Rozdział 5
To nie jest opowiadanie +18, ale nie zaszkodzi troszeczkę podgrzać atmosferę. Oczywiście w odpowiednich granicach :3
Rozdział 5
Hayden zawsze myślał, że Severus Snape jest zimnym i wyrachowanym facetem. Tymczasem okazało się, że pod tą lodową maską krył się gorący temperament.
Nie planował tego pocałunku, ale rozluźnił się tak bardzo pod wpływem alkoholu, że pocałowanie swojego byłego profesora wydawało mu się świetnym pomysłem. Spodziewał się, że potem dostanie kazanie o naruszeniu przestrzeni osobistej, a tymczasem został przyciągnięty do namiętnego pocałunku, po którym zrobiło mu się gorąco. To było, jakby wszystkie jego erotyczne fantazje na temat profesora nagle się spełniły. Te eleganckie dłonie o długich palcach rozbierały go i pieściły jego skórę. Jęknął, kiedy jego spodnie zostały rozpięte, a palce wsunęły się pod materiał z przodu.
Odrzucił głowę w tył i wygiął się lekko. Starszy czarodziej skorzystał z okazji, żeby zacząć całować jego szyję. Jakimś cudem pozbyli się wszystkich ubrań i przylgnęli do siebie. Uczucie skóry przy skórze było czymś, co Hayden uwielbiał.
Kiedyś obawiał się takich odczuć. Uważał cielesność za coś brudnego i nie dla niego. Pamiętał, jak w szkole podstawowej miał napisać wypracowanie z biologii na temat rozmnażania się ptaków. Popełnił wtedy jeden z tych nielicznych błędów i spytał ciotkę, czy mogłaby mu kupić nowy zeszyt, bo stary mu się kończył. Oczywiście nie oberwał za tę prośbę. Petunia prychnęła tylko coś pod nosem o marnowaniu pieniędzy, ale jej ciekawość zwyciężyła i spytała, jakie to wypracowanie jest aż tak ważne. Przeczytał jej temat, a ona wpadła w taką furię, jakby co najmniej zaczął przy niej używać niecenzuralnych słów. Przyłożyła wtedy zdezorientowanemu chłopcu, kilka razy drewnianą łyżką, a potem zamknęła go w komórce na resztę dnia. Hayden nie miał pojęcia, co takiego oburzyło ją do tego stopnia, ale ślady po uderzeniach bolały przez kilka dni. Dopiero kiedy był starszy, doszedł do wniosku, że Petunia była po prostu strasznie pruderyjna i nie znosiła żadnych rozmów tego typu. Nawet jeśli miały dotyczyć zwierząt.
Może dlatego w Hogwarcie Hayden nie brał udziału w takich rozmowach. Ron, Dean i Seamus czasem rozmawiali na takie tematy. Potrafili nawet dyskutować na temat nóg dziewczyn, czy rozmiarów ich biustu. Hayden nigdy nie brał w tym udziału. Nie miał pojęcia, jak rozmawiać na takie tematy.
Kiedy zamieszkał ze swoimi współlokatorami, to Taylor zauważył, że chłopak rumieni się na każdą wzmiankę tego typu i odwraca wzrok, kiedy ktoś zacznie nawiązywać w rozmowie do takiej tematyki. Wziął go wtedy na rozmowę i Hayden z pewnymi oporami powiedział mu o wszystkim. Zajęło mu to sporo czasu, ale w końcu dotarło do niego, że ciotka zablokowała w nim coś, co jest zupełnie naturalne. Wspominając to wszystko, śmiał się czasem, że Taylor zadbał o teorię, a Max o praktykę. Udało im się wbić mu do głowy, że myślenie o takich rzeczach, jest normalne.
– Ja tam myślę o seksie całkiem często – powiedział mu kiedyś Max. – Skoro jest dla ludzi, to dlaczego nie?
– Moja ciotka na samą wzmiankę o czymś takim, zaciskała usta tak mocno, że to chyba cud, że nie zgrzytała przy tym zębami – przyznał Hayden. – Czasem się zastanawiam jak ona i wuj zrobili mojego kuzyna. Chyba po ciemku i na czuja.
Max odpowiedział mu śmiechem.
– Są ludzie, którzy uważają się za lepszych od innych. Miałem kiedyś taką dalszą sąsiadkę. Zrugała kiedyś jakąś nastolatkę za chodzenie w miniówce.
