Rozdział 3

Rozdział 3

Severus nie miewał momentów, kiedy nie mógł zrozumieć samego siebie. Wyglądało jednak na to, że taki moment właśnie nadszedł. Leżał w łóżku Haydena, które chłopak zaproponował mu na noc i rozmyślał o wszystkim, co się wydarzyło. Z początku stanowczo odmówił, zapewniając, że aportuje się do Hogwartu, ale chłopak zapewnił go, że szkoda energii i równie dobrze może wrócić rano. W taki oto sposób zajął na noc łóżko chłopaka, a jego właściciel zapewnił, że prześpi się u Maxa. Nie pierwszy zresztą raz.

– Od czasu do czasu ktoś ze mną śpi, ale nie w takim sensie, jak pan myśli – zapewnił go Hayden. – Każdy ma jakieś osobiste problemy, a z nas jest taka specyficzna zbieranina. Chloe lubi nas nazywać galerią osobliwości.

– Zamierzasz im powiedzieć? – spytał starszy czarodziej nagle.

Chłopak popatrzył na niego zaskoczony.

– O czym? Że potrafię czarować? – Mistrz Eliksirów skinął głową. – A zasady tajności?

– To prawo jest tak naprawdę dość śliskie i można je ominąć, jeśli się wie w jaki sposób.

– Interesujące. Jak to zrobić?

– Jeśli komuś o tym powiesz bez demonstrowania tego w praktyce, nikt w ministerstwie tego nie odnotuje. Oczywiście wtedy jest to oświadczenie bez pokrycia, ale ponieważ jesteś już pełnoletni, możesz się odpowiednio zabezpieczyć.

– Czyli, gdyby obiecali milczeć na ten temat, nic by się nie stało? – dociekał Hayden.

– Jeśli tak bardzo im ufasz i masz pewność, że nikomu nie zdradzą twojego sekretu.

Chłopak popatrzył na niego uważnie.

– Przygarnęli mnie, nie zadając żadnych pytań. Tak po prostu zaopiekowali się chłopakiem wziętym z ulicy. Gdyby nie oni zamarzłbym – wyznał. – Ufam im.

– Ale nie ufałeś chyba na tyle pannie Granger i panu Weasleyowi, żeby im wtedy o wszystkim powiedzieć – zauważył.

Hayden spiął się lekko. Wiedział, że mógł spróbować wszystko powiedzieć, ale z drugiej strony Ron i Hermiona nic nie mogliby zrobić. Byli wtedy takimi samymi nastolatkami jak on sam. Byli bezsilni.

– To nic by nie zmieniło – westchnął. – Nawet gdyby stanęli w mojej obronie, nie wskóraliby niczego. Dumbledore mógłby ich przekonać, że liczy się dobro ogółu, a nie jednostki. A tak poza tym, to po prostu spanikowałem.

– Jestem w stanie uwierzyć dlaczego – mruknął starszy czarodziej. Dowiedzieć się nagle, że w pewnym sensie nie jest się prawdziwym człowiekiem, na dodatek w najgorszy, możliwy sposób. Sam po tych kilku latach czuł wstyd, że posłuchał dyrektora i zamknął chłopaka w lochach, ale wtedy nie myślał o nim jak o człowieku. Sam miał wtedy niezły mętlik w głowie. Jego przyjaciółka okazała się cała i zdrowa, a chłopak, którego wszyscy mieli za Harry'ego Pottera, tak naprawdę nim nie był. Jeśli on czuł się w ten sposób, to co musiał czuć ten chłopak?

Mistrz Eliksirów westchnął ciężko. Jego życie naprawdę potrafiło się komplikować. Często miał wrażenie, że robiło mu na złość i zastanawiał się, czy naprawdę na to zasłużył. Oczywiście, że popełniał błędy, w końcu był tylko człowiekiem. Jego największą, życiową porażką było przyłączenie się do Czarnego Pana, ale wtedy uważał, że to właściwa decyzja. Gdyby wiedział, że to wszystko tak się skończy, nigdy nie dałby się namówić na przyjęcie Mrocznego Znaku.

Zastanawiał się nad słowami Haydena. Czy faktycznie Czarny Pan i Dumbledore byli słabi, bo uwierzyli w przepowiednię? Każdy człowiek ma w końcu swoje słabości. Nikt nie stanowił pod tym względem wyjątku. Sztuka polegała na ich ukrywaniu, ale mógł zrozumieć tok rozumowania młodszego czarodzieja.

