1.1.

Cypher nigdy nie był towarzyski, a przynajmniej tak mu się wydawało. Jego relacje z innymi ludźmi była... Dosyć płytka. Chociaż był jak każdy inny agent w protokole i ludzie kojarzyli go jako wścibskiego hakera... To nie za specjalnie brał bierny udział w życiu towarzyskim. Zawsze wolał obserwować z boku i zbierać informacje wybranego przez siebie celu.

Co jak co, musiał mieć haka na każdego w razie kłopotów.

Neon boi się, że ktoś ją nakryje jak śpiewa pod prysznicem. Yoru nigdy się nie przyzna do posiadania z co najmniej 2 bodypillow'y z jego ulubionymi waifu, czy tez jakieś bardziej mroczne sekrety. Chamber domyśla się, że Cypher wie o jego współpracy z odbiciem i to oni byli odpowiedzialni za zniszczenie Fracture. Marokańczyk mógł nacieszyć się nie małą sumą od Francuza w zamian za jego milczenie, ale wiedział, że prędzej czy później będzie musiał zgłosić to Brimstone'owi czy Viper.

No i też był Omen ze swoją skomplikowaną przeszłością, w której miały swój udział pewne osóbki, które nie byłyby zachwycone gdyby mu to wyjawił. Dlatego jego cena była dosyć wysoka za ujawnienie mu. Jeszcze nie powiedział jaka, bo sam nawet nie wie ile to, lub co było warte... Ale kiedyś na pewno mu powie.

Aczkolwiek to zbieranie informacji z firmy Kingdom było dla Cyphera najważniejsze. Chętnie by powprowadzał im tam nie jednego wirusa (i to nie jakiegoś słabego Trojana) w ich systemy, byle tylko im zaszkodzić. Problem był, jednak taki, że Valorant współpracował z tą firmą, no i kilka członków protokołu kiedyś przynależeli. Tak, więc nie miał za wiele do powiedzenia w tej sprawie.

Ale Cypher nie był jedyny, który nie przepadał za Kingdom. W niektórych miejscach na świecie dalej odbywały się protesty co do poczynań korporacji. Dlatego to była tylko kwestia czasu, kiedy gdzieś wybuchną zamieszki.

Nie dziwiło go to, w kilku miejscach niekoniecznie firma działała według zasad. Z czego co słyszał z pogłosek, to prowadziły nielegalne eksperymenty.

Jakie? Pewnie dalej by tak gdybał dopóki sam nie został przydzielony do misji.

Było późne popołudnie, kiedy Marokańczyk siedział w swoim warsztacie.

Trudna i męcząca sprawa, Raze znowu stwierdziła, że chciała pobawić się kamerami hakera. Efekt? Wszystkie jego zapasówki zostały rozsadzone. Nawet nie było co zbierać i naprawiać. Niektóre były w takim opłakanym stanie, że nawet nie nadawały się na zapasowe części, do innych jego śledzących urządzeń. Brazylijka zaoferowała co prawda swoje zamienniki (w ramach przeprosin), ale stanowczo odmówił. Nie ufał, ani trochę jej materiałom nieznanego pochodzenia...

Tak więc Cypher ze zrezygnowania siedział tu już od samego rana i tworzył nowe kamery. Już kilka skończonych pochował do pudełek, ale to nawet nie była połowa tego co stracił...

Z ciężkim westchnięciem spojrzał na kolejne fragmenty urządzeń, które musiał przykręcić. Zanim, jednak zdążył to zrobić usłyszał pukanie do drzwi.

-Zajęty jestem - odpowiedział na nie zadane pytanie od osoby zza drzwi. Normalnie ktokolwiek to był, zostawiłby go w spokoju. Normalnie to tak zazwyczaj się nie działo, jakby sam nawet tego chciał.

Osoba weszła do środka i stanęła obok niego, przy czym podstawiła coś mu pod nosem. To był tablet.

-Mam dla ciebie nową misję, Cypher - to był Brimstone, przywódca protokołu Valorant.

Jakby to był kto inny to by zignorował, ale rozkazy od Liam'a to było co innego.

Wziął od niego tablet i go włączył.

-Coś konkretnego? - spytał się go, czekając aż urządzenie się załaduje.

-Jest problem z jedną placówką przynależąca do Kingdom - odpowiedział kapitan, stając za biurkiem by mieć naprzeciwko siebie hakera.

Mężczyzna parsknął krótkim śmiechem:

-Kingdom i wszystko jasne...

