3

- Sądzę, że każdy powinien się w to zaangażować. Sami nic nie osiągniemy. Tylko rozdzielając obowiązki między pozostałych uczniów możemy sprawić, że tegoroczne dni otwarte przyciągną do nas młodzież... To na tyle. Każda klasa powinna przygotować jakieś zajęcia dla odwiedzających. Poinformujcie ich o tym i zbierzcie od nich pomysły. Ocenimy je i wybierzemy najlepsze. - powiedziałam, szybko ucinając rozmowę i wyszłam z klasy. Nie miałam ochoty wysłuchiwać pomysłów osób, które chciały pozbawić mnie funkcji przewodniczącej. W zeszłym roku próbowali namówić mnie do zrealizowania ich planów, które ośmieszyłyby mnie, a oni uratowaliby całą sytuację. Cóż za ukartowane bohaterstwo. Jednak nie byłam głupia, więc ich kłamstwa nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Trzymałam się swoich planów i ufałam tylko sobie. Beztrosko podążałam przez korytarz, ciesząc się spokojem panującym w szkole. Było aż za cicho. Nagle do moich uszu doszedł dziwny dźwięk. Brzmiał jak dziewczęcy szloch. I tyle ze spokojnego dnia. Zaciekawiona podeszłam bliżej do źródła i moim oczom ukazał się Aiden i dziewczyna. 

- Nie jestem zainteresowany. Myślisz, że co? Przyjdziesz, wyznasz mi swoje uczucia i co to zmieni? Wszystkie jesteście takie same. Takie głupie. Spływaj stąd, a wy... - odwrócił się i podszedł do schowanych za kotarą dziewczyn.

- Zabierzcie ją stąd i rozpaczajcie dalej. Tylko proszę, oszczędźcie mi tego, że jedna z was przyleci z wyznaniami za tydzień, tak jak ostatnio. - warknął zdenerwowany Aiden. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Nie wiedziałam jak mam się zachować w takiej sytuacji. Zaczęłam mu autentycznie współczuć, w końcu kto by chciał dzień w dzień wysłuchiwać, że osoby które go nie znały darzą go uczuciem. 

Zbierałam się do ucieczki, jednak Aiden mnie zauważył i wyszczerzył się. Jakie ja mam szczęście. Chwycił mnie za ramię i wciągnął do klasy.

- To moja dziewczyna! Wiecie, że [Twoje Imie] potrafi być nieco... Agresywna. Lepiej jak nie... - dziewczyny ulotniły się nim dokończył.

- Co to ma znaczyć? Co Ty sobie wyobrażasz? Rozpieszczony bachor. - ciągnęłam zdenerwowana - Zraniłeś jej uczucia, potraktowałeś ją nieco za ostro i jeszcze mnie w to wciągnąłeś! Myślisz, że możesz sobie mnie wykorzystywać? Że jestem jakąś twoją chorą psychicznie fanką? Po co to robisz? Żebyś mógł się dowartościować? 

Wygarnęłam mu wszystko, a on tylko na mnie zerknął i wychodząc rzucił na odchodne - Miły czy chamski, co za różnica?

Po całym zajściu chciałam ochłonąć i wyszłam przed szkołę. Nie mogłam przestać przeklinać w duchu Aidena. Co on sobie wyobrażał? Że jestem jego zabawką?  W tym momencie zauważyłam durne trio, czyli trójkę głąbów, którzy nigdy nikogo nie słuchali, w tym i mnie. To właśnie oni sprawiali w tej szkole najwięcej problemów. Pierwszy z nich - "Biały wilk" był powszechnie znany ze swojej brutalności, zawsze łamał zasady i dostawał to czego chciał. Drugi Reji był spokojnym i opanowanym szatynem o ciemnych oczach. Natomiast Carlo. Nikt nic o nim nie wiedział. Aczkolwiek to nie było ważne. W tej chwili liczyło się tylko to, że mnie denerwowali, nie wspominając o tym, że po incydencie z Aidenem miałam ochotę komuś dopiec. Jak zauważyłam trio często wagarowało. Tym razem nie było inaczej. Zanim zdążyli przejść przez główną bramę, stanęłam im na drodze. 

- Nie wpuszczę was w takim stanie do szkoły. Zapnij tą koszulę Reji! - trajkotałam zdenerwowana. Tym razem tak łatwo się nie wywiną.

