#4 Nominacja

Dzień dobry/ Dobry wieczór!

Nominowała mnie flightless007 za co jestem jej bardzo wdzięczna, bo obdarzyła mnie możliwością wypowiedzenia się tutaj na wiele ciekawych tematów.

Tak w ogóle to nominowałaś mnie Nielot, w cholerę czasu temu, więc przy okazji przepraszam za taką zwłokę!


1. Czym według ciebie jest szczęście?

Kurde, to to są tego typu pytania, na które można w bardzo interesujący sposób odpowiedzieć, jeżeli się jakoś ogarnie te wszystkie kotłujące się pod kopułą myśli. Niech ja się dobrze zastanowię...

Dla każdej osoby szczęście może przybierać różne formy, racja? Są szczęścia mniejsze (drobny upominek od mamy) i większe (odnalezienie czegoś ważnego co zgubiliśmy), szczęścia na które się wyczekuje (dostanie się na wymarzoną uczelnię) i te których się nie spodziewamy ( nagła wizyta rodziny z zagranicy). Poza tym wszystkim, dla mnie osobiście największym szczęściem jest to, że jestem zdrowa i mam taką rodzinę jaką posiadam. Wielokrotnie przyłapywałam się podczas oglądania różnych wiadomości w telewizji na takiej myśli '' Boże, jakie ja mam szczęście ''.

I w sumie to jedno, najważniejsze dla mnie szczęście i mam nadzieję, że już tak przy mnie zostanie.

2. Co sprawia ci radość?

Nawet najbardziej niepozorne, najdrobniejsze rzeczy potrafią sprawić człowiekowi radość i to jest niezwykłe! Aby ładnie to przedstawić, postanowiłam wymienić od myślników kilka sytuacji, które ostatnio sprawiły mi wiele radości:

- nauczenie psa komendy ''daj łapę''i ''przybij piątkę'',

- zwykła jazda na rowerze w słoneczny dzień,

- wypicie świeżego kompotu z truskawek, czarnych i czerwonych porzeczek,

- udana tarta cytrynowa z bezą,

- pomalowanie farbą olejną wszystkich, nowych mebli ogrodowych,

- przesiadywanie na poduszce w cieniu rozłożystych gałęzi orzecha i szkicowanie w sketchbooku,

- zapach ciasta drożdżowego upieczonego w starej, węglowej kuchni,

- ten radosny śmiech mojej babci, gdy goniła w czasie zabawy w berka psa dookoła studni,

- zachodzące, mocno czerwone słońce, które obserwowałam stojąc na usypanej górce drewna na opał,

- luźna rozmowa telefoniczna z przyjaciółką, która opowiadała mi co jej się ostatnio przydarzyło,

- powrót na wattpada,

- wieczór spędzony z całą rodziną w ogrodzie i ten zapach grillowanego jedzenia,

Ostatnie tygodnie były po prostu jak marzenie dla mojej rodziny.

Wreszcie poczułam, że jest tak jak powinno być zawsze między nami. Nie wiem, czy to lato tak na nas zadziałało, ale jest tak jakby ktoś odjął nam niewidzialny gołym okiem ciężar. Jakby po prostu wszystkim nagle ulżyło. Wiosna tego roku była dla nas tragiczna, nie tylko ze względu na kapryśną pogodę, ale żałobę, która nas ogarnęła.

Po długim czasie wszystko wreszcie wróciło do normy.

3. Najlepszy dzień, który dotychczas przeżyłaś i dlaczego?

Chyba ciężko byłoby mi znaleźć jakiś jeden wyjątkowy, bo nawet jeśli takowy by był, to nie pamiętam.

A może każdy dzień w moim życiu był na swój sposób szczęśliwy, ale każdy kolejny, był jeszcze bardziej szczęśliwy od poprzedniego? Spójrzmy więc... Zaczyna się od chwili narodzin jak myślę, i jak na razie kończy się tu gdzie teraz jestem - niewielka górka drewna na opał okryta szorstką plandeką, ja w podkoszulce z napisem love is all around z (jak na razie) ołówkiem w dłoni i notatnikiem, siedząca po turecku i spoglądająca na otaczającą mnie okolicę. Za plecami dom, przed sobą zieleniące się jak na razie pola i łąki.

W każdym dniu znajduję jakiś powód do szczęścia, a każdy kolejny okazuje się być jeszcze lepszy.

4. Jakie dostrzegasz u siebie pozytywne cechy?

Człowiek nie może być aż tak skromny i mieć tak niskie poczucie wartości by nie potrafić ich wskazać.

