二十一
Co mógłby opowiedzieć w przyszłości Wei Ying o swoim i Lan Zhana weselu?
Najprawdopodobniej nic, ponieważ już w pierwszych chwilach zabawy wdał się w zakład, że nie uda mu sie naraz wypić dwóch słoików wina i nie mógł odmówić. Wypił i był pijany troszeczkę...
Na tyle bardzo, że obtańcował wszystkich, naprawdę wszystkich, nawet Lan Qirena. Pozwalał innym ze sobą zatańczyć, radośnie się śmiał i lekko zataczał.
Lan Zhan właśnie za takim Wei Wuxianem tęsknił. Może nie za zataczającym się, ale takim żywym i szczęśliwym. Tuż po ceremonii ślubu i nakarmieniu się nawzajem tortem szybko odeszli na bok, gdy Wei Wuxian miał zmienianą suknię na wesele.
- jesteś najpiękniejszą istotą w Chinach. - wydusił z siebie Lan Zhan, nie umiejąc powstrzymać żądzy.
Nie musiał. Wei Ying był równie napalony, mimo że podczas ceremonii ślubi obaj zachowywali się nienagannie. - chcę cię wziąć teraz - warknął drapieżnie Wangji.
Wei Wuxian rozejrzał się i zamknął drzwi - mamy mniej niż dziesięć minut zanim wrócą służące - nawet nie udawał, że on tego nie chce. Wprost nie mógł już wytrzymać i właśnie stali się małżeństwem! Wskoczył na stół, podwinął hanfu i rołożył nogi - śpiesz się.
- Mn. - Lan Zhanowi nie trzeba było powtarzać. Niewyładowane napięcie seksualne pomiędzy nimi aż wrzało, Wangji odwinął ubrania Wei Yinga i swoje, wyjmując penisa ze spodni, już gotowego.
Nie dziwota, Wei Wuxian w tak pięknym stroju, ufnie rozkładający przed nim nogi. Jego mąż...
Nadal go to ekscytowało!
Bez przygotowania, na które nie mieli czasu, po prostu w niego wszedł po naoliwieniu członka zwykłą oliwką do cery którą znalazł tutaj. Zaczął się poruszać i stymulować penisa Wei Wuxiana.
- Laa-n Zhaan, pobrudzę suknię - zauważył Wei Ying. Lan Zhan bez słowa ścisnął na górze jego penisa, kciukiem zatykając cewkę, ale nadal pieszcząt. Teraz nie dojdzie póki ten nie zabierze ręki.
Wei Wuxian zaczął jęczeć i zaciskać się na nim, przez co Lan Zhan prawie umierał z rozkoszy i sapał.
- z-zobaczysz co cię czeka tej nocy, Lan Zhan... n-nasza noc poślubna. Hah, pamiętasz o tym zwyczaju?
- Mn.
- spełnimy go?
- łamanie tradycji jest zakazane w Zaciszu Obłoków. Musimy - powiedział Lan Zhan, posuwając go naprawdę mocno.
- czyli do białego rana będziesz mnie pieprzył? Ah...
- mn. - mruknął, zamykając oczy. Wei Ying zaczął głośno jęczeć a służące mogły przyjść lada moment, więc użył na nim zaklęcia milczenia, jednocześnie trzymając go za rękę. Gdyby coś było nie tak, wystarczyłoby że Wuxian ściśnie jego dłoń i Lan Zhan byłby gotów przestać.
Ale nie stało się tak, jego mężowi, tak mężowi, podobało się i uśmiechał się błogo. Sam musiał się powstrzymać przed wydawaniem dźwięków, ale bardzo szybko doszedł w nim, nawet nie zdążając wyciągnąć na czas, to zajęło może dwie minuty maksymalnie. Zabrał kciuk z główki penisa Wei Yinga i pozwolił mu dojść na swoją dłoń, aby nie pobrudził sukni. Oddychali chwilę zasapani, Lan Zhan nadal w nim. Skradł mu pocałunek, zdjął zaklęcie i delikatnie z niego wyszedł.
Słyszeli już rozmowy służek z dala, więc Wangji szybko się ubrał i wyszedł bocznym wyjściem, posyłając mu czułe spojrzenie.
Wei Ying odetchnął, był cały czerwony i szybko oddychał. Naciągnął spodnie pod suknią i poprawił włosy, uśmiechając się jak głupi do sera.
