5.

Zgodnie z poleceniem wszyscy ruszyli w stronę stołówki. Na obiado-kolację serwowano mielone z ziemniakami. O dziwo, posiłek wyglądał całkiem przyzwoicie, a zapach również nie był zły. Zająłem miejsce przy stole, gdzie siedzieli już Nex, Ash i... jakaś tapeciara. Naprawdę, czy mogłem mieć gorsze towarzystwo? Westchnąłem ciężko, chwytając za widelec. Spróbowałem wbić go w kawałek mięsa, ale zamiast tego widelec ześlizgnął się, odbijając niemal bezgłośnie.

— Co jest, do cholery? — ryknąłem z irytacją. — To mięso chyba nawet nie jest rozmrożone!

Moje słowa wywołały mieszane reakcje. Nex i Ash zachichotali pod nosem, jakby cieszyła ich cała sytuacja, a "ta nieproszona osoba", bo nie sposób jej było nazwać inaczej, zaczęła od razu robić sceny. Oczywiście, każdy wie, o kim mowa, prawda?

— Ach, Tom! Masz absolutną rację! — wykrzyknęła przesadnie dramatycznym tonem. — Tego po prostu nie da się jeść!

Spojrzałem na nią z obrzydzeniem, po czym pochyliłem się do Nex, siedzącej naprzeciwko mnie. Szeptem zapytałem:

— Kto ją tu zaprosił?

Nex wzruszyła ramionami i równie cicho odpowiedziała:

— Wyglądała na samotną. Nie chciałam, żeby było jej smutno.

Westchnąłem ciężko i przeniosłem wzrok na Asha, który… co tu dużo mówić… zjadł już swoją porcję. Reszta spojrzała na niego z mieszanką szoku i podziwu.

— Ty to zjadłeś?! — zapytaliśmy niemal chórem.

Ash wzruszył ramionami, uśmiechając się szeroko i z dumą odpowiedział:

— Jedzenie to jedzenie.

Nex wybuchła śmiechem, a ja tylko westchnąłem. "Z kim ja muszę żyć pod jednym dachem?" — pomyślałem. W międzyczasie zacząłem się rozglądać po stołówce w poszukiwaniu pewnej osoby. Gdy tylko zauważyłem rogatego zjeba siedzącego nieco dalej, poczułem dziwną potrzebę, żeby posłać mu lekki uśmiech. Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego. Może chciałem wierzyć, że moglibyśmy się jakoś dogadać? Albo wydawać się miły po tych całych przeprosinach, żeby nie wjebał mi po raz drugi.

Ale zamiast wymiany uśmiechów, spotkałem się z jego chłodnym, wręcz wrogim spojrzeniem. Wyglądało to tak, jakby chciał mnie zabić wzrokiem. Jakbym był odpowiedzialny za wszystkie jego życiowe porażki i nieszczęścia. Odwróciłem się szybko.

Po kolacji wszyscy wrócili do swoich domków. Tak jak zwykle. Jednak myśl o Tordzie i jego nienawiści wobec mnie nie dawała mi spokoju. Co ja mu zrobiłem? Czy chodziło o tamte jebane głupie badyle? A może o coś zupełnie innego? Moje oczy? Czy o to, że nie chciałem z nim walczyć?

— Tom, przestań! — szepnąłem do siebie, potrząsając głową, jakby to miało odpędzić natrętne myśli.

Wkrótce dotarłem do naszego pokoju, gdzie Nex zamknęła drzwi od środka, najwyraźniej chcąc pełnić rolę klucznika. Ash tradycyjnie rozwalił się na swoim łóżku, podczas gdy Nex poszła do łazienki. Ja, nie mając lepszego pomysłu, wyciągnąłem telefon i zacząłem przeglądać Instagrama. Trafiłem na kilka śmiesznych filmików z kotami oraz zdjęcia znajomych, którzy najwyraźniej świetnie bawili się za granicą, ciesząc się wakacjami. Tymczasem ja tkwiłem tutaj, przeżywając coś w rodzaju koszmaru.

Przeglądając główną stronę, wśród polecanych kont "osoby które możesz znać" czyli te, których nie znam albo nie chcę znać i nagle natrafiłem na jedno, które przykuło moją uwagę.

— Tord? — mruknąłem pod nosem, rozpoznając znajomą twarz na zdjęciu profilowym. — ...ma Instagrama?

Kliknąłem w jego profil. Znajdowało się tam zaledwie pięć zdjęć. Jakieś gówno z wycieczki rodzinnej, jedno z klubu nocnengo, kolejne ze znajomymi a kilka innych to zwykłe zdjęcia przyrody.

Tord wyglądał na porządnego, pełnego życia dzieciaka, który miał mnóstwo przyjaciół. Co się stało, że teraz jest zupełnie inną osobą? Ostatnie zdjęcie było dodane pół roku temu. Było to zwykłe zdjęcie z parku z opisem: "Robię przerwę od sociali". Kurwa, co musiało wydarzyć się w jego życiu, że postanowił od tak odciąć się od internetu, zmienić styl ubierania się i zachowanie... i jeszcze trafić tu.

Nim się obejrzałem, Nex wyszła z łazienki, a ja zabrałem potrzebne rzeczy i szybko ogarnąłem się higienicznie. Wróciłem do pokoju, odłożyłem telefon na półkę i ułożyłem się w łóżku. Powieki powoli zaczynały mi ciążyć, a sen wydawał się na wyciągnięcie ręki.

— HAHA! Dawaj go, Colt! Wal go! — rozległ się nagle krzyk Asha.

Skrzywiłem się, podnosząc się z łóżka. Nex już spała, a ja próbowałem ignorować jego hałas.

— Co ty robisz skurwysynie jebany? Jest prawie pierwsza w nocy!

— Już pierwsza?! Kurde, chciałem tylko trochę pucharów nabić w Brawl Stars, wybacz.

Ash w końcu odłożył telefon i poszedł spać. Ja zrobiłem to samo.

W środku nocy jednak obudziły mnie kolejne hałasy. Tym razem dochodziły z zewnątrz. Westchnąłem, ledwo wstałem i podszedłem do okna wyglądając na zewnątrz.

Pod budynkiem opiekunów dwóch chłopaków próbowało dostać się przez okno. Jednym z nich był Tord, co oczywiście łatwo było poznać po charakterystycznych "rogach" we włosach. Nie wiedziałem, co planowali, ale wyglądało to na coś głupiego i ryzykownego.

— Nie będę się w to mieszał. Mam wyjebane. — szepnąłem, wracając do łóżka. Po chwili usłyszałem jednak cichy śmiech rogatego. "Ma słodki śmiech…" przemknęło mi przez myśl, zanim zapadłem w sen.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top