Lubię dużo wiedzieć (choć niewystarczająco dużo ku temu robię), lubię zadawać pytania (choć często irytuję tym moją siostrę, która uważa mnie za filozofkę). Lubię obserwować, lubię usiąść i patrzeć. Lubię oderwać się od rzeczywistości i nie uważam tego za zły czy brzydki nawyk. Lubię pisać.

Lubię pisać będąc oderwaną od rzeczywistości po sesji zadawania pytań rodzicom i szukania informacji na różne, ciekawe tematy.

5. Masz jakieś motto? Podziel się cytatami.

Cytatami to ja bym mogła obkleić ściany swojego pokoju... Swojego czasu bardzo lubiłam zeszyty na których okładkach były umieszczone cytaty. Słowa wypowiedziane przez znanych, nieczęsto wielkich ludzi. Chyba nawet jeszcze mam gdzieś jeden.

Bo aby przetrwać, człowiek musi koncentrować się na tym, co jest tu i teraz. A najważniejsze w życiu to zaakceptować swoją przeciętność. Bo inaczej człowiek ma wieczny niedosyt i nie umie być szczęśliwy.

Justyna Kopińska ( Polska odwraca oczy)

Powyższy cytat już kiedyś można było dostrzec w opisie mojego profilu.To tak jak moje niewypowiedziane marzenie dotyczące rysowania, które dłużej nie sprawia mi już takiej satysfakcji co kiedyś. Mam zbyt duże oczekiwania wobec siebie. Utknęłam.

Sens życia? Babcia ma rację - to życie samo. Te niekończące się zmierzchy, zapach akacji i jaśminu, granie żab, wieczorna zorza, kłusowanie na Gangesie między kopami świeżego siana i jedzenie poziomek ze śmietaną.

Bogna Ziębicka (Tylko dzięki miłości)

A ten powyższy cytat przeczytałam kiedyś na jednej z drewnianych ławek w parku. Z miejsca mnie zauroczył.

Nie przynosimy niczego na ten świat, a już bankowo niczego nie zabieramy.

Richard Bachman (Wielki marsz)

I chociaż ten cytat docierał do mnie już dużo wcześniej (książkę przeczytałam w gimnazjum) tak niedawno stał się jeszcze bardziej prawdziwy. I bolesny.

- Mam nadzieję, że nie będzie ciemno - powiedział Baker. - Nie proszę o nic więcej. Jeśli jest jakieś... potem, to mam nadzieję, że się pamięta. To okropne musieć wiecznie błąkać się w ciemności, nie wiedząc kim byłem, ani co tam robię, nie wiedząc nawet, że kiedyś otaczało mnie co innego.

Richard Bachman (Wielki marsz)

Ową książkę i tak polecę w punkcie ósmym, ale warto ją przeczytać. Człowiek naprawdę wpada w głęboką zadumę po przeczytaniu tej lektury. A dodam, że wracałam do niej kilkakrotnie. Warto, naprawdę.

- No, gdyby on chciał ze mną chodzić... to miałabym wreszcie kogoś na spacery i do kina...

- Na spacery to mogę ci kupić psa - ponuro rzekł ojciec.

- A do kina możesz chodzić ze mną - poświęcił się dziadek.

Małgorzata Musierowicz (Szósta Klepka)

Po latach wzięłam się za Jeżycjadę i zakochałam się z miejsca. Jak dotąd miałam na tyle wolnego czasu aby przeczytać tylko pierwszą pozycję, ale zauroczył mnie styl autorki. Pisze lekko, zabawnie i pouczająco.

- Cielęcino, ty masz zmartwienie - rzekł ojciec tonem twierdzącym.

- Skąd - tępo odpowiedziała Cesia, nawet na niego nie patrząc.

- Przecież widzę. Co się stało?

- Nic. Słowo honoru. Można pęknąć ze śmiechu - powiedziała Celestyna i konsekwentnie wybuchnęła płaczem.

Małgorzata Musierowicz (Szósta Klepka)

Ja bym mogła wypisywać dalej, Nielot, ale wypadałoby chyba iść z kolejnymi pytaniami.

6. Bez czego nie wyobrażasz sobie życia? (uzasadnij)

Pytanie zostało skonstruowane w taki sposób, że raczej nie mogę napisać o ważnych dla mnie osobach, a chyba niczego tak bardzo się nie lękam jak stracić swoich najbliższych. Może napiszę coś głupiego skoro uzasadniłam swoją odpowiedź?

Bez musztardy. Tak! Życie bez musztardy sens traci, musztardy nigdy dość, lepiej dobrze posmaruję...

