dzień dwudziesty trzeci

W spokoju i z lekkim uśmiechem na twarzy przeglądał dokumenty, co jakiś czas upijając kawy z białej filiżanki. Udało mu się podpisać jeden z bardzo opłacalnych kontraktów, o który walczył od kilku miesięcy. Nie mógł uwierzyć, że wreszcie mu się to udało. Jego dobry humor przerwał telefon. Harry spojrzał na ekran komórki, a niepokój zalał jego ciało.

Rozmowa nie trwała długo, może nie całe dwie minuty. Brunet zrozumiał z niej tylko dwa słowa. ,,Proszę przyjechać". Zabrał z wieszaka czarny płaszcz i klucze do samochodu. Wybiegł z gabinetu nie trudząc się zamknięciem drzwi czy poinformowaniem sekretarki o swoim wyjściu. Pierwszy raz kilka sekund oczekiwania na windę wydały mu się wiecznością. Już po chwili opuścił budynek firmy i wszedł na chroniony parking. Podszedł do swojego samochodu i wsiadł do niego, po czym ruszył. Gdy ochroniarz uniósł szlaban Harry docisnął pedał gazu i już po chwili mknął londyńskimi ulicami w stronę szpitala. Z każdą sekundą ogarniał go coraz to większy niepokój i strach. Głos tego lekarza, zawsze zimny i szorstki był inny. Jakby zachrypnięty od płaczu. Jakby na złość na jednym ze skrzyżowań miał miejsce jakiś wypadek, przez co pojawił się korek. Harry zmuszony był czekać w nim przez ponad pół godziny.

Kiedy po czterdziestu minutach drogi dotarł pod szpital zaparkował samochód na wyjątkowo pustym parkingu. Wyszedł z pojazdu i nagle poczuł ogarniający go smutek. Nie wiedział skąd on się wziął.

Wszedł szybkim krokiem do budynku. Tym razem w recepcji nie było recepcjonistki, z którą Harry zawsze się witał. Może poszła do toalety, albo zrobić sobie kawę? Nie mając ochoty czekać na windę wbiegł po schodach na odpowiednie piętro. Stanął przed oszklonymi drzwiami oddziału i wziął głęboki wdech. Jak najciszej wszedł do środka i od razu poczuł, że coś jest nie tak. Było cicho, zbyt cicho. Szybkim krokiem ruszył wzdłuż korytarza. Jego wzrok skanował otoczenie chcąc znaleźć powód grobowej ciszy. Po chwili Harry znalazł się obok dyżurki pielęgniarek. Drzwi były otwarte, a brunet ujrzał w środku trzy pielęgniarki. Jedna z nich siedziała na krześle i płakała, a dwie pozostałe próbowały ją pocieszyć, mimo iż po ich policzkach również spływały łzy. Jakby instynktownie siedząca kobieta odwróciła głowę i jej wzrok spotkał się z tęczówkami bruneta. To była ukochana pielęgniarka Ivy. Kobieta pokręciła głową przecząco i ponownie zaniosła się płaczem. Źrenice chłopaka zrobiły się nienaturalnie wielkie, a jego zalała fala ciepła. Szybkie kroki zamieniły się w bieg. Na korytarzu słychać było jedynie jego nierówny oddech i stukanie obcasów sztybletów. Zatrzymał się kilka metrów przed drzwiami sali, w której spędzał ostatnio tak wiele czasu. Bał się podejść. Bał się sprawdzić czy TO rzeczywiście się stało. Jego dłonie zaczęły drżeć, podobnie jak dolna warga. Niepewnie zbliżył się do drzwi. Mimo iż były oszklone nie mógł spojrzeć przez nie do sali. Nie chciał. Drżącą dłoń ułożył na klamce i pociągnął przymykając oczy. Wziął głęboki wdech i pchnął drzwi do przodu. Widok jaki zastał kompletnie złamał jego serce na kilkanaście części niemożliwych do posklejania. Pusta sala, słabo oświetlona przez promienie przesłonięte przez chmury, wpadające przez okno, puste łóżko, nic. Nie ma jej. Nie ma jego kochanej Ivy. W jednej chwili z jego gardła wydobył się głośny krzyk. Krzyk przepełniony bólem, rozpaczą i tęsknotą.

– Nie zostawiaj mnie! – krzyknął z całych sił i pchnął na ziemię metalowy stojak na kroplówkę. Upadł on z hukiem na ziemię. Brunet kopnął w niego w wyniku czego metal przesunął się pod ścianę. Harry skanował wzorkiem pomieszczenie, a jego oczy wypełniały łzy. Poczuł jak jego ciało owiewa zimno, a serce niewyobrażalnie boli. Dłonią wybadał ścianę za sobą i zsunął się po niej. Podkulił nogi do klatki piersiowej i objął je ramionami.

– Nie, nie, nie, nie – szeptał targany płaczem. – Nie zostawiaj mnie Ivy. Nie możesz – powiedział i skierował wzrok ku górze. Ona już tam jest. – Kochanie – wyszeptał prawie nie słyszalnie.

Ona wiedziała, że nadejdzie ten dzień kiedy jej zabraknie. On wiedział, że nadejdzie ten dzień, kiedy ona odejdzie. Ale żadne z nich nie spodziewało się tego tak szybko. Harry przetarł mokre policzki, co zdało się na marne. Podniósł się do pionu podtrzymując ściany i lekko zachwiał. Pochylił do przodu tułów i oparł ręce na kolanach. Wziął kilka głębokich wdechów i odrzucił do tyłu włosy. W oczy rzuciła mu się lekko pożółkła kartka na szpitalnym łóżku. Brunet podszedł szurając nogami i usiadł na niewygodnym meblu. Wziął w dłoń papier i spojrzał na niego. Na przodzie napisano pięknym pismem ,,Harry". To pismo Ivy. Długo uczyła się tak pięknie pisać, ale lekcje nie poszły na marne. Brunet otworzył złożoną kartkę i zaczął czytać.

