6
Przepraszam, że tak późno dodaję, ale dopiero co wprowadziłam się do mieszkania! Jednak udało mi się wstawić w środę!
''''''''''
Obudziłam się rano w objęciach Daniela. Odsunęłam się jak oparzona i usłyszałam znajomy śmiech.
- No popatrz, jesteś tu dwa dni, a już spędziliśmy ze sobą noc. - roześmiał się.
- To nie jest zabawne, mogłeś mnie obudzić! - zarzuciłam mu.
Bacznie mi się przyglądał. Podniosłam się z jego łóżka i chciałam wyjść, jednak Daniel zagrodził mi drogę. Czy on kiedykolwiek się podda?
- Tak szybko wychodzisz? A było nam tak dobrze. - powiedział, a ja nie wiedząc czemu zarumieniłam się - Mam rację, ktoś tu się zarumienił.
Lekko go odepchnęłam i skierowałam się do łazienki. Odświeżona, udałam się wyszykować do mojego pokoju. Następnie poszłam na śniadanie. Zaskoczona zauważyłam mojego, nowego ojczyma, Roberta, przy stole. Przypomniałam sobie, że przecież od kilku dni mieszkamy razem, jednak pierwszy raz widziałam go rano, jedzącego śniadanie. Po kilku sekundach obok mnie pojawił się Daniel, równie zszokowany.
- Dzisiaj na kolację przychodzi moja matka. Chce poznać Ciebie i Twoją mamę. - oznajmił przyjaźnie.
- Jejku, ale się denerwuję. - moja mama wparowała do jadalni i podała śniadanie. Cała była rozdygotana i poddenerwowana. Szczerze współczułam jej. Daniel musiał po kimś odziedziczyć swoją czarną stronę charakteru.
- Hej, spokojnie, wszystko będzie dobrze. Musisz być sobą, jesteś świetna, na pewno Cię zaakceptuje. - pocieszyłam ją.
- [Twoje Imię] ma rację. O takiej kochanej córce zawsze marzyłem! Nie ma czym się martwić. - dołączył się Robert. Nie minęło parę dni, a on już nazywa mnie córką? Nie wiedziałam czy śmiać się, czy płakać.
- Macie rację. - uspokoiła się.
- Ja wychodzę! - rzucił Daniel, wyglądając na lekko zdenerwowanego.
- Twoja babcia przyjdzie specjalnie po to, by poznać naszą nową rodzinę, masz być. - powiedział ostro ojczym. Prawie zakrztusiłam się herbatą. Robert stanowczy, wybierz jedno.
- Mam plany, ale mogę chwilę zostać. - stwierdził zrezygnowany.
Po śniadaniu Robert zaproponował, że nas podwiezie. Daniel ostro protestował, ale w końcu uległ. W tym momencie ojczym otrzymał ważny telefon, dzięki czemu wymigaliśmy się od podwózki. Podążaliśmy do szkoły w głuchym milczeniu. Przy wejściu rozeszliśmy się, każdy w inną stronę. Nagle zaczepiło mnie to durne trio.
- [T.I.]! Dlaczego rzuciłaś pracę? - zapytał Biały Wilk.
Podszedł do nas Aiden i ich przegonił. Mój bohater. Wyraźnie wyglądał na niezadowolonego. Ciekawe co go trapiło.
- Wszystko w porządku? - zapytałam, a on tylko pokiwał głową i odszedł.
***
W samorządzie huczało dzisiaj od plotek, ciągle ktoś wypytywał mnie albo o Aidena, albo o Daniela. Czułam się skrępowana. Nie miałam w zwyczaju być w centrum uwagi. Zauważyła to Daisy.
- Współczuję Ci, przez tych dwóch masz niezłe problemy. - zagadnęła mnie.
- Trzeba żyć dalej. - roześmiałam się.
To był początek naszej wspaniałej przyjaźni. Rozmawiałyśmy bite pół godziny, gdy niespodziewanie ktoś zapukał do drzwi. Wszyscy spojrzeli po sobie, tak jakby któryś miał znać odpowiedź kto pukał.
Daniel wszedł do sali i ponaglił mnie.
- Zbieraj się.
- Dokąd? - Zdziwił mnie jego pośpiech.
