Błędne koło [2p!RusLiet]

[ 2 015 słów ]

--------------------------

Woda zachlupotała, gdy Litwa przeczesał włosy z cichym westchnięciem. Dłonią wzburzył taflę, patrząc na swoje rozmywające się odbicie. Skrzywił się niemrawo i powoli zanurzył w zimnej wodzie, a po jego kręgosłupie przeszedł dreszcz. Tęsknił za ciepłymi kąpielami i wanną pełną piany. Wbił wzrok brązowych oczu w swój chudy nadgarstek. Blizny. Cienkie, białe ślady, które pokrywały całe jego ciało. Litwin odwrócił wzrok, wpatrując się w szare kafelki. Nie mógł znieść ich widoku. Jakby posiadanie mocniejszej budowy miało go uchronić przed bólem. Matas wiedział, że to kłamstwo, ale jego drobne kończyny wzbudzały w nim tylko więcej bezsilności. Z frustracją uderzył pięścią o wannę. Minął miesiąc, odkąd Rosja pobił jednego z nich. Westchnął głęboko i zacisnął powieki, chcąc odciąć się od ponurego świata szarych kafelków. Chciał choć na ułamek sekundy zapomnieć, gdzie się znajduje i wrócić do słodkiego snu, który zabrał go tej nocy daleko stąd. Powinien być spokojny, ale paradoksalnie niepokój spędzał mu sen z powiek. Ile jeszcze? Ile jeszcze dni utopii mu zostało? Może wystarczy jeden błąd i wszystko pryśnie jak mydlana bańka. Niezależnie, czy Rosja był ostatnio łaskawy, czy nie, niezależnie ile spał, Litwa czuł się wykończony. Wykończony całym tym domem szaleńców. Głośno westchnął i wstał, pozwalając, aby zimna woda spłynęła po jego ciele. Wyszedł z wanny i wzdrygnął się nieznacznie, gdy jego bose stopy dotknęły zimnej podłogi. Owinął się ręcznikiem, biorąc głęboki wdech. Jest dobrze. Przetarł twarz chropowatym materiałem, wyciskając wodę z ciemnobrązowych włosów. Urosły w ostatnim czasie, zaczynając sięgać mu za ramiona.

- Będę musiał je obciąć - mruknął pod nosem.

Przełknął niewielką gulę w swoim gardle i starając się ignorować trzęsące dłonie, pośpiesznie wytarł całe ciało.

- Chude - przemknęło mu przez myśl, gdy wkładał czarne spodnie.

Noszenie tego samego kroju munduru rok w rok było nużące, acz nostalgiczne. Pośpiesznie zapiął guziki, Estonia i Łotwa musieli już wstać. Wziął głęboki wdech, wygładzając marynarkę i z pewną niechęcią pociągnął za klamkę. Odwrócił się i po chwili wahania spojrzał na swoje odbicie w niewielkim lustrze.

- Wyglądam jak trup - pomyślał.

Brunet westchnął i opuścił łazienkę, kierując się korytarzami w stronę kuchni. Pamiętał wszystko, każdą ścianę, każdy obraz i każdą rzeźbę. Z pewnym bólem musiał przyznać, że je polubił. Rozpoznawał przedmioty stojące na komodach, książki w małych szafeczkach i pamiętał szczegóły pejzaży. Przez te niekończące się lata żmudnego sprzątania, nadał każdemu obiektowi jego własną historię. Czasami chciał je spisać i opublikować, aby nie pozwolić im rozpłynąć się w niepamięci. Chęć ta pojawiała się i znikała jak poranna rosa każdego dnia. Cokolwiek i tak nikt by nie przeczytał.

- Myślałem, że się utopiłeś - powitał go kwaśny komentarz Łotwy.

Brunet, ociągając się, wszedł do kuchni. Posiłek był już gotowy, pozostało tylko nakryć do stołu.

- Chciałbyś - powiedział Litwin, a kąciki jego ust lekko się uniosły - Co na śniadanie?

--------------------------

Bałtowie ledwo zdążyli zająć swoje miejsca, gdy na korytarzu rozbrzmiały ciężkie kroki.

- Dobroye utro - oznajmił chłodno Viktor, wchodząc do pomieszczenia.

Litwa przełknął ślinę, ledwo utrzymując neutralny wyraz twarzy. Strach mignął w jego piwnych oczach, gdy spuścił wzrok na swój talerz. Głos na chwilę ugrzązł mu w gardle, które nieprzyjemnie się ścisnęło.

- Dobroye utro - przywitali się po kolei Bałtowie.

