Święta w Malfoy Manor

Dzień dobry!

Witam was w ten wyjątkowy dzień! Dzisiaj wigilia, a ja wstawiam ten rozdział jako prezent świąteczny!

Kilka ważnych punktów:

• Rodzina Malfoy'ów szpiegowała,
• Tylko Harry wie, że Draco ma siostrę,
• Narcyza i Lucjusz są w wieku Molly,

Miłego czytania ✨

~ Kal 💚✨🐍❇️

Ps. Ten rozdział to taki misz, masz, wsumie jest trochę bez sensu, lecz mówi się trudno. Chciałam pokazać najważniejsze momenty.

***************************************

Potter szedł niepewnie w stronę dworu, tuż za nim kroczyła rodzina Wealsley'ów. Nadal nie był przekonany do tego pomysłu. Ciocia Molly zdecydowała, że przyjmą zaproszenie Narcyzy Malfoy i spędzą razem Święta, w Malfoy Manor.

Był 23 grudnia, Pani Wealsley zakomunikowała, że przeniosą się oni na posesję Malfoy'ów, dzień wcześniej, aby pomóc w przygotowaniach.

— Ciociu, ja nie sądzę, że to dobry pomysł. — mruknął Harry, gdy stanęli przed wielkimi drzwiami.

— Oh Harry, przestań. — machnęła ręką rudowłosa i posłała mu uśmiech. — Na pewno ucieszą się z pomocy!

Zapukała, a chłopak spiął się mimowolnie. Drzwi nagle otworzyły się, zaskrzypiały, tuż przed nimi stanął niski stworek, w dosyć (jak na skrzata) odświętnym ubraniu.

— Dobry wieczór. Czym Stokrotka może Państwu służyć?

— My byliśmy zaproszeni! Przyszliśmy pomóc.

Skrzatka przekrzywiła głowę w bok, lecz wpuściła przybyszów. Wealsley'owie weszli do środka, w oczy od razu rzuciły się ogromne schody, po obu stronach pokoju. Na wprost ich znajdywał się łuk, przez który przechodziło się do salonu, połączonego z jadalnią.

Zdjęli z siebie wierzchnie ubrania i ruszyli przed siebie. Zatrzymał ich krzyk.

— Wracaj tutaj parszywa gnido!

Do korytarza wpadła długowłosa dziewczyna. Miała na sobie czarne szerokie jeansy, czarny golf, złoty pasek oraz złotą biżuterię. W ręce trzymała drewnianą łyżkę, usmarowaną masą czekoladową.

Stanęła jak wryta widząc masę rudych czupryn, oraz zakłopotanego Harry'ego.

— Eee- Dobry Wieczór? — mruknęła zakłopotana.

— Ty mały wredny karaluchu, masz mi natychmiast oddać te pierdoloną łyż-. H-Harry? Państwo Wealsley? Syriusz? Remus?

— Dobry wieczór Draco. Chcieliśmy zrobić taką... małą niespodziankę?

— Rozumiem? — powiedział niepewnie i spojrzał na szarooką.

— A ty moja droga jesteś pewnie kuzynką Draco, prawda? Jak mniemam, Lucjusz ma brata, zapewne jesteś jego córką.

— Eee, ja-

— Dracon'ie! Lukrecjo! Jeśli jeszcze raz zabierzecie cokolwiek z kuchni, obiecuję wam, że zamknę was w lochu!

Do przedpokoju wpadła Narcyza, była ubrana w czarną, koronkową suknię, dwukolorowe włosy związane były w niedbały kok.

Spojrzała na stojących przed nią i podskoczyła ze zdziwienia.

— Molly? Co wy tutaj robicie?

— Przyszliśmy wcześniej, chcieliśmy wam pomóc, w przygotowaniach.

— O... Tak w zasadzie, my-.

— Panno Malfoy! Pan Snape znowu wysadził pracownie! Wybuchł piekarnik! Stokrotka chciała uratować ciasto, ale nic nie dało się zrobić!

