Zaraz Co?!
Kiedy Angelika ujrzała Michaela, nieukrywała szczęścia, on zresztą też. Dziewczyna zaraz rzuciła się mu na szyję...
– Dobrze, że nic Ci niejest – wykrztusiła przez łzy szczęścia dziewczyna mocno przytulając Michaela
– Mnie bardziej cieszy, że tobie nic niejest – odparł odwzajemniając gest
– Zaraz, to wy się znacie? – Peter zaczął coś podejrzewać
– Powiedzmy, że w przeszłości mieliśmy szansę się spotkać... – stwierdziła Angelika i spojrzała na Michaela
– I nic nam nie powiedzieliście?! – Kath się gotowała
– Nie – Michael wolał przejąć stery rozmowy
– Ale jak? – Jane była dociekliwa
– Angelika, opowiemy im, czy wolisz już sobie nie przypominać tego co ci zrobił? – Jane, Kath i Peter byli silnie zdziwieni. Nierozumieli oczym mówili Angelika i Michael – Możemy opowiedzieć łącznie z TYM ? – Jane była zdziwiona ostatnim słowem Michaela
– Tak – stwierdziła Angelika – i tak trzy lata siedzenia w tej piwnicy martwiłam się tylko o ciebie
– Nawzajem – odparł MJ
– Więc, miałam 16 lat kiedy moja matka zmarła – zaczęła Angelika i razem z Michaelem opowiedzieli tą historię – Znał moją matkę już w dniu moich narodzin...
– Potrzebowała kosztownej operacji. Jej rodziców niebyło na taki wydatek stać... I...
– Zapłacił. W sumie, Michael, zawdzięczam ci życie
– Wiem. Ale to co zrobiłem to tylko drobiazg...
– Wcale nie. Uratowałeś mnie dwa razy, z czego raz życie. A nie, czekaj za drugim razem też tak było. Bóg wie do kogo bym trafiła, gdyby nie ty
– Ej! – Jane pstryknęła palcami – czyli w skrócie. Michael przyjaźnił się z matką Angeliki. Zapłacił za operację, która uratowała Angelice życie. Później po 21 latach znalazł ją i wyciągnął z niezłego piekła. Później Angelikę porwali, a Michael przez trzy lata niemiał nawet pojęcia czy Angelika nadal żyje. Tak?
– Tak – odparła Angelika i spojrzała w oczy Michaela. Wiedział co dziewczyna chce mu przekazać "Mówimy o tym co się stało? ". Miało się nie wydać. Ale Michael zamiast kiwnąć głową lub w inny bazdźwięczny sposób odpowiedzieć dziewczynie...
– Jak chcesz – Odparł MJ
– Ale co?! – Jane zaczęła coś podejrzewać
– A nic, nic – Angelika grała na zwłokę
– W co wy z nami gracie?! – Jane podejrzewała coraz więcej
– Mówimy? – zwątpiła Angelika
– Dłużej tego nieukryjemy – Michael wiedział oczym mówi
– No słucham – wycedziła Jane pokryjomu uruchamiając dyktafon
– Pamiętasz informacje o Olivii? – zapytał Michael
– Tak, a co? – Jane ukrywała, że wszystko nagrywa
– I ja i Angelika wiemy gdzie jest, kto to zrobił i...
– Ona żyje?! – wykrzyknął Peter
– Żyła jeszcze trzy lata temu
– Jedziemy – Jane wróciła do roli przywódcy
– Chcę zobaczyć ich minę jak mnie zobaczą... – Michael jak zwykle chciał rozluźnić atmosferę
– O nie. Nie zobaczą – Kath podniosła głos – Masz – powiedziała i podała mu czarną apaszkę i okulary przeciwsłoneczne
– Jak chcesz – powiedział Michael zawiązują czarny materiał tak, że zasłaniał mu usta i nos – potrzebujemy broni...
– Szkoda, że jej nie mamy – przerwała mu Jane
– A kto Ci to powiedział? – Michael podał każdemu po sztuce typowej broni używanej w policjii
– Skąd to masz? – Jane wydawała się nieco bać
– Hollywood jest jak Dziki Zachód. Niemasz jak się bronić, jesteś trup. Mam je od 77'... – wyjaśnił Król Popu
– Jak sobie chcesz – Jane znała się na obsłudze broni. Jej wujek był policjantem.
– Masz adres – Szatyn podał jej kartkę. Zamroziło ją. Adres jej kuzyna, Jacka... No tak. Zawsze sprawiał problemy. Ile to razy babcia Jane mówiła, w jakie to złe towarzystwo się wplątał...
– Jack! Zabiję cię! – syknęła Jane
(jakiś czas później, pod domem Jacka)
– Michael, Angelika wy wiecie gdzie dokładnie jest Olivia?