Litwa poczuł przeszywający wzrok czerwonych oczu na swoim ciele. Chociaż udało mu się utrzymać neutralny wyraz twarzy, nieznacznie drgnął pod jego mroźną siłą. Coś w jego wnętrzu nieprzyjemnie się przewróciło. Miał wrażenie, że Rosja patrzy się na niego dziwnie długo. Czy popełnił błąd? Powoli zakręcił pasmo włosów na swoim palcu wskazującym. Zwykłe urojenie. Rosja powolnym krokiem usiadł na szczycie stołu na prawo od Matasa. Litwin czekał tylko, aż rozpocznie posiłek, a jego żołądek ściskał się z głodu. Viktor był dziś dziwnie powolny, brunet powstrzymał się od zmarszczenia brwi, mając dziwne wrażenie, że coś jest nie tak. Spojrzał w stronę Rosjanina, który nadal nie zaczął jeść. Jego żołądek ścisnął się ze stresu, Viktor miał dla nich ogłoszenie. Oczywiście jego cholerna twarz, jak zawsze pozostawała zagadką. Rosja był genialny w ukrywaniu swoich emocji, co zawsze doprowadzało Matasa do szału.

- Wyjazd, wyjazd, wyjazd - modlił się w głębi duszy.

Każdy dzień bez Rosji był błogosławieństwem.

- Kto przesunął książkę? - spytał oschle, a jego czerwone oczy błysnęły niezadowoleniem.

Cholera, cholera, cholera. W tym domu była tylko jedna osoba, która mogła zapomnieć o wysuniętej książce w biblioteczce. Nie można zmienić jej pozycji ani o milimetr, inaczej Rosja rejestrował to od razu po wyjściu z sypialni. Litwa przeklinał cholerny rosyjski perfekcjonizm codziennie, od kiedy trafił do tego przeklętego domu.

- Ja - wypalił Matas, wpatrując się w pokerową twarz Rosji.

Spojrzał w bok, starając się ukryć stres, który zżerał go od środka. Cholera jasna był idiotą. Chociaż utrzymał spokojny wyraz twarzy, w głębi duszy zaczął przeklinać się za własną decyzję. Czemu go bronił? Przeklęty odruch. Pewnie i tak Łotwa dostałby tylko reprymendę, a on już skupia na sobie większość rosyjskiej uwagi. Reprymenda. Rosja ma ostatnio dobry humor, nie posunie się dalej, na pewno nie, boże nie. Posiłek się rozpoczął, a Litwa starał się ignorować wściekłe spojrzenie, jakim bombardował go Łotysz. Tylko reprymenda. Wściekle wbił widelec w jedzenie na swoim talerzu. Jego empatia była cholernie idiotyczna, po prostu pakował się w kłopoty. Nie, aby Łotwa kiedykolwiek mu podziękował za jego lekkomyślne porywy empatii. Nerwowo zaplątał pasmo włosów na palcu wskazującym. Zachciało mu się zgłaszać akurat w dzień, w który osobiście składa raport Viktorowi. Litwa naprawdę nie miał pojęcia, po co to zrobił.

--------------------------

Gdy brunet skończył sprzątać po śniadaniu, niepewnie ruszył w stronę gabinetu Rosji. Przesunięta książka nie zapowiadała tego dnia najlepiej. To tylko reprymenda, powtórzył w myślach, starając się uspokoić rozkołatane serce. Ostatnio wizyty u Rosji nie były takie złe, niewystarczająco miłe, aby nazwać je przyjemnymi, zwyczajnie nudne. Nagle usłyszał skrzypnięcie podłogi i natychmiast się odwrócił, nieudolnie zahaczając o dywan i z cichym krzykiem upadając na ziemię.

- Litva - głos.

- Haha hej Łotwa - powiedział nonszalancko, wplatając dłoń we włosy i starając się ukryć przerażenie - Zaskoczyłeś mnie

Litwa nienawidził niespodzianek, przyprawiały go o urojenia i nagły skok ciśnienia. Jego serce waliło jak szalone i miał nadzieję, że Łotysz nie jest w stanie tego usłyszeć.

- Znowu to robisz - warknął wrogo.

Brunet niepewnie podrapał się po dłoni, starając uspokoić.

- Robię co? - spytał, leniwie odwracając wzrok, aby spojrzeć na zegar.

Łotwa westchnął i pomógł Litwinowi wstać, marszcząc brwi.

- Przejmujesz moje kary. Nie jestem dzieckiem, więc przestań traktować mnie, jak durnia - wyjaśnił urażony.

- Serio myślałem, że to ja - mruknął, krzyżując ręce na piersi.