Miał męża i ten mąż właśnie wziął go na stole...
Cudowne uczucie, miał rodzinę, był kochany i przyjęty do Gusu, jako mąż Naczelnego Kultywatora (albo bardziej jako żona, ale...)
Ludzie go akceptowali i jeszcze tak dużo przyszło na jego ślub. Gratulowali mu męża, komplementowali urodę i dziękowali, że porzucił demoniczną kultywację.
Dziwne, dziwne uczucie.
A porzuciłeś?
Możesz ot tak porzucić część ciebie?
Ah, szkoda że te pochwały są ulotniejsze od wiatru... - szepty w jego głowie nie dawały mu spokoju nawet w takich chwilach.
Może! Ale wiem co nie jest ulotne, co jest zawsze stałe - warknął na te głosy. - miłość Lan Zhana do mnie!
I tak rozwiał swoje wątpliwości, czując tylko ulgę i kamień, który spadł mu z serca.
Poczuł taką czystość i lekkość duszy.
Roześmiał się szczęśliwy, gdy kobiety weszły do pomieszczenia.
- nie dziwota, że panicz tak się cieszy. To był najpiękniejszy ślub od dziesięciu lat!
- tak, poza tym masz paniczu męża, o którym marzy tak wiele panienek. Ślub panicza może śmiało konkurować z tym gdy panienka Jiang i panicz Jin się pobrali. To był dzień... - starsza służąca pomogła mu oswobodzić się ze ślubnej kreacji i przygotowała już hanfu na wesele.
Równie piękne, ale krótsze aby mu nie przeszkadzało.
Przelotnie zerknęła na świeże odciski rąk na jego biodrach i plamę na spodniach bielizny.
Ktoś tu nie mógł doczekać nocy poślubnej - pomyślała i teraz zrozumiała dlaczego Hunguang wycierał w pośpiechu dłoń o trawę, gdy tu szła.
Poprawiły mu włosy i makijaż, gdy już był w hanfu.
Spojrzał na siebie. Suknia od sekty Lan była na pewno skromniejsza od tej Jiang Chenga, ale równie piękna.
Wyglądał naprawdę dobrze a przede wszystkim dożył takiego szczęścia.
***
Lan Zhan patrzył jak Wei Ying sobie tańczy z gośćmi. Czuł ogromną radość i szczęście. Chyba największe od czasu, gdy dowiedział się że Wei Wuxian żyje. Prawie dwa razy go stracił, ale już nie zamierzał popełnić tego błędu.
Lan Xichen siedział przy nim i gładził po ramieniu - jestem z ciebie dumny, Wangji. Bracie czy jesteś szczęśliwy? - spojrzał na jego obojętną twarz. Mimo braku uśmiechu, uszy Lan Zhana były czerwone a w oczach miał iskierki. Zadał to pytanie tylko kontrolnie, gdyż dobrze wiedział że jego brat jest szczęśliwy jak nigdy.
- mn. - Lan Zhan kiwnął głową. Lan Huan uśmiechnął się zadowolony. Sam z liderem sekty Jiang dopilnowali tego wszystkiego, aby na ceremonii każdy miał miejsce, aby nie zabrakło jedzenia odpowiedniego dla każdej z sekt i aby wino nie było zbyt mocne.
Lan Qiren był na weselu przez pięć minut a potem widząc pijaństwo (cudem zgodził się na zniesienie absynencji na jeden dzień na terenie Gusu!) stwierdził, że woli iść do siebie i poczytać. Wychodząc jednak złapał Wei Yinga za dłoń ku zdziwieniu wszystkich i z grymasem mającym uchodzić za uśmiech pogratulował zamążpójścia, dobrego wyglądu i sprawowania na ślubie.
Zaraz potem wtedy jeszcze trzeźwa panna młoda upiła się tak bardzo, że nie sposób było ściągnąć Wei Yinga z parkietu.
Na chwilę tego podbiegł do męża i jego brata, uśmiechając się pięknie.
- Zewu-Jun! Zatańcz ze mną, bo... esteś moim - czknął - szwagrem!
Lan Xichen zaśmiał się i wstał do niego - Wei Ying, mów mi proszę po imieniu. Zatańczę z tobą, no już. - uśmiechając się wziął go za dłonie i zaraz już razem tańczyli nieco mniej oficjalny taniec...a w zasadzie to Wei Ying tańczył a Lan Huan trzymał go za dłonie, aby się nie przewrócił i czasem obkręcał, patrząc przy tym jednak tylko na jedną osobę.