Hayden wywrócił oczami. Nie widział w tym nic złego, jeśli ktoś czuł się pewnie w takim stroju. On sam nabrał pewności siebie i zaczął nosić bardziej dopasowane ubrania. Workowate rzeczy po Dudleyu i tak były już w koszmarnym stanie, chociaż na początku czuł się dziwnie odsłonięty, kiedy ubierał dopasowane jeansy.
Przez te trzy lata zastanawiał się, czego tak naprawdę szuka w życiu. Zawsze był skupiony na osobie Voldemorta i pozwalał sobie wmawiać, że jego obowiązkiem jest go pokonać. Teraz rozumiał, że nigdy tak naprawdę nie odejdzie z czarodziejskiego świata. Kochał magię i ciężko było mu bez niej żyć, ale lubił też mugolski świat. Dlatego najchętniej żyłby na jego pograniczu. W obu światach mógł znaleźć plusy i minusy. Jednym z tych plusów nagle okazał się jego były profesor, z którym właśnie wyprawiał w łóżku takie rzeczy, że ciotka Petunia jak nic rozważałaby jakieś egzorcyzmy na jego osobie, gdyby tylko o tym wiedziała.
Hayden jęknął, wyginając plecy w łuk, kiedy Severus raz za razem trafiał w jego najczulszy punkt. Przez myśl przemknęło mu, że może być nieco za głośno, ale wszyscy byli tak upojeni alkoholem, że na pewno już spali mocno. Znał ich na tyle, że mógł się o to założyć. Po sąsiedzku z nim pokój miała Lindsay, a ona jak zasnęła, to mogliby ją wynieść razem z całym dobytkiem i nie miałaby o tym pojęcia. Budziła się tylko na dźwięk swojego budzika.
– Głośny jesteś – zdołał tylko powiedzieć starszy mężczyzna. On sam nie spodziewał się takiego rozwoju sytuacji. Raczej nie bywał obiektem pożądania innych, a już na pewno nie dużo młodszych od siebie, atrakcyjnych czarodziejów. Jego związki były raczej krótkie i w głównej mierze oparte na seksie. Nie przywiązywał się do swoich partnerów od czasu, gdy jego, jak mu się wydawało poważny związek, rozpadł się w dość nieprzyjemnych okolicznościach. Od tamtego czasu nie szukał nikogo na stałe i był pewien, że tak już zostanie.
Tymczasem ten zwariowany chłopak zdołał jakoś przebić się przez jego zimne mury i sprawił, że myślał o nim dość często w ostatnim czasie. Od kiedy spotkali się ponownie i poznali na nowo, Hayden Potter zagościł w jego umyśle niemalże na stałe. Ostatnio jeszcze miał te dziwne sny z chłopakiem w roli głównej. Ile on miał lat, żeby śniło mu się cos takiego? Takie niecenzuralne sny miewają napalone nastolatki w Hogwarcie, a nie dorosły mężczyzna, który ich na co dzień straszy samą swoją obecnością.
Po pierwszym takim śnie uznał, że zaczyna mu odbijać ze stresu. Niemożliwością było, żeby fantazjował w snach o kimś, kto był dwadzieścia lat młodszy od niego i komu zatruwał życie przez jakiś czas. Ale tak właśnie się stało. Po raz pierwszy od lat Mistrz Eliksirów poczuł coś, co myślał, że umarło w nim wiele lat temu. Poczuł jakieś dziwne przywiązane do tego chłopaka, który narodził się dzięki sile magii.
– A więc tutaj masz tatuaż – wymruczał, kiedy dostrzegł na prawym biodrze chłopaka misternie wykonany łapacz snów.
Hayden uśmiechnął się tylko, słysząc to. Objął ramionami jego szyję i przyciągnął go do kolejnego pocałunku tak mocno, że aż łóżko zatrzeszczało. Wybierając motyw tatuażu, pracownik salonu przyznał wprost, że takie rysunki wybierają głównie kobiety. Hayden nie przejmował się tym jednak. Łapacz snów był czymś, z czym się utożsamiał w jakiś sposób. Poprosił tylko o dodanie do niego kilku dodatkowych elementów i odpowiednią kolorystykę. W ten sposób na jego skórze powstało prawdziwe dzieło sztuki. Cały proces oczywiście bolał, ale był bardzo zadowolony z efektu. Tatuaż był także prezentem na jego osiemnaste urodziny od jego współlokatorów.
