*6*

Chamska reklama!!!

*tu powinien pojawić się Krzysztof Gonciarz ale mam mały budżet*

Jeśli chcesz poznać trochę moich myśli, dni i takie tam to zapraszam

*

- Yoongi - pociągnęłaś chłopaka za rękaw.

- Nie mam czasu - odsunął cię klikając coś w telefonie. Kilka chwil później przyłożył go do ucha.

- Czy możesz mnie posłuchać? - zapytałaś.

- Tak. Prezes Min Yoongi. Jak to? Mam to gdzieś - chłopak ewidentnie cię ignorował. - Mam tam 12% udziałów! - krzyknął. - Rozumiem. Nie można przesunąć tego spotkania? Sekretarzu Yoon Chan. Rozumiem. Będę gotowy - westchnął i rozłączył się.

- Yoongi? - zapytałaś cicho.

- Jutro mam spotkanie z ojcem - przeszedł obok ciebie.

- Wszystko w porządku? - ruszyłaś za nim.

- Nic nie jest w porządku! - krzyknął odwracając się w twoją stronę. - Mam 12% udziałów w firmie, której nie chce, ale ojciec musi mi robić na złość. Nie chce odwołać mnie. Uczynił mnie głównym spadkobiercą. Wiesz co to oznacza? - zapytał.

- Nie - westchnęłaś.

- Nie tylko moja przeszłość będzie chciała cię zniszczyć, ale także moja przyszłość - opuścił dłonie wzdłuż ciała.

- Yoongi... - zaczęłaś.

- Co chciałaś mi powiedzieć? - uciął temat.

Westchnęłaś jedynie i spojrzałaś na rozłoszczonego chłopaka z lekkim niepokojem.

- Znów zaczynam studia - powiedziałaś.

- Słucham?! - krzyknął.

- Nie krzycz na mnie!- warknęłaś.

- Kpisz sobie, prawda? - zapytał.

- Mowie poważnie - założyłaś dłonie na pierś.

Chłopak spojrzał przez okno zaciskając mocno szczękę. Starał się uspokoić. Policzył w myślach do 10 i jedynie stwierdził, że ten kto to wymyślił był idiotą. Wziął głęboki wdech.

- W takim razie... Od dzisiaj jeździsz ze mną na zajęcia i odbieram cię po nich. Nie masz wyboru - powiedział i wyszedł nie dając ci szansy nawet odpowiedzieć.

Pov. Yoongi

Ubrałem się w jeden najlepszych garniturów jaki miałem. Był idealnie dopasowany, bo szyty na zamówienie. Jednak był też najzwyklejszym krojem i wyglądem wśród tych wszystkich eleganckich ubrań.

Poprawiłem marynarkę i złapałem kluczyki od samochodu. [T/I] miała być dzisiaj cały dzień w schronisku, co było mi na rękę. Nie chciałem by go spotkała.

Mimo wszystko ojciec zachowywał się wiedząc, że jest w domu. Teraz też powinien chodź trochę się opanować dzięki wynajętemu pokojowi na ten obiad.

Wsiadłem do samochodu i oparłem łokieć o drzwi. Spojrzałem na swoją rękę.

Srebrna bransoletka dawała mi odwagi. Wiedziałem, że gdy to przetrwam wrócę do niej i jej ciepłego ciała, delikatnego głosu. Tylko ona tak na mnie działa.

Wiedziałem, że ojciec nie będzie miał dzisiaj łatwo. Nie było przy mnie [T/I], więc nikt nie mógł mnie powstrzymać.

Ruszyłem przed siebie włączając muzykę. Dojechanie na drugi koniec miasta zajęło sporo czasu.

Z jednej strony nadal bałem się spóźnić. Jednak lata wychowywania pod jego twardą ręką dały po sobie znać.

Dojechałem chwilę przed czasem. W sam raz by wejść punktualnie. Ojciec już na mnie czekał.

- Witaj ojcze - ukłoniłem się grzecznie.

Mężczyzna jedynie skinął głową w moją stronę i wskazał na krzesło. Odsunąłem siedzenie i usiadłem posłusznie.

Zaczęliśmy jeść. Denerwowałem się coraz bardziej. Po co ściągał mnie aż tutaj? Po co ta farsa? Tylko żeby zjeść raz obiad? Co za...

- Nadal jesteś z tą Rosjanką? - zapytał od niechcenia.

- Ona jest Polką - poprawiłem go siląc się na miły ton.

Nie chciałem awantur. Chciałem wiedzieć o co chodzi i wyjść stąd jak najszybciej.

- Mniejsza - machnął ręką. - Jak wiesz zostałeś głównym spadkobiercą - zaczął.

- Czemu to zrobiłeś? Mój brat się lepiej do tego nadaje. Ja mam karierę, nie będę prezesem - przerwałem mu.

- Twoja kariera to pomyłka. Nie wiem jakim cudem uległem twojej matce - wtrącił.

- Może dlatego, że chciałeś patrzeć na mój upadek? Każdego dnia mimo, że mam cholernie bogatego ojca pracowałem jak najgorszy biedak. I wiesz co? Dziękuje. Dzięki tobie jestem tu gdzie jestem - oparłem się.

- Jak śmiesz - warknął.

- Sam mnie tego nauczyłeś - odpowiedziałem.

- Masz skończyć z karierą... I z tą dziewczyną - powiedział.

Za szybko dałem mu jakiekolwiek poczucie władzy nade mną.

- Słucham?! - wstałem z krzesła.

- Jesteś następcą ogromnej firmy, a nie jakimś raperem - również wstał. - Po za tym EunBi jest dla ciebie idealna - dodał.

- Robisz to wszystko dla pieniędzy, prawda? - zapytałem nie dowierzając. - O ile wzrosły akcje? - warknąłem.

- Sam powinieneś wiedzieć - odpowiedział.

- No tak - spuściłem wzrok. - Wykorzystujesz moją sławę. Bo co lepiej się sprzeda niż "słynny raper z Daegu zostaje głównym spadkobiercą ogromnej Firmy"? - wypowiedziałem.

- Twoja kariera jest pomocna. Ale nie zarobisz na niej dużo. W końcu się skończy. To tylko zabawa - wycedził.

- Należę do zespołu, który daje najwyższe zyski Korei. Jest pierwszym który osiągnął tak dużo. Jak śmiesz mówić, że to zabawa?! - podniosłem wzrok. - I zapomnij. Nie rozstanę się z [T/I] - syknąłem.

- Ty nie posłuszny gówniarzu - dostałem w twarz.

Poczułem jak pierścionek na jego dłoni przecina skórę na moim policzku. Zacisnąłem mocno szczękę, by nie rzucić się na niego.

- To twoje ostatnie słowa w moją stronę - powiedziałem zimno i zabierając marynarkę z oparcia szybko opuściłem pokój.

Wpadłem do samochodu i spojrzałem na swoje odbicie. Rana krwawiła odrobinę. Co mam jej powiedzieć?

*

Dzisiaj urodziny ma nasz kochany Alien 😍😍😍

Kocham za to Jina 🔝 😂❤ nigdy nie zawodzi 😂😂😂😂

Najlepszego wariacie ❤

Bayo <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top