7. Opisz jakąś komiczną sytuację, która się tobie przytrafiła.

Najbardziej komiczna sytuacja, która wyjątkowo zapadła mi w pamięć to ta z początku moich studiów. Tak, zacznę od tego, bo wtedy wcale mi do śmiechu nie było. Właściwie to paliłam się ze wstydu i miałam ochotę zapaść się zwyczajnie pod ziemię.

To był może drugi dzień na uczelni? No wiecie, szukanie odpowiednich sal, zapoznawanie doktorów, profesorów, magistrów, akceptowanie nowego otoczenia, poczucia zagubienia i te ciągłe myśli ''co ja tutaj do cholery robię, nawet nie umiem mówić dobrze po angielsku''.

Jak to bywało, zjadałam mnóstwo nerwów. We wtorek miałam najbardziej zawalony dzień, zajęcia trwały nieprzerwanie od dziesiątej rano i kończyły się o osiemnastej trzydzieści. Pierwsze zajęcia z analizy tekstu były do bani. Komentowaliśmy długo brytyjsko-szkocko-irlandzki-bógwiejaki akcent profesorki, której zupełnie nie zrozumieliśmy. Wszyscy byliśmy jeszcze mocniej zestresowani, a ja w pewnym momencie wyszłam sobie do toalety. Tak się złożyło, że jakaś dziewczyna weszła tuż za mną i nie dość, że przydeptała mi pięty to jeszcze walnęła torebką w twarz kiedy się obróciłam. Popatrzyłam na nią, a ona szybko przeprosiła, na co ja machnęłam ręką i powiedziałam '' Spoko, żyję, więc, nie masz za co przepraszać. Ja się tu martwię kolejnymi zajęciami i tym jak je przetrwać.'' Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się i zniknęła w toalecie, a ja skorzystałam z umywalki i wróciłam pod salę, która była już dla nas otwarta. Podpytałam dziewczyn jak wygląda nasz kolejny profesor tym razem z zajęć gramatyki, na co one odparły, że sprawia wrażenie sympatycznej.

Tak, to była ta sama ''dziewczyna'', na którą nadziałam się w toalecie.

I zabijcie mnie, ale zajęłam jeszcze miejsce w pierwszym rzędzie, czując jak policzki po prostu płoną mi ze wstydu. To było piorunujące, pierwsze wrażenie, a podobnego błędu już nie popełnię. Nigdy nie pomyślę, że ćwiczeniowiec mógłby być tylko podstarzałym dziadkiem z denkami od słoików na nosie, a nie młodą dziewczyną odwiedzającą solarium częściej, niż ja bibliotekę.

Jakieś inne zabawne sytuacje?

Dawno, dawno temu lubiłam malować farbkami. Wodę do pędzli nalewałam do zwykłej szklanki, takiej w której mama robiła herbatę. Pewnego razu tata zainteresował się moją pracą nad którą siedziałam, ale gdy zobaczył szklankę, a w niej mleczny płyn sięgający do połowy, nawet nie zastanowił się dwa razy za nim nie powiedział, że ta zbożowa kawka z mleczkiem jest już jego.

Długo płukał usta w łazience.

8. Twoi ulubieńcy - jakich autorów książek i artystów muzycznych polecasz?

Mogę polecić prace Stephena Kinga, ale on ma ciężkie pióro, uprzedzam. Książka, którą lekko mi się czytało jego autorstwa to Wielki marsz (napisana pod pseudonimem Richard Bachman), mówiąca o morderczym marszu stu chłopców, którego meta kończy się tam, gdzie umrze przedostatni z nich. Trzyma w napięciu.

Poza tym pochłonęłam w jeden jesienny wieczór kolejną powieść jego autorstwa pod tytułem ''Pokochała Toma Gordona''. Pokazuje losy dziewięciolatki, która w czasie wycieczki, schodzi ze szlaku i gubi się w lesie. Błądząc, coraz bardziej oddala się od terenów zamieszkanych, a jej jedynym kontaktem z cywilizacją jest walkman z radiem, dzięki któremu słucha audycji ulubionej drużyny baseballowej. W czasie wielodniowej, samotnej wędrówki walczy z głodem, narastającym strachem i upiornymi tworami własnej wyobraźni.

A co do muzyki, to szczerze obecnie nie mam nikogo konkretnego kogo mogłabym polecić. Smuteczek.

9. Napisz o swoim hobby.

Niestety nie rozpiszę się. Nie ma nad czym.

Rysuję, maluję, a przynajmniej wciąż próbuję. Poza tym dużo piszę i czytam. Nic szczególnego.

10. Nie nominuj nikogo.

O jak miło. Ale podejrzewam, że i tak nikogo bym nie nominowała i bez tego polecenia.


Jeszcze raz dziękuję Ci za tak ciekawą nominację, Nielot! ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #nominacje