Przepowiednie były bardzo śliskim tematem i czasem stanowiły sens życia niektórych osób. Bez nich nie potrafili funkcjonować. Uzależnieni od nich stawali się często niebezpieczni nie tylko dla innych, ale także dla samych siebie. Przypuszczał, że w przypadku Czarnego Pana tak właśnie się stało. Chciał zabić dziecko, które w przyszłości miało być przyczyną jego upadku. Tymczasem dziecko, które sam wybrał na swojego przeciwnika, przeżyło, a ona sam stał się ledwie duchem na wiele lat. Severus zgadywał, że taki nędzny żywot przyczynił się do szaleństwa, które opętało umysł Czarnego Pana. To oraz Horkruksy. Dowiedział się o nich od Dumbledore'a i nie mógł uwierzyć, że ktoś z własnej woli chciałby tak bestialsko okaleczyć swoją duszę.

Idąc tym tropem, wspomniany dyrektor wcale nie stanowił lepszego przykładu. To za jego sprawą narodził się Hayden Potter, który wedle zamiarów dyrektora miał zginąć razem z Voldemortem. Tymczasem chłopiec przeżył, udaremniając jego wszelkie plany. Nie mógł powiedzieć wszystkim prawdy, dlatego Potterowie pozostali w ukryciu, a dziecko trafiło pod opiekę Petunii, która nigdy nie okazała mu cieplejszych uczuć. Gdyby to zrobił, musiałby przyznać się do swoich manipulacji. Severus nie umniejszał zasług i wiedzy Dumbledore'a, ale nie mógł zrozumieć, dlaczego tak wielki czarodziej uwierzył od razu w słowa przepowiedni wypowiedzianej przez Sybillę Trelawney?

Przepowiednia była prawdziwa. Hadyen udowodnił to, kiedy zdołał zabrać ją z Departamentu Tajemnic i usłyszał jej pełną treść. Jedyny problem polegał na tym, że niekoniecznie mogła na początku dotyczyć jego osoby. Severus poznał jej pełną treść od dyrektora i wtedy dotarło do niego, jak wielki błąd popełnił. Naraził na niebezpieczeństwo kogoś, kto był dla niego ważny. Potem błagał Voldemorta, żeby oszczędził jego przyjaciółkę, nie zdając sobie sprawy, jakim to czyni go człowiekiem. W ogóle nie pomyślał o konsekwencjach.

Gdyby Czarny Pan faktycznie zaatakował Potterów, a nie ich kopie i Lily przeżyłaby zgodnie z obietnicą, załamałaby się po stracie męża i dziecka. Severus znał ją na tyle, że miał co do tego pewność. Lily zawsze bardzo przeżywała to, jak traktowała ją Petunia i, że nie potrafią się dogadać. Młodsza z sióstr Evans zawsze próbowała utrzymać między nimi kontakt, ale Petunia była osobą, z którą ciężko się dogadać. Zazdrosna i zawistna o młodszą siostrę, traciła czas na te negatywne uczucia, zamiast ruszyć z miejsca, ale czy on sam nie robił czegoś podobnego?

Za czasów szkolnych był zazdrosny o Huncwotów, ale teraz zastanawiał się nad powodem. Czy chodziło tylko o więź między nimi, a może o popularność? Severus nigdy nie był ani popularny, ani towarzyski. Poza Lily nie miał prawdziwych przyjaciół. W pewnym okresie życia sądził, że niektórzy wśród Śmierciożerców darzyli go sympatią, ale dość szybko przekonał się, że wśród nich nie było mowy o jakichś głębszych przyjaźniach. Oczywiście, że niektórzy przyjaźnili się ze sobą, ale nie było żadną tajemnicą, że większość marzyła tylko o tym, aby przypodobać się Czarnemu Panu.

Severus jako Mistrz Eliksirów szybko zajął wśród nich dość wysoką pozycję, a będąc szpiegiem, pracującym w Hogwarcie miał wysokość wartość dla Voldemorta. Jako zaufany człowiek Dumbledore'a wiedział o większości jego planów oraz poczynaniach Zakonu. Jako jedyny został postawiony w takiej sytuacji i w zasadzie na własne życzenie. Dałby wszystko, żeby w końcu w jego życiu wydarzyło się coś naprawdę pozytywnego i skierowanego tylko do niego. Nie wiedział jednak, czy kiedykolwiek na to zasłuży.

,,,

Schodząc rano do kuchni, Severus zastał tam Haydena i jego współlokatorów. Pomieszczenie przypominało pole bitwy i miał wrażenie, że nagle znalazł się w sali pełnej głośnych Gryfonów.

– Dzień dobry – odezwał się Max, zauważając go. – Dobrze pan spał?

– Na pewno lepiej niż zazwyczaj – przyznał.

– Dzień dobry. Kawy? – spytał Hayden. Severus skinął głową. – Liam, wyciągniesz tosty z piekarnika?

– Robi się – powiedział albinos.