— Nic się nie stało, naprawcie piekarnik i zróbcie ciasto od nowa. — westchnęła kobieta i spojrzała na gości. — Zapraszam do środka! Chyba nie będziecie stać w wejściu!

Zaprowadziła całą rodzinę do salonu i pokazała gestem, aby usiedli.

— Narcyzo! Co oznacza dym w kuchni i czemu Severus jest w sadzy? — rozejrzał się po salonie i uniósł brwi, w zdziwieniu. — Artur Wealsley, cała gromadka dzieci, Black, jego mężulek i Potter. Jakże miła niespodzianka. — burknąl i usiadł koło komody, z której wyjął butelkę Whyski.

— Wuj Severus jest w sadzy, ponieważ nie potrafi rozróżnić skrobi ziemniaczanej, od prochu ze smoczych kości. Ej! Oddawaj! — blondynka wskoczyła na Malfoy'a i wyrwała mu łyżkę, uderzając przy okazji, jej trzonkiem, w jego twarz.

— Ała! Pojebało cię kobieto?!

Blondyn krzyknął, spojrzał złowieszczo na szarooką i prychnął, podszedł do ojca, złapał za butelkę, która stała obok długowłosego i nalał do pierwszego, lepszego kieliszka.

— Mówiłam Ci coś o piciu Dracon'ie. — powiedziała poważnie Narcyza i popatrzyła na pierworodnego karygodne. — Molly. To bardzo miłe, że przyszliście pomóc, lecz u nas przygotowania wyglądają inaczej. To raczej skrzaty przygotowują wszystko.

— Jak to? A choinka? Dekoracje?

— Choinkę ubieramy magicznie, a dekoracji raczej nie zawieszamy. Lucjusz nie przepada za świecidełkami i spadającymi igłami.

— Ależ to-

— Molly. — powiedział Syriusz i spojrzał na kuzynkę. — Wiesz dobrze Narcyzo, że nie chcemy zmieniać waszych tradycji, ale wiesz, jak miło było przystrajać dworek Blacków, w święta.

Jasnooka westchnęła, lecz uśmiechnęła się delikatnie.

— Tak, było bardzo przyjemnie. — spojrzała na męża. — Co o tym sądzisz?

— Sądzę, że jeśli ta dwójka, — pokazał palcem na dwoje, kłócących się, w korytarzu blondynów. — wreszcie się nie zamknie, nici z tych okropnych świąt, mam już serdecznie dosyć tego szumu.

Mężczyzna prychnął, złapał za b hi hiutelkę i ruszył do swej sypialni. Nie lubił świąt, zawsze spędzał je na uroczystych kolacjach ze współpracownikami. Głupstwem były dla niego prezenty, śpiewanie kolęd, czy dekoracje.

— To oznaczało tak? — zmarszczyła brwi Pani Wealsley.

********************

— Dray~

— Tak, kochanie? — oblizał spierzchnięte usta i złożył kolejny mokry pocałunek na obojczyku kochanka.

— My chyba powinniśmy im po-pomóc. — brunet jęknął czując, dużą dłoń na swoim kroczu.

— A przestań, pieprzyć ich i te całe dekoracje.

— Myślałem, że pieprzyć będziesz mnie. — uśmiechnął się chytro zielonooki.

— Oh, zdecydowanie będę Cię pieprzył, kochanie. Zerżnę Cię tak, abyś nie usiadł przez kolejny tydzień. — warknął Malfoy i pchnął biodrami, aby ich erekcję, zakryte materiałem, otarły się o siebie chodź w najmniejszym stopniu.

— Chyba-chyba nie stanie się nic wielkiego jeśli przyjdziemy trochę później. — mruknął kokieteryjnie Potter i zagryzł wargę.

— Nic się nie stanie. — mruknął i przygryzł płatek jego ucha.

********************

— Od razu lepiej! — krzyknęła Pani Wealsley.

Cały dom był przyozdobiony, minęło tylko kilka godzin, a za oknami było już ciemno. Przystrojone drzewka, na zewnątrz rozsieciły się tysiącami światełek.