-Cypher - ostrzegł go krótko starszy mężczyzna.

-Przepraszam. To w takim razie jaki jest problem? - zapytał się kiedy ekran się załadował i pokazał jeden z budynków Kingdom.

-W ostatnim czasie w Warszawie, jedna placówka przynależąca do Kingdom, urwała wszystkie kontakty z główną firmą - kiedy Brimstone zaczynał tłumaczyć, Cypher już znalazł dokładną lokalizację wysokiego biura- Bez ostrzeżenia, ani wyjaśnień. Dochodzą stamtąd też niepokojące pogłoski o prowadzeniu nielegalnych eksperymentów -szybko podniósł dłoń na znak by mu nie przerywać, kiedy zauważył, że haker zamierzał rzucić jakąś kpiącą uwagę co do działalności firmy.

-Ludzie z zewnątrz donosili, że prócz trzymania nielegalnej ilości Radianite'u do badań... To jeszcze pozwolili sobie na coś więcej - opierając się o blat stołu kapitan uważnie przyglądał się Marokańczykowi, który leniwie przeglądał strony dokumentu.

Sam już znał dalszą część wypowiedzi, którą nie omieszkał dokończyć:

-Porywają osoby z mocami Radiantu i przeprowadzają na nich eksperymenty.

Odłożył tablet i spojrzał na Brimstone'a, który tylko krótko kiwnął głową.

-Reyna jak o tym się dowiedziała dostała szału. Więc możemy mieć pewność, że w razie kłopotów, nas wesprze.

Gdyby nie maska, to mężczyzna zauważyłby bez problemu zdziwienie na twarzy Cyphera. Choć nie potrafił powiedzieć, która wiadomość go bardziej zaskoczyła.

To, że Reyna się wybiera z nim? Czy to że Brimstone będzie dowodził misją? Lub to że Brimstone i Reyna będą razem... Nic z tego dobrego nie wyjdzie. Ponieważ już po wypowiedzi kapitana wiedział, że coś jeszcze było.

-W razie kłopotów? - powtórzył jego słowa, by potwierdzić swoje przypuszczenia co do planu przywódcy.

-Jak zwykle chcesz wiedzieć więcej Cypher - zaśmiał się gorzko, domyślając się, że tak łatwo on mu nie odpuści. Po części z tym się liczył, zwracając się do niego. W końcu ma przed sobą ciekawskiego hakera i szpiega w jednym. Informacje są dla niego najważniejsze, a przede wszystkim kluczem do rozwiązania wszelakich problemów.

-Na początku zrobimy tak jak nas dyskretnie CEO Kingdom poprosił. Robimy rozeznania w sprawie i spróbować porozumieć się z tamtejszym szefostwem. - Cypher zaśmiał się w duchu, słysząc to. Porozumienie się z Kingdom, dobry żart... To tak jakby poprosić Reynę by przestała wysysać dusze ofiarom, kiedy jest w formie Empress...- Jeśli jednak w tym warszawskim Kingdom, nie będą skorzy do współpracy, to mamy zrobić z nimi porządek. Chociaż wolałbym uniknąć rozlewu krwi...

Oj, dojdzie do tego, zwłaszcza kiedy Reyna wejdzie do gry- pomyślał Cypher. W czasie, kiedy staruszek tłumaczył cel misji już zdążył przedrzeć się przez zabezpieczenia systemu w tamtejszym Kingdom. Oj, mają tam brudy aż po pachy i z całą pewnością nie będą skorzy do pokazania tego co tam chowają. Nie poznał, jednak szczegóły eksperymentów jakie prowadzą. Zapewne nie jest połączone bezpośrednio do głównej sieci Kingdom, tylko do prywatnej. Do której może sięgnąć wtedy kiedy jest przynamniej oddalony o kilkadziesiąt kilometrów od budynku.

Oni musieli użyć jeszcze większego zabezpieczenia niż przeciętne sektory tej firmy. Już z daleka czuć, że wyprawiają tam nielegalne działania i nie byłby zdziwiony, że faktycznie dochodzi do testów na ludziach.

-Nasza ekipa będzie się składać z pięciu osób - a kapitan dalej kontynuował.- Wliczając ciebie i mnie, będzie Reyna, Sova i Neon. Ewentualnie jeśli sprawy wyszłyby spod kontroli, będziemy mieli dodatkowe wsparcie Harbora i Killjoy. Na razie nie obstawiam by do tego doszło. Póki co na razie ty i ja pójdziemy na czele by spróbować negocjować.

