єи∂
Jungkook zgodnie z obietnicą już wieczorem dzień przed miał przygotowany bukiet róż, a na krześle były przewieszone ciuchy, które miał zamiar ubrać. Tym razem postanowił sobie, że założy jakieś schludne ubrania, ponieważ w samym dresie pójść nie chciał, robiąc tym samym na swoim koledze złe wrażenie.
Dochodziła godzina pierwsza, czyli coraz bliżej do nocnego spotkania z Taehyungiem, przez co zaczął się trochę stresować. W jego głowie roiło się od pomysłów, począwszy od tego, jak efektownie wejść przez okno do pokoju nastolatka, a kończąc czy ma przed nim klękać wręczając mu kwiaty, czy powinien zdecydowanie stać? Nie chciał popsuć tej pięknej chwili, szczególnie jeśli został o to poproszony (i to nie tak, że wcześniej tego nie planował).
– Jungkook, dasz sobie radę. – powtarzał, krążąc nerwowo po pokoju, coraz bardziej stresując się przed spotkaniem z kolegą, bądź co najmniej przyszłym chłopakiem, ale to jeszcze nie było tak naprawdę do końca pewne.
I tak w końcu jeszcze przed czasem skończył pod domem Taehyunga. Nastolatek nawet nie musiał podawać mu adresu, ponieważ już nieraz go śledził i nawet wie, z której strony ma pokój. Świetnie się składało, bo właśnie okno w pokoju bruneta było otwarte, co nieźle ucieszyło Jungkooka.
– Księżniczko, w której wieży jesteś? – krzyknął licealista w stronę otwartego okna, a ujrzawszy w oknie swój obiekt westchnień, na jego usta wpłynął szeroki uśmiech. - Mam dla ciebie kwiaty, wiec otwórz mi drzwi wejściowe, a potem ładnie pójdziemy do twojego pokoju i opowiem ci bajkę, następnie ucałuje te twoje śliczne usta.
Taehyung zaśmiał się głośno, zasłaniając ręką usta, po czym po prostu powiedział:
– Jesteś popierdolony.
Właśnie w taki sposób duma Jungkooka została urażona. Usiadł na trawie w ogródku swojego kolegi, zanosząc się płaczem. Siedemnastolatkowi wystarczyła dosłownie chwila, by znajdować się przy zranionym chłopaku i wystarczyło mu to, by złapać go za czerwone poliki i jak gdyby nigdy nic cmoknąć go w usta.
– Jungkook, potas węgiel. – szepnął. Na pierwszy rzut oka wcale nie było widać, że jego ulubionym przedmiotem była chemia, ale jakby zwrócić uwagę na jego nieśmieszne żarciki, które bawiły tylko licealistów na profilu biologiczno-chemicznym (i Jungkooka, aby nie było mu przykro), to jest naprawdę ogromna szansa, iż większość uczniów po prostu to zauważyła... A Taehyung dziwił się, że co roku w walentynki dostaje kartkę z napisem: „składasz się z miedzi i telluru? Bo jesteś CuTe".
– Czyli dzisiaj jest nasz pierwszy dzień – mruknął, splatając z dumą dłoń należącą do Kim Taehyunga. - Ale dlaczego mi nie mówiłeś, że tak bardzo kochasz chemię. Myślałem, że to tylko plotki, bo wyglądałeś bardziej na fizyka lub matematyka... Ale chemika?!
🌌 иυ∂єѕ 🌌
Dni mijały, a Jungkook nadal był koszykarzem w szkolnym klubie, Taehyung niedoszłym chemikiem, który w dosłownie parę sekund umiał spalić całą kuchnię, a nawet i dom. Jednakże jego umiejętności wciąż się rozwijały. Poza tym ich związek był dość specyficzny, bo w końcu kto normalny podczas współżycia ze swoim partnerem wykrzykuje pierwiastki chemiczne i wszystkie znane mu wodorotlenki?
– Taehyungie, chyba dostałeś wiadomość.
Wspomniany wcześniej chłopak wyjął z tylnej kieszeni czarnych jeansów swój telefon, po czym go odblokował, wchodząc w wiadomości z Jungkookiem, a tam zupełnie nagie zdjęcia bruneta.
– Wesołych Świąt, kochanie – dodał, po czym głośno się śmiejąc, otworzył wręczony mu prezent, nad którym jego mężczyzna podobno męczył się z kilka miesięcy. – Sweterek w reniferki i twoja obecność to było coś, czego zdecydowanie potrzebowałem w te święta.
A Taehyung po prostu zaniemówił, dziękując Bogu za kogoś tak wspaniałego (co z tego, że na początku wyzywał go od drani, niewychowanych dzieci i zboczeńców).
I kto by wcześniej pomyślał, że przez jedną prośbę o nagie zdjęcia może powstać tak cudowna relacja między dwójką licealistów? (a/n: ja)
a/n: zaczęłam rakowo i zakończyłam rakowo... możecie na mnie krzyczeć, ale tak właśnie miał wyglądać koniec. dziękuję za ponad 56tys gwiazdek, luv ya:)<3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top