Rozdział 10

Ta historia nigdy nie miała być szczególnie długa, ale mam nadzieję, że i tak przypadła wam do gustu. Miłego czytania.

Rozdział 10

Po powrocie do Wielkiej Brytanii Hayden w końcu nabrał przekonania, że pozbycie się Voldemorta stało się czymś realnym. Oczywiście jego przyjaciele musieli wysłuchać jego opinii o wycieczce do Chin. Chłopak opowiedział im tyle, ile mógł. Nie chciał zdradzać niepotrzebnych i niebezpiecznym szczegółów i straszyć ich niepotrzebnie. Poza tym przywiózł drobne upominki dla wszystkich. Dziewczyny były zachwycone chińskimi sukienkami w swoich ulubionych kolorach.

– Jak będę za duże, to spokojnie. Znam zaklęcie, które je dopasuje – zapewnił Hayden.

– Tu ci zazdroszczę – przyznała Lindsay. – Też chciałabym tak umieć dopasować sobie ciuchy albo naprawić ulubioną sukienkę, w której wytargałam dziurę – westchnęła.

– To, czemu nic nie mówisz? Przynieś wszystko, to ci naprawię – zapewnił. W ten sposób spędził kolejną godzinę, naprawiając wszystkie ubrania współlokatorek, o których tylko mogły pomyśleć. Męska część domu również skorzystała z okazji. Max od razu poprosił o załatanie swoich ulubionych jeansów.

– Zahaczyłem o coś w autobusie. Wiadomo, jakie czasem są te miejsca siedzące – mruknął. Po kilku sekundach po dziurze pozostało tylko wspomnienie. – Super! Dzięki – powiedział i pocałował go lekko. – Tak wiem, że masz faceta, ale co ja poradzę, że to przyjemne? – spytał, widząc zarumienioną twarz przyjaciela.

– Módl się, żeby Severus się o tym nie dowiedział – zaśmiał się tylko Hayden. Uwielbiał Maxa, ale obaj wiedzieli, że są tylko przyjaciółmi i nigdy nie będzie między nimi żadnego związku. Haydenowi zależało na Severusie z wzajemnością i nie chciał zaprzepaścić tego związku. Nie obchodziło go, co inni z czarodziejskiego świata mogą o tym pomyśleć. Jego brat bez problemu to zaakceptował i to go cieszyło. Nie miał pojęcia, jak będzie z Ronem i Hermioną, ale im też zamierzał o wszystkim powiedzieć za jakiś czas. Chociaż istniało duże prawdopodobieństwo, że Hermiona czegoś się domyślała. W końcu Severus widywał się z Haydenem dość często.

Wieczorem chłopak wywołał swojego partnera przez zwierciadło.

– Cześć. Wszystko w porządku? – spytał, widząc kwaśną minę Mistrza Eliksirów.

– I tak i nie – mruknął. – Najpierw Albus wezwał mnie do siebie. Koniecznie chciał mnie wiedzieć, gdzie byłem przez dwa dni. Powiedziałem mu, że nie mam żadnego obowiązku spowiadać się mu z mojego prywatnego życia. Potem oczywiście stara śpiewka w postaci zachęcenia mnie do twoich poszukiwań. Dziwię się tylko, że Czarny Pan jeszcze mnie nie wezwał.

– Nie wywołuj wilka z lasu – powiedział Hayden. – Mam do ciebie prośbę. Chciałbym spotkać się z Zakonem Feniksa, ale oczywiście bez Dumbledore'a. Może już nie mam w sobie odłamka duszy Voldemorta, ale dla niego nadal nie jestem człowiekiem. Boję się, że może czegoś próbować wbrew woli innych.

– Nie pozwolę na to – zapewnił go Severus. Młodszy czarodziej uśmiechnął się lekko na te słowa. – Inni też do tego nie dopuszczą. Odniosłem wrażenie, że twój brat gotowy jest walczyć z Albusem, jeśli zajdzie taka potrzeba.

