Tylko nie płacz
Minęły dwa tygodnie od kiedy w moim domu był Chanyeol, tak naprawdę nie wiedziałem co się z nim stało, czy byłem zbyt nie miły dla niego i przez to postanowił mnie unikać? A może...Nie dlaczego miałby nie chcieć się ze mną już spotykać po tym gdy się dowiedział o moim byłym. Aktualnie szedłem powolnym krokiem do kawiarni patrząc na to jak zima zaczyna ogarniać wszystko wokół mnie, a po jesieni już prawie nie ma śladu jedynie nieliczne zgniłe liście które leżały na chodniku lub na ziemi bliżej większych drzew. Stęskniłem się za tym miejscem bowiem dawno mnie tam nie było od czasu kiedy wylądowałem w szpitalu. Później Mia jednak opowiedziała mi całą prawdę, a raczej zmusiłem ją do tego gdy nie chciała mi pokazać mojej karty pacjenta i wypisu. Kto normalny wsypuje środki na przeczyszczenie do kawy, a najlepsze dlaczego je miała i skąd je miała w tamtej chwili? Skąd w ogolę w jej głowie taki pomysł się znalazł nie miałem pojęcia. Otworzyłem drzwi do kawiarni przy czym zadzwonił dzwoneczek który był zamontowany u góry framugi, jego dźwięk wyłonił osobę która była na zapleczu.
- Dzień dobry w czym mogę pomóc? - Słysząc ten głos lekko się zdziwiłem, kiedy odwiesiłem już swój płaszcz na wieszak znajdujący się w prawym rogu kawiarni spojrzałem na chłopaka z lekkim smutkiem ale też i uśmiechem przy czym podszedłem do blatu i usiadłem na wysokim siedzeniu wpatruj się w wyższego od siebie chłopaka.
-Co ty tu robisz?- Zapytałem blondyna po chwili dostając od niego moja ulubiona kawę.
- Dziękuje.- Powiedziałem cicho - Dlaczego się do mnie nie odzywałeś?- Zapytałem zaciekawiony robiąc łyk ciepłego napoju którego już dawno nie smakowałem.
- Pracuje nie widać?- zapytał obojętnym tonem tak jakby nie chciał ze mną w ogolę rozmawiać.
- Zrobiłem coś ? - Zapytałem zaciekawiony. - Nie mieliśmy czegoś przypadkiem omawiać ze sobą ? - zapytałem po chwili robiąc kolejny łyk kawy. - Chan mówię coś do ciebie - Powiedziałem już lekko zirytowany jego zachowaniem.
-A co mieliśmy omawiać? wydaje mi się, że już nie potrzebujemy nic omawiać. - Powiedział wpatrując się we mnie ze smutnym wzrokiem. - Masz już chłopaka więc co możemy omawiać? twoje randki z nim? - Dopytał strasznie nie miłym tonem aż poczułem się jakoś tak głupio. Po chwili usłyszałem dzwonek mojego telefonu który po chwili odebrałem. Po drugiej stronie oczywiście nie był nikt inny niż Junmyeon.
- Gdzie jesteś? Chce abyś pojechał ze mną na imprezę do mojego przyjaciela. - powiedział to takim tonem, że nawet bałem się mu sprzeciwić. Oczywiście chłopak zabronił mi przychodzić do kawiarni więc musiałem skłamać i modlić się aby tylko tego nie wykrył.
- Jestem na zakupach zaraz będę wracał, przyjedziesz po mnie?- Zapytałem wstając ze swojego miejsca.
-Tak będę po ciebie za pół godziny więc lepiej będzie gdy będziesz już gotowy wiesz, że nie lubię czekać.
- Tak, tak wiem spokojnie za pół godziny będę gotowy i będę na ciebie czekał na dole. - Rozłączyłem się po czym spojrzałem na Parka który nie był zadowolony z całej tej chyba rozmowy.
- Ile płace?- Zapytałem po chwili ciszy która była między nami.
- Lepiej idź bo pan perfekcyjny będzie na ciebie czekać. - Kiwnąłem tylko głowa zabierając swój płaszcz po czym wróciłem do domu.
Chłopak od razu zabrał się za picie alkoholu, a ja zastanawiałem się dlaczego tu tak w ogóle jestem. Widziałem, że świetnie się bawi nie zwracając nawet na mnie mniejszej uwagi, nawet gdybym w tej chwili stąd wyszedł to pewnie by tego nie zauważył. Wziąłem jednego drinka i wypiłem go od razu mając dziwne przeczucie do dzisiejszego wieczora. Przeczuwałem, że stanie się coś co zniszczy mnie zupełnie.
Zacząłem szukać chłopaka po kilku godzinach ponieważ chciałem wrócić do domu.
- Widzieliście Suho?- zapytałem jakiś chłopaków, a oni odpowiedzieli że widzieli go w drodze do kibla z jakimś gościem. Od razu udałem się w tamto miejsce modląc się by chłopak pomagał tamtemu. Jakim zaskoczeniem było gdy usłyszałem ciche jęki za drzwi. Otworzyłem je delikatnie, a widok który zobaczyłem wcale nie był taki jaki chciałem zobaczyć. Moje oczy automatycznie się zaszkliły, a serce zaczęło pękać na jeszcze mniejsze kawałki. Zamknąłem drzwi i wyszedłem z mieszkania w którym się znajdowaliśmy. Wyjąłem telefon i nie wiem dlaczego pierwszą osoba do której zadzwoniłem był Park.
- Czy...czy mógłbyś po mnie przyjechać?- zapytałem powstrzymując się od płaczu.
- Co się stało? Gdzie jesteś?- Zapytał, a w słuchawce można było usłyszeć że wybiega z domu.- Podaj mi swój adres, zaraz będę po ciebie stój tam gdzie stoisz i się nie ruszaj dobrze?- Ja tylko mruknąłem po czym się rozłączyłem i wysłałem mu adres. Kiedy chłopak przyjechał i do mnie podszedł ja po prostu się do niego przytuliłem.
- Jestem głupi. - szepnąłem cicho nie chcąc go puszczać, czułem przy nim takie ciepło i spokój, że chyba od zmęczenia po prostu zasnąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top