- Zobaczysz. - odpowiedział i pociągnął mnie za sobą. Nie miałam nawet szansy zaprotestować.
Szliśmy przez całą szkołę, aż w końcu dotarliśmy do pokoju, do którego Daniel chciał zaprowadzić mnie przed jego bójką z Aidenem. Aiden... Powinnam z nim porozmawiać. W klasie siedziało kilku chłopaków. Wszyscy wzorowani na styl bad boy. Zdziwiło mnie to, co akurat ja tutaj mam robić.
- Jaka ładniutka! - Podszedł do mnie jeden chłopak. Wysoki szatyn ubrany w obcisłą skórę i jeansy.
- Nie traktuj tak naszego gościa, Mark. Dasz mi buziaka? - Tym razem był do blondyn w bandanie.
- Dość! - Zdenerwował się Daniel i odciągnął ich ode mnie.
- Ona jest moja. - Chłopak przyciągnął mnie do siebie i trzymał w uścisku. Próbowałam wyrwać się, ale bez skutku.
- To jest Mark, Josh, Tim i David. - przedstawił mi swoich przyjaciół. Pomyślałam o "Gangu Wilka" i doszłam do wniosku, że przy tym gangu to było nic. Trochę się ich bałam. W końcu niecodziennie mogłam spotkać bandę takich napaleńców. Wyglądali na niebezpiecznych. Ich spojrzenia stanęły na mojej osobie i poczułam narastające zdenerwowanie.
- A więc Ty to? - zapytali równocześnie.
Milczałaś, jednak Daniel odpowiedział.
- [T.I.].
- Pasuje do Ciebie! - odezwał się blondyn w bandanie, David.
- A co was to obchodzi?! Ja chcę stąd wyjść! - zwróciłam się do Daniela, który nie zareagował.
- Ostra babka! - odzywa się Mark, chłopak w skórze.
***
Po jakimś czasie spędzonym z gangiem, poznałam wszystkich i stwierdziłam, że nie są tacy źli. Najbardziej polubiłam Davida, tego od buziaków. Był kochany i uprzejmy. Mark, ten od skóry i jeansów, był bardzo zabawny i pewny siebie, uważał się za Adonisa, dosłownie Adonisa. Tim był cichym i nieśmiałym brunetem z grzywką, zasłaniającą jego oczy. Za to Josh zupełnie odstawał od reszty, był wredny i sarkastyczny, jednak szybko zorientowałam się, że blondyn próbuje naśladować Daniela. Do pokoju weszła uśmiechnięta Megan. Jak zwykle, miała na sobie bogato zdobiony gotycki strój. Jej kruczoczarne włosy połyskiwały, a od niej samej bił blask. Na mój widok spochmurniała.
- Co ona tu robi Królu? - zapytała zirytowana.
- Nie nazywaj mnie tak, wiesz, że tego nie lubię. - warknął Daniel.
- Wybacz, demonie. - przeprosiła i ponowiła pytanie.
- Wieczorek zapoznawczy. - odpowiedział.
Rozbawiło mnie to. Megan spiorunowała mnie wzrokiem. Głupie dziwadło, co ona sobie myślała? Nazywanie Daniela królem było zdecydowaną przesadą. Nawet jego ogromne ego nie trawiło wiernej fanki.
***
Jak tylko wyszłam z sali, Megan dogoniła mnie.
- Odpuść sobie już teraz, nie wiem czego chcesz, ale na pewno tego nie osiągniesz. Król woli mnie, zawsze wybiera mnie. - próbowała mnie wystraszyć.
Po chwili zostałam sama. Nie wiedziałam, o co jej chodzi, przecież to Daniel wszędzie mnie ze sobą ciągał, nie na odwrót. Byłam wykończona, skierowałam się do klasy samorządu, jednak nikogo tam nie zastałam. Przechadzałam się po szkole, aż w końcu doszłam do sali gimnastycznej. Chłopacy grali w koszykówkę. Postanowiłam obejrzeć trening, zresztą nie miałam nic lepszego do roboty. Wśród drużyny znajdował się Aiden, który, o dziwo, okazał się kapitanem. Zauważył mnie i podbiegł do ławki, na której siedziałam.
- Cześć. - przywitał się.