– Tak – odparł bez wahania Michael – w piwnicy
– Jak będzie bezpiecznie, biegniecie po nią. Wchodzę pierwsza. Jack to mój kuzyn. Mi zaufa – Jane miała niezły plan działania. A to, że załatwiła krótkofalówki... Postarała się.
(kilka minut później)
Jane zapukała do domu kuzyna
– Hej Jack.
– Jane? Ty tu? – Jack był wyraźnie przestraszony obecnością Jane
– Mogę wejść?
– A tak, tak... Proszę
– O boże, jak ty się tu nie udusisz? Otworzę okno
– Skoro musisz... – chłopak raczej zadowolony z tego niebył. Niewiedział jednak, że jego kuzynka planowała rozwalić mu gang. Każde ich słowo słyszała reszta ekipy Jane.
– Otwieram to okno w salonie
– Jane, a jak tam to twoje ratowanie sławnych? Ten twój idolek jeszcze się do ciebie niedobierał? – Jack doskonale znał słaby punkt swojej kuzynki
– Odpieprz się od Michaela!
— No proszę... Czy ja już kiedyś kogoś takiego nie spotkałem? A no tak! Olivia! Księżniczka chciała robić to co ty, a teraz tańczy jak jej zagram. Chłopaki zabierzcie ją. Wrzućcie ją do pokoju obok tej Olivii.
– Zdrajca! – Jane już wcześniej ustaliła z przyjaciółmi takie hasło. Znaczyło, że potrzebuję pomocy. Otwieranie okna to tylko ułatwienie dla ekipy. Zaraz przez okno wpadli Peter i Kath
– A pan Jack to nie ma już dość kłopotów? – Peter celował do Jacka z broni
– Ile ich jeszcze masz w tym swoim pozytywnym gangu? Co?! Gadaj bo cię potnę! – Jack trzymał ostrze noża tuż przy twarzy Jane
– Zdrajco! – Jane ryzykowała, ale grała na zwłokę. Spojrzała na Petera i Kath. Między ich głowami widziała okno... dojrzała Michaela
– Gadaj! – Jack już miał ją zranić kiedy rozległy się strzały. Kuzyn Jane opadł na podłogę. Jego wspólnicy, którzy trzymali Jane, też.
– Peter, to ty, czy Kath? – Jane spojrzała na przyjaciół
– Rzadne z nich. To ja – powiedział Michael będąc już w budynku i pomagając wejść Angelice
–Z takiej odległości? Jak?
– Hollywood jest jak...
– Wiemy, wiemy Dziki Zachód
– Peter, Angelika pójdziecie zemną. Peter osłania tyły. Ja i Angelika idziemy przodem
– Zaraz. A co z nami? – zaprotestowała Kath
– Pilnujcie zejścia do piwnicy. Wolę was nienarażać, po tym co dla mnie zrobiłyście
– Dobra Disneyowsko-Hollywoodzki Piotrusiu Panie, daj już sobie spokój z tą wdzięcznością... Biegnij ratować Olivię!
(wspomnienie Michaela)
"Doskonale wiedziałem, gdzie jest Olivia. Jedyne zamknięte drzwi... Razem z Peterem kilkukrotnie na nie wbiegliśmy żeby je wyważyć... W końcu ustąpiły... Zobaczyłem drobną postać Olivii, przywiązaną do krzesła... Poczułem się ja w filmach gangsta... Było widać, że ją nieźle tortulowali... Była dosłownie cała we krwi... Udało mi się rozciąć sznury... Dziewczyna była słaba. Niemiała sił wstać. Wziąłem ją na ręce i wyniosłem z tej cholernej piwnicy... Najchętniej bym zabił tego diabła Jacka... Dlaczego on to zrobił? Niosąc 25-latkę cały czas do niej mówiłem, żeby nie traciła przytomności... "
– Olivia, spokojnie. Nic Ci nie robimy. Nic. Uwierz mi. Wiem kim jesteś i co chciałaś zrobić. Dziękuję. Olivia proszę patrz na mnie, nie zasypiaj. Patrz na mnie. Wiem, że myślisz, że mnie nieznasz, ale uwierz mi, że jest inaczej – Michaelowi kończyły się pomysły. Naszcęście byli już na górze. Posadził dziewczynę na kanapie. Jane i Kath zaraz się nią zajęły. Sam wpadł na dość ryzykowny pomysł... Ale każdy wie jaki on jest... Musi pomóc każdemu komu się da... Postanowił sprawdzić co z Jackiem i jego wspólnikami... I to był błąd. Kiedy tylko się do nich zbliżył zaraz wstali i go złapali... Peter, Jane, Kath, Angelika i Olivia usłyszeli tylko jedno słowo:
– Nie! – krzyk Michaela... Jane i Kath z Peterem kazali Angelice zostać przy Olivii
– Jack, proszę. Chcesz mieć go na sumieniu? – Jane starała się zmienić plany kuzyna
– Oj, Jane, Jane... Taka duża, a taka głupia - wycedził wściekły Jack celując do kuzynki z broni, którą właśnie zabrał Michaelowi – Ja mu nic nie zrobię. Przynajmniej puki żyjesz! Zabiję najpierw ciebie później twoich przyjaciół, a na końcu tego twojego... Jak mu tam? A no tak króla popu! Serio chcesz żeby patrzył jak pokolei padacie jak muchy?
