九
Niespodzianka na osłodzenie poniedziałku.
Komentujcie aktywnie, bo się obrażę i nie dam nowego... a tak serio to chcę wiedzieć czy nie widzicie żadnych błędów i czy podoba wam się. Enjoy!
Tylko chwilę poleży, wtulając się w pięknie pachnącego Lan Zhana... i zaraz wstanie i zajmie się planowaniem...
Obudził się kilka godzin później na klatce piersiowej Lan Wangjiego.
Ups? Jęknął cicho, nie chciało mu się wstawać. Nadal był wycieńczony torturami i świadomością tego co się stało. Czuł jakby ktoś go mocno walnął w głowę.
Lan Zhan był czujny, od razu się podniósł, ukochanego odkładając na poduszkę - boli? Proszę, wypij to - podał mu wywar z imbiru i lipy, który trochę tu już stał, więc mógł być zimny - zmienię ci bandaże, rozbierz się proszę - od razu zaczął szukać nowych.
- Nie trzeba, ja...
- i poczekaj, posmaruję siniaki maścią, mam ją gdzieś...
- Lan Zhan, ja...
- ...gdzieś tu, w tych szafkach. Może chcesz więcej poduszek? Na tych... - Wangji wczuł się mocno w opiekę nad ukochanym.
- Lan Zhan! - Wei Ying krzyknął a HanGuang-Jun mógłby przysiąc, że w jego oczach zobaczył coś, czego dawno nie widział.
Czerwone iskierki złości, gotowe w każdej chwili przejąć władzę nad wściekłym Wei Wuxianem.
Patriacha Yiling chyba poczuł to samo, bo wziął głębszy wdech dla uspokojenia i nieco opadł w sobie.
Lan Zhan poczuł się okropnie. Wyzwalał w nim tak złe emocje? Czy znów działo się coś niedobrego? Jak bardzo musieli skrzywdzić Wei Yinga, skoro gdy się rozstawali, ten był zupełnie szczęśliwy, chyba nawet najszczęśliwszy od dawna...
Jak mógł do tego dopuścić?
Złapał twarz Wei Yinga w swoje duże dłonie. Kiedyś pociągła twarz Wei Wuxiana kończyła się lekko kwadratowym podbródkiem, miała szlachetny i bardzo przystojny dla kobiet wyraz. Długie, czarne włosy pozostawały rozpuszczone, z czasem gdy Wei Wuxian zatracał się w demonicznej kultywacji, były często potargane. Jego twarz była blada i miał cienie pod oczami, gdy jego ciało było zbyt wycieńczone używaniem demonicznej kultywacji.
Lan Zhan znów popełnił błąd - wtedy obserwował jak jego miłość zatraca się i powoli umiera. Znów na to pozwolił?
- Wei Ying. Nie możesz już nigdy używać demonicznej kultywacji. Nigdy - zapłakał, chowając twarz w jego szyi. - nie wychodź poza Gusu Lan. Tylko tu jesteś bezpieczny. - wiedział, że ukochany się na to nie zgodzi, więc rzucił zaklęcie, które przywiazywało nadgarstek Wei Yinga do łóżka. Mógł odejść tylko na kilkadziesiąt metrów stąd, tak aby nie opuścić ogrodów przy Jingshi. Wei Wuxian odkryje to, dopiero gdy będzie próbował uciec.
Lan Zhan pocałował go w czoło i odszedł, nie słuchając jego protestów.
***
Lan Xichen przechadzał się samotnie po ogrodach Gusu Lan. Początkowo chciał wybrać się na spacer wraz z bratem, ale ten był zbyt roztrzęsiony poczuciem, że ukochany go okłamuje w jakiejś kwestii i wolał być sam. Huanowi było nieco przykro, bo zawsze wspierał brata a sam tego wsparcia nie miał od nikogo.
Zaczęło kropić, więc rozłożył papierowy parasol, który jednak wyleciał mu z dłoni, gdy zawiał mocniej wiatr. Wyciągnął rękę po parasolkę, jednak nie zdążył jej złapać. Miała odlecieć i zniknąć jak jego nadzieje i wszelkie przyjaźnie. Westchnął, gotowy aby wyjąć parasol z krzaków, gdy silna dłoń złapała go jeszcze w locie.
