SERCE PIERWSZE

Mrok spowijał gigantyczną halę napraw żółwi. Uwijały się przy nich dwie młode i BARDZO PIĘKNE I BARDZO MĄDRE dziewczyny. Musiały zakonserwować wszystkie ich części, a w szczególności zmienić płyny w sercu i nerce.

 - Jak myślisz, kochanie, jak wyjdzie nasza wspaniała przygoda? - Wbrew pozorom, tak się nie zwraca do siebie małżeństwo, tylko owe dwie BARDZO PIĘKNE I BARDZO MĄDRE dziewczyny. Kontynuując...

 - Na Harrego Stylesa, żenada i beznadzieja. Lepiej byłoby wszystko skopiować od ponków. Harry Styles! - Młoda dama była bardzo, na HARREGO STYLESA, OKROPNIE optymistyczna. - Poza tym, Świetlana, weź się nie oszukuj! Harry Styles!

 - Kochanie, wierz mi - wystarczy dobry czarodziej, i już będzie cacy...

 - Pffffffyt, dobre żarty, na Harrego Stylesa! - Kochanie skończyła swoją robotę, po czym odwróciła się na pięcie. Wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami. Świetlana spojrzała ze współczuciem na żółwie.

 - No i z kim my żyjemy, słodziaki, z kim my żyjemy... 

Żółwie jedynie niemo patrzyły w otchłań.

Nadszedł czas próby. Pod gigantycznym brzuchem żółwia usadowiła się Świetlana wraz ze Zwycięstwem - również bardzo piękną dziewczyną, ale nie tak piękną jak Kochanie, która zresztą dalej była obrażona na Świetlanę. Z tego też powodu tym razem postanowiła nie brać udziału w uruchamianiu żółwia. Zgodnie z procedurą, najpierw należało wyjąć serce, a potem nerkę, wypowiadając magiczne zaklęcie.

 - MAM SERCEEEEEEEE! - Rozdarła się Zwycięstwo z nutką zwycięstwa w głosie. Po chwili dołączył do niej radosny niczym światełko słońca głos Świetlany:

 - A JA NEEEEERKĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘ! 

Po chwili cały żółw ruszył, a wraz z nim Arka Noe, przyczepiona do jego skorupy. Świetlana wraz ze Zwycięstwem wspięły się na szczyt żółwia, po czym weszły do Arki. W ławeczkach grzecznie siedziała cała świta Świetlany i Kochania. (Domyślacie się chyba, co przewozić może Arka Noe? c; ) Niestety, ta druga gdzieś polazła. Pewnie znowu symulowała chorobę. 

Nagle Świetlana zauważyła coś strasznego. Jej serce przestało bić...













...A potem znowu zaczęło!

W jej stronę poszybował grad papierowych kulek rzuconych za pomocą magicznego zaklęcia. Jednak gdy spojrzała za siebie, zobaczyła coś znacznie gorszego. Nabrała powietrza w płuca, po czym histerycznie się wydarła:

 - TAAAAAAAABLIIIIIICAAAAA?! CZEMU JEST NIEZMAZAAAAANAAA?! AAAAAAH, JA TU NORMALNIE Z WAMI NIE WYRABIAAAAAAM!!! - oooo tak, to był zdecydowanie jeden z najbardziej histerycznych wrzasków, jakie kiedykolwiek wyprodukowała. Pomijając oczywiście ten, który powstał wtedy, kiedy jakiś palant przerwał jej drzemkę. Ale to już inna historia, nadająca się bardziej do Sprawy dla Reportera, a nie jakiegoś gównianego opka na Wattpadzie. Ach, to dopiero była okrutna zbrodnia... 

W każdym razie Świetlana była BARDZO NADZWYCZAJNIE wkurzona. No jak to?! Tablica niezmazana?! Podeszła do tego zielonego czegoś, co wisi na ścianie i co opisuję, bo nie chcę się powtarzać, po czym pokazała na to coś ręką. Na tablicy widniały wspaniałe rysunki przedstawiające tańczące parabole, które osobiście narysowała pięć minut temu.

W klasie zapadła grobowa cisza. Wszyscy byli pod zbyt wielkim wrażeniem żenujących umiejętności aktorskich Świetlany. Westchnęła ciężko, po czym, z braku Kochania, usiadła do ławki ze Zwycięstwem. Kątem oka zauważyła dziwny ruch pod ścianą, jednak nie miała szans tego zbadać, albowiem otworzyły się drzwi, zza których mHrocznie wysunęła się głowa.

 - POROZMAWIAJMY O BOGUUUUUU - Wszyscy mimowolnie się wzdrygnęli, ponieważ pomyśleli, iż jest to Kochanie chcąca porozmawiać o Harrym. Nagle rozległ się jednak jakiś chrześcijański śpiew. Wszyscy wcale nie byli zaskoczeni, ponieważ przerabiali to już setki razy wraz ze swoim dżidżejem, który uparcie przebierał się za księdza. Świetlana zaczęła się szaleńczo kiwać, próbując NIEZBYT NACHALNIE zachęcić do tego samego zażenowaną Zwycięstwo. W każdym razie już nikt nie zwracał uwagi na owego przybłędę,  który akuratnio chciał wyżulić sutannę od dżidżeja. Nie zwracał też uwagi na młodocianego Władcę Trynkiewiczów (ha, to "łowca" w opisie było dla zmyłki!), który uroczo, acz tajemniczo zaśmiał się pod swoją śnieżniobiałą grzywką. Planował coś nadzwyczaj wielkiego... 

Coś nadzwyczaj mrocznego...



- O CHOINKA! - Aż wyrwało się przeuroczej choince, która przycupnęła pod ścianą, jak dotąd jedynie ukryta w cieniu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top