– Słyszałem, że dość konkretnie skopał mu kiedyś tyłek.

– Słyszałem o tym i bardzo żałuję, że nie byłem świadkiem tego pojedynku. Nie można jednak mieć wszystkiego. Postaram się zorganizować twoje spotkanie z zaufanymi osobami. Możesz być tego pewien.

– Ciebie zawsze jestem pewien – zapewnił mężczyznę z czułością w głosie. Zachichotał, kiedy policzki Severusa pokryły się ledwo widocznym rumieńcem. Miał wielką ochotę poflirtować z nim, ale żaden z nich nie miał teraz na to czasu. Hayden naprawdę chciałby przestać się ukrywać, ale dopóki nie pozbędą się Voldemorta, nie miał na to szans. Jego istnienie było ich kartą przetargową, która mogła zadecydować o wyniku wojny.

– Dam ci znać, kiedy będzie to możliwe – obiecał Severus, starając się ukryć swoje lekkie zmieszanie komplementem.

Młodszy czarodziej skinął głową. Zastanawiał się, jakim cudem wcześniej nie zauważył, że mężczyzna jest tak interesujący? Możliwe, że maskowało to jego zachowanie, a niechęć do Jamesa Pottera potęgowała wszystko. Na szczęście wszystkie konflikty zostały już zażegnane. Harry nawet opowiadał mu, że ich ojciec i Severus potrafili prowadzić dość ostre dyskusje, kiedy napili się whisky.

– To bywa naprawdę zabawne – śmiał się Harry. – Słychać ich wtedy w całym domu, kiedy każdy próbuje udowodnić, że ma rację.

Hayden wrócił też myślami do Nagini. Kobieta była zupełnie inna, kiedy klątwa krwi została złamana i wróciła do swojej ludzkiej postaci. Zamierzała przez jakiś czas zostać w Chinach, ale w jej planach była też wizyta u Newta Scamandera i jego żony.

Nagini opowiedziała im także nieco o swoim przyjacielu, z którym uciekła z cyrku. Miał na imię Credence i przez długi czas panowało przekonanie, że był charłakiem.

– Prawda okazała się trochę bardziej skomplikowana – przyznała. – Był obskurusem. Miał w sobie tyle mocy, że zniszczył sporą część Nowego Jorku. Tylko dzięki pomysłowości Newta uniknęliśmy katastrofy, a czarodziejski świat nadal pozostał w ukryciu.

– Obskurus to czysta, nieokiełznana magia. Nie był dzieckiem, więc nie powinien żyć tak długo – zauważył Severus.

– Credence był silny – zapewniła Nagini. – Dał sobie radę, kiedy było naprawdę ciężko. Nie miał łatwego życia. Został okrutnie oszukany przez osobę, której ufał, przybrana matka się nad nim znęcała, a potem prawie zginął. Kiedy stracił nad sobą panowanie i zaczął niszczyć miasto, tylko Newt i jego żona zdołali do niego dotrzeć. Chcieli go ratować, ale aurorzy go zaatakowali. Cudem przeżył, a potem dołączył do cyrku, w którym pracowałam. Tak się poznaliśmy. On nie chciał wiele od życia. Chciał tylko wiedzieć, kim jest i żeby inni go akceptowali.

– Skąd ja to znam – mruknął Hayden.

– Twoja sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana – przyznała. – Jesteś tym, kogo Czarny Pan widzi jako swojego największego wroga, ale jednocześnie nie jesteś jego wrogiem. Pokuszę się o stwierdzenie, że winnym całej sytuacji jest Albus Dumbledore.

– Nie potrafię mu już zaufać. Nie po tym, co mi zrobił. – Chłopak miał nadzieję, że Nagini zrozumie, co miał na myśli. Naprawdę nie chciał się ponownie zagłębiać w dyskusje o manipulacjach dyrektora. – Zauważyłaś pewnie, kim jestem?

