7

Wypuszczono mnie tego samego dnia wieczorem ze szpitala. Stwierdzono anemię, świetnie. Ku mojemu zdziwieniu, nie zastałam Daniela w domu. Byłam zirytowana i zdenerwowana jego zachowaniem. Nie miałam pojęcia, co miał na myśli, rzucając Aidenowi wyzwanie. Noc niezmiernie mi się dłużyła, nie mogłam zasnąć. Dlaczego Daniel nie mógł normalnie wyjaśnić sobie wszystkiego z Aidenem, tylko bawił się w jakieś gierki i wyzwania. W moim przypadku postępował tak samo, dziecinne podchody. Po, jak myślałam wiekach, nastał świt. Zerwałam się z łóżka i z ulgą stwierdziłam, że nie jestem zmęczona. Wyszykowałam się do szkoły i zeszłam zjeść śniadanie. Daniel nie wrócił na noc. Zaniepokoił mnie ten fakt.

Niechętnie dałam się podwieźć Romanowi do szkoły. Nie potrafiłam przestać myśleć o Danielu. Martwiłam się o niego, całą noc nie pojawił się w domu. Nie miałam pojęcia, gdzie się podziewał. W szkole zagadnęła mnie Daisy, która od razu wyczuła, że coś jest na rzeczy.

- Widzę, że coś nie gra... Chodzi o ten list, który wisi na korytarzu? - zapytała Daisy.

- Jaki list? - Byłam bardziej niż zaskoczona.

Zbita z tropu podążyłam za nią i oniemiałam.

"Drogi Aidenie!

Nic do Ciebie nie czuję, wolę Daniela. Jest cudowny, ale i tak nie mam szans z Megan. Chociaż w sumie to... Kocham Cię!"

Wściekłość opętała mnie. W popłochu zerwałam wiszące w gablocie kopie fałszywego listu miłosnego. W pierwszej kolejności pobiegłam do Aidena. Miałam nadzieję, że zastanę go w klasie. Nie myliłam się.

- Aiden... - zaczęłam niepewnie.

- Spokojnie, jeśli chodzi o ten list, doskonale wiem, że to nie ty go napisałaś. - posłał mi ciepły uśmiech.

Kamień spadł mi z serca.

- Całe szczęście. - Odetchnęłam z ulgą - Muszę coś zrobić. Spotkamy się później? - zapytałam.

- Jasne. - odpowiedział ciepłym głosem.

Pobiegłam do klasy, będącej siedzibą gangu. Wiedziałam, że to sprawka Daniela. Tym razem przegiął i nie zamierzałam puścić mu tego płazem. Wpadłam tam jak huragan. Siedział wyluzowany z kumplami. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się triumfująco.

- Ty... Ty podły draniu! Jak mogłeś to zrobić!? Myślałam, że jesteś inny! Nigdy Ci na niczym nie zależało! Nienawidzę cię, brzydzę się Tobą! Potrafisz tylko ranić! Nie ma w Tobie ani krzty dobra! - wrzeszczałam rozwścieczona.

- O co ci chodzi? - wyglądał na zmieszanego.

- Nie udawaj głupka, dobrze wiesz! Prawię cię polubiłam. Wszystko zniszczyłeś! - wymierzyłam mu cios w policzek i uciekłam stamtąd. Łzy ciekły mi strumieniami. Cała się trząsałam, nie potrafiłam opanować emocji, które aż we mnie wrzały. 

Niespodziewanie wpadłam na kogoś. To była Megan. Uśmiechała się znacząco.

- Podobał się prezent? - zapytała zadowolona.

- Co masz na myśli? - Byłam bardziej niż zaniepokojona. Nie wiedziałam co knuła.

- Wywieszenie listu. - wyjaśniła.

- To byłaś ty!? - Czułam jak zmieszanie uchodzi, zmieniając się w narastającą złość.

- A któż inny? - zaśmiała się - Tylko tak mogłam odciągnąć cię od króla.

- Ty podła... - Już byłam na skraju wybuchu, gdy powstrzymała mnie Daisy, która pojawiła się znikąd.

- Co się dzieje? - zapytała zdziwiona.

- Mam nadzieję, że odpuścisz. - powiedziała Megan i odeszła.

- Ktoś wyjaśni mi co tu się wydarzyło? - zapytała Daisy.

- To Megan wywiesiła ten list... A ja uderzyłam i naskoczyłam na Daniela. - wyznałam cicho.

Zaczęłam żałować swojego nieodpowiedzialnego zachowania. Niechętnie przyznałam się w duchu, że muszę przeprosić Daniela. Nie miałam pojęcia jednak, jak to zrobić. Był już koniec lekcji. Poszłam razem z Daisy obejrzeć trening drużyny Aidena. Jednak, gdy tylko weszłyśmy na salę, zobaczyłyśmy dziką rozgrywkę. Szkolna drużyna kontra gang Daniela.