- To nie myśl - powiedział twardo Łotysz - Zachowujesz się tak, jakbyś to lubił

Szok niczym piorun przemknął przez jego twarz, ale Litwa szybko zastąpił go uśmiechem. Poczuł, jak coś nieprzyjemnie zacisnęło się w jego klatce piersiowej, powodując kujący ból. Jak... jak komukolwiek miałoby się to podobać? Kolejne słowa Łotwy, zniknęły gdzieś za mgłą uśmiechu. Ta jego cholerna duma, Litwa zastanawiał się, czy do Łotwy kiedykolwiek dotrze to, że po prostu się o niego troszczy. Nie może po prostu udawać, że nie widzi koszmarów, które dręczą chłopca, co nocy, jak robi to Estonia. Mógłby mu choć raz podziękować, zamiast ciągle go opiepszać.

- Litwa? - warknął z irytacją, gdy zauważył, że drugi go nie słucha.

- Muszę iść, Viktor czeka - mruknął ponuro.

Po czym ignorując dalsze protesty Łotysza, ruszył wzdłuż korytarza.

Zachowujesz się tak, jakbyś to lubił

Jak ktokolwiek mógłby to lubić? Jak Łotwa w ogóle śmiał wypowiedzieć te słowa? Gdyby on to zrobił, pewnie nie wybaczono by mu do końca życia Jednak z ust Łotysza wyszło to tak prosto. Czemu słyszał tak raniące słowa po tym, jak chciał po prostu pomóc? Litwa nagle stanął, mocno wbijając paznokcie w dłoń. Nie. Nic nie szkodzi. To tylko słowa. Matas wznowił marsz, ocierając krew wypływającą z wnętrza jego dłoni chusteczką.

Znowu zacisnął pięść zbyt mocno.

Takie kłopotliwe.

--------------------------

Litwa zapukał w ciemne, dębowe drzwi, starając się stłumić stres. Nerwowo owinął pasmo włosów dookoła palca wskazującego.

- Wejdź - rozległo się pozwolenie.

Matas otworzył drzwi do piekielnego pomieszczenia, w którym spędzał więcej czasu, niż chciał się przyznać. Rosja, jak zwykle siedział za biurkiem, wypełniając papiery. Kominek nie był rozpalony, więc pokój wypełniał nieprzyjemny chłód. Litwin wszedł do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Pokój pachniał książkami i kawą, które Viktor tak uwielbiał. Litwa miał co do niego mieszane uczucia, był przytulny, ale skażony przerażającą rosyjską obecnością. Wizyty w nim były odwieczną zagadką potrafiły być przyjemne, gdy Viktor dawał mu czytać swoje książki, nudne, gdy cały dzień po prostu patrzył, jak pracuje oraz okropne, gdy Rosja miał zły humor. Były nieprzewidywalne, jak sam Viktor, a Matas nigdy nie wiedział czego się spodziewać. Chłopak niepewnie zajął swoje miejsce na fotelu naprzeciw Rosji. Miesiąc bez uderzenia. Przez miesiąc za takie występki Bałtowie dostawali zwykłą reprymendę i byli odsyłani. Mogło to trwać jeszcze rok, a mogło zakończyć się dzisiaj. Matas chciał wierzyć, że nie skończy się nigdy.

- Ręce - nakazał chłodno.

Litwa natychmiast uniósł wzrok, zauważając drewnianą linijkę w dłoni Viktora. Piwne oczy rozszerzyły się, gdy Matas próbował cokolwiek wyczytać z jego wiecznie zimnego wyrazu twarzy.

- Ale - próbował protestować.

Rosja nie zamierzał.

- Ręce - przerwał mu.

Litwa zadrżał pod natarczywym spojrzeniem czerwonych oczu i zaczął, powoli podwijać rękawy. Jego gardło ścisnęło się tak mocno, że ledwo łapał oddech. Ręce drżały mu, jak galareta, gdy czuł, jak cierpliwość Rosji się kończy. Mimo niskiej temperatury poczuł uderzający przypływ gorąca. Wstał, odpychając fotel do tyłu i wyciągnął przed siebie dłonie. Wbił wzrok w podłogę, a włosy opadły mu na twarz. Ledwo był w stanie ustać przez wstrząsające nim dreszcze. Litwin zaśmiał się gorzko w głębi duszy, jedna książka, jedna cholerna książka. Przez tę cholerną książkę Rosja zamierzał go uderzyć. Po walonym miesiącu przerwy.