– Jane niesłuchaj go! Uciekaj! – Michaelowi udało się na chwilę uwolnić z rąk gangu
– Zamknij się! – wrzasnął Jack – Wybieraj. Albo zabiję tylko ciebie albo najpierw ich wszystkich na twoich oczach, a ciebie na końcu. Decyduj!
– Michael, proszę nie. Nie mów, że chcesz... - Jane była bliska płaczu
– Tak, Jane. Jack, proszę zabij tylko mnie. Ale nie na ich oczach.
– Oj no proszę... Ktoś tu chyba zmądrzał... To mi się podoba. Niemuszę znowu zabijać rodziny... Zabicie wuja i samobójstwo mojej ciotuni mi wystarczy. Chociaż zabicie ich córuni sprawiło by mi radość...
– Zdrajco! Zabiłeś moich rodziców! Nigdy ci niewybaczę! – po policzkach Jane ciekły łzy – żegnaj! – wykrzyknęła i postrzeliła kuzyna w brzuch. Kiedy zoriętowała się co zrobiła opadła na podłogę. W końcu i wspólnicy Jacka zrozumieli co się stało. Jeden z nich nadal trzymał Michaela, a drugi wyjął broń z dłoni Jacka i celując do Jane powiedział:
– Szef twoich starych, ty szefa, a ja zabiję ciebie!
– Nie! – Michael powtórzył wykop że Smooth Criminal i wytrącił mężczyźnie broń z rąk kopiąc go w nadgarstek – Nieskrzywdzisz, ani Jane, ani jej przyjaciół, ani nikogo! – to mówiąc kopnął w, że tak to nazwę, czułe miejsce gangtera który go trzymał. Udało się. Był wolny. Podniósł swoją broń z podłogi, zanim którykolwiek z gangsterów zdążył to zrobić. Michael natychmiast pobiegł do Jane. Zaczął ją klepać po policzku
– Jane, wporządku? Obudź się. Jane! Proszę
– Dobra, panie Piotruś Pan! – gangster, którego Michael kopnął w nadgarstek, stał nad nim – Teraz to się wkopałeś! Zabiję ich na twoich oczach! Oddawaj broń!
– Nie – Michael pomimo sytuacji odpowiedział spokojnie
– Zabiję was! Dawaj broń!
– Po co ci moja? Masz własną – Michael świetnie wiedział, że przypomnienie gangterowi, że ma swoją broń było ryzykowne, ale widział, że tuż za gangsterem stoi Peter i już mierzy gangsterowi w głowę. Strzał. Gangster padł jak długi
– No pięknie, pięknie przychodzicie, uwalniacie naszego wroga, zabijanie mojego szefa, później kolegę. Teraz ja was pozabijam! – jedyny żywy gangster stał nad nimi...
– Nie zabijaj ich – Michaelowi znowu wpadł do głowy głupi pomysł – zabij mnie. Ale najpierw pość ich wolno. I daj mi teraz obudzić Jane. To w końcu kuzynka twojego szefa. Pomożesz jej czy nadal chcesz ją zabić? Miej serce. Zadużo ludzi ginie w wojnach, żebyś teraz świadomie mordował tak młodych ludzi. Pomóż Jane i Olivii. Daj im żyć. Póść ich wszystkich wolno. Twój szef i tak nieżyje. On ci nic nie zrobi. Jeśli nic nam nie robisz, mogę cię zatrudnić na ochroniarza. I słowo. Będę Ci płacił więcej niż Jack. Ale teraz oddaj broń Peterowi i pomóż nam się zająć Olivią i Jane. – Kath, Peter, Angelika i Olivia byli w szoku, że potencjalnie zły człowiek posłuchał Michaela i oddał broń Peterowi i zaraz znalazł apteczkę i pomógł Kath i Angelice zajmować się Olivią. Michael nadal próbował ocucić Jane. Peter stał na "warcie", znaczy pilnował, czy nie ma więcej gangsterów i czy nikt nie wchodzi do domu – Jane nie zostawiaj nas – po policzku Michaela spłynęła łza, a następnie skapnęła na twarz dziewczyny – nie umieraj – kolejne łzy spływały po jego policzkach i lądowały na twarzy Jane – Jane proszę nie...
