Jestem chory
Spojrzałem na starszego gdy tylko odwróciłem się do niego przodem i uniosłem głowę do góry, a w jego oczach mogłem zobaczyć iskierki które były przeznaczone tylko dla mojej osoby. Czułem się dziwnie, a zarazem czułem jak przez moje ciało przechodzi przyjemne uczucie ciepła i troski. Już dawno nie czułem tego przy nikim. zastanawiałem się czy przy kimkolwiek odczuwałem takie emocje jak przy starszym
-Dziękuje..-Powiedziałem cicho wpatrując się dalej w chłopaka. -Emm...ja...miałem ci ten no rękę - Zająkiwałem się cicho po chwili uświadamiając iż starszy chłopak stoi przede mną bez koszulki a na jego klatce piersiowej były dwa tatuaże.
-Ziemia do Byuna...jesteś cały czerwony - Usłyszałem zmartwiony głos chłopaka po chwili udając kaszel.
-Wiesz chyba mnie coś pobiera.- Mruknąłem cicho odsuwając go od siebie na bezpieczna odległość. Wziąłem jego dłoń w swoje po czym nałożyłem maść na odkażenia w miejsca gdzie były rany. Kiedy skończyłem zabandażowałem dłoń.
- Gotowe, następnym razem nie rób tego. - powiedziałem cicho nie patrząc na niego, a ten podniósł moją głowę układając swoją dłoń na moim policzku który delikatnie zaczął głaszcząc kciukiem, ten gest był taki przyjemny, że aż zamknąłem oczy.
- Dla ciebie mógłbym pobić się z każdym - Powiedział uśmiechając się, a moje nogi momentalnie stały się miękkie. - Pójdę po jakieś leki dla ciebie Baekki a ty odpoczywaj. - Kiedy się ode mnie odsunął w końcu mogłem wypuścić powietrze z moich płuc. Co to tak właściwie miało być? Boże...moje serce, nie Baek zaczekaj nie możesz...nie wolno. Kiedy chłopak wyszedł z mieszkania ja zacząłem szukać swojego telefonu.
-Rozładowany, jak zawsze- Mruknąłem sam do siebie szukając ładowarki. Gdy znalazłem ją przy łóżku od razu podłączyłem swój telefon i włączyłem go sprawdzając czy nie mam żadnych wiadomości od przyjaciółki, wiedziała że wychodzę z tym dupkiem i co chwile się mnie pytała jak się czuje. Po wpisaniu pinu od razu zaczęły przychodzić mi różne wiadomości oraz powiadomienia z wczorajszej imprezy. Najpierw odpisałem przyjaciółce gdzie jestem i co się stało po czym zacząłem przeglądać zdjęcia. Widząc filmik i zdjęcia gdzie Suho całuje się z tamtym chłopakiem poczułem łzy w oczach. Jak można byc takim dupkiem? Jak mogłem kolejny raz uwierzyć w jego kłamstwa tak szybko i łatwo. Nawet nie wiem kiedy Chan wrócił i przytulił mnie od tyłu układając swoja głowę na moim barku.
- Nie powinieneś tego oglądać.- Powiedział cicho odbierając ode mnie telefon który po chwili odłożył na szafkę nocną przy czym wtulił mnie w siebie jeszcze bardziej. Jego ciało było takie ciepłe i takie uspakajające.
- Widziałeś to? A teraz jeszcze idiota do mnie wydzwania i pisze!- Krzyknąłem wściekły patrząc na Chana ze łzami.
- Zasłuchujesz na kogoś o wiele lepszego- Powiedział cicho wpatrując się we mnie z uśmiechem przy czym ścierał moje łzy z policzka.
- Dlaczego pomyślałem o tobie?- zapytałem prawię nie słyszalnie ale chyba tylko tak myślała moja podświadomość ponieważ starszy uśmiechnął się jeszcze bardziej.
- Uznam to za komplement- Powiedział po chwili składając na moim czole pocałunek który miał w sobie dużo uczuć, nie mogłem opisać jakich.
- Pocałuj mnie...- Powiedziałem cicho, a po chwili poczułem jego usta na swoich. Pocałunek ten był tak cholernie delikatny jakby bał się, że jednym złym ruchem możne mnie skrzywdzić. Postanowiłem pogłębić go sprawiając lekkie zszokowanie w chłopaku który już po chwili oddawał bardziej namiętnie i groźnie pocałunki. Nie wiem kiedy wylądowałem na udach chłopaka czując jego dłonie pod jego bluzą. Nie przeszkadzało mi to, a raczej przeciwnie potrzebowałem cholernie bliskości drugiej osoby. Chciałem aby się mną zajmował, dotykał mnie tak delikatnie. Było mi przy nim dobrze, po dłuższej chwili odsunęliśmy się od siebie delikatnie z przyśpieszonym oddechem.
-Baekkie...- Szepnął cicho
-Tak Channie?- Zapytałem gładząc jego policzek, zacząłem wiercić się na nim trochę zniecierpliwiony, nie wiedziałem na co liczyłem.
- Emm musisz wziąć leki - Powiedział po chwili, a ja spaliłem buraka po czym szybko z niego schodząc, widziałem ten uśmieszek pełen seksapilu przez co przez moje ciało przeszły prądy podniecenia.
-Nie uśmiechaj się tak!- Mruknąłem wkurzony uderzając go poduszka.
- O czym pomyślałeś?- Zapytał zaciekawiony.
- Gdzie są leki?- Zapytałem patrząc na niego z czerwonymi policzkami.
- Za mną, ale najpierw powiedz mi o czym pomyślałeś. - Zaśmiał się przyciągając mnie do siebie, opadłem na jego tors zamykając swoje oczy.
- O czymś, Chan...mogę u ciebie zastać na trochę?- Zapytałem po chwili wpatrując się w niego.
- Możesz zostać ile chcesz, będę się tobą opiekować najlepiej jak tylko potrafię. - Powiedział, a moje serce znowu przyśpieszyło. Jego słowa działały na mnie jak najlepsze lekarstwo które mogło posklejać moje serce.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top