Cypher natychmiast pokręcił głową na jego słowa i już wiedział, że przywódca chciał go skarcić, dlatego pospieszył z wyjaśnieniem.

-Patrząc na ich zabezpieczenia to można byłoby o tym zapomnieć i od razu przystąpić do infiltracji. Ochronę mają większą niż w głównej kwaterze w Londynie, czy nawet w Nowym Yorku. To tak jakby usilnie próbowali coś chronić - podał tablet Brimstone'owi z nowymi informacjami, które uzyskał.

-Korupcja w tym zakładzie ma już się dobrze od paru lat, aczkolwiek dopiero teraz sobie pozwolili na zuchwalsze działania. Wygląda to tak jakby firma dawno porzuciła tamte miejsce i pozwoliła pracownikom robić tam co żywnie im się podoba, przy tym nadużywając ich dobre imię - dał nacisk na słowo dobro, próbując przekonać kapitana.

Brimstone zmarszczył brwi i westchnął ciężko, przy tym zastanawiając się.

-Jak dobrze, że jesteś po naszej stronie - tylko tyle powiedział, co wywołał chichot u hakera. -Zakładam, że w ciągu godziny coś jeszcze się dowiesz? - dodał pytanie, przy tym unosząc wzrok znad tabletu.

-Zakładam, że po tym czasie mam stawić się już w hangarze? - stwierdził Cypher, nie odrywając wzroku od przywódcy, który sam uważnie się przyglądał szpiegowi.

-Możesz już sobie wybrać broń.

*

-Daleko jeszcze? - zapytała się Neon po raz trzeci w ciągu piętnastu minut, od kiedy dowiedziała się, że już znaleźli się nad Polską.

-Jeszcze trochę - odpowiedział Harbor, który siedział obok niej.

-To samo odpowiedziałeś pięć minut temu...

-To przestań się pytać co pięć minut. - Tym razem odpowiedziała Killjoy. Na co tamta mruknęła coś pod nosem i skrzyżowała ręce na piersi.

Sova westchnął tylko oglądając to z boku, dopóki jego wzrok nie spoczął na Cyphera z laptopem na kolanach. Było widać, że mocno skupił się na tym co robi. Cały czas było słychać klikanie z jego strony i ciche nucenie pod nosem. Zbliżali się do celu, więc pewnie tylko czekał, aż będą w zasięgu sieci placówki. Chciał zdobyć dodatkowe informacje za nim dolecą.

-Jak ci idzie? - zapytał się go Rosjanin. Chociaż nie ufał mu przez to, że trzymał wszystkie sekrety przy sobie, to na ten moment wiedział, że będzie musiał na nim polegać.

Cypher przekręcił nieznacznie głowę, by spojrzeć jednym okiem na blondyna spod kapelusza.

-Sieć jeszcze nie jest w zasięgu, ale udało mi się przełamać pierwsze zabezpieczenia. W razie konieczności mamy rozkład pomieszczeń w budynku - odpowiedział, wciskając enter.

-Wygląda też na to, że na siódmym piętrze coś znajduje się pod ścisłą ochroną- stwierdził wyciągając pendrive z laptopa i przekazał Killjoy, która siedziała obok niego. Ta bez słowa wyświetliła na swoim tablecie hologramowym mapę zakładu - ale nie wygląda to na gabinet dyrektora.- Kiedy to powiedział podświetlił konkretne pomieszczenie, które niemalże znajdowało się w samym centrum.

Niemka poprawiła okulary by lepiej przyjrzeć się temu, potem zwróciła się do Cyphera.

-Jak myślisz co to może być? Bo na pewno to też nie było centrum badań nad radianite'em...

-Trudno mi powiedzieć na ten moment, ale jak się zbliżymy to będę mógł na spokojnie to sprawdzić...- Po tych słowach, usłyszeli głos Brimstone z kabiny pilota:

-Już jesteśmy na obrzeżach Warszawy. Spróbuj sprawdzić teraz.

Cypher tylko kiwnął głową i zabrał się prędko do hakowania sieci.

-Mi wygląda to na laboratorium... - stwierdziła nagle Reyna, która była cicho przez cały lot.

-Nie wydaje mi się. Laboratorium byłoby chyba większe, prawda? - Tym razem odezwał się Sova, włączając się do dyskusji.

