1.2

Zajęło im z dobre ponad godzinę, by się przejść przez gęste mokradła i poszycia mchu, paproci. Musiało tutaj niedawno padać, podłoże było śliskie i ciężkie do przejścia nawet dla butów wojskowych Brimstone'a. Przede wszystkim drużyna starała się być dyskretna i unikali widocznych szlaków turystycznych, by nikogo nie alarmować. Dlatego też dosyć opornie im szło przez pierwsze kilkanaście minut drogi.

Dosyć często słyszeli helikoptery nad ich głowami, ale za każdym razem nie zostali zauważeni dzięki gęstym, koroną wieloletnich drzew, które robiły za skuteczną osłonę.

-Powinniśmy za niedługo dotrzeć do placówki- poinformował Cypher, kiedy zerknął, na krótką sekundę, na mapę z małego tabletu.

-Czuje coraz mocniej ich pulsujące dusze- westchnęła ciężko Reyna, nie kryjąc ekscytacji nad nadchodzącą walką.

-Reyna, opanuj się. Jeszcze nawet nie dotarliśmy na miejsce- ostrzegł ją krótko Brimstone, ale ta widocznie już była myślami gdzie indziej.

-Warto ustalić kto z kim idzie. - Odezwała się Killjoy.- Uważam, że Reyna powinna być w grupie w znalezieniu szefostwa. Jako że druga zajmie się dyskretnym ratowaniem Radianta.

-Nie - odpowiedziała stanowczo Meksykanka-  Chcę mieć pewność, że Radiant będzie pod moją ochronę, kiedy go uwolnimy. - Wyjaśniła widocznie zdeterminowana, przy tym nie spuszczała wzroku, kiedy przyglądała się przywódcy.

Tamten westchnął ciężko i przytaknął:

-No dobrze... Tak więc, Cypher, Reyna i Harbor idziecie po Radianta. Ja i reszta pójdziemy po szefostwo.

Liam wiedział do czego była zdolna kobieta, kiedy coś weźmie sobie za cel i próbuje go utrzymać. Dłuższa dyskusja by tylko ich spowolniła, a potrzebowali działać natychmiast. Każda minuta była na wagę złota, a i tak wędrówka zabrała sporo czasu niż z początku zakładał. Zwłaszcza kiedy już w placówce wiedzieli o ich obecności. Cypher zakłócił na jakiś czas ich radary, ale to była kwestia czasu, kiedy ponownie odzyskają panowanie nad tymi urządzeniami.

-Brimstone, pozwól mi z nimi iść! Mogłabym z pomocą Cyphera zobaczyć jakie dokładnie eksperymenty tam były przeprowadzane i lepiej ocenić jak pomóc temu Radiantowi. - Odezwała się Killjoy, zerkając na przywódcę z nadzieją, że zrozumie jej intencje.

-Za dużo osób, ta grupa musi być dyskretna- odparł Cypher.

-Radiant potrzebuje mojej pomocy - powiedziała twardo Meksykanka.

-Chyba naszej- zauważyła KillJoy, zaś kobieta słysząc jej słowa, rzuciła jej ukradkiem ostre spojrzenia. Tamta tylko prędko odwróciła wzrok widocznie spłoszona jej groźbą w fioletowych spojrzeniach.

-A nie można by zrobić -zaczął Sova, ściągając uwagę z Niemki na niego- że Reyna zrobi porządek w pierwszych szeregach do szefostwa, a później dołączy do drugiej grupy?- Próbował jakoś logicznie poskładać swoje myśli w słowa, tak by to miało sens. Trochę to było trudne zważając na to, że muszą działać szybko. Zaś jego rosyjski akcent wyraźnie odbijał się na jego wypowiedzi.- Mogłaby odciągnąć uwagę od tej mniejszej, która zajęłaby się Radiantem. Ponieważ mi się wydaje, że ci ludzie z tej placówki, myślą że idziemy robić porządek z szefostwem. No i nie mają pojęcia o tym, że my wiemy o przetrzymywanym Radiancie, prawda Cypher? -Tutaj zwrócił się z niemą pomocą do hakera. Miał nadzieje, że jego podejrzenia były słuszne.

