十
Macie, misiaki, wedle zamówienia.
Ale przykro mi się ostatnio zrobiło, poprzedni rozdział przeczytało bardzo dużo osób, ale tylko garstka napisała co sądzą o nim. Nie piszę dla odzewu a dla własnej przyjemności, jednak uważam, że to zwyczajnie nie w porządku.
Ja pracuję dla was, zupełnie za darmo tworzę jakąś rozrywkę dla was, może nie jest to jakies dzieło ani górnolotna rozrywka, ale to moja praca.
A wy nawet nie możecie poświęcić mi kilku sekund życia aby napisać "podoba, nie podoba mi się"
Dlatego proszę abyście to robili, misie.
Mimo wszystko cieszę się, że ktokolwiek to czyta :') i dla tych misiaczków jest dedykowany ten rozdział, zwłaszcza dla Atalie!
Jiang Cheng patrzył na zagubionego Lan Xichena. Oddał mu jego parasolkę i ramię w ramię, ruszyli pod nią na krótki spacer. Przystojna twarz mężczyzny mogła rozpalić serce niejednej kobiety, jednak teraz lider sekty Lan wydawał się być przybity, jeśli nie rozgoryczony. Zawsze był oparciem dla innych. Jiang Cheng, choć sam nigdy nie poprosił go o pomoc, wiedział jak zareagowałby Lan Xichen, widząc że ktoś jest smutny. Zapytałby o powód i pocieszył, jak zwykle szczerze życzliwy i delikatnie uśmiechnięty.
Niepewnie położył dłoń na jego ramieniu - Zewu-Jun. Czy coś cię dręczy? - próbował być łagodny, ale nie miał tak przyjemnego głosu jak Lan Huan. Jego temperament i charakterek zawsze były niczego sobie, przez co odstraszał ludzi.
Lan Xichen od razu się uśmiechnął - liderze sekty Jiang. Dziękuję za troskę. Naturalnie, martwi mnie wiele rzeczy. W tym młodszy brat, sam rozumiesz jakie to uczucie, Jiang Cheng.
- W zasadzie to Wei Ying jest ode mnie starszy o kilka miesięcy, ale przez jego zachowanie wiele osób bierze go za młodszego. Jednak jak nikt rozumiem zawód swoim bratem, który miał cię wspierać, ale zostawił... - mruknął i pokręcił głową - Wangji nie wydaje się być taki. Myślałem, że stanowicie duet idealny.
- To również tylko wrażenie. Nie kłócimy się jak ty, liderze sekty Jiang i Wei Wuxian, jednak mimo braterskiej miłości, na pewno nie stanowimy idealnego duetu. Czasem mam wrażenie, że nie rozumiem mojego brata, choć bardzo chcę. I czasami też nie widzi, gdy potrzebuję jego pomocy. - przyznał cicho wzdychając.
Jiang Cheng domyślił się już co to mogło oznaczać. Lan Wangji zbyt zajęty jego bratem, aby zwrócić uwagę na swojego.
Więc podjął decyzję i delikatnie się uśmiechnął, skoro Lan Zhan zajmuje się Wei Yingiem to teraz on zajmie się Lan Xichenem.
- Więc gdy będziesz potrzebował pomocy, zwrócisz się do mnie. I proszę, nazywaj mnie moim imieniem dla bliskich, znamy się zbyt długo. - w zasadzie znali się bardzo długo, ale nigdy nawet nie rozmawiali tak otwarcie jak teraz.
Lan Xichen wyglądał na zawstydzonego. Był niepewny. Swojego jedynego przyjaciela musiał zabić, bo okazał się być kompletnie inną osobą niż udawał...
- Dobrze, Jiang Wanyin. - zbyt brakowało mu bliskości, aby odmówić.
- Lan Huan. - uśmiechnął się delikatnie Jiang Cheng. Czy teraz miał przyjaciela? To był chyba pierwszy raz od dawna.
***
Lan Zhan był najszczęśliwszym człowiekiem świata. Wei Ying przyjął jego oświadczyny i stali się pełnoprawnym narzeczeństwem.
- Jesteś szczęśliwy? - zapytał niepewnie Wuxian, widząc jego czerwone uszy. Nie był pewny jak powinien odebrać tę zabawną reakcję.