Wyglądało na to, że drużyna Daniela wygrywała. Przyglądałyśmy się meczowi całe napięte. Złapałam kontakt wzrokowy z Danielem. Wyglądał jakby cierpiał. Poczułam się bardziej winna. Wyrzuty sumienia nie dawały mi spokoju. Rozgrywka przypominała bardziej brutalną walkę, niż mecz towarzyski. Napięcie rosło z każdą minutą. Nie wiedziałam, że chłopacy z gangu grali, aż tak dobrze. Aiden wyglądał na zmęczonego. Mecz w końcu dobiegł do końca. Oczywiście wygrał Daniel. Wybiegł z sali, a ja nie marnując czasu pobiegłam za nim.

- Daniel! Poczekaj! - zawołałam na tyle głośno, by chłopak mnie usłyszał.

Chłopak zatrzymał się i powoli odwrócił w moją stronę.

- Czego chcesz? - rzucił wrednie.

- Przepraszam...

- Nieważne. - już się odwracał, gdy podbiegłam do niego i chwyciłam za ramię. Nie zamierzałam się poddać tak łatwo.

- Ważne. Uderzyłam Cię. Niesłusznie. To chyba naraziło na szwank Twój honor. Powinieneś mi oddać. - powiedziałam przekonana.

- Jesteś masochistką?! - zaśmiał się chłopak.

- Proszę... Wtedy poczuję się lepiej. Źle Cię potraktowałam... - powiedziałam, nie wiedząc sama co ja wygaduję.

Daniel patrzył na mnie jak an wariatkę. Uśmiechnął się jednak i przygotował do ciosu. Chwycił mnie za włosy, a ja zamknęłam oczy, szykując się na najgorsze. Przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Zamurowało mnie.

- [Twoje Imię]! - usłyszałam wołanie Aidena, które podziałało na mnie jak kubeł zimnej wody.

Wyrwałam się Danielowi. Odwróciłam się w stronę Aidena.

- Wy... Wy czasami nie jesteście rodzeństwem? - zaczął blondyn.

- Mówiłem, że należy do mnie. Zostaniemy niebezpiecznym rodzeństwem. Nie jesteśmy spokrewnieni. - zaśmiał się Daniel.

Aiden zawrócił i uciekł.

- Jak mogłeś?! - rzuciłam wściekła.

Czułam jak łzy spływają mi po policzku. Uśmiech zszedł Danielowi z ust.

- Myślisz tylko o sobie! Nie szanujesz uczuć innych. Jesteś okropny, wykorzystujesz innych do swoich chorych celów. Nie chcę cię więcej widzieć. - rozpłakałam się i pobiegłam za Aidenem.

Nie byłam pewna, ale przez moment wydawało mi się, że zobaczyłam jak po policzku Daniela spływała jedna, samotna łza.

***

- Aiden! - wołałam, biegnąc za nim. Ciepłe łzy spływały mi strumieniami po policzkach. Chłopak zatrzymał się i spojrzał na mnie. Jego oczy nie wyrażały nic. Zupełnie nic. Dosłownie biła z nich pustka, która przeszywała moje serce niczym strzała. - Nie chcę Cię więcej widzieć. Idź się zabawiać z Danielem. Pasujecie do siebie. - powiedział i już chciał odejść, gdy pobiegłam do niego i chwyciłam go za rękę.- Proszę Cię, Aiden! Ja... Ja tego nie chciałam, to on mnie pocałował. Wybacz mi. - błagałam ze łzami w oczach.- Dość! - wrzasnął mi prosto w twarz - Przestań kłamać. Zakochałem się w dobrej, odpowiedzialnej i miłej dziewczynie, która dba o wszystkich i nikogo nie rani. Błyskotliwej i ładnej. Ale teraz widzę, że jesteś taka jak Daniel... Widzę, że wolisz go. Może to ja nawaliłem. Ciągle o nim mówisz, myślisz. Dam Ci czas do zastanowienia. Jeśli jesteś pewna, że nic do niego nie czujesz, dasz mi znać. Odszedł, zostawiając mnie samą na korytarzu.