– Ładny... Prawda...? – zdołał spytać pomiędzy pocałunkami i jękami.
– Hmmmm... – Severus mógł tylko mruknąć w odpowiedzi. Jego usta były w tej chwili raczej zajęte, a umysł rejestrował tylko przyjemność płynącą ze zbliżenia. Dawno nie miał kochanka, który reagowałby tak żywiołowo i chętnie. To prawda, że tatuaż robił wrażenie. Był na pewno ładniejszy niż jego i nie przywodził złych skojarzeń, ale teraz skupiał się na czymś innym.
Żaden z nich nie miał pojęcia, ile czasu minęło, aż w końcu położyli się obok siebie, łapiąc oddech. Hayden czuł, że cały się klei od potu, ale nie chciało mu się ruszać. Było mu tak dobrze.
– Wow – mruknął tylko. Gdyby ktoś w latach szkolnych powiedział mu, że ich lodowaty Mistrz Eliksirów jest tak świetny w łóżku, wysłałby go bez wahania do skrzydła szpitalnego, żeby go dokładnie zbadano.
– Pospolite, aczkolwiek trafne określenie – odparł starszy czarodziej.
Hayden zachichotał cicho. Uniósł się lekko i przysunął bliżej, opierając głowę o ramię mężczyzny obok.
– Tak jest dobrze – zamruczał, przymykając oczy.
– Jesteś pijany. Rano się obudzisz i będziesz przerażony tym, co zrobiliśmy.
– Nie sądzę. Dlaczego miałbym być przerażony tym, że było mi dobrze? Nie żałuję tego i ty chyba też nie.
– Czyli teraz jesteśmy na ty? – spytał Severus, jednak ton jego głosu nie wskazywał na to, żeby był z tego powodu zły.
Hayden zachichotał ponownie.
– Biorąc pod uwagę naszą niedawną... aktywność? Tak. Myślę, że jesteśmy – przyznał.
– Niech ci będzie – powiedział z westchnieniem. W zasadzie nie miał nic do stracenia. Tymczasem Hayden mruknął zadowolony, wtulił się w niego bardziej i zasnął w najlepsze.
,,,
Następnego dnia Severus obudził się dość późno jak na siebie. Zerknął na mugolski zegar ustawiony na półce i z zaskoczeniem zauważył, że dochodzi dziesiąta. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz spał tak długo i przede wszystkim tak spokojnie. Nawet w weekendy nigdy nie spał dłużej niż do szóstej rano i nie było ważne, o której się położył do łóżka.
Leżący obok niego chłopak zamruczał przez sen, wtulając mocniej twarz w jego ramię. Przypomniał sobie, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru i jakoś nie czuł wyrzutów sumienia, ani nie żałował niczego. Chłopak był pełnoletni, chętny, żeby pójść z nim do łóżka i jedyną rzeczą, która mogłaby mu przeszkadzać w tej całej sytuacji, było, że chłopak był Potterem. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Już jakiś czas temu nie patrzył w ten sposób na niego. Hayden był młodym mężczyzną, który nie miał łatwego życia, ale uparcie szedł naprzód. Może Severus też powinien tak zrobić? Przestać przejmować się przeszłością i skupić na tym, co będzie?
Problem polegał na tym, że dopóki jego skórę szpecił Mroczny Znak, a Dumbledore wykorzystywał go jako szpiega, nie mógł uwolnić się od błędów przeszłości. Mógł mieć jedynie nadzieję, że przeżyje wojnę i wtedy będzie w końcu wolny. I może nareszcie zacznie żyć, tak jak o tym marzył.
Pierwszą rzeczy, którą zrobiłby to odejście z Hogwartu. Zawsze chciał być badaczem. Podróżować po świecie, spotykać się z innymi warzycielami, wymieniać się z nimi uwagami i doświadczeniem, ulepszać mikstury i opracowywać nowe. Przez jedną, głupią decyzję zaprzepaścił swoją szansę na życie, jakiego zawsze pragnął. Gdyby trafniej ocenił sytuację i poszedł swoją drogą, miałby teraz dom, partnera i udane życie, ale w tamtym okresie był tak strasznie samotny, że nie było trudno namówić go na przystąpienie do Śmierciożerców. Może, gdyby nie obraził wtedy Lily, gdyby obiecał jej, że zerwie kontakty z tym szemrawym towarzystwem, wielu rzeczy można by było uniknąć. Jednak wtedy nie narodziłby się Hayden.