– Michael... – Jane zaczęła odzyzkiwać przytomność – Co się stało? Nie płacz – dodała i usiała, a chwilę później objęła go i przytuliła – Nie płacz. Powiesz mi co się stało?
– Jane... Długa historia... – po jego policzkach nadal ciekły łzy
– Michael! Uważaj! – krzyknęła Jane widząc jak gangster wyrywa Peterowi broń
– No, widzę, żeś głupszy od stracha na wróble! – gangster znów celował do nich z broni – Zabiję was. A ty nic na to nie poradzisz. Będziesz tylko mógł patrzeć jak umierają
– Nawzajem tchórzliwy Lwie! – Michael wiedział co na myśli miał gangster wspominając o strachu na wróble – Szef ci umarł to zaraz samowolka? Zmień nastawienie. Wróć na dobrą stronę. Niezabijaj bez powodu.
– I tak wszyscy zdechniecie. To, że Jack nieżyje nieznaczny, że niemam szefa!
– Cholera! Zapomniałem... Między stanowi, między narodowi, kontynentowi i światowy – Michael szepnął do Jane
– Umrzecie. Tak czy inaczej. Od nas nieda się uwolnić – gangster załadował broń – No, co Hollywoodzki Piotrusiu Panie? Chcesz znowu przeżywać koszmar w mediach? Trzeci raz? Fani cię znowu znienawidzą. Chcesz tego?
– Oni może tak, ale ja napewno nie. Żegnaj zdrajco! – Angelika postrzeliła gangstera w ramię. Chwilę później z jej dłoni wypadł pistolet
– Angelika! – Michael pobiegł do Angeliki, która ledwie stała na nogach. Zdząrzył ją złapać zanim upadła
– Zabiłam człowieka... – pół przytomna dziewczyna była bliska płaczu – Ja...ja...nie...niechciałam...
przepraszam
– Zrobiłaś to. Owszem. Ale poto , żeby nas ratować. Może i zabiłaś...
– A może i nie! – pomimo rany gangster stał przed nimi z naładowaną bronią w dłoni – Umrzecie! O tak! – powiedział i jednym strzałem powalił Petera
– Nie! Błagam. Daj im żyć. Czemu chcesz ich zabijać? – Mike nadal grał na zwłokę
– Bo was nienawidzę! A ciebie to najbardziej!
– Jeśli już musisz kogoś zabić to niech to będę ja – znacie Michaela, zawsze gotów do poświęceń – Skoro to mnie najbardziej nienawidzisz. To proszę. Masz szansę. Zrób to
– Michael nierób tego! - Jane niezrozumiała co robi Michael
– Jane, wiem co robię. Zaufaj mi – odparł, po czym zwrócił się znów do gangstera – Chcesz to proszę
– Sprawiasz mi ogromną radość – gangster już miał strzelić kiedy opóścił pistolet, a po jego policzkach zaczęły płynąć łzy – Nie mogę. Niezabiję idola mojej matki. Niedam rady
– Matki? – Michael nie zrozumiał co miał na myśli gangster – O czym mówisz?
– Moja matka... Była twoją fanką... Dwadzieścia dwa temu... Zginęła w wypadku... Jadąc na twój koncert... Dlatego mówiłem, że Cię nienawidzę. Przez te wszystkie lata mój ojciec... On wiecznie mówił... Że śmierć matki to twoja wina... Miałem może 5 lat... Nic o tobie nie wiedząc wierzyłem ojcu... Przepraszam...
– Wiesz ilu już takich jak ty w życiu spotkałem?
– Pewnie sporo...
– Owszem. Ale tylko ty miałeś na tyle serca i rozumu żeby powiedzieć prawdę. Doskonale wiem, co się stało tamtego dnia. Twoja matka nie zginęła w wypadku. Zmarła w szpitalu...
– Skąd to wiesz?
– Sam ją wyciągałem z samochodu
– Co?!
– Tak.
– Chcesz powiedzieć, że ojciec mnie okłamał? Ona nie zginęła w wypadku? Tylko zmarła w szpitalu? Próbowałeś ją ratować?
– Tak... Chcesz poznać tą historię?