-Wykryli tylko naszą obecność. Więc jak najbardziej to utwierdza, że plan uratowania Radianta po cichu jest uzasadniony. W najgorszym wypadku, przy zacieraniu śladów swoich eksperymentów spróbują przenieść Radianta lub go nawet zabić- potwierdził Cypher, zerkając w stronę Brimstone'a.

-Brimstone proszę cię - Reyna widocznie nie miała jak sprzeciwić się stawianym jej argumentów, ale bardzo jej zależało by być częścią grupy, która uratuje Radianta.

-Oh rany...- Westchnął ciężko Brimstone. Cóż taka rola przywódcy... - Trudno się nie zgodzić. Sova i Cypher mają rację, Reyna. Dołączysz później, kiedy mamy pewność, że nikt tu z ważnych osób nie ucieknie i to już moja ostateczna decyzja.- Ostatnie słowa wypowiedział stanowczym tonem, dając jasno do zrozumienia kobiecie, że dyskusja tutaj się kończy.

Nie zachwycona, ale zaakceptowała. Przynamniej później dołączy i będzie miała na oku też młodą Neon u jej boku.

W końcu dotarli na obrzeżach lasu, a także do wysokiego płotu siatkowanego.

Plan był prosty.

Pierwsza grupa robi raban przy wejściu, a druga wchodzi dyskretnie sto metrów dalej przy bocznym wejściu. Jako, że dotarli od strony bocznej, Brimstone wraz z Reyną, Sovą i Neon musieli jeszcze przejść kawałek drogi.

Tak, więc Cypher siedział ukryty w krzakach wraz z Killjoy i Harborem w dosyć niewygodnej pozycji, ale wiedzieli że to tylko będzie moment braku komfortu. Później będą cały czas w ruchu. Czekali, aż pierwsza grupa zgłosi, że są na miejscu.

-Pierwsza grupa do drugiej, jesteśmy na miejscu. - Usłyszeli głos Brimstone w słuchawce. -Cypher daj znać kiedy wyłączysz kamery - dodał po chwili.

Słysząc przywódcę, haker natychmiast sięgnął po tablet i przeszedł do zabezpieczeń systemu. Potem nacisnął mały przycisk przy boku głowy i odezwał się do wszystkich.

-Kamery są wyłączone... Teraz.- Wcisnął opcje off w systemie i wszystkie kamery na dworze przestały się ruszać i świecić na czerwono.

Po chwili grupa ratunkowa zaczęli słyszeć z daleko odgłosy wystrzałów z broni, a potem krzyki.

Poczekali z minutę lub dwie, kiedy na dobre na głównym dziedzińcu zapanuje chaos. Dopiero potem ruszyli prędko do mniejszej bramy z boku. Przejście przez wysoki, druciany płot nie miał najmniejszego sensu. Zaś zabezpieczenie tutaj były skąpe i prymitywne, tylko kłódka i łańcuch. Widocznie tutaj brama nie była tknięta nawet od ponad miesiąca. Dlatego KillJoy natychmiast otworzyła menu na swoim zegarku.

-Okej, do dzieła moje skarby.- Powiedziała Killjoy przywołując do siebie mniejsze roboty, które natychmiast zabrały się do wycinania laserem zamku w bramie. Trwało to tylko kilka sekund i już znaleźli się na mniejszym placu. Nikt tutaj nie obserwował, więc na spokojnie przebiegli do wyjścia awaryjnego budynku.

W tej części placówki jeszcze było cicho, dlatego już na samym początku mieli przewagę z zaskoczenia. Dlatego zachowali się cicho i szli przez wąski korytarz.