– Zawsze tak wyglądają wasze poranki? – spytał Mistrz Eliksirów, kiedy Hayden podał mu kubek z kawą.

Chłopak zaśmiał się.

– Mniej więcej. To zależy, co kto ma zaplanowane – przyznał. – Dziś wszyscy wychodzą o podobnej porze, więc jest młyn, ale to dobrze, że wszyscy tu są.

Severus popatrzył na niego uważnie. Wyglądało na to, że chłopak był zdecydowany, powiedzieć wszystko swoim mugolskim przyjaciołom.

– Jesteś tego pewien? – spytał.

– Nie chcę ich oszukiwać – powiedział cicho. – Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie mam żadnych obaw, ale zasługują naprawdę o osobie, którą się zaopiekowali. Wiem, że czekają na moment, kiedy naprawdę otworzę się przed nim. Nigdy nie zadawali dużo pytań, bo szanują moją prywatność. Mam jednak prośbę. Jeśli spraw wymkną się spod kontroli, rzuci pan na nich Obliviate?

– Zgoda – powiedział po chwili milczenia. Widział, że chłopak bierze pod uwagę różne opcje, ale mógł zrozumieć jego postępowanie. Ci ludzie stali się dla niego rodziną i chciał być z nimi szczery.

Hayden westchnął i pokiwał głową. Czuł, że musi to zrobić przede wszystkim dla siebie.

– Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że twoje wyznanie dotyczy także mnie? – spytał go jeszcze starszy czarodziej.

– Tak, wiem – przyznał, odwracając się do swoich współlokatorów. – Słuchajcie. Chciałbym wam coś powiedzieć – odezwał się głośniej.

Wszyscy popatrzyli po sobie, a potem na niego.

– Dobra. Wyczuwam, że to będzie coś wielkiego – powiedział Taylor.

– Albo szokującego – zauważyła Lindsay.

– Jedno i drugie – przyznał Hayden. – To, co chciałbym wam powiedzieć, jest dla mnie bardzo ważne, ale jednocześnie jestem w trudnej sytuacji. Nie wiem, jak zareagujecie na takie... rewelacje. Sam kiedyś byłem w niezłym szoku.

– Zaczynam się bać – powiedział Max szczerze. – Wpakowałeś się w coś niebezpiecznego i nie chciałeś nas martwić?

– To nie jest do końca tak. Możecie uznać mnie za kompletnego wariata.

– Jesteś na coś chory? – spytała Chloe.

– Co? Nie, nie! Jestem zdrów jak ryba – zapewnił ją szybko. – Jak ja mam wam powiedzieć o wszystkim? – zastanawiał się.

– Prosto z mostu – odezwał się Daniel. – Kiedy nie wiesz, jak coś przekazać innym, po prostu to mówisz, a nie bawisz się w półsłówka.

– Łatwo ci mówić – mruknął Hayden. – To nie ty chcesz nagle powiedzieć o największym sekrecie swojego życia. Dobra... Inaczej. Mieliście kiedyś wrażenie, że obok was dzieje się, czego nie rozumiecie?

Wszyscy ponownie popatrzyli po sobie.

– Masz na myśli coś konkretnego? – spytał Liam. – Coś w stylu, że dostrzegasz coś kątem oka, ale kiedy tam spoglądasz, nic nie ma? Miałem tak, kiedy byłem dzieckiem. Przez lata kątem oka widziałem co jakiś czas dziwne zwierzę, ale ile razy komuś o tym mówiłem, słyszałem, że to tylko moja wyobraźnia.

– Jak wyglądało? – spytał nagle Severus.

– Pan mi wierzy?

– To zależy. Więc?

– Było dość małe, miało dłuższą szyję, wielkie oczy i takie szare futro – opisał je Liam. Zawsze myślałem, że zwiduje mi się jakaś dziwna owca.

– Gdybyś miał takie zwidy jako dorosły, pomyślałbym, że coś brałeś – przyznał Max, wywołując tym samym chichoty wśród domowników.

– Widziałeś Lunaballę – powiedział Severus wprost.

– Nie znam takiego zwierzęcia.

– Żadna z nazwijmy to normalnych osób, nie widuje ich. Jeśli ktoś je widzi, uznaje to za przywidzenia. To bardzo nieśmiałe stworzenia, które zazwyczaj nie pokazują się ludziom.

– Co mamy rozumieć przez „normalne osoby"? – spytała Chloe.

– To jest właśnie to, co Hayden próbuje wam powiedzieć, tylko boi się waszej reakcji – przyznał Mistrz Eliksirów. – Obawia się, że znając prawdę, nie będziecie chcieli go znać.

Max podszedł do chłopaka, który nerwowo przygryzał dolną wargę, a potem nagle go przytulił.

– Niezależnie od tego, w co się wpakowałeś, nie zostawimy cię. Jesteś jednym z nas – zapewnił go.