Delikatnie przeczesał palcami włosy chłopaka. Nosił je dłuższe niż jego bliźniak, miał też inne okulary i tę bliznę na czole, którą ukrywał pod grzywką. Zastanawiał się, czy chłopak ma jeszcze wizje związane z Czarnym Panem. Mógłby wejść w jego umysł i sprawdzić to z łatwością, ale nie chciał tego robić. Obaj nie mieli w tej kwestii zbyt dobrych doświadczeń. Te nieszczęsne lekcje oklumencji na piątym roku nie skończyły się zbyt szczęśliwie. To był cud, że chłopak nie miał traumy. A może miał, tylko dobrze to ukrywał? Przekonał się już, że ten chłopak nie był zbyt wylewny, jeśli chodzi o swoje przeżycia.
Do dnia tych zarządzonych przez dyrektora lekcji nie miał pojęcia, jak naprawdę wyglądało życie chłopaka. Oczywiście, że podejrzewał pewne rzeczy, ale nie chciał przyjąć ich do wiadomości. Wygodniej było mu postrzegać go, jako kopię Jamesa Pottera, a kiedy chłopak zajrzał do jego myślodsiewni, miał ochotę go udusić. Cudem powstrzymał się wtedy, żeby nie potraktować go jakąś paskudną i bardzo bolesną klątwą. Był pewien, że chłopak pobiegnie i opowie o wszystkim swoim przyjaciołom. Tymczasem trzymał gębę na kłódkę i nikt nie dowiedział się o tym incydencie. Obaj mieli za sobą skomplikowane chwile, więc jakim cudem wylądowali razem w łóżku? Nie miał pojęcia i może lepiej było się nad tym nie zastanawiać.
– Hmmmm... Dzień dobry – mruknął nagle chłopak, budząc się. Uniósł się na łokciu i spojrzał na mężczyznę zaspany, z uśmiechem na ustach, i kompletnie nagi. Mistrz Eliksirów musiał przyznać, że to był nader pobudzający widok. – Jak spałeś?
– Z zaskoczeniem stwierdzam, że całkiem nieźle, a na pewno lepiej niż w ostatnim czasie – odparł.
Hayden pochylił się wtedy nad nim i pocałował. Severus przyciągnął go ramieniem bliżej i pogłębił pocałunek, a jego druga przesunęła się powoli w dół brzucha chłopaka.
– Zawsze jesteś rano taki pobudzony? – spytał, patrząc w oczy chłopakowi i powoli poruszył dłonią. Hayden jęknął cicho.
– To jest zarezerwowane na wyjątkowe okazje, takie jak ta – wymruczał, przygryzając dolną wargę starszego czarodzieja.
,,,
Do kuchni zeszli dobrą godzinę później, kiedy udało im się w końcu ogarnąć. Przy stole z kubkami mocnej kawy siedzieli Daniel i Taylor.
– Hej. A gdzie reszta? – spytał Hayden.
– Chloe robi dość spektakularnie za zdechlaka – przyznał rudzielec. – Wypiła wczoraj całkiem sporo, a większość z nas wie, jak to się kończy.
– Myślałem, że Liam zabrał jej butelkę.
– Wystarczyło, że się odwrócił, a wzięła kolejną. Mówisz, jakbyś jej nie znał.
– Też prawda – zgodził się. – Kawy? – spytał, zerkając na profesora. Ten skinął tylko głową. Wprawdzie wypił dawkę eliksiru na kaca, ale kawy nie miał zamiaru odmawiać.
– Widzę, że pan wyluzował – zagadnął go Taylor. – Już nie widzę tych spiętych ramion. Jednak impreza od czasu do czasu może zdziałać cuda.
– Jeśli jest to spotkanie towarzyskie w inteligentnym gronie, to jak najbardziej się zgadzam – powiedział, biorąc od Haydena kubek z kawą. – Dziękuję.