-Schody na górę będą na lewo. Gdzieś po piątych drzwiach. - Poinformował cicho Cypher, a tamci w odpowiedzi kiwnęli głowami. Roboty Killjoy brnęły przed siebie, rozglądając się na boki by ewentualnie ostrzec ich przed zbliżającym się zagrożeniem. Oślepiające światło z panel na suficie wydawało cichy, nieprzyjemny dla ucha dźwięk bzyczenia, przy tym ładnie rozświetlając bardzo czysty biały korytarz.

Do czasu kiedy nie usłyszeli huk pod drugiej stronie, że zatrzęsło w posadach. Nagle wszystkie światła na korytarzu zgasły i zamiast tego włączyły się nikłym, czerwonym blaskiem alarmowe.

W końcu znaleźli klatkę schodową i zaczęli powoli wchodzić do wyznaczonego siódmego piętra.

Oczywiście na dłuższą metę musieli zostać wykryci. Roboty Killjoy ostrzegły trzy sekundy przed wparowaniu dwóch ochroniarzy, kiedy już byli na trzecim piętrze. Ubrani na szaro-czarno z maskami i czerwonym wizjerem.

Dzięki za wczesne ostrzeganie, Harbor z Phantom'em i Cypher z Ghost'em ściągnęli ich razem, zanim wszczęli tutaj alarm. 

-Musimy się pospieszyć, zaraz zapewne będzie ich tutaj więcej...- Stwierdził Harbor, na co reszta się zgodziła i przyspieszyła kroku. Aczkolwiek głośne buty wojskowe hindusa były na tyle hałaśliwe, że odbijały się szerokim echem w klatce schodowej. Co irytowało Cyphera, ale nic nie mógł na to poradzić i tak już był pewny, że zaraz zlecą się tutaj ludzie z firmy.

Doszli w końcu do siódmego piętra, który zdecydowanie różnił się na tle pozostałych. Przed wejściem były liczne tabliczki. Co prawda były w języku polskim, ale po znakach łatwo agenci rozpoznali, że to były ostrzegawcze, że to było piętro laboratoryjne i miejsce przechowywania Radiantu.

Trzeba było tutaj wpisać kod lub przytknąć kartę id, ale dzięki robocikom Killjoy weszli tam i bez tego. Trochę się zeszło się czasu na otworzeniu tych drzwi robotom, ponieważ było masywne i zapewne miało tam mnóstwo mechanizmu. Zdziwiło to Cyphera jak i resztę, że przy bramie takiego zabezpieczenia nie było. Dlatego haker szybko wszedł do tabletu by coś sprawdzić. Kiedy roboty kończyły przecinanie zamka mężczyzna natychmiast zaalarmował.

-Czekajcie! - Harbor mający zamiar popchnąć drzwi, cofnął się po słowach Marokańczyka. -Ludzie już tam są... W trakcie przecinania, cichy alarm w laboratorium się włączył. Paskudne zabezpieczenie, dopiero mogłem je wykryć, kiedy się aktywuje.- Udało mu się wejść w system kamer i pokazał ten konkretny monitor pokazujący drzwi po drugiej stronie. Nie było ich tam dużo ochroniarzy, tylko czterech, ale widać było, że już czekali. Nie byli aczkolwiek na korytarzu, tylko przy wejściach do pomieszczeń. Zapewne chcieli tym razem ich zaskoczyć, kiedy weszliby po cichaczemu do środka, a potem rozstrzelili ich w najmniej spodziewanym momencie.

-A czy to nie znaczy, że placówka wie o naszej obecności? - zapytała się KillJoy. Haker parsknął śmiechem, ale nie wesołym.

-Oczywiście, że już wiedzą. Pewnie już wysłali tutaj jakiś oddział po nas. Dlatego musimy załatwić tamtych i się znaleźć Radianta. Zanim tamci tutaj dotrą.

-Chyba mam nawet pomysł jak to zrobić - powiedział Harbor podnosząc rękę, na której miał artefakt, przy tym sugestywnie się uśmiechając. Nic nie trzeba było mówić, od razu domyślili się jaki plan miał hindus i poszli z tym natychmiast.