– Tak. Mam chyba wyjątkowe szczęście do poznawania niezwykłych osób. – Kobieta uśmiechnęła się lekko, co sprawiło, że jej rysy twarzy złagodniały nieco. – Tom tego nie zauważył, ale on nie jest zbyt wyczulony na magię.

– Nazywasz go po imieniu? – zdziwił się.

– Czasami tego chciał, a czasami nie. Nie mógł nic poradzić na to, że tak został nazwany, ale nienawidzi swojego prawdziwego imienia. Kojarzy mu się z ojcem.

– Możesz nam opowiadać takie rzeczy? – spytał nagle Severus. Wiedział, że Czarny Pan był czarodziejem półkrwi, ale nigdy otwarcie się do tego nie przyznał. Tak gorąco szerzył ideę czystości, że niewielu czarodziejów wiedziało o jego prawdziwym pochodzeniu.

– Nie byłam zobowiązania do milczenia. Poza tym nie rozumiał mnie nikt inny – zauważyła. – Szkoda mi go.

– Szkoda ci Voldemorta? – spytał Hayden.

– Tak – przyznała szczerze. – Gdyby na wczesnym etapie jego życia pojawił się ktoś, kto odpowiednio by nim pokierował, może nie byłby taki. Miał żal do ojca, że opuścił jego matkę, kiedy była w ciąży. Bardzo długo nic nie wiedział o swoim pochodzeniu. To przykre. Niewiele miał radości w życiu. Opowiadał mi, że najpiękniejszym momentem w jego życiu był przyjazd do Hogwartu. Chociaż Dumbledore mógł potraktować go inaczej.

– To znaczy? – Młodszy z czarodziejów popatrzył na nią zaintrygowany.

– Myślę, że podświadomie wyczuł w nim rywala. Obaj chcieli być wielcy i zdominować świat. Różnica polegała na sposobie osiągnięcia celu.

– Nie chcesz nas powstrzymać? Wiesz, co musimy zrobić. Inaczej ta niestabilna sytuacja nigdy się nie zakończy.

– Czy to by zmieniło cokolwiek, gdybym spróbowała? – spytała, patrząc na obu mężczyzn. Hayden pokręcił głową. – No właśnie. Mogę mieć tylko nadzieję, że Tom zrozumie, jak wielkie błędy w życiu popełnił. Mógł naprawdę być kimś wielkim, a zamiast tego wybrał dominację nad ludźmi.

Młodzieniec nie był pewien, jak powinien odebrać to, co usłyszał. Oczywiście, że Voldemort był człowiekiem, jak wszyscy wokół, ale był jednym z tych, których historia zapamięta w ten najgorszy sposób. W książkach będą pisać o nim, jak o tyranie, który pragnął wyższości czystokrwistych i zniewolenia mugoli. Nie sądził, żeby ktoś próbował się wtedy zagłębić w historię jego życia.

Hayden westchnął. Życie było naprawdę dziwne.

,,,

Okazja do spotkania z Zakonem nadarzyła się kilka dni później. Dumbledore był wtedy zajęty spotkaniem z radą nadzorczą szkoły i nie było możliwości, żeby zjawił się na Grimmauld Place. Hayden wszedł do domu razem z Severusem, gdzie od razu został wyściskany przez Syriusza i Hermionę. Cudem udało mu się uniknąć zgniecenia w ramionach Molly Weasley.

Zaskoczony zauważył też nową twarz. Młoda dziewczyna o włosach w kolorze mysiego blond, ciemnych oczach i lekkiej opaleniźnie stała obok Harry'ego. Jego bliźniak obejmował ją ramieniem w pasie. Po chwili potwierdził swoje domysły, że była to jego przyszła szwagierka. Z całej postaci Natashy emanowała siła i pewność siebie. To nie była dziewczyna, którą chciałoby się mieć za wroga. Nic dziwnego, że Ginny trzymała się od niej z daleka. Nie miał z nią najmniejszych szans. Hayden mógł sobie tylko wyobrażać, do czego zdolna była Rosjanka, kiedy ktoś ją zdenerwował.