– Domyślam się, że szkolne imprezy to źródło koszmarnego bólu głowy – mruknął Daniel. – W waszej szkole pewnie są dość spektakularne?
Severus popatrzył na niego.
– Obawiam się, że tutaj nie ma wielkiej różnicy. Na każdej imprezie szkolnej są podskakujące jak dzikie małpy bachory, z których część myśli, że może skorzystać z okazji i sięgnąć po zakazane na co dzień trunki – skomentował. – Do dziś pamiętam, jak bliźniacy Weasley przyprawili poncz ognistą whisky.
– Fred i George zrobili coś takiego? – zdziwił się Hayden. – Kiedy?
– Znasz ich? – spytał Taylor ciekawie.
– To starsi bracia Rona, o którym wam opowiadałem. Królowie dowcipu. Nawet mają własny biznes tego typu. W nauce byli kiepscy, ale ich kreatywność zaprocentowała. To kiedy to zrobili.
– Na balu bożonarodzeniowym na twoim czwartym roku – powiedział Severus.
– Nie przypominam sobie takiego ponczu.
– Bo go szybko skonfiskowałem, a im wlepiłem tygodniowy szlaban. Powinni się nauczyć, że potrafię świetnie odczytywać ich zamiary. Jak widać taka umiejętność, pozostała jednak poza ich zasięgiem
Daniel i Taylor ryknęli śmiechem.
– Niezła ta wasza szkoła, skoro takie numery tak się odstawiają – przyznał Taylor. – Ty też pakowałeś się w kłopoty? – spytał, patrząc na Haydena.
– Nie z własnej woli – burknął Hayden, upijając kawy z kubka.
– To akurat prawda – potwierdził Severus, a siedzący obok niego chłopak, popatrzył na niego mocno zaskoczony. Najwyraźniej nie spodziewał się usłyszeć czegoś takiego. – Kłopoty go po prostu lubiły aż za bardzo. Na szczęście jest jak kot, który zawsze spada na cztery łapy.
Hayden zarumienił się bardzo mocno. Widząc to Taylor, zaczął chichotać. Już poprzedniego wieczoru zauważył, że ich najmłodszy kolega patrzy na swojego byłego profesora z zainteresowaniem. Mógł się założyć o sto funtów, że spędzili razem noc, a nikt nic nie słyszał, bo wszyscy odpłynęli, jak tylko przyłożyli głowy do poduszek. Obstawiał też, że czarodzieje mieli własne sposoby na dyskrecję. Musiał zapamiętać, żeby zapytać o to kiedyś Haydena.
– A właśnie! Miałem zapytać, czy to prawda, że czarodzieje latają na miotłach? – wypalił nagle.
Wszyscy obecni w kuchni popatrzyli na niego. Właściciel zielonych oczu roześmiał się, a potem zaczął opowiadać im o quidditchu i mniej więcej tłumaczyć zasady gry.
– Po co aż cztery piłki? – spytał rudzielec. – Na dodatek dwie z nich ewidentnie próbują cię uszkodzić.
– Na tym to właśnie polega – uśmiechnął się Hayden.
– Czarodzieje mają dziwne pomysły – skwitował, kręcąc głową.
– Uwierz mi, że dla niektórych czarodziejów to mugole są dziwni.
– My jesteśmy dziwni dla wszystkich – zauważył Daniel. Trudno było się z nim nie zgodzić. Ich grupa uchodziła za naprawdę dziwną zbieraninę i ludzie na ich ulicy często patrzyli na nich spod oka. Hayden często przypominał sobie wtedy uwagi Vernona na temat każdego, kto był inny w jakimkolwiek stopniu.
Doskonale pamiętał jedną sytuację i całą litanię wyzwisk i gróźb, jaka padła wtedy z ust ojca Dudleya. Zapewne padłoby ich jeszcze więcej, gdyby wiedział, co z tej sytuacji wyniknęło.
Zbliżały się jego dziewiąte urodziny i zrobiło się naprawdę gorąco. Ciotka Petunia zagoniła go do podlewania ogrodu i nie miał innego wyjścia, jak wykonać polecenie. Plus całej sytuacji był taki, że mógł się ochłodzić nieco wodą. Podlał już sporą część i odwrócił się w kierunku ukochanych róż ciotki, kiedy zauważył chłopaka, który mieszkał na końcu ulicy. Wiedział, że ten był już pełnoletni i dostał się na studia. W końcu Petunia wiedziała o wszystkim, co działo się w okolicy. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że ów chłopak szedł za rękę z innym chłopakiem.
