2.
Nadszedł wreszcie moment, gdy mieliśmy się dowiedzieć, z kim spędzimy kolejne dni w tymczasowych pokojach. Kierownik, wyraźnie się spiesząc, zebrał nas wszystkich w krąg na chłodnym podwórzu i zaczął odczytywać nazwiska przypisane do poszczególnych domków. Staliśmy na parkingu, uformowani w wielkie koło, z bagażami przy nogach, podczas gdy on, stojąc pośrodku, mówił na tyle głośno, by każdy mógł go usłyszeć. Aby zabić czas, przyglądałem się innym uczestnikom, próbując ocenić, z kim przyszło mi przebywać.
Wokół kierownika zgromadził się kolorowy tłum. Widać było alternatywki i inne podobne style – głównie wśród dziewczyn. Obok nich stali stereotypowi emo bad boy’e z e-papierosami, piłkarzyki oraz młodzi aspirujący gangsterzy, ci, którzy próbują być cool, choć ewidentnie im to nie wychodzi. Ku ich uciesze, większość mocno umalowanych dziewczyn patrzyła na nich z podziwem. Dalej dało się dostrzec grupkę osób nieco bardziej wycofanych, bez wyróżniającego się stylu, przypominających techników-informatyków – ukrytych femboyów, choć to tylko moja luźna interpretacja. Nie jestem ekspertem.
Sam klasyfikowałem się jako jeden z „wykluczonych”. Nie pasowałem do żadnej grupy, przynajmniej w swoim mniemaniu. Jak postrzegali mnie inni? Nie wiem. Przecież nie wyglądałem ani nie zachowywałem się w jakiś szczególny sposób, prawda? Codziennie nosiłem tę samą granatową bluzę, czarne baggy spodnie i trampki w szachownicę. Czasem zdarzyło mi się założyć koszulę albo krawat, ale wciąż uważałem, że wyglądam zwyczajnie. Mimo to, moje kruczoczarne oczy wydawały się idealnym powodem, by przypisać mnie do grupy „dziwaków” lub „szaleńców”.
W grupie tych „zwykłych” chłopaków było znacznie więcej niż dziewczyn. Pewnie dlatego, że te ostatnie szybko wpisały się w alternatywne style. Nie obchodziło mnie to. Niech każdy wygląda, jak chce – i tak nie zamierzałem nikogo tu poznawać. Socjalizacja? To nie dla mnie. Nawet nie zauważyłem, kiedy kompletnie odciąłem się od otoczenia.
— No i ostatnie osoby już wiecie, więc wasz domek jest tam, za mną — rzucił znudzonym tonem kierownik, wskazując ręką niewielki drewniany budynek.
Chwyciłem walizkę i wszedłem do środka, od razu rzucając ją na łóżko przy oknie. Najlepsze miejsce. Nie chciało mi się nawet rozpakowywać. Padłem na łóżko obok bagażu. Domek był mały, z ciemnego drewna, a wnętrze wyposażono w równie ciemne meble. Mieliśmy jeden pokój z trzema łóżkami, ogromną szafą i niewielką łazienką. Kuchni brak – posiłki serwowano podobno w stołówce gdzieś dalej.
W pomieszczeniu pojawiła się Nex. Co ona tu robi? Powinna przecież mieszkać z dziewczynami. Na pewno to pomyłka. Co dziwniejsze, Nex wyglądała na zadowoloną z tego, że będzie dzielić pokój ze mną – chłopakiem, na dodatek nudnym i wiecznie niezadowolonym. Skąd u niej ta radość?
Mieliśmy trzy łóżka, a było nas dwoje. Jeśli ma do nas dołączyć kolejna dziewczyna, czekały mnie nocne plotki i śmiechy. Gorzej, jeśli trafi się jakiś głośny żałosny dupek.
— Halo! Ziemia do Toma! — zawołała Nex, machając mi ręką przed twarzą.
— Co jest?
— Na obiad wołają. Chodź.
Złapała mnie za nadgarstek i wyciągnęła mnie z pokoju w stronę stołówki — wielkiego kwadratowego kloca z oknami. Na miejscu, zatrzymaliśmy się w progu, by objąć wzrokiem ogromne wnętrze. Sala była pełna stołów i krzeseł, a jej długość wydawała się nie mieć końca. Mimo rozmiarów, nie wyglądała żałośnie. Brudne zasłony w kwiaty, poniszczone meble i okropny zapach sprawiały, że aż chciało się uciekać.
— Nie ma opcji, że tu coś zjem — powiedziałem z niesmakiem.
— Przesadzasz, mogło być gorzej — odpowiedziała Nex, ciągnąc mnie do kolejki.
Na kolację podano kanapki z serem, dżemem lub szynką. Moje zniechęcenie sięgnęło zenitu, kiedy zobaczyłem jakość jedzenia. Chleb był twardy, pomidor spleśniały, a ser – suchy i prawdopodobnie przeterminowany.
— Tego nie zjem. To obrzydliwe — wymamrotałem.
Postanowiłem przeczekać kolację, nie dotykając jedzenia. Po powrocie do domku ewentualnie napiłbym się wody z kranu – o ile byłaby dostępna. Na pewno schudnę tu przynajmniej z dziesięć kilo. W trakcie rozmyślań zauważyłem, że w kieszeni spodni brakuje telefonu. „Cholera” – pomyślałem. Z braku lepszego zajęcia zacząłem obserwować innych. Wzrok jednak przyciągnął jeden chłopak siedzący z dziewczynami. W czerwonej bluzie, czarnym płaszczu i poszarpanych czarnych jeansach wyglądał... intrygująco. Jego szare, puste oczy i włosy ułożone w dwie wieże dodawały mu charakteru. Co ciekawe, świetnie dogadywał się z dziewczynami, choć nie miał wyraźnie alternatywnego stylu tak jak one. Coś w stylu Nex. Dogadaliby się.
Gdy ogłoszono koniec kolacji, wróciłem jak każdy inny do pokoju. Zazwyczaj nie mogłem zasnąć, myśląc o wszystkim naraz. Tym razem jednak udało mi się oczyścić głowę i szybko zapadłem w sen. Dziwne, ale skuteczne.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top