– Co takiego się stało, że chciałeś się z nami widzieć? – spytał Remus, kiedy wszyscy usiedli w kuchni.

Hayden zerknął na Severus. Kiedy Mistrz Eliksirów skinął mu głową, opowiedział o wszystkim, co wydarzyło się w Chinach. O odłamkach duszy Voldemorta, o ich zniszczeniu, o Nagini.

– Dawno nie słyszałem tak zakręconej historii – odezwał się Ron. – Czyli te twoje wizje w szkole były spowodowane tym, przyczepił się do ciebie kawałek jego duszy?

– W dużym skrócie dokładnie tak było – potwierdził Hayden.

– Skoro wszystkie zostały zniszczone, to znaczy, że teraz naprawdę można go zabić?

– Tak mi się wydaje. Nie wiemy, w jakim jest stanie. Nie mam pojęcia, czy odczuł, co się stało. Ja myślałem, że oszaleję z bólu, ale potem poczułem taką dziwną ulgę. Ciężko to opisać.

– Azjatycka magia jest naprawdę niezwykła – przyznał Remus. – Nigdy nie pomyślałbym, że mogą zrobić coś takiego. Bardzo chętnie posłucham kiedyś o szczegółach.

– Ja także – zapewniła szybko Hermiona.

– Ten rytuał jest podobny do tego, który odprawia moja babcia – odezwała się nagle Natasha. – Oczyszcza nim dusze i magię czarodziejów. Wszystko, co negatywne spala się w ognisku, które rozpala się czystego drewna i suszonych ziół.

– To bardzo interesujące – przyznała ponownie Hermiona, skupiając tym razem wzrok na narzeczonej Harry'ego. Wiedziała, że Ginny była zazdrosna o Rosjankę. Wprawdzie zapewniała, że już dawno dała sobie spokój z Harrym, ale nie trzeba było być geniuszem, żeby zauważyć, że świdrowała cudzoziemkę wzrokiem. Natasha jednak miała tak silny charakter, że nic sobie nie robiła z jej spojrzeń. W zasadzie bawiło ją to. Była pewna wierności swojego przyszłego męża.

Rosjanka wychowała się wprawdzie w mieście, ale bliskość gór Ural robiła swoje. Tamtejsi mieszkańcy byli twardymi ludźmi. Nie bali się byle czego i nawet zdarzające się niesamowicie niskie temperatury w zimie nie mogły zniszczyć ich hartu ducha. Rodzina Natashy od pokoleń zajmowała dość wysoką pozycję społeczną i to nie tylko wśród czarodziejów. Mugole znali ich jako zielarzy, którzy często szybciej odnajdywali problem niż niektórzy lekarze.

– Nadal pozostaje pytanie, jak zniszczenie odłamków duszy, wpłynęło na ich właściciela – przypomniał Remus.

– Na razie nie mamy możliwości, żeby się o tym przekonać – przyznał Severus. – Nie dostałem wezwania, chociaż spodziewam się go w każdej chwili. Spróbuję się czegoś jednak dowiedzieć.

– A co z Dumbledorem? – spytał nagle Hayden.

– Dumbledore nadal uważa, że jedyny sposób na wygranie wojny, to odnalezienie ciebie i zespolenie z Harrym – powiedział Syriusz. – Oczywiście nikt z nas się na to nie zgodzi i jeśli zajdzie taka potrzeba, rozbroimy Albusa.

Hayden zaśmiał się, słysząc to. Syriusz był naprawdę jedyny w swoim rodzaju.

– Kiedyś i tak się dowie – zauważył.

– To prawda, ale do tego czasu obmyślimy jakiś plan. Obiecuję.