– Nie wpakowałem się w nic z własnej woli – zapewnił Hayden, opierając czoło o ramię blondyna. – Taki po prostu jestem.

– No mów. Słuchamy.

,,,

Godzinę później wszyscy nadal siedzieli w kuchni. Ci, którzy mieli stawić się w pracy ,zadzwonili, że muszą w trybie pilnym wziąć wolne, a reszta odłożyła swoje plany na później. Hayden widział, że są w szoku i próbują przetrawić to, co przed chwilą od niego usłyszeli. Rozumiał ich. Sam kiedyś był w podobnej sytuacji.

– Żebyśmy się dobrze zrozumieli – odezwał się Taylor. – Jesteś czarodziejem i na dodatek istnieje cała taka społeczność, która się nie ujawnia reszcie ludzi.

– W wielkim skrócie tak – powiedział Hayden, potwierdzając jego słowa.

– Istne szaleństwo – przyznała Lindsay. – Naprawdę nikt o niczym nie wie?

– Niemagiczny rząd jest świadomy wszystkiego – odezwał się Severus.

– Pan jest taki sam jak Hayden? – spytała.

– Tak. Mówił wam, gdzie chodził przez kilka lat do szkoły. To prawda, że go uczyłem, ale potem sprawy się bardzo skomplikowały.

– Więc to przez takich ludzi żył na ulicy? – spytał Max.

– To nie było do końca tak – westchnął Hayden. – Wtedy zrobiłem to, co uznałem za słuszne. Nadal uważam, że wybrałem najlepszą opcję.

Z początku wszyscy myśleli, że żartuje. Na szczęście nadal miał ze sobą kilka rzeczy, które dostał od bliźniaków i trochę czarodziejskich słodyczy. Dzięki nim mógł potwierdzić prawdziwość swoich słów. Chloe i Taylor nadal ciekawie spoglądali na czekoladową żabę i torebkę Fasolek Wszystkich Smaków. Chloe odważyła się spróbować jedną z nich po zapewnieniu, że to zwykłe słodycze, ale może trafić na jakiś obrzydliwy smak. Wzięła do ust białą fasolkę, zakładając, że trafi na smak kokosa albo śmietanki. Tymczasem okazało się, że cukierek miał smak soli. Wypluła go natychmiast i przez dobre kilka minut płukała usta wodą.

– Ja kiedyś trafiłem na pieprzową – zaśmiał się Hayden. – Chociaż najgorsza była ta o smaku papryczki chili. Aż mi wtedy dym z nosa poszedł.

– A ta cała Luna, którą widywałem jako dziecko? – spytał Liam. – Wygląda na to, że nie powinienem był jej widzieć.

– Lunaballa – poprawił go Severus. – To jedno z magicznych zwierząt. Możliwe, że widywałeś je, bo jesteś w jakimś stopniu charłakiem.

– Kim? – spytał albinos.

– Tak się określa osobę pozbawioną magii, która urodziła się w magicznej rodzinie.

– Moja rodzina nie była magiczna.

– Dlatego użyłem określenia w jakimś stopniu – wyjaśnił Mistrz Eliksirów. – Możliwe, że miałeś się urodzić jako czarodziej, ale twój magiczny rdzeń jednak się nie aktywował. Pozyskałeś jednak jakieś szczątkowe umiejętności jak na przykład dostrzeganie nietypowych stworzeń. Takie przypadki się zdarzają. Wśród swoich przodków mogłeś mieć czarodziejów i nawet o tym nie wiesz.

– Ale Hayden ma magicznych rodziców? – spytał Daniel.

– Mój przypadek jest bardziej skomplikowany. Jeszcze do tego nie doszliśmy, ale w zasadzie nie urodziłem się w normalny sposób. Istnieje ktoś, kto jest identyczny z wyglądu, jak ja – wyznał. To nie był dla niego łatwy temat, ale chciał to mieć za sobą.

Przez kolejne piętnaście minut wyjaśniał swoją sytuację i opowiedział, jak do tego wszystkiego doszło. Skończyło się to łzami na twarzach Chloe i Lindsay, a Max przytulił go do siebie mocno. Z kolei najlepsze podsumowanie Dumbledore'a znalazł Daniel.

– Taki stary, a taki głupi – burknął. – Nie widzi, że jesteś taki jak inni? Może faktycznie to wszystko jest mocno dziwne, ale przecież czujesz tak samo, jak inni.

– Nie sądziłem, że tak łatwo wszystko przyjmiecie – przyznał Hayden. – Spodziewałem się raczej przerażenia i może wyzwisk.