Jiang Cheng.
Przystojny, w cudownym biało-fioletowym hanfu, pokazującym połączenie dwóch sekt (choć formalnie Wei Ying został dawno temu wyrzucony z sekty Jiang, klan ponownie go przyjął, nieco przed ślubem, z czego Xichen bardzo się cieszył. Zgoda dwóch braci była trudna i trwała długo, ale wreszcie nastąpiła.)
Miał też czarny pas i czerwone zdobienia na nim. Włosy upięte w ciasny kok, ozdobnie wpięta wstęga i srebrny pierścień na nich.
Wyglądał przystojnie, przez co Lan Huan prawie zwariował. Zbliżyli się do siebie w trakcie przygotowań do ślubu swoich braci, wspierając. Raz jeden z nich był na górze, raz drugi... i było im dobrze.
Teraz jednak Jiang Cheng nie zaszczycił go nawet dłuższym niż przelotne spojrzeniem. To zajmowało myśli lidera sekty Lan.
Ocknął się dopiero, gdy Wei Ying prawie się przewrócił. Zaśmiał się i pomógł mu dojść do męża, o którego od razu się oparł.
Lan Huan również chciałby mieć takie oparcie. Pewne i stałe.
Poszedł spojrzeć na gości. Pytał wszystkich czy dobrze się bawią, dziękował za przybycie, usługiwał i uśmiechał się nieprzerwanie, choć wewnątrz czuł się okropnie.
Czy tak czuł się Jin Guagyao? Chcąc uszczęśliwić wszystkich tylko nie siebie...? Czy to dlatego zrobił te wszystkie rzeczy, tak okropne?
Jak się czuł, gdy Lan Xichen przebił mu serce?
Zabił jedyną osobę, która go naprawdę szanowała i kochała. Meng Yao zginął z rąk osoby, której nigdy nie chciał skrzywdzić, którą chciał oszczędzić, która zawsze była dla niego serdeczna.
Poprawił swoją szatę. Długą, białą, wielowarstwową. Na plecach miał błękitnofioletowy haft, podobno był najprzystojniejszą osobą na sali. Dlaczego mimo to Jiang Cheng do niego nie podszedł?
Przechodząc obok stolików z jedzeniem, spojrzał na Nie Huisanga, tego który był sprawcą jego depresji, jego nieszczęścia wyrzutów sumienia.
Ukartował wszystko... co jeśli Jin Guagyao wcale nie chciał go zaatakować? Co jeśli przystał na warunki mu postawione?
Lan Huan poczuł mdłości.
Jak to by było gdyby nie Nie Huisang?
Czy mógłby zabrać Meng Yao do Zacisza Obłoków i uwięzić w jakimś Jingshi, albo w celi? Może nie kazali by mu go zabić? Może nie próbowałby uciec?
Lan Huan traktowałby go oschle, ale dobrze. Leczył i karmił, odwiedzał.
Jego jedyny przyjaciel żyłby dalej.
Zakręciło mu się w głowie i po chwili otoczyła go tylko i wyłącznie ciemność.
***
Wei Ying i Lan Zhan dawno już uciekli z wesela, zostawiając pijanych gości pod okiem Jiang Chenga i Lan Xichena. Minęli Jin Rulana, Lan Yuana i Lan Jingyiego, którzy siedzieli na gałęzi drzewa i chyba się o coś kłócili...? Albo rozmawiali w głośny sposób.
Lan Zhan tylko przywitał się z nimi, nakazał być grzecznym i położyć się spać przed zmierzchem. Nie miał czasu zajmować się nimi.
Jedyną osoba, którą chciał się zająć był Wei Ying w tym momencie. Pragnął go najbardziej w swoim życiu.
Sieeeema witajcie, to mega długi rozdział jak na mnie :0
Podoba się? Jak tam bujawa nastrojów? Lubicie jak postacie cierpią, prawda? Ja wiem, że lubicie. Ale jak narazie nasze Wangxian jest szczęśliwe i napalone i czeka je miesiąc miodowy. W nieco gorszym stanie jest Xichen.
A Jiang Cheng? Macie podejrzenia dlaczego nie rozmawia z Lan Huanem? Dajcie znać co sądzicie i czego się spodziewacie :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top