- Chciałem być miły - powiedział ostro - Ale nie ma żadnych efektów

Matas zastanawiał się komu, tak naprawdę się tłumaczy. Jemu, czy sobie. Litwa mocno zacisnął szczękę, aby powstrzymać lekkomyślne słowa, które przyniosłyby mu tylko więcej bólu. Rozległ się świst i linijka uderzyła w jego rękę, zostawiając piekący ślad. Matas skrzywił się, ale zachował ciszę, nadal wpatrując się we wzorzysty dywan. Drugie uderzenie przecięło jego skórę. Litwa zacisnął szczękę najmocniej, jak potrafił, za wszelką cenę starając się zachować ciszę. Powietrze przecinały miarowe świsty linijki, która raz po raz uderzała w jego skórę, zostawiając czerwone ślady. Gdy Rosja po raz trzeci trafił w to samo miejsce, brunet nie był w stanie powstrzymać cichego krzyku, który opuścił jego usta. Matas z żalem patrzył na kilka kropel krwi, które skapnęły na dywan świadom, że jeden z nich będzie miał duży kłopot z ich czyszczeniem. To była jedna z najlżejszych kar, jaką mógł dostać. Litwa się jej nie bał, jutro po uderzeniach nie zostanie nawet ślad. Bał się tego, co mogła rozpocząć. Matas usłyszał, jak Rosja odłożył linijkę, jego kara dobiegła końca. Uderzenia pokryły jego skórę krwawymi pręgami od palców aż po łokcie. Dreszcz przeszył ciało bruneta, gdy Rosja powoli przejechał dłonią wzdłuż jego ran.

- Jesteś zbyt miły - powiedział Viktor, klepiąc go po głowie - Usiądź

Litwa opuścił rękawy, nie zważając na krople krwi, wypływające z niektórych ran i opadł na fotel. Milczał, nie odrywając wzroku od podłogi, a po strachu pozostała tylko rezygnacja i umierająca nadzieja. Litwa chciał wierzyć, że to jednorazowe, że kary fizyczne nie powrócą i nie staną się coraz gorsze. Jednak w głębi duszy doskonale zdawał sobie sprawę, że wydarzenia zawsze zataczają bolesne koło.

"- Przepraszam - kilka łez zmoczyło mundur Litwina - Ja tak bardzo przepraszam

Łzawy ton wydawał się taki szczery, taki kruchy i miły, jak nigdy dotąd.

- Nie powinienem był, ja posunąłem się za daleko - kontynuował, mocno przytulając kruche ciało bruneta, jakby bojąc się, że ucieknie.

Jego uścisk był taki ciepły i bezbolesny, jak nigdy dotąd.

- Proszę, wybacz, wybacz mi. Nie nienawidź mnie, błagam, po prostu nie nienawidź - skandował, chwytając jego ubranie, jakby nie chciał go puścić - Już nigdy, to się nigdy nie powtórzy

Litwa próbował się okłamywać, wmawiać sobie, że to nic nie zmienia, że nic nie czuje. Ale w gdzieś głęboko rozpalono w nim współczucie, które nie pozwoliło mu pozostać obojętnym. Nawet jeśli nie powinien, nawet jeśli to było tylko kłamstwo.

- Już dobrze - szepnął.

Nie było dobrze. I może była to najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek powiedział, ale Litwa nie potrafił go nienawidzić."

Rosja był świetnym kłamcą, a Litwa nie wiedział, który z nich najmocniej wierzy w jego fałszywe obietnice.

I tak jak zawsze bolesne koło zaczęło się toczyć.
Przybierając na sile, aż do momentu, w którym przekroczyło wszelkie dotychczasowe granice.
A potem cichło jakby przytłoczone jakimś dziwnym poczuciem winy.
Aby zerwać się po chwili przerwy i toczyć się dalej.

Coraz dalej

--------------------------

Dziękuję za przeczytanie mojego opowiadania!
Mało osób wie, ale często przemoc domowa składa się z faz. Są to:

Faza narastania napięcia - oprawca jest nerwowy i sięga po przemoc z powodu błahych rzeczy, które go zirytowały

Faza ostrej przemocy

Faza miodowego miesiąca - sprawca zaprzestaje przemocy, czasem nawet przeprasza za swoje czyny i obiecuje, że się zmieni. Ale potem wszystko zaczyna się od nowa.

Czemu wybrałam do tego shota 2p?
Bo myślę, że Viktor jest bardziej "typowym" sprawcą.
Ivan jest zbyt dziecinny i wątpię, aby to go dotyczyło, bo dla niego to tylko zabawa i nie ma wyrzutów sumienia.

Mam nadzieję, że się wam spodobało~


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top