- Hej, nie mówiłeś, że grasz w kosza. - stwierdziłam zaskoczona.
- Myślałem, że wiesz. - Aiden wydawał się równie zaskoczony.
- Idź, ja sobie popatrzę. - posłałam mu ciepły uśmiech, na który on odpowiedział tym samym.
Bardzo dobrze grał. Żaden jego rzut nie był niecelny. Wszyscy go szanowali. Tak się wciągnęłam w rozgrywkę, że straciłam poczucie czasu. Po skończonym treningu, Aiden przyszedł do mnie i zaproponował wspólny obiad. Zgodziłam się bez oporu, w końcu i tak musieliśmy porozmawiać o ostatnich wydarzeniach.
W tej chwili rozległ się dzwonek mojego telefonu. To była mama.
- Hej, kochanie. Pamiętasz o dzisiejszej kolacji? - zapytała zmartwiona.
- Tak, pamiętam. Kolacja dzisiaj z babcią Daniela... - odpowiedziałam cicho, pukając się w głowę. Jak mogłam zapomnieć!?
Zerknęłam nerwowo na Aidena, a ten zrozumiał i odszedł.
- Za dwie godziny przyjedzie Pani Marzena, mam nadzieję, że znajdziesz Daniela i wrócicie na czas do domu. - oznajmiła.
- Jasne, to pa. - pożegnałam się.
Od razu pognałam do klasy "gangu", jednak nikogo tam nie zastałam. Przez dwadzieścia minut bez celu błąkałam się po szkole, aż w końcu naszło mnie, by sprawdzić dach.
- Daniel... - wyszeptałaś.
Chłopak stał i pusto wpatrywał się w przestrzeń. Odwrócił się w moją stronę i rzucił mi najbardziej zniewalający uśmiech, jaki w życiu widziałam. Dosłownie ugięły się pode mną nogi.
- Musimy iść na kolację... - zaczęłam.
Daniel podszedł do mnie pewnie i przyciągnął do siebie.
- Puszczaj mnie! Dalej, idziemy, Twoja babcia czeka. - wyszarpnęłam mu się i pociągnęłam go za sobą.
- Coś się stało? - zapytałam.
- Nie. - odparł.
Po paru chwilach puścił mnie i ruszyliśmy.
- Nie możemy tak... Jesteśmy rodzeństwem, nie wiem w co Ty grasz, ale nie podoba mi się to. - stwierdziłam ponuro i pociągnęłam go za sobą.
Weszliście do domu i zastała nas niemała niespodzianka... Pani Marzena siedziała przy stole i popijała herbatę. Gdy tylko zauważyła Daniela, skrzywiła się.
- Babciu. - odrzekł.
- Danielu, witaj. Dawno nie rozmawialiśmy. Nadal wyglądasz jak obdarty urwis. - oznajmiła bez skrupułów.
Usiadł przy stole. Wciąż stałam w miejscu i zastanawiałam się czy w przeszłości wydarzyło się coś, co mogłoby wpłynąć na osłabienie relacji Daniela i jego babci.
- Dzień dobry! Jestem [T.I.]! - szybko przedstawiłam się speszona i zajęłam miejsce obok Daniela.
Kolacja przebiegała w napiętej atmosferze, co znacznie utrudniało rozmowę. Jednakże, jak wynikło na końcu, Pani Marzena zaakceptowała związek mojej mamy i Roberta. W połowie posiłku, Daniel odszedł od stołu.
Po stresującym dniu postanowiłam położyć się wcześniej.
***
Obudziłam się z paskudnym bólem głowy. Powolnie podniosłam się z łóżka i rozpoczęłam przygotowania do kolejnego dnia w szkole. Moja głowa boleśnie pulsowała, nie dając mi spokoju.
- Hej, złotko! Czego szukasz? - zapytała moja mama, widząc jak grzebię w apteczce.
- Jakiejś aspiryny, strasznie boli mnie głowa. - wyznałam.
Mama podeszła do mnie i po kilku sekundach podała mi tabletkę. Zjadłam śniadanie i chwyciłam pudełko tabletek, gdy nagle poczułam, jak ktoś ściska moje ramię.
- Co my tutaj mamy? - Daniel zapytał sam siebie, po czym wyrwał mi opakowanie.