Hayden nie rozumiał wtedy, że coś może być z tym nie tak. Był za mały, żeby wiedzieć, że dla sporej liczby ludzi takie zachowanie jest czymś niedopuszczalnym. Przekrzywił więc lekko po dziecięcemu głowę w bok i patrzył na nich ciekawie, dalej podlewając róże. Odwrócił się w kierunku kolejnego krzewu, kiedy do jego uszu dotarły wyzwiska wuja Vernona. Mężczyzna stał w drzwiach i z obrzydzeniem patrzył za dwójką chłopców.
– Pedały – warknął. – Takich to powinni zamykać i leczyć, a nie, żeby chodzili wśród porządnych ludzi.
Chłopiec nie miał pojęcia, dlaczego jego wujowi to przeszkadza, ale z doświadczenia wiedział, że lepiej było o to nie pytać. Wujostwo nie lubiło, kiedy zadawał im jakiekolwiek pytania. Oczywiście przy kolacji temat powrócił. Ciotka Petunia mówiła, że matka tamtego chłopaka musi się spalać ze wstydu, że jej syn jest odmieńcem.
– Na szczęście my nie mamy się czym martwić – stwierdziła. – Nasz Dudley jest ucieleśnieniem męskości. Jest już taki przystojny, że bez problemu oczaruje kiedyś każdą dziewczynę.
Niewiele brakowało, żeby Hayden prychnął na głos. Powstrzymał się w ostatniej chwili. Nie miał ochoty stać się obiektem gniewu wuja. Żeby oczarować jakąkolwiek dziewczynę, Dudley musiałby najpierw schudnąć i zmienić swoje zachowanie. Na razie wszyscy obchodzili go szerokim łukiem i nie sądził, żeby to się zmieniło w najbliższym czasie.
Wieczorem, kiedy leżał już w swojej komórce, wrócił myślami do całej sytuacji. Nie miał pojęcia, dlaczego jego wuj tak bardzo się oburzył na widok dwóch chłopaków trzymających się za ręce. Co było w tym takiego złego? Nie raz widział, jak dwie dziewczyny chodzą w ten sposób i jakoś nikt się nie pluł z tego powodu. Czyżby przedstawicieli płci pięknej miały więcej przywilejów? Może chodziło o to, że chodzenie za ręce było babskie?
Dopiero kiedy był starszy, zaczął powoli rozumieć całą sytuację, ale nadal nie pojmował, co było w tym takiego złego. Skoro dwie osoby się kochały, to jakie znaczenie miała płeć?
Tych dwóch chłopaków zobaczył ponownie, kiedy został oddany na przechowanie do pani Figg. Ciotka i wuj zabrali Dudleya i jego najlepszego kumpla Piersa na jakąś jednodniową wycieczkę. Tradycyjnie nie mieli zamiaru zabierać ze sobą swojego siostrzeńca, a Hayden, znany wtedy jeszcze jako Harry, też nie miał specjalnie ochoty na ich towarzystwo. Dzień bez Dudleya i jego złośliwości jarzył mu się jako coś pięknego. Siedział więc sobie na ławce przed domem pani Figg i czytał jakiś komiks, kiedy kątem oka zauważył ich. Szli, uśmiechając się do siebie i trzymając za ręce. Podszedł wtedy do niskiego płotka, który otaczał trawnik starszej pani i popatrzył na nich ciekawie.
Jeden z chłopców zauważył, że Hayden im się przygląda. Powiedział coś do swojego towarzysza i zatrzymali się.
– Gapisz się na nas mały? – spytał, patrząc na dziecko.
– Trochę – odparł z typową dla dzieci szczerością. – Próbuję coś zrozumieć, ale chyba kiepsko mi idzie.
Starsi chłopcy popatrzyli po sobie. Hayden trochę ich zaintrygował swoim zachowaniem. Zwykle rodzice dzieciaków zakrywali im oczy albo kazali się trzymać z daleka od takich jak oni.
– Zrozumieć? A co próbujesz zrozumieć? – spytał drugi.
– Dlaczego mój wuj uważa, że dziewczyny mogą się trzymać za ręce, a chłopcy nie. Co to za różnica? – spytał, spoglądając na nich ciekawie.