,,,

Tylko dzięki przypadkowi dowiedzieli się, czy Voldemort odczuł skutki rytuału, któremu poddał się Hayden. Plan przestał im być potrzebny. Musieli działać szybko.

Severus zjawił się u chłopaka kilka dni później i wyglądał na bardzo zdenerwowanego.

– Co się stało? – spytał młodzieniec, widząc go w takim stanie.

– Czarny Pan zamierza zniszczyć Londyn – odpowiedział. – Jest wściekły. Wezwał swoje sługi i zaczął ciskać na oślep Crucio, a potem kazał wszystkim aportować się do centrum stolicy i czekać na rozkazy. Mają jednocześnie zacząć rzucać najgorsze zaklęcia, aby wszędzie wybuchł chaos.

Hayden był przerażony, ale nie mógł sobie pozwolić na panikę. Wiedział, że ukrywanie się, właśnie dobiegło końca. Musiał pomóc ważnym dla niego osobom. Ujął różdżkę i ścisnął ją lekko.

– Ruszajmy – powiedział. – Nie ma, na co czekać.

Severus złapał go za ramię i po chwili znaleźli się w jakimś zaułku w centrum Londynu.

– Zakon wie o wszystkim? – spytał, kiedy przemykali pomiędzy nieświadomymi zagrożenia przechodniami i grupami turystów.

– Wysłałem do nich patronusa z wiadomością.

– To dobrze. Wiesz, gdzie będzie „epicentrum"? – Hayden nie chciał używać w tłumie imienia Voldemort. Nie miał pojęcia, kto mógłby to usłyszeć i narobić problemów. Przez ostatnie lata nauczył się czujności.

– Tak. Pod pałacem królewskim. Tam jest zawsze najwięcej ludzi.

– Czyli odczuł to, co się stało – zauważył. Voldemort musiał być naprawdę słaby przez jakiś czas, skoro dopiero teraz zaczął działać. Po chwili Severus potwierdził jego domysły.

– Lucjusz powiedział mi, że był na spotkaniu z nim, kiedy przechodziłeś rytuał. Mówił o swoich planach, kiedy nagle padł na posadzkę, wijąc się w konwulsjach, a Nagini zniknęła. Potem wszystko się uspokoiło, ale był nieprzytomny przez jakiś czas. Kiedy się ocknął, był niewyobrażalnie wściekły, ale tak słaby, że nie mógł nawet wstać. Nakazał wtedy wszystkim obecnym milczenie. Jego wściekłość spotęgowało do tego zniknięcie Bellatrix.

– Była jego najwierniejszą podwładną – powiedział Hayden.

– Dowiedział się w końcu, co się z nią stało. Jeden kretyn, który miał z nią również udać się do Polski i zemścić na Lenie, wycofał się. W końcu wygadał się, kiedy Czarny Pan zagroził torturami, jeśli ktoś o czymś wie, a mu nie mówi. Poprzysiągł zemstę.

– Pytanie, czy dałby sobie radę z całą społecznością, która pozbyła się Bellatrix?

Severus nie odpowiedział na to, ponieważ dotarli w okolice pałacu. Od razu zauważyli kilku Śmierciożerców z wewnętrznego kręgu w tłumie osób, ale byli tam także członkowie Zakonu Feniksa.

Hayden dostrzegł w pobliżu Kingsleya, Hermionę, Billa Weasleya i kilka innych osób, które znał z widzenia. Wyglądało na to, że mieli za zadanie dyskretnie wyeliminować przeciwników. Ledwo młodzieniec skończyć tę myśl, a rozpętało się piekło, kiedy jeden ze Śmierciożerców rzucił niszczące zaklęcie na stojący na placu pomnik. Mugole zaczęli krzyczeć i uciekać, jednak Hayden słyszał tylko zadowolony śmiech Voldemorta. Dostrzegł go dość szybko. Słyszał także głośne wybuchy w innych częściach miasta. Członkowie Zakonu robili, co mogli, ale wiedzieli, że nie zdołają uchronić miasta całkowicie.