-Może, ale z reguły to w takich miejscach, które są najdalej od dworu się znajdują... - Meksykanka spojrzała na Rosjanina, który wyglądał jakby powątpiewał w jej domysły. Co ona natychmiast to wyczuła. Nigdy nie lubiła kiedy ktoś kwestionował lub miał wątpliwości co do jej słów. W tym momencie prowadzili między sobą walkę na kontakt wzrokowy. Widać było, że Sova też nie zamierzał wycofywać ze swoich słów, to też atmosfera na pokładzie zaczynała się niebezpiecznie napinać. Harbor zdążył to zauważyć, dlatego sam przyłączył się do dyskusji, by nieco ostudzić sytuację.

-A może składają tam jakąś tajną broń? Albo artefakt? - Mówiąc to uniósł swoją dłoń i sugestywnie wskazał wzrokiem na swój artefakt.

Ich spojrzenia padły na niego, ale tym razem można było wyczuć, że dzięki jego ingerencji niepotrzebne napięcie, które powstało, nieznacznie opadło.

-To bardzo możliwe! -Siedząca naprzeciwko niemu, Killjoy, energicznie kiwnęła głową. - Może moc artefaktu wpłynęła na tamtejszych pracowników i dlatego odcięli wszystkie kontakty? Może...

-Nie zapominajmy jednak- przerwała gwałtownie wypowiedź Klary, Reyna -o tym co nam mówił Brimstone.- Kobieta spojrzała na Neon, która była zaskoczona tym, że teraz z jakiegoś nieznanego jej powodu, skupiła uwagę na nią. -A co mówił nam Brimstone?- zapytała się. Teoretycznie pytanie nie kierowała do nikogo, ale Filipinka wyraźnie czuła jakby do niej to skierowała.

-Yyyy... To, że są pogłoski o przetrzymywaniu i prowadzeniu nielegalnych eksperymentów na osobie z mocami radiantu?- Odpowiedziała nieśmiało. Aczkolwiek ostatnie słowa przesylabowała, przez to wydawało się, że bardziej odpowiedziała pytaniem. Dlatego szybko dodała:

-Tak dokładnie! Przetrzymują radiantów! - Jej poprawka widocznie zadowoliła Reynę, która tylko poklepała ją po głowie, jak małe dziecko, które załapało o co chodziło w zadanym zadaniu domowym.

-Dokładnie - przytaknęła z aprobatą.

-Ale miał na uwadze, że to tylko pogłoski- wtrącił się Sova. -Jeszcze nic nie jest potwierdzone, czy rzeczywiście eksperymentują na Radiantach...

-Jest tam Radiant- odezwał się nagle Cypher, co sprawiło, że wszyscy zamilkli na pokładzie. -Tylko jeden, ale z czego co wyczytuje to mieli już za sobą kilkanaście.- Reyna szybko dosiadła się obok niego, by zobaczyć monitor. Normalnie by zamknął swojego laptopa, ale wiedział że tutaj nie miał takiej potrzeby i tak tylko było widać tajne dane z tamtejszego laboratorium. Killjoy też nie omieszkała zbliżyć się do niego. - Ale opisy eksperymentów są jakieś... Dziwne.

-Przez co dziwne masz na myśli Cypher? - zapytał się głośno Brimstone z kabiny pilota.

-Dziwnie niepokojące- poprawił się haker.

-Dzień 75- zaczęła czytać na głos Killjoy -Wtłaczanie dziewiątej dawki, pół litra płynnego radianite do obiektu numer siedem. Obiekt jak za ósmym razem, przyjął pozytywnie dawkę...- czytała coraz wolniej, aż jej oczy rozwarły się szeroko w szoku -Pół litra?! - Chwyciła laptop Cyphera i zwróciła monitor do siebie, ale tylko na moment ponieważ tamten ponownie zabrał swój sprzęt do siebie.

-Wtłaczanie?- powtórzyła Neon. - To brzmi jakby wprowadzali do obiegu krwi... Czy coś w tym rodzaju?- zapytała się niepewnie.

-No właśnie!- pisnęła Niemka. -Do krwi? Płynny radianite? Nawet mała dawka może zabić! A co dopiero pół litra!

-Czy ktoś może mi powiedzieć ile pół litra jest w galonach?- odezwał się widocznie zaniepokojony Brimstone, chociaż dalej pilotował odrzutowiec.

-Mnie to bardziej martwi, że to dziewiąta dawka...- Zauważył Sova, zaś jego spostrzeżenie sprawiło, że kobieta otworzyła usta w szoku.

-Oh meine güte...