— Mamo? Gdzie Harry? — Ginny spojrzała na matkę, nie widziała swojego ukochanego od dobrych 2 godzin.

— Pewnie przystają schody. Widziałam jak szedł w tamtą stronę.

— Oh, no dobrze, pójdę go poszukać. — szepnęła i ruszyła w stronę korytarza.

Rudowłosa stanęła przy schodach, rzeczywiście brunet był tam, jednak zdecydowanie, w niezbyt, sprzyjającej pozycji.

Zielonooki miał owinięte nogi, wokół bioder Malfoy'a, oboje śmiali się dosyć głośno, dłonie młodszego mierzwiły jasną czuprynę wyższego.

Ginny pisnęła zaskoczona, zwracając tym  uwagę obu chłopców. Loczek zachłysnął się powietrzem, jeszcze nigdy czuł takiego wstydu.

— Harry! — krzyknęła zbulwersowana i zacisnęła dłonie w pięści.

— G-Ginny. — chłopak szybko zszedł z platynowowłosego i podszedł do przyjaciółki. — Słuchaj my-

— Wy?! Wy?! Od kiedy jesteście wy?! To-To miałam być ja! Ja-Ja myślałam, że ty coś do mnie... Cholera! Jesteś okropny!

Do przedpokoju wbiegła Molly, wraz z Narcyzą. Stanęły jak wryte widząc młodą Wealsley, która wymierzała właśnie pięść, prosto w twarz Potter'a.

Harry zamknął oczy, nie miał drogi ucieczki. Uchylił powieki, nie czując bólu nosa, czy chociażby piekącego policzka. Tuż przed nim stał Draco, trzymał on pięść rudowłosej, w swojej dłoni.

— Nie wasz się go tknąć. — warknął ostrzegawczo i puścił rękę dziewczyny.

Kobieta rozpłakała się i wybiegła z dworu. Harry skulił się, poczuł ogromny wstyd, gdy wzrok ciotki Molly, przeszył go na wylot.

— Wszystko dobrze?

Draco stanął przed kochankiem, ułożył dłonie na policzkach bruneta i przyjżał się jego twarzy.

— Tak, chyba tak. A z tobą? — spojrzał znacząco na jego dłoń i złapał ją w swoje. — Nie boli?

— No coś ty, nawet nie poczułem. — zaśmiał się delikatnie i pocałował młodszego w dłoń.

Loczek zarumienił się i spojrzał na dwie  kobiety. Platynowowłosy uśmiechnął się nieśmiało, objął niższego w talli i popatrzył na matkę.

— No nareszcie! Myślałam, że nigdy się nie przyznacie! — to pomieszczenia weszli goście Malfoy'ów oraz blondwłosa.

********************

24 grudnia

— Draco!

Brunet pisnął, gdy poczuł zimne dłonie Malfoy'a, na swoim nagim brzuchu. Trzepną blondyna w głowę i mocniej wtulił się w starszego. Zagryzł wargę czując wzwód chłopaka, zakrył rumieniec, zaniżając twarz w jasnych włosach.

— Dzień dobry mały. Jak ci się spało?

— Pomijając fakt, że ktoś poprzedniego wieczoru, zrobił mi z tyłka jesień średniowiecza, a z samego rana zamiast przyjemnych przytulasów ze swoim chłopakiem, czuje jego cholerny wzwód, bo biedakowi się coś śniło. To całkiem dobrze.

— Narzekasz. — mruknął nisko i przekręcił się na plecy.

Teraz Potter leżał na jego brzuchu, a erekcja szarookiego, wbijała mu się w udo.

— Nie, po prostu to zawstydzające! — pisnął.

— Tak rzeczywiście. Pamiętaj, że mój cholerny wzwód potrafi robić cuda!

— Jesteś obrzydliwy! — zaśmiał się Potter, gdy blondyn przejechał dłonią po jego pasze* gdzie miał straszne łaskotki.

— Ale kochasz mnie takiego. — uśmiechnął się delikatnie szarooki.

— Tak. Kocham Cię.

Platynowowłosy złączył ich usta i pomógł wdrapać się Harry'emu na swoje podbrzusze.