– Głupi mugole! – syknął Voldemort, stojąc na opustoszałym teraz placu. Pozostali tylko jego poplecznicy i członkowie Zakonu. Popatrzył na nich krytycznie. – A gdzie wasz przywódca? – zakpił. – Czyżby wielki Albus Dumbledore nareszcie zrozumiał, że nadszedł czas mojego triumfu.

– Miło, że uważasz mnie za wielkiego – dało się nagle słyszeć. Hayden schował się szybko. Nikt nie mógł zauważyć go zbyt wcześnie. – Nie wygrasz Tom.

– Czyżby? A kto mnie pokona? Ty? Czy może twój Złoty Chłopiec, który nawiasem mówiąc, podobno nie podziela twoich poglądów?

– Nie podzielam, ale to nie znaczy, że twoje są lepsze. – Hayden wyjrzał dyskretnie ze swojej kryjówki. Jeśli Harry tutaj był, to znaczyło, że wprowadzają w życie pomysł, o którym mówili na ostatnim spotkaniu. Wpadli wtedy na coś dość ryzykownego, ale mające jednocześnie spory element zaskoczenia, który mogli wykorzystać. – Obaj jesteście siebie warci. Może wykończycie się nawzajem i będziemy mieć wszyscy spokój?

– Harry! – Dumbledore nie krył swojego oburzenia.

– Co Harry, co Harry? – uniósł się chłopak. – Mam serdecznie dość was obu i nie zamierzał się z tym kryć. Jak dla mnie obaj możecie iść do diabła! Podobno brakuje mu porządnej konkurencji!

Śmierciożercy zaczęli mierzyć w niego różdżkami, ale ich zaklęcia trafiły w tarczę, którą Harry rozpostarł wokół siebie.

– Nie w mojego faceta! – wrzasnęła nagle Natasha, ciskając w nich od tyłu najgorszymi klątwami, jakie znała. Rosjanka zaszarżowała na nich tak niespodziewanie, że nie mieli nawet okazji na reakcję. Wszyscy przeciwnicy padli na ziemię. Młoda czarownica pokazała naocznie, jak potrafiła być niebezpieczna.

Voldemort odwrócił się nagle, z zamiarem rzucenia na nią klątwy zabijającej, ale tym razem to Hayden był szybszy. Wypadł ze swojej kryjówki, złapał dziewczynę i odciągnął ją z linii zielonego promienia.

Dumbledore był równie zaskoczony jego widokiem, co Czarny Pan.

– Dwóch Potterów?! Co to za sztuczki Dumbledore?! – zasyczał.

Dyrektor Hogwartu nie zdążył jednak odpowiedzieć, bo w ich stronę pomknęły dwa zaklęcia. Hayden i Harry wykorzystali te kilka sekund ich nieuwagi, żeby skinąć sobie dyskretnie głowami.

Dwa czerwone promienie silnych zaklęć oszałamiających uderzyły jednocześnie w kierunku Czarnego Pana i Przywódcy Jasne Strony. Dosłownie sekundę później obaj upadli bez ruchu.

Severus był pierwszym, który zareagował i podbiegł do Haydena. Śmierciożercy, widząc, że ich przywódca nie porusza się, wpadli w panikę i zaczęli się aportować w pośpiechu. Niewielu jednak zdołało uciec. Członkowie Zakonu i przybyli aurorzy zdołali ująć większość z nich i oszołomić.

– W porządku? – spytał Mistrz Eliksirów, obejmując mocno chłopaka. – To było idiotyczne. Odważne, ale idiotyczne.