***

W końcu wróciłam do domu. Nie zastałam w nim ani jednej żywej duszy. Usiadłam na łóżku i zaczęłam myśleć. Nagle odezwał się mój telefon.- Halo, Daisy? - zapytałam zmęczona.- Tak, posłuchaj, zaraz u ciebie będę. - stwierdziła i rozłączyła się.O co może jej chodzić? Mam teraz ważniejsze sprawy na głowie niż ubrania. Po chwili usłyszałam pukanie. Pomyślałam sobie, że dziewczyna jest zadziwiająco szybka. Nieświadoma niczego otworzyłam drzwi, w których stał Daniel. Przepchał się obok mnie i usiadł niezdarnie na kanapie. - Powiedziałem Aidenowi, że to ja Cię pocałowałem i że nic do mnie nie czujesz, poza nienawiścią. To koniec zabawy. - oznajmił, a ja myślałam, że oczy wylecą mi z orbit.Zauważyłam, że zachowywał się inaczej niż zwykle. Był smutny. Zaskoczył mnie tym, że porozmawiał z Aidenem. Z dnia na dzień coraz bardziej zdawałam sobie sprawę z tego, że nie jest taki zły.- Dlaczego to zrobiłeś?- Bo skrzywdziło Cię to. Może teraz mnie nie znienawidzisz. - wyznał.- Dobrze wiesz, że nie o to chodziło. Dlaczego mnie pocałowałeś? - zapytałaś, przypominając sobie, jak odchodziłam od zmysłów przez to jak nieodpowiedzialnie się zachował.- Bo chciałem.- Aha? To rzeczywiście wiele wyjaśnia. - skwitowałam i odwróciłam się na pięcie. Chłopak natychmiastowo podniósł się i podbiegł do mnie. Złapał moje ramię i zmusił bym spojrzała mu w oczy.- Bo jesteś moja. Bo mi zależy. - gdy wypowiadał te słowa, czułam jak moje serce miarowo zwalnia. Staliśmy tak przez kilka minut, w milczeniu patrząc sobie w oczy, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Podbiegłam do nich i je otworzyłam.- Daniel rozmawiał z... Oh... Chyba już wiesz. - zaczęła Daisy.- Powiedziałem jej. - posłał jej swój diabelski uśmiech.- Co teraz zrobisz? - zapytała.- No właśnie. Podobno dał Ci czas. Chociaż ty już od dawna wiesz, kogo wybierzesz. - skwitował i wyszedł.- Auć. Zabolało. - zauważyła, widząc wyraz twarzy Daniela.- Chodźmy gdzieś. Nie chcę o tym myśleć. - zaproponowałam.


***

- Wybacz, ale naprawdę musisz podjąć decyzję. Martwię się o Ciebie, ostatnio wyglądasz kiepsko. - oznajmiła zaniepokojona.- Nie wiem, co robić. - wyznałam.- Jak to? Czy to nie oczywiste? Aiden jest cudowny. Nie możesz mu tego zrobić. - Wiem... - Czujesz coś do Daniela? - zapytała w końcu.- Sama nie wiem, nie chcę o tym teraz rozmawiać. - stwierdziłam melancholijnie.- Jak nie teraz to kiedy? Oni nie będą czekać wiekami. - powiedziała.Miała racje, musiałam podjąć decyzję. Chyba już wiedziałam kogo wybiorę. - Już wiem, ale dowiesz się o tym jutro. Jak się trzyma Mia? - zagadnęłam szybko.- Podobno wstąpiłą do funclubu Daniela.- Żartujesz. - wzdrygnęłam się na wspomnienie Megan. Wredna żmija.- Nie, teraz Mia i Megan trzymają się razem. Bycie z Danielem pewnie mogłoby być problematyczne. - podsumowała.Przez bite dwie godziny siedziałyśmy przy kawie i rozmawiałyśmy. Dowiedziałam się o wielu szkolnych sprawach. Odkąd straciłam poczucie czasu, postanowiłam zrezygnować z udziału w życiu szkolnego samorządu. Oczywiście, w dalszym ciągu uczniowie oblegali mnie, by otrzymać rady, jednak moje problemy prywatne i przeprowadzka zabrały mi sporo czasu. Ledwo co udawało mi się nadążać z nauką.

***

Zarwałam całą noc, ucząc się do testu. Byłam zmęczona i rozkojarzona. Wciąż miałam wątpliwości, co do podjęcia decyzji w związku z chłopakami. Aiden postawił mnie pod murem i nie miałam żadnej drogi ucieczki. Jeszcze tydzień temu znałabym odpowiedź na pytanie, którego wolę. Jednak teraz nie miałam najmniejszych chęci decydować. Możliwe, że znałam odpowiedź, ale nie umiałam jej zaakceptować. Po zaliczeniu testu z matematyki postanowiłam odnaleźć Aidena. Jak zwykle był na sali. Rzucał do kosza. Podeszłam do niego.

- Hej. - powiedziałam nieśmiało.

- Hej. - stanął w miejscu i jego wzrok przeszywał mnie na wylot - Podjęłaś decyzję? Bo jak nie to daj mi na razie spokój.

Jego słowa zabolały mnie, jednak nie dałaś za wygraną. Przyjrzałam mu się. Westchnął i pobiegł za piłką.

- Podjęłam decyzję. - gdy to powiedziałam, spudłował.

***

Daniel czy Aiden?

Cześć! Kolejny rozdział już dostępny! Jak wam się podoba?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top