— Powtórka z rozrywki?

Potter przekręcił oczami i usiadł mierzy nogami kochanka, aby po chwili wziąć do ust jego penisa.

*********************

— Uwaga wchodzę! Jeśli robicie to co myślę macie natychmiast przestać!

Do pokoju weszła jasnowłosa, miała na sobie zieloną sukienkę, z bufiastymi rękawami z tiulu.

Harry spojrzał na szarooką, a potem na wyższego chłopaka, któremu zawiązywał muchę.

— Część Cukierku. — uśmiechnął się Malfoy i pocałował swojego chłopaka w policzek. — Dziękuję mały.

Potter zarumienił się uroczo i potrzedł do Lukrecji. Przytulił się do kobiety i szepnął na ucho.

— Jeśli dałaś mu to, co pokazywałaś mi 3 tygodnie temu, zwiąże cię sznurem i powieszę w Gryfińskim dormitorium.

Blondynka zaśmiała się i wyszła z pokoju, a para za nią.

*********************

Siedzieli razem przy stole, Harry był dosyć spięty, wyginął sobie we wszystkie strony. Malfoy ścisnął delikatnie dłoń partnera i posłał mu uśmiech.

Potter odwzajemnił gest i westchnął cicho patrząc na kawałek pieroga, którego zaczął jeść półgodziny temu.

— Zjedz jeszcze kochanie, za kilka minut idziemy do salonu, a ty nie tknąłeś nic oprócz tego nieszczęsnego pieroga.

Zielonooki kiwnął powoli głową i podsunął swoje krzesło do stołu, aby zjeść jeszcze kilka smakołyków.

— Narcyzo, od wczoraj zastanawia mnie jedna sprawa, gdzie podziewają się rodzice Lukrecji? Brat Lucjusza nie chciał przyjechać i wysłał tylko swoją córkę?

Zmieszana Narcyza spojrzała na szarooką, spoważniała na twarzy i nagle wyprostowała.

— Brat Lucjusza nie żyje od 2 lat. Zabił go wilkołak.

— Oh, tak mi przykro, najszczersze kondolencje. Lukrecjo tak bardzo przepraszam, nie powinnam poruszać tego tema-.

— Lukrecja nie jest córką Ebenezera, tylko moją i Lucjusza.

Cała rodzina Wealsley'ów wraz z Syriuszem i Remusem, spojrzeli na 16-latkę zmieszani.

— Jestem młodszą siostrą Draco. — zachichotała widząc miny gości i wzięła do ust kawałek łososia.

********************

Każdy rozsiedł się wygodnie na puffach, kanapach i fotelach. Harry razem z Draco usiedli na dużym fotelu, Malfoy siedział na siedzeniu, a brunet wtulił się w jego klatkę piersiową i ułożył się na kolanach starszego.

— No dobrze, to kto ma ochotę rozdawać prezenty!? — powiedział radośnie Artur i spojrzał z iskierkami w oczach, na zgromadzonych.

— Ja! Jeśli nikt nie ma nic przeciw- — Fred aż podskoczył, kiedy usłyszał krzyk dochodzący z korytarza.

— Merlinie! Blaise!

Słysząc imię przybysza, Lukrecja aż podskoczyła i pobiegła do korytarza.

— Co ty tu robisz barani łbie!

— Przeszedłem cię przeprosić. — głos Zabini'ego był zdecydowanie cichszy, od tego należącego do młodej kobiety.

— Przeprosić?! Blaise ty posadziłeś mnie o zdradę!

— Zrobiłem to pod przymusem ojca.

— Wybacz, ale moi zdaniem relacje naszych ojców, nie mają nic do naszej!

— No tak, ale ja-.

— No? Co ty? Po prostu przyznaj się, że jesteś zwyczajnym tchórzem!

— Nie jestem!

— Oh. Czyżby? To po co, był ten cały pomysł z cichym ślubem? Przyznaj się, że bałeś się powiedzieć o nas ojcu!