– Skoro mam okazję
– Rozkładaliśmy scenę. Na jakimś placu, albo lotnisku. Z pobliskiej drogi dobiegł hałas wypadku. Rzuciłem to robiłem. Pobiegłem w kierunku drogi. I... – wziął głęboki wdech – zobaczyłem co się stało. Czołówka. TIR i dwie osobówki. Przeszedł mnie dreszcz. Najbardziej poszkodowana, była twoja matka. Kierowca drugiej osobówki tyle co złamał rękę, a kierowca Tira? Wyszedł z tego bez szwanku. Zadzwonił po pomoc. Ja wyciągnąłem twoją matkę. Praktycznie w ostatniej chwili. Odciągnąłem ją od auta. Chwilę później wybuchło...
– Uratowałeś ją...
– I tak zmarła...
– Ale gdyby nie ty spłonęła by w aucie...
–
Może i masz rację... – Michael postanowił znowu zaryzykować – Nadal chcesz nas pozabijać?
– Oszalałeś?! Miałbym zabijać kogoś kto uratował moją matkę? Nieżyje przez lekarzy... Nie mam zamiaru was zabijać. Uratowałeś życie mojej matki, a oni są twoimi przyjaciółmi. Niezabiję, ani ciebie, ani ich
– No tego to się nie spodziewałem – stwierdził Michael
– Ej! A może zobaczymy co z Peterem? – Kath przerwała rozmowę tej trójki
– Racja – stwierdził Michael i usiadł przy Peterze – Jane, wiesz kto jest jego idolem?
– Slash – odparła Jane
– OK dzięki – powiedział MJ po czym zwrócił się do Petera – Peter? Żyjesz? Wstawaj chłopie – przez myśl przemknął mu najczarniejszy scenariusz. Sprawdził oddech. Chociaż tyle. Peter nadal oddychał – Peter, poza mną jesteś tu jednym facetem. Niezostawisz chyba Jane i Kath? Słuchaj, mogę ci nawet załatwić wstęp za kulisy koncertu Slasha. Chcesz tego? – po policzku Michaela znów spłynęła łza – Proszę, wrócić do nas - kolejne łzy płynęły mu z oczu – Peter, proszę cię. Nierób mi tego. Nie odchodź. Proszę, obódź się – w końcu słowa Michaela zaczęła działać na Petera. Chłopak zaczynał odzyskiwać przytomność
– Co się stało? – słowa Petera ucieszyły Jane i Michaela
– Oberwałeś i straciłeś przytomność – na pytanie Petera odpowiedział 27-latek, który wcześniej sam go omal niezabił
– Zabierzcie go ode mnie – Peter bał się dawnego gangstera
– On ci już nic nie robi – Michael starał się uspokoić Petera – spokojnie. Obiecał, że nas nie pozabija. No dobra wstawaj. Zobaczymy gdzie dokładnie oberwałeś – dodał i pomógł Peterowi wstać. Zajmując się Peterem i Olivią, Jane, Michael, Angelika ani Kath niezauważyli, że gangster poszedł w głąb domu
– Przyślijcie wsparcie – szepnął do krótkofalówki
– Cel?
– Jack i Joseph nieżyją. Niepowtarzalna okazja. W budynku jest gwiazda, jedna z grup pomagających sławą dowodzona przez Jane. Uwolniono Olivię
– Jasne. Wysyłamy ci piętnaście osób. Dostajesz dowództwo
– Tak jest. Bez odbioru
Wtym samy czasie Olivia znów zaczęła odpływać
– Olivia – Michael znów zaczął mówić do Olivii – nie odpływaj. Hej! Wiesz przecież kim jestem. Prawda? Domyślam się co przeszłaś... Współczuję. Ale twoje poświęcenie miało skutek. Nadal znajdziesz ludzi, którzy zrobią to co to. Masz okazję poznać kilka takich osób. Olivia! – krzyknął Michael, bo dziewczyna była bardzo blisko od stracenia przytomności – Znasz mnie – to mówiąc zdjął z twarzy apaszkę – nie mów tylko, że nie poznajesz mnie. To ja Michael Jackson. Jestem tu. Proszę cię nie zasypiaj proszę
– Boże... Michael... to naprawdę ty? – dziewczynie się poprawiło
– Tak. Olivia, słuchaj, naprawdę dziękuję ci
– Za co?
– Za to co zrobiłaś
– Ty byś zrobił to samo... Chciałam być taka jak ty
– Dziękuję... Lepiej się czujesz?
– Chyba tak...
– Jesteś w stanie nam powiedzieć jak tu trafiłaś?
– Więc...
(Wspomnienie Olivii)
"Wracałam do domu... Od... Chyba Angeliki... Jakoś w połowie drogi zaczepiło mnie dwóch facetów...
- Przepraszam, którędy dojdziemy na Walk of Fame? - Zapytał jeden z nich, więc wyjaśniłam im trasę i ruszyłam dalej
- Tie, piękna! - zawołał jeden z nich
- Coś jeszcze? - zapytałam
- Ty jesteś Olivia Joseph?