– Idiota – burknął na niego Max. – Mówisz, jakbyś nas nie znał. Powinniśmy się obrazić, ale w końcu rozumiem, czemu nigdy nie chciałeś mówić o swojej przeszłości. Jest naprawdę pogmatwana.

– Ma rację – przyznał Liam. – Ale to nie jest powód, żebyśmy cię odrzucili. Faktycznie jestem w szoku, ale te wszystkie historie o czarownicach skądś się przecież wzięły, prawda?

– Wiele z tych historii często było prawdą – zgodził się z nim Severus. – Czarodzieje dla bezpieczeństwa często ukrywali pewne fakty. Niektórzy żyli wśród mugoli, czyli osób niemagicznych, żeby dementować różne plotki. Polowanie na czarownice jest tego najlepszych przykładem.

– A Hiszpańska Inkwizycja? – spytała ciekawie Lindsay.

– To nie miało wiele wspólnego z wyłapywaniem czarownic – powiedział. – W tej kwestii historia nie kłamie. Bardziej chodziło o nawracanie ludzi na jedną wiarę i podporządkowanie ich sobie. Hiszpańscy czarodzieje ukryli się wtedy, chcąc to wszystko przeczekać. Żyli często jako lekarze lub kupcy. Takich zawodów raczej nie kwestionowano. Mogli się wtedy swobodnie przemieszać na oczach mugoli.

– Ciekawe – przyznał, słuchając tego. – Wolno panu o tym wszystkim opowiadać? Nie boi się pan, że przekażemy to dalej?

– Są odpowiednie zaklęcia, które nie pozwolą wam poruszać takich tematów, choćbyście bardzo tego chcieli. Poza tym mógłbym rzucić na was zaklęcie zapomnienia i w sekundę zapomnielibyście, że kiedykolwiek taka rozmowa miała miejsce. Mógłbym też wejść w twój umysł i w nim namieszać. Nie chciałbyś tego.

– Fatycznie. Nie chciałbym – mruknął Liam, blednąc lekko.

– Mnie ciekawi, czy czarodzieje wyróżniają się czymś pomiędzy sobą – powiedział Daniel. Hayden popatrzył na niego pytająco. – No tak jak normalni ludzie. Mają jakieś ukryte talenty?

Młodszy z czarodziejów zaśmiał się.

– To zależy, jak się na to patrzy. Są osoby, które mają predyspozycje do konkretnej dziedziny. Profesor ma talent, w niektórych dziedzinach, z których ja jestem beznadziejny. Ale z kolei ja też umiem to i owo.

– Nigdy przy nas nie czarowałeś – zauważyła Chloe, która odważyła się sięgnąć po czerwoną fasolkę. Odetchnęła z ulgą, kiedy poczuła smak truskawki.

– Nie mogłem. Byłem nieletni. – Przez kilka minut wyjaśniał im restrykcje, jakie obejmują nieletnich czarodziejów. – No i nie miałem swoje różdżki. Odzyskałem ją dopiero wczoraj.

– Czyli czarodzieje używają różdżek? – spytał Taylor.

– Ci w Wielkiej Brytanii tak. Nie wiem, jak jest w innych krajach – przyznał szczerze.

– Ogólnie mówiąc: niezłe jaja – podsumował Daniel. – Dawno nie słyszałem czegoś tak zakręconego, ale wierzymy ci. Nie musisz przy nas czarować.

– Trochę się dziwię, że tak po prostu mi wierzycie. Kiedy ja dowiedziałem się, kim jestem, z początku myślałem, że to głupi żart. Chociaż z drugiej strony to wyjaśniało pewne rzeczy, które czasem miały miejsce.

– Nie zaprzeczę, że ciężko uwierzyć w to, co nam powiedziałeś, ale też nigdy nas nie okłamałeś. Dlaczego miałbyś nagle to zrobić? – spytał Daniel. – No właśnie – powiedział, kiedy Hayden nie miał pojęcia, jak na to zareagować. – Więc temat zamknięty. Myślę, że wszyscy się zgodzimy, że to pozostanie między nami.

Wszyscy pokiwali głowami. Nie zaprzeczali, że historia ich najmłodszego współlokatora jest bardzo nietypowa, ale nie mieli powodu, żeby mu nie wierzyć. Ktoś stojący z boku mógłby stwierdzić, że są łatwowierni albo naiwni, ale z drugiej strony mieli tylko siebie. Ufali sobie nawzajem i stanowili rodzinę. Każdy z nich był na swój sposób dziwny i może właśnie to zbliżyło ich do siebie. Tutaj nikt nie patrzył na drugą osobę jak na kogoś nienormalnego.

– Ja tam cię i tak kocham – powiedział Max, przytulając Haydena. – Bez względu na to, kim jesteś.

– Wiem, wiem. Kochasz mnie na swój pokręcony sposób – zaśmiał się.

