbrzmiewał głolśny śmiech, Malfoy z samego rana przybył do Świętego Munga, aby zabrać partnera, do ich domu. 

— To wcale nie jest śmieszne Draco! Jak możesz tak mówić, ja chce pójść o krok dalej, a ty z tego rżysz! Jesteś taki okropny!

— Sądzisz, że przewieszenie portretów moich przodków, będzie krokiem, w naszej relacji? — zachichotał Malfoy i owinął ramiona wokół talii Harry'ego.

— Tak! Oczywiście, że tak! Nie chcę żyć z wiedząc, że na co dzień, przygląda mi się twój cały ród!

— Ale wiesz, że-

— Harry! Kochanieńki! Tak się martwiłam!

Do sali, wpadła zbulwersowana Molly Weasley, stanęła jak wryta, widząc szarookiego, który przytulał jej przybieranego syna. Chwilę później, obok niej, pojawiła się cała banda rudowłosych.

— Harry! — krzyknął oskarżycielsko, Ron i spojrzał z odrazą, na byłego ślizgona.

— Harry, odejdź od niego! To na pewno on ci wmówił te wszystkie rzeczy! W ogóle, co on tutaj robi!? — pisnęła Ginny.

Policzki dziewczyny, coraz bardziej przypominały kolor jej włosów.
Harry zaśmiał się uroczo, pocałował chłopaka w policzek i potrzedł do Pani Wealsley.

— Dziękuję cioci za wszystko. — powiedział radośnie i pocałował kobietę w polik. — Naprawdę wiele Pani dla mnie zrobiła.

Złapał blondyna za dłoń i nawet nie myśląc o konsekwencjach, wyszedł ze szpitala, razem z Malfoy'em.

***************************************

Szczerze wam powiem, że końcówka mi się nie podoba, zrobiłam ją, tak z dupy, nie mając na nic siły.

W każdym razie, mam nadzieję, że wam się podobało.

Ocenka ---> _______________________________

Do zobaczenia 😘

Wasza
Kala_malfoy 🐍💚✨

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top