– Czyli cały ja – podsumował Hayden. Odsunął się powoli od kochanka i podszedł do leżącego na ziemi Voldemorta. Czarny Pan był martwy, chociaż nie uderzył w niego klątwą uśmiercającą. Nie było takiej potrzeby. Jego dusza była tak słaba, że wystarczyło jakiekolwiek silniejsze zaklęcie, żeby zakończyć sprawę. Ciało tego, którego imię większość wymawiała ze strachem, miało teraz obrzydliwy szary kolor.

Chłopak przeniósł wzrok na Dumbledore'a, który właśnie próbował usiąść. Harry nie chciał go zabić, chociaż ta wizja bywała czasem bardzo kusząca. Skorzystał jednak z okazji i włożył w zaklęcie nieco więcej siły, niż początkowo zamierzał.

– Dlaczego? – spytał Albus, kiedy przestało dzwonić mu w głowie.

– Taka mała zemsta za mojego brata – warknął Harry.

– Brata? Och – mruknął, kiedy zauważył drugiego młodzieńca. – Twoje Odbicie.

– Mam na imię Hayden – powiedział chłopak stanowczo. – I wolałbym, żeby pan to zapamiętał oraz to, co mam do powiedzenia. Nie jestem rzeczą. Jestem człowiekiem, mam swój rozum i uczucia, a to, że urodziłem się w inny sposób, tego nie zmienia. Dotarło, czy tym razem to ja mam pana czymś trzasnąć? – spytał, grożąc mu różdżką.

Wszyscy czarodzieje wokół nich, skupili swoją uwagę na tym, co mówił bliźniak Harry'ego. Dumbledore widział, że nie wygra tej walki. Voldemort nie żył i to się liczyło. Pokiwał zatem głową.

– Świetnie. To teraz każdy z nas pójdzie w swoją stronę i wszyscy będą zadowoleni – powiedział Hayden.

– A skoro przy odejściach jesteśmy – odezwał się Severus. – To chcę ci powiedzieć Albusie, że rezygnuję ze stanowiska nauczyciela. – Mina dyrektora była tak komiczna, że kilka osób nie wytrzymało i parsknęło śmiechem.

– Albusie! Jestem pewien, że chętnie wyjaśnisz mi to całe zamieszanie! – odezwał się nagle przybyły na miejsce Minister Magii. – Najlepiej w moim gabinecie! W trybie natychmiastowym!

– Oczywiście – powiedział niechętnie, podnosząc się z pomocą dwójki aurorów. Chwilę później aportował się razem do ministerstwa.

– To naprawdę koniec? – spytał Ron, który miał na czole niewielkie rozcięcie, ale poza tym nic mu nie dolegało. Hayden roześmiał się, że teraz on również jest Chłopcem z blizną na czole.

– A czego jeszcze chciałbyś? – spytała go Hermiona. – Moim zdaniem tak jest dobrze. Obeszło się bez ofiar i większej liczby rannych. To, co teraz zamierzasz? – spytała Haydena.

Chłopak zastanowił się przez chwilę, po czym uśmiechnął się i zerknął na swojego partnera.

– Myślę, że zrobię sobie wycieczkę po Chinach – stwierdził, na co Severus uniósł w górę brwi. – I chyba już mam osobę towarzyszącą – dodał i cmoknął mężczyznę w usta. Nie zważając na oburzone krzyki Jamesa i Syriusza, objął mężczyznę i przytulił się do niego. Kątem oka zobaczył jeszcze, jak Lily i Remus mocno trzymają oburzonych Huncwotów.

Zachichotał cicho, patrząc po chwili w czarne oczy. Nareszcie obaj mogli zacząć naprawdę żyć.

The End

---

Uffff^^ I to już koniec moi drodzy. Wydaje mi się, że takie zakończenie ma jak najbardziej tutaj sens. Uznałam, że większe rozpisywanie się nad wątkiem walki, nie pasowałoby tutaj zupełnie. Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście, a ja zapewniam was, że mam jeszcze baaaardzo dużo pomysłów na kolejne historie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top