Poproszę dużo komentarzy, bo ti prezent ode mnie na koniec weekendu. :3
Enjoy!

- Ale... jak to? - Lan Zhan poczuł jakby wmurowano go w ziemię. - jak to nic nie pamiętasz? - nie tak to miało wyglądać. Miał nadzieję, że ukochany poda mu nazwisko, lub chociaż miejsce, imię, wygląd osoby która go skrzywdziła a on znajdzie ją i zabije.
Tymczasem nie miał jak się zemścić za Wei Yinga.

- Nic. Tylko jakieś pojedyczne przebłyski. Wiem, że jak uciekałem to skoczyłem z wodospadu. - mężczyzna wydawał się zmęczony mówiąc o tym. Jego oczy odchodziły na bok i lekko się krzywił.
Może mówienie o tym sprawiało mu smutek? Lan Zhan nie chciał by Wei Ying był smutny.

- To nieważne, dobrze że jesteś tu i zdrowiejesz. Wei Ying wygląda już lepiej, odpoczywaj - Wangji udał, że go to nie obeszło i pogłaskał go po głowie.

- nie masz obowiązków Naczelnego Kultywatora, Lan Zhan? Nie chcę, żebyś przeze mnie...

- nie kończ nawet. Obowiązki przejął chwilowo Lan Xichen. Ty jesteś najważniejszy. Wei Ying... - chcę cię poślubić.
To chciał powiedzieć Lan Zhan.
Gdy szukał mężczyzny po całych Chinach i gdy bał się, że nigdy go nie zobaczy, gdy tulił do siebie jego zimne ciało...przysiągł sobie, że jeśli Wei Wuxian przeżyje, poślubi go.
Myślał o tym, że kolejny raz nie zdąży tego zrobić, kochał go już od dwóch jego żyć i nie zamierzał przestawać nawet po tysiącu. - ...odpoczywaj proszę. Mów jeśli czegoś potrzebujesz, będę przy tobie. Pójdę po śniadanie, dobrze? - pogłaskał go raz jeszcze i wyszedł na chwilę. Lan Xichen kazał mu karmić Wei Yinga samymi lekkostrawnymi rzeczami, więc ze śniadania wziął samą herbatę i ryż, bez mięsa i warzyw.
Wrócił do ukochanego i zobaczył rozczarowanie na jego twarzy.

- kleik? Byłem tyle czasu - sam nie wiedział ile - w uwięzieniu a ty proponujesz mi kleik? Chcę mięso lub zupę z lotosu... - zamarudził.

- jadłeś ją, ale wymiotowałeś potem. Zacznijmy od ryżu, później będziesz jadł to co będziesz chciał. Gdy tylko dojdziesz do sił, sprowadzę dla ciebie takie danie jakie sobie zażyczysz. - obiecał Wangji.
Według niego Wei Ying zasługiwał na wszystko, mógłby go karmić najdroższym miodem, mięsem i słodyczami gdyby tylko mógł. Lan Zhan wstał i zapalił uspokajające kadzidełko, poprawił pościel i zmienił okład na czole ukochanego. Nasyepnie zaczął go karmić, jednak w połowie miski Wei Wuxian już był zemdlony i nie mógł zjeść więcej. Odwracał wzrok i zasłaniał usta, więc jego ukochany zrezygnował z dalszego karmienia go.
Nie miał pojęcia co się z nim dzieje, Wei Wuxian zdawał się być bardzo spięty i wydawał się coś ukrywać.
Jednak Lan Zhan wolał nie naciskać.
Westchnął i posprzątał po śniadaniu.

To co się stało musiało źle wpłynąć na Wei Yinga. Rozumiał go i dlatego zakazał innym wizyt z nim, aby nie wypytywali go. Na wszystko przyjdzie czas.
Usiadł przy nim i wyciągnął ręce, Patriacha Yiling tak podziwiany i przerażający ludzi, wpadł w jego ramiona od razu, wdychając jego woń i zanosząc się cichym płaczem.