- Bo co? - odezwał się prowokująco Carlo. Zamknęłam im bramę przed nosem i dumnie odchodząc słyszałam za plecami wyzwiska i dzikie wrzaski. 

- Co dzisiaj robimy? - Usłyszałam pytanie. No nie. Tylko nie on. Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą Aidena. Zapowiada się naprawdę cudowny dzień. 

Udawałam, że go nie widzę i poszłam w przeciwną stronę. Usłyszałam za sobą tylko ciche westchnienie. 

***

Szczęka dosłownie mi opadła, gdy zobaczyłam siedzącego przy stoliku Aidena, rozmawiającego z moją szefową. Ewidentnie był zadowolony. Od razu było widać, że kobieta go polubiła. Gdyby nie miała dwudziestu czterech lat, byłabym skłonna uwierzyć w plotki o rzekomych romansach Aidena ze starszymi kobietami. Co prawda, miało to dotyczyć kobiet trzydziesto- i czterdziestoletnich. Kto to wie? Kto by w ogóle chciał z nim być? Rozmyślałam poddenerwowana, chciałam zapaść się pod ziemię. Z zamysłu wyrwało Cię wołanie.

- [Twoje Imię]! [Twoje imię]! - Wołającą mnie osobą okazał się nie kto inny, a moja szefowa, Maria. Podbiegłam do niej prędko.

- Twój chłopak jest bardzo uroczym i miłym młodzieńcem... A te maniery? Gdzie Ty znalazłaś takiego chłopca? - wypytywała oczarowana.

- To nie... - Już miałam zaprzeczyć, gdy Aiden zaczął - Ludzi często dziwi to jakim cudem jestem z kimś takim jak [Twoje Imię]. Za tą wredną maską kryje się naprawdę urocza i kobieca dziewczyna. - zakrztusiłam się, gdy tylko dotarło do mnie to co mówił.

  - Tak, tworzymy idealną parę. Może po Aidenie tego nie widać, ale jego damskość... Jest taki kobiecy! - zawtórowała mi cisza przez nieudany żart. Jednak po chwili Aiden się roześmiał. Chory psychol. 

Wróciłam do obowiązków. Aiden stał się już ulubionym i stałym klientem kawiarni. Wszyscy byli nim zachwyceni i polubili go już pierwszego dnia. Zresztą nie zdziwiło mnie to, potrafił na swój sposób być czarujący i miły. Nie rozumiałam go. Skoro obiecał mi, że zachowa moją tajemnicę tylko dla siebie, z jakiego powodu ciągle przesiadywał w lokalu? Męczyła mnie ta sprawa, przez kilka ostatnich dni zmęczenie dawało mi się we znaki. Ciągle byłam na nogach, a przez stres nie zmrużyłam oka przez trzy noce. Nikt nie dałby sobie z tym rady na dłuższą metę. Niespodziewanie na zapleczu pojawił się Aiden.

- Wyglądasz na zmęczoną. - stwierdził zmartwiony.

- Rzeczywiście. Jesteś cała blada! Weź wolne do końca dnia. - powiedziała pełnym przejęcia głosem szefowa. Momentalnie otrzeźwiałam.

- To zaplecze tylko dla pracowników! Czuję się najlepiej na świecie! - zapewniłam. 

Chłopak skwasił minę. Co on robi na zapleczu? Maria nikogo tu nie wpuszcza. Zaczyna mi to działać na nerwy. Przychodzi sobie, a wszyscy traktują go jak bóstwo, jak członka rodziny. Gdy wszyscy zostawili mnie w spokoju postanowiłam wynieść śmieci. Wyszłam przez tylne wyjście. Nagle zaczęło mi się kręcić w głowie, poczułam się słabo, a moim oczom ukazał się obraz. Trzech chłopaków. "Durne Trio", czyli inaczej "Gang Wilka".

- No proszę. Spójrzcie, kogo my tu mamy. Nasza Pani przewodnicząca. - powiedział drwiąco Carlo. Co za skurczybyk, a niby zawsze potulnie siedział cicho.

- Ha! Co to za rolki, zawsze je zakładasz by wynieść śmieci? Nigdy bym nie pomyślał, że po szkole jesteś o wiele dziwniejsza. - Wyszczerzył się Biały Wilk.

- Hej wy! - Ktoś krzyknął. Obraz przed moimi oczami coraz bardziej bladł.