- Tak - odpowiedziałam śmiertelnie przerażona - Czego chcecie?
- Mamy propozycję - rozmawiał ze mną tylko jeden z nich. Drugi gdzieś poszedł - pojechałabyś z nami?
- Nie
- Założymy się? - wrzasnął drugi i złapał mnie za ręce, tak, że niemogłam się ruszyć... Wrzucili mnie do bagażnika swojego auta i przywieźli tu... Kiedy mnie wprowadzili... "
Opowiadanie dziewczyny przetrwało wtargnięcie wspólników Jacka. Wpadli do budynku przez okno i złapali każdego poza Olivią, bo jeszcze zanim ją zauważyli Michael kazał jej udawać nieprzytomną.
– Jego póście. Uratował życie mojej matce – Oliver, bo tak miał na imię 27-latek, nakazał swoim wypóścić Michaela, a ten odrazu znalazł się przy Olivii
– Biorę cię na ręce. Spróbujemy z tąd uciec – szepnął do Olivii, która nadal udawała, nieprzytomną. Zaraz po tych słowach Michael zrobił to co powiedział
– Ej! Na ucieczkę się nieumawialiśmy! - wrzasnął Oliver – Łapcie go! – w starciu z dziewięciorgiem gangsterów Michael nie miał szans. Sam zdążył jedynie podać Olivii broń Kath, ponieważ dziewczyna (Kath) ją upuściła. Złapali go i przyprowadzili do Olivera – Słuchaj, doigrałeś się! Teraz naprawdę zobaczysz jak twoi przyjaciele padają jak muchy i na serio nic, ale nic z tym nie zrobisz! – dodał, po czym zwrócił się do swoich ludzi – zwiążcie go. Przynajmniej nam nie ucieknie, a i tą co tam leży też zwiążcie. Będziemy mieli pewność, że nic nam nie zrobi.
Trzeba przyznać, że Michael i Olivia i tak mieli szczęście. Olivię posadzili, w taki sposób, że była oparta plecami o plecy Michaela
– Olivia, udaj, że odzyskujesz przytomność – szepnął do dziewczyny. Ona od razu zrobiła to co jej kazał – mam scyzoryk w kieszeni. Dasz radę go wyjąć? – powiedział nadal szeptem
– Spróbuję – odparła Olivia i delikatnie zaczęła szukać scyzoryka – Udało się. Mam
– Podaj mi go
– Masz – odparła i podała mu przedmiot. Michaelowi udało się przeciąć linę, którą go związali. Później uwolnił Olivię.
– Na mój znak strzelamy – Nadal mówił szeptem
– Jak się uwolniłeś? Łapać ich! – krzyczał Oliver
– Olivia teraz – krzyknął Michael. I zaczęła się strzelanina
– Rzuć broń! – wrzasnął Oliver przystawiając pistolet do głowy Angeliki – Albo ją zabiję! Wybieraj albo rzeź twoich przyjaciół na twoich oczach, albo najpierw zabijemy ciebie!
– Jeśli musisz kogoś zabić... To proszę. Zabij mnie. Zabij idola swojej matki. Chcesz tego?
– Przypomnij sobie, że Michael ryzykował życie żeby uratować życie twojej mamy – Jane postanowiła wkroczyć do gry – i ty chcesz teraz zabijać taką osobę?
– Oj Jane, mała słodka Jane. Łatwo wierna to ty jak dziecko... Myślisz, że on na serio to zrobił? Wierzysz mu? Co?! – Oliver krzyczał jej prosto w twarz. Wyjął nóż i rozciął jej czoło – Wierzysz komuś, kogo o pedofilię oskarżali dwa razy?
– Daj mu spokój! – Jane nie dawała za wygraną – te oskarżenia były bardziej fałszywe niż ty. Zdrajca!
– Uciszcie ją. Wiecie co, gdzie i jak.
– Oliver, słuchaj, to, że twoja matka nieżyje, nieznaczy, że masz teraz mordować ludzi. Za dużo ich ginie w wojnach. A oni są przecież młodzi. Daj im wolną drogę, weź mnie. To ci chyba starczy. Proszę.
– Mam cię dość. Jasne? Jak dla mnie jesteś nikim. Mam gdzieś czy ryzykowałeś życiem czy nie. Jesteś nikim! Uznany za trupa jedenaście lat temu, teraz nagle ni z tego, ni z owego wracasz do żywych? Brawo! Co jesteś zombie, czy wampir? Pożegnaj się z Olivią – wycedził Oliver mierząc do Olivii
– Niezabijesz jej zanim ja nie umrę – Michael stając przed Olivią osłaniał ją – dopóki ja żyję nic jej nie zrobisz. Niepozwolę ci
– A co ty mi możesz zrobić? Co?