*

W tym samym czasie...

Do przyciemnionego pomieszczenia wparował zdyszany mężczyzna w białym kitlu o drobnej posturze. Zamknął pośpiesznie za sobą drzwi i co zwróciło uwagę innego naukowca, który znajdował się w pomieszczeniu.

-Feliks? Po co tu przyszedłeś i dlaczego wyglądasz jakbyś dopiero co wrócił z długiego maratonu? - Jego pytania widocznie zszokowało młodzieńca i przyglądał się z niedowierzania na swojego szefa.

-Pan Nowak nic nie wie i nie zauważył? Placówka została zaatakowana przez Radiantów! Z czego co wiem, to szefostwo już schowało się w bunkrze. - Po wypowiedzi Feliksa, owy Nowak tylko się zaśmiał ironicznie. Ściągnął tylko swoje okrągłe okulary i wyczyścił je niedbale szmatką, którą wyciągnął z kieszeni fartucha.

-Ależ to zabawne. Domyślałem się, że prędzej czy później jak dojdzie do napaści. Tak jak i było do przewidzenia to, że pierwsze co zrobią to schowają swoje tłuste dupska w piwnicach. Przy tym wysyłając innych ludzi by odwalić brudną robotę. - Nowak nie był w ogóle wysoki, w dodatku sam nie był drobnej czy muskularnej postury, chociaż wyśmiewał śmiało swoich pracodawców.

-Panie Nowak! - Próbował zignorować to jak znieważył swoich pracodawców, najważniejsze w tym momencie było bezpieczeństwo... - Dostaliśmy rozkazy, że w razie konieczności mamy zabić obiekt numer siedem...

-Zabić?

-Tak zabić... Nie możemy zostawić jakiekolwiek dowody...

-Czy ty zdajesz sobie chłopcze o czym ty mówisz? -Ton starszego mężczyzny nabrał mrocznego tonu, a jego rozbawiony wzrok natychmiast pociemniały od gniewu. Właściwie na pierwszy rzut oka nikt nie domyśliłby się, by taki niski, łysy z wąsem mężczyzna, krył się okrutny człowiek. Młody chłopak zaś o tym wiedział doskonale, widział co on tutaj robił i na co mu pozwalano.

-Spójrz na nią! - Syknął do niego wskazując ręką na środek pomieszczenia, gdzie były ustawione w pionie dziewięć szklanych komór, sięgające od podłogi do sufitu, szczelnie zamknięte skomplikowanymi mechanizmami. Wszystkie były puste poza jedną, oznaczoną numerem siedem. Wypełniona wodą, dryfowała w niej (k/w)-włosa kobieta, ubrana tylko w czarny bodysuit. Z maską na twarzy, podłączona licznymi rurkami, na łokciach, plecach i na nogach. Do tego na jej szyi było założona obroża, aczkolwiek nie zwykła. Tylko elektryczna. Jej twarz nic nie wyrażała, prócz spokoju, którego człowiek doświadcza podczas głębokiego snu. Jakby obcy człowiek rzucił kątem oka w jej stronę to pomyślałby, że była martwa. Tylko drobne ruchy u palców stóp i rąk, zdradzały, że ona żyje...

-Czyż nie jest cudowna? - Przyłożył dłoń do szkła i patrzył intensywnie w jej dryfujące ciało. -Jako jedyna przetrwała wszystkie testy! - Zwrócił się Nowak w stronę swojego czeladnika. -Jako jedyna była posłuszna, wykonywała rozkazy bez mrugnięcia oka!

-Panie Nowak ona jest Radiantem! -Widocznie Feliks zaczynał powoli tracić cierpliwość.- W dodatku pan zrobił z niej niebezpieczną maszynę do zabijania! 