– Dokładnie tak.

Severus poczuł się dziwnie, będąc świadkiem takiej deklaracji. On nigdy nie usłyszał takich słów skierowanych w swoją stronę. Nawet kiedy był dzieckiem, nie słyszał takich słów od swoich rodziców. Przez jakiś czas liczył, że może jego matka okaże mu jakieś głębsze, matczyne uczucia, ale chyba za bardzo bała się ojca. Zawsze uważał, że powinna była go przekląć i odejść. Nie miał pojęcia, co ją przy nim trzymało, skazując tym samym ich oboje na życie w strachu.

Dla Lily Evans przez lata był bliskich przyjacielem, dopóki pod wpływem chwilowej złości nie zepsuł wszystkiego. Został wtedy zupełnie sam i dał się przekonać do wstąpienia w szeregi Śmierciożerców.

– Czyli teraz możesz używać przy nas magii? – spytała Chloe, oceniając wzrokiem żółtą fasolkę. Po namyśle wzięła ją do ust, a po sekundzie wypluła. – FUJ! Co to było?! Wody!!!

Hayden zaśmiał się. Dziewczyna musiała trafić na coś naprawdę paskudnego, skoro zareagowała w ten sposób.

– W zasadzie mogę – zgodził się, kiedy przestał się śmiać. Max nadal go obejmował. – O ile dotrzymacie tajemnicy, to nie będę miał kłopotów. Kilka lat temu użyłem jednego zaklęcia w towarzystwie mojego kuzyna, a ponieważ byłem nieletni, to wylądowałem na przesłuchaniu dyscyplinarnym.

– Przekichane – skomentowała Lindsay. – To może naprawisz mi lokówkę?

– Magia i mugolska technika niespecjalnie idą ze sobą w parze – odezwał się Severus. – Jeśli jest tylko pęknięta, to nie będzie problemu, ale jeśli sprawa dotyczy elektryczności, to tutaj już pojawia się problem.

– Czarodzieje nie używają elektryczności? – spytał Liam.

– To kwestia pochodzenia. Bardzo stare rodziny gardzą wszystkim, co wymyślili niemagiczni.

Albinos skrzywił się mocno, słysząc to.

– To ja jednak wolę być niemagiczny i mieć elektryczność. Przynajmniej telewizja mi działa – skomentował. – I mogę iść sobie do kina.

– Ty i to twoje maniactwo filmowe – mruknęła Chloe. – Ale faktem jest, że potrafisz polecić dobry film.

Hayden uśmiechnął się. To byli właśnie jego mugolscy przyjaciele. Nigdy go nie zawiedli, nie zadawali zbędnych pytań i po prostu byli przy nim. Nawet, teraz kiedy dowiedzieli się, że jest inny niż oni, zachowali się w porządku. Zauważył, że kiedy minął im pierwszy szok, byli szczerze zainteresowani światem, z którego pochodził.

– Odprowadzę profesora – powiedział. – Musi wracać do szkoły.

– Niech pan wpadnie w sobotę na grilla – zaprosił go Daniel.

Severus z prawdziwym trudem ukrył swoje zaskoczenie. Jedyną osobą, która gdziekolwiek od lat go zapraszała, był Albus. Zazwyczaj było to zaproszenie do dyrektorskiego gabinetu, w celu omówienia kolejnych planów walki z Czarnym Panem. Ostatnie zaproszenie na cokolwiek dostał od rodziców Lily, kiedy był nastolatkiem. Lubił przychodzić do ich domu. Tam nikt na niego nie krzyczał. Jedynie Petunia patrzyła na niego krzywo, ale w ten sam sposób patrzyła na swoją siostrę.

Prawda była taka, że gdyby siostra Lily zaakceptowała fakt, że sama nie ma takich zdolności, mogłaby być szczęśliwa. Traciła czas na bezsensowną zazdrość, zamiast znaleźć jakiś cel w życiu i iść przed siebie. Wiedział, że wyszła za mąż i miała syna, którego rozpieszczała do granic możliwości. Prowadziła swoje idealne życie, ale czy była szczęśliwa? Nie miał pojęcia i szczerze mówiąc, nie obchodziło go to. Nie lubił Petunii i nigdy tego nie ukrywał.

– Jeśli będę mógł, to się zjawię – powiedział.

– Był pan zaskoczony, że tak spokojnie zareagowali – zauważył Hayden, kiedy wyszli z domu i skierowali się do zaułku pomiędzy budynkami.

– Nie będę zaprzeczał – zgodził się. – Rzadko miałem okazję widzieć pozytywną reakcję na wieść o magii. Mugole zazwyczaj reagują szokiem, agresją lub strachem.

– Ale chyba nie wszyscy są tacy?