- To Aiden! Chodź! Zabawimy się z nią. - zawołali ochoczo chłopaka.

- Ona...

Nic więcej nie zobaczyłam, gdyż wpadłam w objęcia głębokiego snu. Straciłam przytomność w takiej chwili.

***

Obudziłam się na kanapie. Przetarłam oczy, a obok  zauważyłam zmartwionego Aidena, przyglądał mi się z troską. Gwałtownie się podniosłam i upadłabym, gdyby chłopak mnie nie złapał. Leżałam w jego ramionach przez kilka sekund.

- Puść mnie. - wyszeptałam. Puścił Cię. - Co z gangiem? - zapytałam.

- O to się nie martw, nie sprawią Ci więcej kłopotów. - zapewnił chłopak.

Zdziwiło mnie to. Skoro ich przegonił i zaopiekował się mną, może w gruncie rzeczy wcale nie był aż takim palantem za jakiego go uważałam.  Aiden zaproponował, że odprowadzi mnie do domu. Zgodziłam się, w końcu nie wiedziałam gdzie jestem i raczej ciężko byłoby mi samej wrócić do domu. 

Wracaliśmy w milczeniu. Jednak nie było to niezręczne milczenie spowodowane niechęci jednego do drugiego czy tym, że rozmowa się nie kleiła. Była to miła cisza, jakbyśmy rozumieli się bez słów. Noc była ciepła, nawet nie orientowałam się, która aktualnie była godzina. Pożegnałam się z Aidenem i weszłam do pokoju, gdzie wykończona niemal natychmiast oddałam się w objęcia Morfeusza.

***

Obudziłam się z uczuciem jakby tir po mnie przejechał. Dosłownie. Wydarzenia minionego dnia nie dawały mi spokoju. Dlaczego Aiden był taki miły? Jakimś cudem wygramoliłam się z łóżka i przygotowałam się do szkoły. Do wyjścia zostało mi jeszcze pół godziny, w tym czasie mogłam jeszcze powtórzyć sobie część materiału do szkolnych egzaminów, które zbliżały się wielkimi krokami. Nie potrafiłam się skupić. W głowie wciąż napotykałam myśli o Aidenie. Jest inny niż myślałam, jednak nadal nie wiem czego on ode mnie chce. To wszystko jest takie skomplikowane. Westchnęłam. Nim się obejrzałam czas minął, a ja pędziłam do szkoły, byle tylko się nie spóźnić. U wejścia powitały mnie moje znajome. Sarah i Diana.

- Hej [Twoje Imię]! Długo nie rozmawiałyśmy, trochę się o Ciebie martwiłam, wszystko w porządku? - zapytała zatroskana Diana.

- Ja też, w dodatku samorząd mówił, że ostatnio jesteś jakaś nieobecna. - Zauważyła Sarah.

- Co do tematu szkoły. Najnowszym hitem jest dziewczyna Aidena, tego z równoległej klasy. - powiedziała zawiedziona Diana. Zawsze ekscytowała się wszystkimi plotkami, ale zaraz... Co?

- Aiden ma dziewczynę? - Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. To nie mogła być prawda. Przecież to mnie lubił... Chyba. W końcu jeszcze wczoraj to mnie nazywał swoją dziewczyną. Co prawda udawaną, ale do czegoś to zobowiązuje, nie?

- Na to wygląda. Spójrz tam idą. - Wskazała Diana z pełną zawodu miną.

- Jaka ładna. - Posmutniała Sarah. Czułam jak moje serce momentalnie przyspiesza, zaciska się, po czym rozlatuje się na milion kawałeczków. Jak mogłam być tak głupia? Naprawdę uwierzyłam w to, że mu na mnie zależy? Przechodząc obok mnie, Aiden nawet nie spojrzał w moją stronę. Czego ja się po nim spodziewałam? Byłam taka głupia. Już dobrze, czas wziąć się do pracy. Nie mogę sobie zawracać głowy, takimi bzdurami jak Aiden. Przecież nic mi nie deklarował, poza tym to było mi na rękę. Bardzo ucieszył mnie fakt, że chłopak w końcu zostawił mnie w spokoju. Może przestanie nawiedzać mnie w pracy i być jak mój cień. Jednak gdzieś na dnie serca czułam ukłucie. Dlaczego było mi źle?

***

W pracy czekało mnie niemałe zaskoczenie.