Blaise jednak nie odpowiedział, odszedł niekulturalnie od dziewczyny i ruszył do salonu. Był cały przemoczony, nie miał żadnej kurtki, szalika czy czapki. Stanął przed fotelem Pana Malfoy'a i spojrzał na niego pewnie.

— Chciałbym przeprosić Pana, za zachowanie mego ojca. Było ono niegodne osoby czystej krwii.

— Jaki interesy masz, w tym ty? Czy to nie twój ojciec powinien mnie przeprosić?

— Mój ojciec nie żyje. Umarł 2 dni temu, przez jednego ze Śmierciożerców.

Dało się usłyszeć kilka nagłych wdechów. Lukrecja zakryła usta dłonią, a na jej twarzy dało się wyczytać jedynie strach.

— Przyszedłem tutaj również, aby prosić o rękę Pańskiej córki.

Lukrecja wybarmuszyła oczy oraz otworzyła delikatnie usta. Draco spiął się nagle, od samego początku związku swojej siostry, z najlepszym przyjacielem, wiedział, że do tego dojdzie, byli dla siebie stworzeni, ale nie był na to jeszcze gotowy.

Lucjusz spojrzał poważnie na czarnoskórego, a następnie na swą córkę.

— Jaką mam mieć pewność, że znów jej nie zranisz? Zależy mi na niej, wiele przeszła i nie chce jej przez moją decyzję zepsuć życia, chłopcze.

Zabini poruszył się niespokojnie, ściskał swoje dłonie. Czuł się niepewnie, po raz pierwszy od lat, stał jak głupek i gapił się w ścianę, aby tylko nie patrzeć w oczy blondyna.

— Ojcze. — koło szatyna, ku jego zdziwieniu pojawiła się platynowowłosa. — Zgadzam się. — powiedziała patrząc w oczy ojcu. — Zgadzam się na połączenie naszych rodów, oraz na urodzenie mu potomka.

********************

— Ej to moje!

— A właśnie, że moje!

Bliźniaki kłócili się właśnie o swoje prezenty, Draco szeptał coś siostrze do ucha, Potter siedział obok Syriusza i Remusa, otwierających prezenty, a Lucjusz, Narcyza, oraz Artur z Molly, rozmawiali na jakieś pierwsze lepsze tematy.

— O! To jest...

— Dla Draco!

Chłopak spojrzał na bliźniaków i potrzedł do choinki, odbierając od nich prezent.

Usiadł w fotelu i spojrzał na paczkę. Rozerwał papier i zajrzał do pudełka, zaśmiał się nisko i spojrzał na Lukrecję, która mrugnęła do niego.

Po chwili każdy otrzymał już swój prezent, Draco rozejrzał się po pokoju i zdecydował.

To był idealny moment. Prawda? Chrząkną i wstał z fotela.

— Mógłbym prosić o uwagę? Dziękuje. Ja, chciałbym poruszyć bardzo ważną kwestię, dla mnie i pewnej osoby, która znaczy dla mnie bardzo dużo. Harry. Mógłbyś do mnie podejść?

Potter spojrzał niepewnie, na chłopaka i powoli podszedł do ukochanego.

— Co ty wyrabiasz? — pisnął cicho Potter.

— Harry, kochanie. Jesteśmy razem już 2 lata, jesteś moim wszystkim, kocham cię nad życie i wiem, że chce je spędzić właśnie z tobą. Harry... — chłopak wyjął z kieszeni pudełeczko i uklęknął, przed brunetem, który zakrył usta dłońmi.

— O Merlinie. — szepnął zielonooki.

— Wyjedziesz za mnie kochanie?

— Ta... — chłopak szybko starł łzy. — Tak!

Szmaragdowooki wpadł w ramiona Malfoy'a i pozwolił sobie założyć pierścionek. Objął szyję wyższego i złączył ich usta.

— Wesołych Świąt!

***************************************

Tak kochani, to by było na tyle! Ponad 2190 słów! To mój najdłuższy rozdział, w karierze.

Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku!

Do zobaczenia 😘

Wasza
Kala_malfoy ✨❇️💚🐍

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top