– To skomplikowane – przyznał jeden ze starszych chłopców ten, którego Hayden kojarzył z końca ulicy. – Dla większości ludzi to jest nienormalne, ale chyba jesteś za mały, żeby to zrozumieć.
– Według mojego wuja i tak jestem nienormalny, chociaż nigdy nie powiedział mi dlaczego – mruknął Hayden.
– Twoi rodzice na pewno tak nie uważają – powiedział drugi z chłopców. Był troszkę niższy od swojego przyjaciela, miał włosy w kolorze mysiego blond niebieskie oczy.
– Nie mam rodziców. Dlatego muszę mieszkać z ciotką, wujem i wyjątkowo głupim kuzynem.
Wymiana zdań trwała jeszcze dobrą chwilę, zanim chłopcy nie zaproponowali mu pójścia z nimi na lody. Gdyby Hayden usłyszał taką propozycję od kogoś nieznajomego, uciekłby najszybciej, jakby się tylko dało, ale ponieważ znał starszego chłopaka z widzenia, uznał, że nie ma w tym nic złego. Pani Figg na szczęście się zgodziło. W końcu Dylan był synem jednej z jej sąsiadek. Drugi z chłopców przedstawił się jako Jay i Hayden przyznał, że polubił ich. Spędził z nimi całkiem miło kilka godzin i czuł się, jakby miał starszych braci. Oczywiście wszystko, co dobre szybko się kończy i wieczorem musiał wracać do domu Dursleyów, a obaj chłopcy wyjechali w końcu na studia. Nie miał pojęcia, co teraz działo się z Dylanem i Jayem. Może rozstali się i każdy z nich poszedł w swoją stronę albo wyjechali gdzieś dalej i układali sobie życie po swojego? Dzięki nim zrozumiał z czasem pewne sprawy i może dlatego było mu łatwiej pogodzić się z tym, kim jest i wyprzeć z głowy wspomnienie słów wuja.
Uśmiechnął się lekko pod nosem. To prawda, że był dziwny, ale było mu dobrze z tą jego dziwnością. Mugolscy przyjaciele nauczyli go akceptacji dla siebie samego.
– No jesteśmy trochę dziwni – zgodził się. – Ale jakoś mi to nie przeszkadza. Jakby się uprzeć, to każdy jest trochę dziwny.
– Masz na myśli sąsiada z naprzeciwka? – zaśmiał się Taylor. Widząc pytające spojrzenie Severusa, podjął temat dalej: – Gość codziennie rano, wychodzi przed dom w piżamie, szlafroku i zaczyna robić przysiady. Potem wyjmuje gazetę ze skrzynki na listy i wraca do domu.
Mistrz Eliksirów prychnął cicho. To jeszcze nie było dziwactwo. Dziwne zwyczaje to miał dyrektor Hogwartu i większa część kadry nauczycielskiej. On sam miał swoje zwyczaje, które dla większości ludzi byłyby nie do przyjęcia, ale nie miał zamiaru się do nich przyznawać. Jeszcze nie oszalał do reszty.
– Musi pan wracać do szkoły? – spytał Taylor.
– Niestety tak – westchnął Severus. – Tak po prawdzie, to nikt nie wie, że mnie tam nie ma. Wszyscy sądzą, że odsypiam nocną pracę i zjawię się dopiero na obiedzie. Można powiedzieć, że zrobiłem sobie wagary.
Hayden zachichotał cicho. To było naprawdę miłe. Zupełnie, jakby profesor wymknął się na jakąś potajemną randkę z nim. Prawdę mówiąc, był mile zaskoczony, kiedy mężczyzna zjawił się na ich małej imprezie i zdaje się, że całkiem nieźle się na niej bawił.
Godzinę później odprowadził go do miejsca, z którego ten zawsze się aportował.
– Dziękuję za zaproszenie – odezwał się Severus, kiedy byli już niewidoczni dla oczu przechodniów. – Nie sądziłem, że w towarzystwie mugoli można tak ciekawie spędzić czas.
– Życie lubi zaskakiwać – przyznał młodszy czarodziej i uśmiechnął się lekko. – Wpadniesz jeszcze w odwiedziny? – spytał nagle, rumieniąc się lekko.