- Narkotyki! - wręczyłam mu kuksańca i spiorunowałam go wzrokiem.
Odzyskałam pudełko i prędko schowałam je do torby.
- Hej! Spokojnie! - usłyszałam za sobą głos chłopaka. Nie byłam w nastroju na żarty, więc nie awanturując się, wyszłam z domu i podążyłam do szkoły. Przed oczyma zaczęło mi ciemnieć, kręciło mi się w głowie. Moje nogi zrobiły się ciężkie, a ja...
***
Obudziłam się w szpitalu. Ktoś kurczowo ściskał moją dłoń, aż bolała. Leciutko rozszerzyłam powieki i spod nich ujrzałam zmartwionego Daniela. Wyglądał uroczo. Od razu zauważył, że odzyskałam przytomność.
- Nie wycinaj mi więcej takich numerów... - prawie wykrzyknął.
Zdziwiło mnie jego zdenerwowanie, zazwyczaj zachowywał spokój i umiar. Tym razem pozwolił emocjom płynąć, co dodawało mu uroku. Czyżby martwił się o mnie? Może to co robił to tak naprawdę nie były gierki, a specyficzny wyraz jego uczuć do mnie? Chciałam pogłaskać go po włosach, ale sposób w jaki trzymał moją dłoń, skutecznie mi to uniemożliwiło.
- Puść mnie. - szepnęłam.
Chłopak niechętnie odsunął swoją rękę.
- Podrzuciłeś mi narkotyki. - zarzuciłam mu, a on przez chwilę wyglądał na zszokowanego zarzutem, jednak gdy zaczęłam głośno rechotać, chłopak uspokoił się.
Rozejrzałam się po niewielkim, szpitalnym pokoiku. Ściany pokryte były białą tapetą, a na jednej z nich wisiał dość szeroki telewizor. Leżałam w niezbyt wygodnym łóżku, obok mnie stało drugie łoże, a pomiędzy znajdowała się kroplówka.
Zerknęłam na Daniela, wpatrywał się we mnie tymi swoimi przenikliwymi, brązowymi oczami. Biła od niego aura smutku. Poczułam się, źle z tego powodu.
- Dlaczego nie poszedłeś do szkoły? - zapytałam, zdając sobie sprawę z tego faktu.
- Martwiłem się.
Niespodziewanie do pokoju wparowała pielęgniarka.
- Jesteś osłabiona, dobrze, że Twój chłopak tak szybko cię tutaj sprowadził - posłała mu ciepły uśmiech - Jak się czujesz?
- To nie jest mój... - zaczęłam się usprawiedliwiać, jednak Daniel mi przerwał.
- Każdy by zareagował na moim miejscu.
- Szczęściara z Ciebie. - skwitowała pielęgniarka.
Poczułam jak moja twarz nabiera czerwonego koloru. Prawdopodobnie wyglądałam teraz jak zmutowany pomidor.
***
Gdy tylko pielęgniarka opuściła pomieszczenie, ktoś wszedł do niego. Od razu rozpoznałam Aidena.
- Nic Ci nie jest? Martwiłem się. - powiedział czule.
- Nie, dzięki za troskę. - odpowiedziałam.
- A Ty nie jesteś przypadkiem zajęty? - rzucił oschle Daniel.
- W przeciwieństwie do Ciebie, ja zawsze znajduję czas dla ludzi, na których mi zależy. - skwitował blondyn.
- Ha! Wiesz co? Rzucam Ci wyzwanie. Jutro na boisku od kosza, po lekcjach. Lepiej zabierz swoją marną drużynę. - powiedział groźnie Daniel i odszedł.
Nie miałam pojęcia o co mu chodziło z tym wyzwaniem. Chciał się pojedynkować w meczu koszykówki? Kto normalny tak robi?
***
Udało się! Wstawiłam dzisiaj!
Naprawdę bardzo przepraszam, że tak późno, ale nie udało mi się wcześniej dorwać do laptopa z powodu przeprowadzki. Taaak, przeprowadziłam się do mieszkanka, w którym będę żyć podczas mojego 1 roku studiów.
Tak jak w "Ogłoszeniach parafialnych" - nowe rozdziały "Nim nastanie świt" będą wychodzić w każdą ŚRODĘ!
Podobało się?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top