- Mn. - przytaknął pewnie Lan Zhan i przytulił go ciasno, wzruszony tą chwilą. Tyle lat, jeszcze przed śmiercią Wei Wuxiana prosił go aby ten pojechał z nim do Gusu i pozwolił się sobą zaopiekować, jednak Ying zbyt zaślepiony nie zgodził się na to. - Wreszcie jesteś ze mną bezpieczny - dodał płaczliwym tonem i pocałował go w czoło. Tak bardzo się martwił, że znów go straci, że zupełnie przestał zwracać uwagę na wszystko dookoła niego. Teraz odetchnął z ulgą. Już wszystko będzie dobrze.
Zaczęli rozmawiać o ślubie, Wei Ying nie miał potrzeby robić dużej uroczystości, ale Lan Zhan chciał, żeby wszyscy wiedzieli, że Wei Wuxian jest jego mężem i każdy kto go skrzywdzi, zginie. Mężczyzna początkowo miał obawy, że sprawi mu sobą wstyd, zniszczy reputację, ale Wangji dzielnie tłumaczył mu, że tak nie będzie. Mimo że Wei Ying został oficjalnie uniewinniony za zabicie Jin Zixuana, Jiang Yanli i wielu wojowników, wszystko zostało zwalone na byłego Naczelnego Kultywatora, który w sumie rzeczywiście był winny, ale Wei Ying nadal nie czuł się z tym dobrze, zwłaszcza ostatnio. Mimo to wiele osób nadal bało się strasznego Patriachy Yiling i nie ufało mu. Przytulali się chwilę i szeptali sobie czułe słowa, manifestując swoje uczucia i uspokajając siebie.
- Lan Er Gege...
- Wei Ying.
- Lan Er Gege, tęskniłem tak bardzo - jęknął i pocałował go w usta, tak bardzo czule i tęsknie. Położył chude dłonie na jego policzkach i przyssał się wręcz do jego warg. Lan Zhan oczywiście nie protestował, odwrotnie, bardzo cieszył się z bliskości narzeczonego. Całowali się chwilkę, ale Wei Ying zaczął kasłać. Lan Zhan znów podał mu leki i postanowił poprosić sługi o przygotowanie kąpieli dla ukochanego. Po chwili w Jinshi już stała bala z ciepłą wodą, a Wei Wuxian wszedł do niej z pomocą narzeczonego. Wangji umył mu włosy i plecy, starając się nie patrzeć na te wszystkie blizny i rany. Pod tym względem, ciało Wei Yinga zaczęło przypominać to stare, które też miało wiele blizn i było zniszczone. Gdy dostał nowe ciało, czuł że jest jakby młodszy, choć słabszy. Teraz znów czuł zniszczenie w swoim ciele. Lan Zhan zostawił go na chwilę, aby ten w prywatności mógł zażywać kąpieli. Wei Wuxian obejrzał siebie, wyglądał okropnie...Jakim cudem Lan Zhan nadal chciał na niego patrzeć i go dotykać?
Wangji przez ten czas udał się do swojego brata. Chciał wybrać się z nim na zaległy spacer i opowiedzieć o tym co się stało. Musiał też zapytać czy ten zezwala na ślub w Gusu, wiedział że Lan Qiren odmówiłby ze względu na płeć Wei Yinga, ale nie tylko... wuj po prostu nie lubił tak energicznej osoby jaką był jego narzeczony. Na szczęście nie miał w tej kwestii zbyt wiele do powiedzenia. Idąc spokojnymi ścieżkami Gusu nie zauważył jednej małej zmiany w naturze tutaj, nie zwrócił na to uwagi, będąc zbyt zamyślonym swoimi planami. Mimo to czuł się dziwnie, jakby zaraz miało wydarzyć się coś strasznego. Po chwili namysłu, zrzucił to jednak na stres i poszedł do Jingshi brata.
Gdy podszedł do drzwi, chciał zapukać, ale wtedy usłyszał śmiech Lan Xichena. Rzadko słyszał go w tak naturalny sposób, zwykle jego brat po prostu się uprzejmie uśmiechał.
- Xichen? - zapytał cicho, nie chcąc mu przeszkadzać - Huan? - chyba go nie usłyszał, ale wtedy usłyszał też prychnięcie, zahaczające o śmiech... to nie był głos Huana. Czy jego brat miał gościa? Zdawali się dobrze bawić, więc Wangji postanowił odejść.
Wei Ying czuł, że nie wytrzyma... Stres ściskał mu żołądek w bolesny supeł. Węzeł ten był spowodowany zwyczajnym strachem. Napięcie, które czuł było nie do zniesienia, czuł ogrom swojej winy i bał się, że lada dzień sprowadzi na bliskich nieszczęście.
- Obiecałeś... - szepnął.
Jak się podobało? Podejrzewacie już co mogło się stać?
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top