-Prawda? - Widocznie łysego mężczyznę to nie ruszało.- Jej moce są wyjątkowe i niebezpieczne... Dawno takiego potężnego Radianta nie widziałem... Ostatnią taką podobną widziałem w Meksyku, kiedy byłem na delegacjach... Ale tamta była nieokiełznana, dzika. - Odwrócił się z powrotem do młodzieńca. - A teraz my mamy podobną! W dodatku udało nam się ją ulepszyć!

-Ona nie panuje nad swoimi mocami! Gdyby nie ta obroża to by wszystkich nas tutaj pozabijała...- Chciał coś młody chłopak jeszcze dodać, ale wtedy usłyszał w dousznej słuchawce komunikat.

-Wykryliśmy kolejnych intruzów. Są na siódmym piętrze. - Krew z twarzy mężczyzny odpłynął i spojrzał na pana Nowak, sprawdzając czy on sam też usłyszał to. W końcu on także ma założone na siebie komunikator.

-Dacie radę ich się pozbyć?- zapytał się Feliks, naciskając słuchawkę.

-Bez problemu. System alarmowy z drzwi ostrzegł nas za nim je otworzą. Mamy punkt zaskoczenia... - Głos został nagle przerwany potem było słychać dziwny szum i odgłosy wystrzałów. Zresztą nawet bez komunikator dało się usłyszeć hałas dochodzący z korytarzy.

Niedobrze- myślał gorączkowo Feliks. Już i tak wielki chaos zapanował po ataku Radiantów na dziedzińcu. Z czego co słyszał to jedna ciskała błyskawicami, dlatego padł prąd w całym budynku, poza siódmym piętrem, który miał własny, oddzielny system zasilania.

Musiał szybko działać i przekonać starszego mężczyznę do wykonania rozkazu.

-Panie... Jeśli ją znajdą - pokazał tubę, w której była dziewczyna. - Będzie po nas...

-Niby dlaczego? Jest MOJA. Pod MOJĄ kontrolą. Mogę ją użyć by sama pozbyła się intruzów bez problemu jeśli zajdzie taka konieczność- No i to tyle z jego próbą przekonania. Znał ten jego ton głosu aż nazbyt dobrze, wiedział że ten uparciuch nie zmieni zdania. Dlatego...

Wzrok Feliksa padł na panel przed komorą, w której był obiekt numer siedem. Jego spojrzenia wyłapał także pan Nowak.

-Nawet nie próbuj gówniarzu...- Za późno. Młody mężczyzna popchnął starszego od siebie naukowca, a ten przewrócił się na ziemię. Już dotarł do klawiatury i zaczął wpisywać sekwencję, która uruchomi proces eutanazji.

-NIE! - Wykrzyczał Nowak. - NIE ZABIJAJ JEJ! MOJE DZIEŁO! - Już się podniósł, ale wtedy usłyszeli trzask za sobą. Ktoś wparował do pomieszczenia. Starszy mężczyzna miał ułamek sekundy by działać i mu udało się ją wykorzystać.

Zepchnął Feliksa i anulował proces zabijania dziewczyny. Już się ucieszył i chciał ja uwolnić, lecz za nim zdążył cokolwiek zauważyć, został postrzelony głowy. Pocisk wyleciał na wylot, przez to trafił w szybę komory, gdzie pocisk utknął tworząc wielkie rysy. Aczkolwiek jeszcze nie pękł.

Feliks szybko zauważył trójkę obcych ludzi w pomieszczenia i już chciał wyciągnąć zza fartucha schowany pistolet. Aczkolwiek coś go mocno poraziło w stopę i krzyknął z bólu. Spojrzał tam i zauważył robota, który małymi szczypcami chwycił podeszwę jego buta i raził go prądem. Wykopał go, ale kiedy podniósł głowę, miał lufę przed swoją twarzą. 