- pamiętam jakiegoś człowieka - powiedział nagle - ale nie wyglądał jak wszyscy inni. Miał inną twarz, oczy i włosy... - powiedział zamyślony.  - nie umiem tego opisać.

- a ja sobie wyobrazić - mruknął, zadowolony że Wei Wuxian sobie coś przypomniał.

- jak go zobaczysz to będziesz wiedział, że to on. - mężczyzna położył się na kolanach ukochanego i pociągnął nosem - przypominam sobie tylko bezwartościowe urywki. Chcę spać.

- to śpij. Wszystkim się zajmę...- obiecał Wangji i głaskał go aż ten zasnął.  Nie miał pojęcia o co chodzi Wei Yingowi. Człowiek nie wyglądający jak człowiek? Inna twarz? Zaczął wyobrażać sobie różne, straszne postacie. Biedny A-Xian...tyle wycierpiał. Pogłaskał go raz jeszcze i ruszył do Lan Xichena, zdać mu raport z sytuacji. Musiał też odpisać na wiele listów...niedługo też czekała go wizyta w LangLing na oficjalne przyjęcie Jin Linga na lidera sekty. Tysiąc razy bardziej wolałby zostać w Gusu i opiekować się narzeczonym. Czy obchodził go Jin Ling? Nie bardzo, choć był to siostrzeniec Wei Yinga...który dźgnął go mieczem. Niezbyt przyjazny dzieciak. Westchnął i wyszedł z Jingshi.

Wei Wuxian odczekał chwilę i wstał. Poczekał aż Lan Zhan na pewno się oddali i wyszedł z pokoju, idąc szybko w stronę Źródeł, mimo że kulał i był bliski zemdlenia. Musiał szybko się tego pozbyć... Wrzucił kawałek metalu w wodę rzeki, drugą połowę za pomocą energii demonicznej, wcisnął w kamień gór. Narazie to musiałoby wystarczyć...

Opadł zmęczony, czując jak siły w nim zanikają. Brak rdzenia był uciążliwy a teraz urażona energia również w nim zanikała. Nie miał już żadnej. Wykończony wrócił do łóżka i wtulił się w pościel, wzdychając ciężko.

Gdyby tylko mógł powiedzieć Lan Zhanowi...ciężar jaki na niego spadł nie był na jedną osobę, chciał się nim podzielić, ale... nie chciał obarczać nikogo takim brzemieniem.

- Ah Lan Zhan... gdybyś tylko wiedział - zamknął oczy, obiecując sobie aby nigdy nie narazić narzeczonego na nieprzyjemności ze względu na siebie. Stał przed okropnym dylematem. Złamać mu serce czy narazić życie? - To wszystko moja wina... - był przerażony tym wszystkim czego się dowiedział. Co uczynił...

Wtulił twarz w poduszkę i jęknął cicho, akurat gdy wrócił jego ukochany - Wei Ying, boli? - podbiegł do niego zestresowany i od razu dobył jego twarz, gładząc kciukami - coś się dzieje?

Wei Wuxian zaśmiał się nerwowo i zarumienił. Szlag. Ile usłyszał - nie. Po prostu... nie z bólu. To ze złości.

Lan Zhan uspokoił się nieco i usiadł obok niego - możesz podrzeć kartkę, jeśli to ci pomoże - zaproponował.

- nie... potrzebuję cię tylko przytulić - uśmiechnął się. Czuł, że chce mu się płakać. Wangji objął go ramieniem i pocałował w policzek. Wei Ying westchnął z ulgą... chciał na chwilę, chociaż chwilę zrzucić z siebie brzemię tych problemów i tak tu sobie z nim poleżeć...

That's all! Kolejny szykuje się długi, więc musicie trochę poczekać.
Jakie shipy prócz Wangxiana byście chcieli? Może coś z Lan Xichenem? Uznaję kilka i możecie wybrać, piszcie!
Jak się podobało wam?
Macie jakieś teorie co się dzieje z Yingiem?

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top