-Pytanie tylko czy każda dawka składała się z tego połowy litra, czy na początku było mniej...- dodał w zamyśleniu Rosjanin.

-Czy ktoś mi w końcu powie ile pół litra to jest w amerykańskich jednostkach?! - zawołał kapitan widocznie niezadowolony z faktu, że został kompletnie zignorowany.

-Niewiele ponad pinta! - odpowiedział mu głośno Harbor.

-Oh... Pobrecito... - Szepnęła Reyna widocznie nie wierząc w to co usłyszała.

-Czy masz coś jeszcze, Cypher? - zapytał się Sova.

-Tak. Pomieszczenia szefostwa nie są na samej górze, tylko w podziemnym bunkrze prócz tego... - Cypher zatrzymał się w połowie zdania. Monitor laptopa zaczął świecić się na czerwono, a na środku wyświetlały się po arabsku napisy. Aczkolwiek można było się domyśleć co mogło oznaczyć.

-Brimstone zostaliśmy wykryci! - Po tym jak to powiedział, wszyscy poczuli nagłe szarpnięcie. Reyna spadła na podłogę, a Killjoy boleśnie uderzyła się o metalową ścianę za głową.

-Zauważyłem! - usłyszał tylko zagłuszoną odpowiedź z jego strony. -Wygląda na to, że zostaliśmy namierzeni z dobre kilka minut temu. Zaczęli za nami robić pościg!

-Jak daleko jesteśmy od zakładu? - zapytała się Reyna, wstając przy tym mocno trzymając się poręczy na suficie.

-Jakieś trzy kilometry stąd! - odpowiedział. - Cypher! Czy dasz radę w dwie minuty namieszać im w radarze zanim znajdę miejsce do wylądowania?

-Bułka z masłem - odpowiedział krótko.

*

To były chaotyczne pięć minut, ale koniec końców agenci Valorant wylądowali na pomniejszej polanie w środku lasu z jakieś pięć kilometrów dalej od placówki Kingdom. Ścigał ich jeden śmigłowiec, ale został precyzyjnie ściągnięty przez Sove, używając Marshala od Cyphera. Kiedy Marokańczyk zhakował radar, udało im się niepostrzeżenie schować na krańcu lasu. Wszyscy wyszli na zewnątrz już z pełnym uzbrojeniem.

-Ugh... Gdzieśmy my wylądowali? Na jakiś bagnach? - zapytała się Neon, kiedy woda i błoto sięgały jej nieco ponad łydek.

-W Kampinoskim Parku Narodowym - odpowiedział Cypher, zerkając na pomniejszy tablet. Ze względu bezpieczeństwa wolał nie ryzykować korzystania z tego samego urządzenia, z którego został wykryty przez Kingdom, więc je całkowicie wyłączył. -Zakład znajduje się na północ stąd, na obrzeżach tego parku.

-Co robimy kiedy tam dojdziemy? Bo raczej z nici porozumienia się z tamtym szefostwem skoro próbowali do nas strzelać- zauważył Harbor. Aczkolwiek wiadomo do kogo kierował to pytanie. Brimstone nie był ani trochę zachwycony tym jak sprawy się potoczyły. Nawet nie udało się jakkolwiek porozumieć z pracownikami Kingdom...

Wiedział jednak, że mieli tylko jedno rozwiązanie.

-Robimy infiltrację tak jak Cypher zasugerował przed lotem. Kiedy dojdziemy do celu rozdzielimy się na dwie grupy. Jedna zajmie się poszukiwaniem szefostwem i zrobieniem z nimi porządku, a druga - spojrzał na wszystkich zebranych tutaj - pójdzie na ratunek temu nieszczęsnemu Radiantowi.

*

Pierwsza część rozdziału mamy za sobą, yupi!

Planowała na początek trochę dłuższy, ale pomyślałam, że chyba to będzie za dużo informacji naraz, zwłaszcza, że już się wiele dzieje. Generalnie pierwszy rozdział będzie pełny akcji i mam nadzieję, że wam to nie będzie przeszkadzało, że tak prędko się zaczyna rozkręcać to wszystko :>

Pierwszy rozdział pewnie będzie podzielony na trzy części. Pomyślałam, że książkę rozpiszę w stylu jak to robię w fanfiku z Overwatcha Poison.

No i... Jak pierwsze wrażenia? :>

Błędy oczywiście zostaną poprawione, jak przyuważę albo mi je wskażecie! Będę niezmiernie wam wdzięczna, bo czasami zdarza mi się przeoczyć parę to i owo ^^'

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top