– Nie. Są wyjątki. Powinieneś to wiedzieć na przykładzie rodziców panny Granger.

Hayden pokiwał głową. Z tego, co wiedział, rodzice Hermiony zareagowali dość spokojnie na wieść, że ich córka ma magiczne zdolności. Żałował, że Petunia Dursley nie była tak otwarta, ale po tym, co kiedyś mu wykrzyczała w chwili słabości, trochę ją rozumiał. Dla kogoś, kto cenił sobie normalność i spokój, bo gwarantowało mu poczucie bezpieczeństwa, pojawienie się kogoś takiego jak on, było jak deklaracja, że nigdy nie odetnie się od świata, o którym nigdy więcej nie chciała słyszeć.

– Czyli wpadnie pan do nas w sobotę? – spytał.

– Jeśli będę mógł. Czarny Pan jest ostatnio bardzo nerwowy. Przeprowadza coraz więcej ataków na mugolskie i magiczne rodziny.

– Robi się coraz niebezpieczniej, prawda? – spytał cicho.

– Nie ukrywam, że rośne w siłę. Chce za wszelką cenę, zrealizować swoje cele. Chce podporządkować sobie magiczne społeczeństwo i narzucić mu swoje ideały. Żywi ogromną niechęć do mugoli. Dyrektor opowiadał mu nieco o jego życiu i niechętnie to przyznaję, ale rozumiem, skąd wzięły się niektóre z jego przekonań. Niewiele brakowało, żebym stał się taki jak on.

– Nie miał pan łatwego życia – domyślił się Hayden.

– Nie miałem i nie lubię o tym mówić. Musi ci wystarczyć, że mój ojciec był mugolem, który nie tolerował magii. Nie wiem, czy bał się jej, czy uważał za wynaturzenie. Reagował gwałtowniej niż Petunia.

Hayden przyglądał mu się przez chwilę bez słowa.

– Nie sądziłem, że kiedykolwiek powie mi pan coś tak osobistego – przyznał w końcu. Nie jest pan typem, który lubi się uzewnętrzniać.

– Uważam, że im mniej ktoś o mnie wie, tym lepiej. W ten sposób nie wykorzysta tego przeciwko mnie. Jednak nie jest tajemnicą, że mój ojciec był mugolem i nie był najlepszym wzorcem do naśladowania. Twoja matka wie, jakie było moje dzieciństwo.

Chłopak przygryzł dolną wargę. Nadal ciężko było mu nazywać Lily i Jamesa rodzicami. Dopóki nie poznał prawdy o sobie, nie miał z tym problem, ale teraz sprawa wyglądała inaczej. Nie sądził, żeby kiedykolwiek był w stanie zwracać się do nich w ten sposób. Sprawa z Harrym była łatwiejsza, bo do niego mógł mówić po imieniu. Od zawsze wiedział, że jest sierotą i nagłe pojawienie się kogoś takiego jak oni, sprawiło, że światopogląd chłopaka został przewartościowany. Nadal jednak czuł się sierotą. Świadomość, że narodził się za pomocą magii jako czyjaś kopia, nie ułatwiała mu niczego. Wiedział, że nie jest identyczny, jak Harry. Mogli wyglądać tak samo, ale mieli zupełnie inne charaktery, które ukształtowały inne przeżycia.

Harry Potter miał kochających rodziców, podczas gdy Hayden nigdy nie zaznał rodzicielskiej miłości. Pobyt w domu Dursleyów nie należał do najlepszego okresu w jego życiu, ale nauczył go kilku ważnych rzeczy. Petunia zmuszała go do gotowania, sprzątania i innej pracy. Postarała się, żeby był użyteczny i to teraz procentowało. Potrafił sam o siebie zadbać. Po tym, jak uciekł z Hogwartu i zamieszkał ze swoimi przyjaciółmi, znalazł sobie pierwszą pracę. Nie było to nic wielkiego, ale nie chciał siedzieć bezczynnie, nawet jeśli miał pieniądze, które zabrał ze skrytki Potterów. To była kwota na czarną godzinę.

Wymienił z profesorem jeszcze kilka zdań, a po tym, jak mężczyzna aportował się do Hogwartu, wrócił do swoich przyjaciół. Musiał ich uprzedzić, że za jakiś czas pewnie zjawią się tutaj jego magiczni przyjaciele. Po spotkaniu na Grimmauld Place uświadomił sobie, że tęsknił za Ronem i Hermioną bardziej, niż mógł to przyznać i bardzo chętnie spędziłby z nimi wieczór jak za starych, dobrych czasów.

,,,

– Czyli Voldemort systematycznie rośnie w siłę i przekonuje do swoich racji coraz więcej osób – powiedział Dumbledore.