– Ja nic, ale on napewno coś może
– Ale kto?! – krzyknął Oliver i odróciwszy się zobaczył Slasha, który odrazu walnął go w głowę gitarą. Oliver tego nieczuł, ale udał, że stracił przytomność
– Wdzę, że jednak raczyłeś przyjść, Slash – stwierdził Michael
– Michael! Olivia! Uważajcie! – krzyknął Slash widząc czterech gangsterów czających się na nich. Pochwili złapali Olivię i Michaela – Puszczaj! – krzyknął Slash czując, że i jego złapali... Nie minęła chwilą a Michael i Olivia znów byli związani.
– Brawo! Brawo Królu Popu! Gratuluję – szyderczy śmiech Olivera rozległ się w budynku – jeszcze jedną gwiazdę mi podsyłasz. No rozumu to ty za grosz nie masz!
– Zamknij się! – Mike niedawał za wygraną – Co ty masz z głową?! Zdecyduj się! Jesteś dobry czy zły? Ok, ani ja ani Slash święci niejesteśmy, ale czemu odrazu chcesz nas wszystkich pozabijać?! Słuchaj. Kilkukrotnie ratowałem komuś życie. Doskonale wiem jak się czuje ktoś, kto ma wrażenie, że więcej nie zrobi. A ty się teraz tak czujesz. Mam rację? Chcesz zabić bo niewytrzymujesz emocjonalnie. Tak?!
– Tak...
– No. A teraz to może byś nas uwolnił. A przynajmniej ich wszystkich. Ze mną zrób co chcesz. Ale wypóść ich. Proszę
– Rozwiążcie dziewczynę. Póście ich, ale nie dajcie wyjść z budynku – nakazał wspólnikom poczym zwrócił się do Michaela – A z tobą to sobie pogadam. Mam zrobić z tobą co chcę? Proszę. Z chcęcią sprawię ci taki ból, że niewytrzymasz – spojrzał na swoich ludzi – dwóch z was do mnie. Reszta pilnuje wrogów – nieminęła minuta, a dwóch gangsterów stało przy Oliverze – Rozwiążcie go. Weście że sobą dodatkowe liny. Związane zostawcie mu tylko ręce.
– I tak bym ci nie uciekł. Za przyjaciół jestem gotów umrzeć
– Spotka cię coś gorszego. Za mną! – rozkazał Oliver, a jego ludzie trzymając Michaela ruszyli za nim. Doszli do pokoju w piwnicy, w którym wcześniej więzili Olivię. Teraz była tam Jane.
– Co zamierzasz? – pomimo sytuacji Michael wydawał się spokojny
– Będziesz zmuszony patrzeć, jak znęcam się nad twoją przyjaciółką. A sam i tak nic niezrobisz – powiedział bez emocji, poczym zwróciwszy się do swoich rzekł – prywiążcie go tu. Tylko tak, żeby się nie uwolnił. Pilnujcie go. Ja i tych dwóch którzy ją przyprowadzili zaraz zaczniemy...
– Oszalałeś?! – Michael niedawał za wygraną – Chcesz się znęcać nad kobietą?! Ty jesteś chory! Psychicznie! – mówiąc to Mike widział jak po policzkach Jane płyną łzy
– Chciałeś uwolnić przyjaciół?
– Tak
– To teraz masz. Coś za coś. Bezradny będziesz patrzył na jej cierpienie. Ich wolność, wasze cierpienie. Chciałeś to masz
– Ale na to, żebyś ją bił się nie zgadzałem!
– A kto mówił o biciu? To będzie coś znacznie gorszego!
– Błagam, nie rób jej krzywdy - mówiąc to Michael świetnie wiedział, co na myśli miał Oliver
– No laluniu, zabawimy się – powiedział Oliver dobierając się do Jane
– Zostaw ją!
– Wolisz żebym zabił ją i resztę?
– Nie! Oni są moimi przyjaciółmi więc chcę żeby żyli
– Wszystko ma swoją cenę!
– Ale to co robisz to szaleństwo!
– Szaleństwem, jest pojawienie się po latach, przez, które uznawano cię za trupa!
– Ale... – niestończył, bo jeden z gangsterów, którzy go pilnowali, podszedł do niego i podduszając go syknął do niego:
– Mój szef robi co chce. I nikt, nawet król popu mu w tym nieprzeszkodzi. Jasne?!
– Tak – Michael ledwie łapał powietrze
– Zostaw go! – krzyknęła przez łzy Jane, a gangster niewiedzieć czemu posłuchał kogoś innego niż swojego szefa...