– A powinienem?
– Tak myślę. A jeśli chodzi o to, co się stało w nocy... Nie miałbym nic przeciwko, żeby to powtórzyć.
Severus westchnął cicho. Nie miał zamiaru wodzić chłopaka za nos i okłamywać.
– Nie jestem miłym człowiekiem – powiedział wprost. – I doskonale o tym wiesz. Pozwól mi dokończyć. – Uniósł dłoń, kiedy zauważył, że chłopak najpewniej próbuje zaprotestować. – Nie jestem romantycznym typem, a wiem, że Gryfoni wręcz uwielbiają całą tę otoczkę. A przynajmniej niektórzy – dodał, widząc minę Haydena. – Nie licz na to, że będę miał dla ciebie na tyle czasu, żeby zabrać cię na jakąś randkę.
– Jak to mówi Liam: „Biorę tyle, ile dają". Poza tym wszystkie moje dotychczasowe randki były jednym, wielkim niewypałem, dlatego nie mam zamiaru narzekać. Już wolę po prostu iść na spacer, czy spędzić kilka godzin dyskutując zażarcie na temat wyższości Gryfonów nad Ślizgonami – powiedział i parsknął śmiechem, widząc minę swojego byłego profesora. – Obaj to poczuliśmy. Wiem, że tak było. – Zrobił krok w stronę mężczyzny i stanął tak blisko, że mógł poczuć jego zapach. – I podobało mi się to. Też nie jestem jakimś ckliwym romantykiem. Wiem, w co się pakuję i szczerze mówiąc, tak jest lepiej. Bez tej całej romantycznej otoczki, jak to ująłeś, nie będę miał powodów do rozczarowań. Lubię cię. Podobasz mi się i nic na to nie poradzę. Pytanie, czy chcesz spróbować to rozwinąć?
Severus zacisnął mocno usta. Pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji i nie do końca wiedział, co zrobić. Hayden Potter po raz kolejny udowodnił mu, że jest bardzo bezpośrednim osobnikiem, który lubi wiedzieć, na czym dokładnie stoi. Oczywiście, że poczuł, jak iskrzy między nimi. Byłby głupszy od przeciętnego Gryfona na eliksirach, gdyby tego nie zauważył. Czy chciał się angażować w związek z kimś, kogo mógłby narazić na niebezpieczeństwo? Na chłopaka polowali zarówno Czarny Pan, jak i Dumbledore. Jedna z drugiej strony obaj mogli nie dożyć końca wojny i mieli prawo chociaż przez chwilę żyć normalnie i cieszyć się obecnością drugiej osoby. A jeśli miałoby się to odbywać w mugolskim świecie, to może i lepiej? Tutaj byli anonimowi. Nikt nie zwracał na nich uwagi. Hayden udowodnił, że czasem naprawdę było najciemniej właśnie pod latarnią, kiedy ukrył się w mugolskim Londynie.
– Dobrze, panie Potter – powiedział po chwili. – Zobaczmy, dokąd nas to wszystko zaprowadzi.
Severus złapał chłopaka w pasie, przyciągnął mocniej do siebie i złączył ich usta w pocałunku. Minęło dobre kilka minut, zanim odsunęli się w końcu od siebie.
– Znajdę jakiś sposób, żebyśmy mogli się komunikować – zamruczał Mistrz Eliksirów, patrząc w zielone oczy. – Sowa to za duże ryzyko w obecnej sytuacji.
– Dobrze – zgodził się chłopak i niezbyt chętnie zrobił krok w tył. – Do zobaczenia. Wpadaj, kiedy chcesz.
– Idiota – powiedział jeszcze Severus, zanim aportował się do Hogwartu. Mógł się jednak założyć, że chłopak szczerzy się właśnie, jak kompletny idiota.
Wieczór miał zamiar spędzić w swoich komnatach, przeszukując stare księgi z eliksirami. Szukał sposobu na udoskonalenie jednego z nich. Nie dane mu jednak było spokojnie pracować. Jego Mroczny Znak zaczął piec, a to znaczyło, że Czarny Pan jest gotów, aby wykonać kolejny ruch.
---
Jak mi się ostatnio nie chce rano wstawać, to szok XD Też miewacie takie dni, że kochacie swoje łóżko, ono kocha was, ale budzik nie rozumie tej miłości?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top