Zaraz po przekroczeniu bramy szkoły, Severus udał się do gabinetu dyrektora, żeby zdać mu raport. Wprost przyznał, że został ranny i przez jakiś czas musiał odpocząć. Nie chciał ryzykować rozszczepienia w czasie aportacji. Nie było sensu ukrywać takich rzeczy przed Dumbledorem.

– Udało mu się rozpocząć rozmowy z rumuńskim klanem wampirów – przyznał Mistrz Eliksirów. – Podobno na początku nie chcieli nawet słyszeć o mieszaniu się w czarodziejską wojnę. Nie wiem, co takiego im obiecał, ale z czasem przywódcy klanu zmienili zdanie. Nadal nie popierają poglądów Czarnego Pana w kwestii mugoli, ale kusi ich równymi prawami. Dla nich mugole to źródło pożywienia i nie podoba im się wizja zniewolenia ich.

– Interesujące – przyznał dyrektor w zamyśleniu. – Wydawałoby się, że nie będą mieli nic przeciwko takiemu obrotowi sprawy.

– Wampiry uważają, że zniewolenie mugoli zmieni ich krew. Będą słabsi, mniej odporni na choroby, a co za tym idzie, sprowadzi się to do tego samego. Potencjalnie mogą stracić źródło pożywienia, ponieważ krew mugoli straci wartości, które są im potrzebne do przeżycia.

Albus Dumbledore pokiwał głową, rozważają dokładnie słowa swojego szpiega.

– Jaka jest szansa, że udałoby się nam dogadać z innym wampirzym klanem? – zastanawiał się na głos.

– Chyba nie mówisz poważnie, Albusie? – Mistrz Eliksirów popatrzył uważnie na swojego zwierzchnika. – Wampiry nie są kimś, z kim można podjąć rozmowy przy herbatce.

– Oczywiście, że nie – zgodził się. – Ale klany kierują się własnym kodeksem. Jeśli jakiś wampir złamie go, jest uznawany za wyrzutka i inny wampir ma prawo go zgładzić, jeśli dojdzie do konfrontacji. Voldemort najwyraźniej nie wpadł na pomysł, że renegaci byliby łatwiejsi do kontrolowania.

– I oby nie przyszło mu to do głowy. Mamy wystarczająco problemów z watahami wilkołaków spuszczonymi ze smyczy. Jestem pewien, że rozmawiałeś o tym z Lupinem.

– To prawda – przyznał. – Nadal żadnych śladów Odbicia Harry'ego? – spytał nagle, zmieniając temat.

– Nie i bardzo wątpię, żebyśmy je kiedykolwiek odnaleźli. – Opiekun Ślizgonów nie miał zamiaru mówić Albusowi prawdy. Obiecał to przede wszystkim Haydenowi. – Spójrzmy prawdzie w oczy. Może być wszędzie. Mógł nawet opuścić kraj. Gonimy za czymś, czego nigdy nie złapiemy. Powinniśmy się skupić na tym, co możemy zrobić.

– Wiesz, że jego doświadczenie jest potrzebne. Kiedy Harry stanie do walki z Voldemortem, musi wiedzieć, co robić.

– Twoim zdaniem teraz nie wie? Widziałem, jak chłopak walczy. Lily zawsze była mistrzynią w zaklęciach i urokach. Wyszkoliła go i przelała na niego całą swoją wiedzę. Dodajmy do tego wszystko, czego nauczył się od swojego ojca, tego kundla i wilka. To mieszanka wybuchowa. Kiedy stoczyłeś z nim pojedynek, wprawdzie wygrałeś, ale ledwo trzymałeś się na nogach.

– To prawda. Harry Potter jest bardzo silny magicznie, co w połączeniu z jego umiejętnościami i wiedzą, kreuje go na idealnego żołnierza – zgodził się. – Nie ma jednak doświadczenia, które zdobyło jego Odbicie, stając oko w oko z Voldemortem. To bardzo ważne, żeby wiedział, z czym się mierzy.

Severus wiedział, że żadną miarą nie przekona Albusa Dumbledore'a, żeby zostawił Haydena w spokoju. W tym wypadku będzie musiał nadal grać swoją rolę szpiega. Różnica będzie polegała na tym, że dyrektor Hogwartu nigdy nie dowie się, gdzie przebywa Hayden Potter.

---

Bardzo was przepraszam za tak wielkie opóźnienie. Niestety życie jest, jakie jest, a ostatnie dni były dla mnie bardzo trudne. Nadal jeszcze schodzą ze mnie nerwy po tym, jak adrenalina trzymała mnie przez dobre trzy dni. Nie będę mówić, co się stało, bo nie w tym rzecz. Powiem tylko, że staram się wrócić do normalności ze świadomością, że coś się nieodwracalnie zmieniło.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top