- [Twoje imię], masz gości. - Usłyszałam, patrząc oniemiała na chłopaków, którzy siedzieli przy jednym ze stolików.

- Od kiedy tutaj siedzą? - zapytałam zaniepokojona.

- Od rana. - powiedziała kelnerka.

Dumnie uniosłam głowę i ruszyłam do pracy. Nie zamierzałam pozwolić, by te gnojki zniszczyły mój dzień. Limit złych dni na ten miesiąc został przekroczony. Nagle usłyszałam wołanie.

- [T.I]! [T.I]! - Tak, to byli oni. Gang. Tym razem nie chcieli mi nic zrobić, wyglądali tak jakbym nagle stała się dla nich kimś w rodzaju bóstwa. Wpatrywali się we mnie jak w boginię. Nigdzie jednak nie zauważyłam Aidena. Czułam, że już się nie pojawi. Pewnie wszyscy już wiedzą o mojej tajemnicy. 

- [T.I]! Nikomu nie powiemy o tym, że tu pracujesz! Chcemy mieć Cię tylko dla siebie! - wykrzyknął Biały Wilk. Że co? 

- Tak, w dodatku, że Aiden nam zagroził... Jednak teraz widzimy jaka jesteś wartościowa i najlepsza. Kochamy Cię! - tym razem odezwał się Reji. Wszyscy zachowywali się jakby mieli ADHD. Naprawdę. Czekajcie...

- Aiden wam zagroził?! - Byłam zszokowana. To zmieniało całą postać rzeczy. Jednak czemu zachowywali się jakby dostali nie ten towar co trzeba?

- Tak, ale nie pozwolił nam o tym mówić. Szczególnie Tobie. - wyznał Carlo. To się robiło coraz bardziej interesujące.

- Mówcie, ale już! - Zdenerwowana próbowałam wydobyć z nich informacje.

- Powiedział, że wyjeżdża i że musisz być bezpieczna. Jeśli komuś powiemy lub ktoś sam się dowie o tobie, to skończymy marnie. - powiedział Biały Wilk. 

Zaczynało mnie to coraz bardziej niepokoić. Najpierw mnie uratował. Potem przyprowadził do szkoły dziewczynę, a teraz dowiaduję się, że zagroził gangowi. To się robiło coraz bardziej chore. W dodatku miał wyjechać. Tylko gdzie? Próbowałam ich dokładniej wypytać, jednak na marne. Nic nie wiedzieli. Skończyłam pracę, do tej pory nie widziałam nigdzie Aidena. Wyszłam tylnym wyjściem, oczekując że spotkam tam chłopaka. Ślad po nim zniknął. 

Moje przeczucie nie pomyliło się  i nie zobaczyłam Aidena do końca dnia. Wróciłam załamana do domu i w dalszym ciągu nie byłam w stanie na niczym się skupić. Karciłam się samą w myślach za to, że jestem taka słaba i byle jaki chłopak potrafi namieszać mi w głowie. Jednak Aiden nie był byle jaki. Był inteligentny, przystojny i wyrafinowany. Już za nim tęskniłam.

Następnego dnia przyszłam do szkoły wcześniej i tak jak przypuszczałam, Aiden został wypisany z naszej szkoły. Wcale mnie to nie zdziwiło. Zniknął. Na zawsze? Kto to wie? Kim była ta dziewczyna? To mnie straszliwie trapiło. Miałam ochotę uciec i się rozpłakać. Polubiłam go. Po szkole miałam wolne, więc udałam się pospacerować. W końcu jednak znalazłam się na dachu. Położyłam się na nim plecami, włączyłam swoją ulubioną piosenkę (proszę napisać jej tytuł w komentarzu! :D) i patrzyłam w niebo, myśląc, o tym jaka przyszłość mnie czeka. Zaczynało docierać do mnie co tak naprawdę jest ważne w życiu i nie były to chore ambicje. Nagle usłyszałam za sobą znajomy głos...

***

No hej! Jak wam się podoba? Jak widać zmieniłam narrację. Wydaje mi się, że jest lepsza niż pierwotna. Dodaję już teraz i zaraz zabieram się za 2 nowe opowiadania. Jedno będzie fanfiction na podstawie pewnego najlepszego na świecie anime (tak wiem, pewnie niektórzy nie lubią, ale moim zdaniem ono jest wspaniałe).

Dawajcie znać jak się podoba i co mogę zmienić :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top