Drogi Harry

Czytasz to, więc pewnie mnie już z Tobą nie ma. Tak bardzo chciałabym przytulić cię ten ostatni raz. Albo dotknąć twoich włosów, są takie miękkie i kręcone. Powiem, że wręcz śmieszne. Ale bardzo ci pasują. W tym miejscu powinieneś usłyszeć mój śmiech, ale tak się nie stanie. Już się nie zobaczymy, wiesz? Tak bardzo żałuję, że nie żegnałam się z Tobą każdego razu, gdy wychodziłeś stąd. Miałabym chociaż pewność, że należycie się z Tobą rozstałam. A tak, zmuszona jestem napisać list. Nie chcę po ciebie dzwonić, wiem że masz dużo pracy. Sam mi to mówiłeś. Twoje szczęście i sukcesy są dla mnie najważniejsze.

Czuję, że to dziś nadejdzie. To ten dzień. Wiesz co, teraz czuję że tak naprawdę nie przygotowałam się na śmierć. Nie jestem na to gotowa Harry. Chcę z Tobą zostać, chcę Cię przytulić i oglądać z Tobą moje durnowate seriale i te komedie, których nie lubisz. Świat jest niesprawiedliwy i chyba dlatego muszę odejść. Ale lepiej żeby to się stało niż żebyś musiał się o mnie ciągle martwić. Widziałam to Harry, to jak płaczesz kiedy myślałeś, że śpię. Między innymi chcę ci za to podziękować. Za to, że przy mnie byłeś, zawsze i wszędzie. Że mogłam z Tobą mieszkać, że poświęcałeś mi każdą wolną chwilę. Że po prostu byłeś ze mną, gdy inni się odwrócili.

Pamiętasz może jak kiedyś powiedziałam ci, że muszę kupić sobie czarną sukienkę bo żadnej nie mam, a gdyby tak nagle wypadł czyjś pogrzeb. Właśnie wypada mój, a ja dalej nie kupiłam tej sukienki. Ale mam nadzieję, że mój ulubiony garnitur z Twojej garderoby jest wyprany. Załóż go na mój pogrzeb, dla mnie. Chociaż, czy powinnam Cię prosić o coś jeszcze, kiedy zrobiłeś dla mnie już tak wiele? To chyba nie na miejscu.

Mówiłam Ci kiedyś o The Lumineer, pamiętasz? Jedna z ich piosenek jest o naszej przyszłości, o tym co właśnie się dzieje. Spójrz.

Nobody knows how to say goodbye / Nikt nie wie jak powiedzieć "żegnaj",
It seems so easy 'til you try / To wydaje się tak proste póki nie spróbujesz.
Then the moment's passed you by / Bo nagle wspomnienia przemykają przed oczyma
Nobody knows how to say goodbye / Nikt nie wie jak powiedzieć "żegnaj"

Love is deep as the road is long / Miłość jest głęboka tak jak długa jest droga
It moves my feet to carry on / Porusza me stopy by dalej szły
Beats my heart when you are gone / Nadaje sercu rytm gdy Ciebie nie ma
Love is deep as the road is long / Miłość jest głęboka tak jak długa jest droga

Nobody knows how the story ends / Nikt nie wie jak skończy się historia,
Live the day, do what you can / Więc żyj tym co dziś i rób wszystko co w twych siłach
This is only where it began / To dopiero początek.
Nobody knows how the story ends / Nikt nie wie jak skończy się historia
Nobody knows how the story ends / Nikt nie wie jak skończy się historia

Widzisz Harry, ja też nie wiem jak powiedzieć żegnaj. Dlatego piszę ten list. Kiedy teraz tak myślę, to chyba nie byłabym w stanie się z Tobą pożegnać. Nie dałabym rady. Za bardzo cię kocham.

Harry mam do Ciebie ogromną prośbę. Ułóż sobie życie, znajdź jakąś świetną dziewczynę, załóżcie rodzinę i bądźcie szczęśliwi. Życzę Wam wszystkiego co najlepsze. I oczywiście dbaj o firmę mój ty wielki Panie Prezesie. Pamiętaj o mnie i odwiedź mnie czasem na cmentarzu. W prawdzie nie zrobię ci kawy czy herbaty, ale z pewnością cię wysłucham. Wybacz, że nie odpowiem, ale wiesz że nie dam rady.

Jeszcze raz dziękuję Ci Harry za wszystko. Wybacz, że nie powiedziałam nic więcej, ale czuję, że zbliża się TA godzina. Obiecuję, że będę nad Tobą czuwać.

Kocham cię Harry, najmocniej na świecie

Twoja Najukochańsza Siostra

Ivy

P.S. Kocham cię braciszku. Bardzo

– Ja też cię kocham siostrzyczko. Najmocniej na świecie – wyszeptał przytulając kartkę do serca, a jego wzrok powędrował na niebo widoczne przez odsłonięte okno. Promienie Słońca przebiły się przez chmury, a w sali zrobiło się jaśniej.

To Ivy...

Czuwa nad Harry'm

**********************************

Tekst wykorzystany w rozdziale to piosenka The Lumineers – Nobody knows. 

Nadszedł koniec Nobody Knows. Bardzo dziękuję Wam za komentarze i głosy. Liczę, że kiedyś jeszcze wrócicie do  tej ksiażki <3

A tymczasem zapraszam na mój profil na inne książki, w tym drugą część Our Twins 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top