- Zewu-Jun. Twoja parasolka - Jiang Cheng podał mu ją, ale nie uśmiechał się. Lan Xichen poczuł się lekko zażenowany swoją niezdarnością i wdzięcznie przyjął parasol z powrotem i podniósł nad każdych z nich.
- Liderze sekty Jiang - skłonił się przed nim, ale Wanyin zbył go machnięciem ręki.
- Nie kłaniaj mi się, nie zasługuję na pokłon Najwspanialszego. Spacer po śliskich kamieniach podczas deszczu wydaje mi się niebezpieczny, Lan Xichenie. Pójdziemy razem - i tak oto Wanyin wprosił się w jego samotność.
***
Lan Zhan siedział przy boku ukochanego i grał Oczyszczenie. Nie wiedział jak inaczej może mu pomóc, demoniczna energia unosiła się wokół Wei Wuxiana była silna. Może nie tak jak wtedy, gdy Patriacha Yiling walczył z całą armią na Kopcach, ale... nadal silna. Lan Zhan przypominał sobie swoją bezsilność w tamtym czasie, to jak bardzo bał się o Wei Yinga, ale wiedział że ten nie przyjmie jego pomocy. Jego ogromną miłość, cierpienie i strach...I okrutną śmierć Wei Wuxiana, to że nie zostało po nim nawet ciało, które mógłby pochować. Przypomniał sobie jego dawną twarz i oczy zaszły mu łzami, ale dalej spokojnie grał. Nie chciał tego znów przechodzić. Pielęgnował ukochanego, ciągle poprawiał mu poduszki, nawilżał suche wargi, ciągle szepczącego coś przez sen mężczyzny. Smarował jego klatkę piersiową maścią tygrysią, gładził jego długie włosy, które przez ten rok bardzo urosły.
- Shije...shije! - Lan Zhan wiedział co mu się śniło, najczęstszy koszmar jego ukochanego. Wei Wuxian wyznał mu kiedyś, że często śni mu się, że zabija swoich bliskich. - L-Lan Zhan... - Wangji nawet nie chciał wyobrażać sobie sytuacji, gdzie jeden z nich musi zabić drugiego i to robi. Na szczęście to tylko sen i żaden z nich nie chciał skrzywdzić tego drugiego. Ale co obudziło w tak radosnym ostatnio chłopaku takie emocje? Zdawał się ostatnio pogodzić z przeszłością.
- Jestem tu, obudź się. - powiedział stanowczo i poklepał jego ramię. Wei Ying rzeczywiście otworzył oczy i odetchnął z ulgą. To sen, to tylko sen. Musiał przestać panikować. Wyrzucił przecież to co musiał, już nie był zagrożeniem dla innych. Już nie skrzywdzi nikogo, tak? Musiał zacząć słuchać się ukochanego. Miał rację, powinien zostać tu i cieszyć się, że jest mu dane żyć spokojnie po tym co zrobił. Przytulił się nagle do Lan Zhana i pocałował go w policzek - zostanę tu, dobrze? - Wangji nie rozumiał do końca o co mu chodzi i uniósł brew, więc Wei Wuxian dodał - chcę zamieszkać tutaj, z tobą. Mogę?
Wei Ying nawet nie wiedział jaką radość sprawił narzeczonemu. Dzięki temu będzie mógł go chronić i opiekować się nim...wreszcie się zgodził. Wreszcie będzie go miał przy sobie - Mn. Możesz...Wei Ying czy to znaczy, że...?
- Tak. To znaczy "tak". - uśmiechnął się łagodnie Wei Wuxian i przytulił się mocniej do jego ramienia, zabawnie się klejąc.
Właśnie przyjął jego oświadczyny sprzed roku i zgodził się na ślub.
*
Hejka, witam wszystkie szkraby w nowym rozdziale! Jak wam się podoba? Kogo zaskoczyły zaręczyny?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top