-A, a, a! Mein freund-  Przed nim stanęła drobna dziewczyna z dużymi okrągłymi okularami, ubrana w śmieszną żółtą kurtkę. Otaksował szybko wzrokiem pozostałych obcych w pomieszczenia. Pozostała dwójka to już byli mężczyźni. Ten drobny w białym płaszczu i szerokim kapeluszu nie robił na nim mocno wrażenia, ale drugi definitywnie był wojskowy. -Może zamiast walki i chciałbyś porozmawiać jak naukowiec z naukowcem? - Zapytała się go uprzejmie, po angielsku, z mocnym niemieckim akcentem

Najpierw zestrzelili jego szefa, a teraz chcą rozmawiać? Niemka wyglądała na słabą, szybko ją rozbroi. Tak przynamniej myślał... 

-Pierdolcie się! - wykrzyczał po polsku i wytrącił broń z jej ręki i pewnie miałby większą przewagę, gdyby znowu nie został porażony prądem.

-Ach ci Polacy...- Westchnęła ciężko KillJoy masując sobie dłoń, w którą została uderzona i odzyskała broń z podłogi.- Zawsze walczą do samego końca...

-Lepiej spytaj go co chcieli z nią zrobić- wskazał Harbor na komorę z dziewczyną- bo wygląda na to, że z tamtym miał kłótnię co do jej losu. - Zauważył mężczyzna, wtedy Cypher podszedł do  młodego naukowca i korzystając z jego chwilę otępienia od porażenia prądem, związał mu dłonie swoim potykaczem. Dopiero, kiedy usadzili go na krześle Feliks się otrząsł.

-To co? Będziesz skory do odpowiadania na kilka naszych pytań? - zapytał się uprzejmie haker, a ten słysząc jeszcze inny akcent, skrzywił się w niesmaku.

-Kim wy jesteście? - Wycedził przez zęby.

-To my tutaj zadajemy pytania. A teraz powiedz mi, a co tutaj poszło między tobą a tamtym mężczyzną? Bo mniemam ma to związek z dziewczyną, którą tu więzicie - zapytał się cierpliwie Marokańczyk, przyglądając się zaciekawiony młodzieńcu, który pewnie dopiero co niedawno skończył osiemnaście. Definitywnie za młody na naukowca, więc musiał być czeladnikiem..

-Ja? Ja chciałem ją zabić, ale tamten staruch chciał ją zatrzymać. - Nie będzie ukrywał tego, że chciał ją zabić, większość osób w tej placówce chciało ją zabić i on nie był wyjątkiem.

-Oh? -Niebieskie soczewki w masce Cyphera zamrugały, jakby w zdumieniu i zaciekawienia.- W takim razie dobrze, że przybyliśmy na czas - stwierdził i odwrócił się w stronę Harbora, który przyglądał się niepewnie pęknięciu w szkle.

Wówczas Feliks zauważył i zapewne reszta też, że pęknięcie musiało jeszcze bardziej się poszerzyć, od kiedy kula pocisku trafiła. Ku jego przerażeniu, zaczął dostrzec na monitorach, po drugiej stronie pomieszczenia, ostrzeżenie o niestabilności komory i wysokiego ciśnienia.

Na twarzy dziewczyny pojawił się grymas bólu.

-Boże... WYPUŚCIE MNIE! NIE POZWÓLCIE JEJ UCIEC! - Bez pilota Nowaka nie ma nad nią władzy. Co równało się z tylko jedną rzeczą, która przychodziła mu do głowy.

Śmierć.

Nie minęła chwila a szkło pękło z hukiem.

*

Trochę minęło czasu, nie będę oszukiwać. Aczkolwiek cieszę się, że w końcu skończyłam, chociaż miałam to zrobić już ponad tydzień temu?

Jak ten czas zbyt szybko mi się zleciał... Zaraz nowy rok na studiach u mnie się zaczyna...

Nie wiem jak będzie z czasem, bo teraz próbuje jakby to powiedzieć... Pisać wszystko naraz co mam na koncie, więc po prostu jakiś harmonogram zrobię i będę w określonej kolejności pisać, żeby mogła jakoś systematycznie pisać.

Tak czy siak, postaram się by znowu nie było takiej przerwy i mam nadzieję, że nowy rozdział wam się spodobał :>

Tak, więc do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top