– Dzięki Jane – odparł Michael z trudem łapiąc powietrze po sytuacji z przed chwili
– Jeszcze sobie pogadamy! – wrzasnął Oliver do Michaela, a po chwili zaczął ponownie "macać" Jane
– Zostaw ją, proszę – Michael nadal nie dawał za wygraną widząc jak Oliver molestuje Jane – wypóść ją! Błagam
– Mówiłem! Z tobą to jeszcze pogadam! – Oliver był wściekły
– Jane! – krzyknął Michael widząc jak Jane traci przytomność i zawisa bezwładnie tylko na rękach przywiązanych nad głową – I widzisz coś narobił?! Jesteś diabłem! – krzyknął Michael do Olivera
– To teraz my sobie pogadamy! Chciałeś wolności przyjaciół to proszę – to mówiąc popchnął Michaela na ścianę, a ten uderzywszy głową w ścianę stracił przytomność – Cholera! Zabiłem go! Uciekamy! – Nadal udając nieprzytomną Jane słyszała całą rozmowę. Przeczekała aż gangsterzy wyjdą z piwnicy i...
– Michael? – dziewczyna szarpała się z liną na swoich rękach aż się nie uwolniła – Michael? – mówiła przez łzy próbując go obudzić – Michael, to ja Jane, proszę obudź się, błagam, Michael niezostawiaj mnie – dziewczyna przypomniała sobie o scyzoryku, który Michael miał w kieszeni. Zaraz go znalazła i uwolniła przyjaciela – Michael nie rób mi tego! Błagam! Nie zostawiaj mnie! – (wspomnienie Jane) " Nigdy nie zapomnę tego strachu, który mi wredy towarzyszył. Strachu, że już nigdy się nie obudzi. Że próbując nas ratować pozwolił gangsterom zrobić z nim co tylko zechcą. Że za naszą wolność pozwolił im żeby go zabili" – Michael proszę. Olivia, Angelika, Kath one cię potrzebują ja też! Proszę Mike...
– Jane... – powiedział Michael i odzyskując przytomność przejechał dłonią po jej włosach – Dobrze, że nic ci niejest...
– Michael... – Jane nadal płakała, ale teraz ze szcześcia – żartujesz? Ja się cieszę, że żyjesz – powiedziała i przytuliła się do niego – wiesz jakiego strachu mi napędziłeś?
– Domyślam się... Wybaczysz mi?
– Żartujesz?! Oczywiście! Uratowałeś nam wszystkim życie... – z parteru budynku znów dobiegł szyderczy śmiech Olivera, a po chwili strzały
– No chyba nie do końca... – wypowiedź Michaela sprawiła, że Jane w jego oczach dostrzegła strach i smutek – Oliver miał rację. Jestem głupszy od stracha na wróble...
– Wcale nie. Wiesz jakiej odwagi trzeba, żeby ryzykować własnym życiem dla innych? Niejesteś głupi. Jesteś bohaterem. Uratowałeś nam życie
– Ale twoje czoło...
– Zagoi się...
– Mówię raczej o tym, że coraz mocniej krwawi
– O czym ty mówisz? – zapytała Jane i dotknęła rany. Na dłoni zobaczyła całą masę krwi – Boże... Michael... ja umieram
– Nie umrzesz. Choć na górę zszyję ci to
– Ale Mike... – Jane straciła przytomność
– Jane! – Michael wziął dziewczynę na ręce – Jane! Co ci jest? – wstał i z nieprzytomną Jane na rękach opóścił piwnicę. Ale to co się stało na górze, to co tam zastał, doprowadziło go do płaczu. Wkącie pokoju siedziała skulona Olivia, a poza nią, Jane i Michaelem w budynku niebyło widać nikogo
– Olivia? – powiedział podchodząc do niej – Powiesz mi co się stało?
– Oni... Powiedzieli nam, że nieżyjesz – powiedziała przez łzy dziewczyna patrząc mu w oczy – Potem zabrali Slasha, wrzeszcząc, że i jego spotka to samo... Peter, Kath i Angelika się na nich rzucili. Ale... Gangsterzy... Oni... Oni ich złapali i wyrzucili przez okno, a Slasha zabrali że sobą...
– Boże... – powiedział Michael przytulając do siebie zapłakaną Olivię – Gdzie oni są?
– Uciekli
– Nasi?
– Nie. Ci źli. A nasi chyba nadal leżą za oknem
– Potrzymaj Jane. Zobaczę czy jeszcze tam są – powiedział podając Olivii nadal nieprzytomną Jane. Zaraz otworzył okno i rozejrzał się. Niemylił się. Nadal tam byli. Z tym, że Angelika była ranna, a Peter i Kath usiłowali ją obudzić – Dajcie ją i wchodźcie spowrotem do budynku
– Ty żyjesz? – Kath niedowierzała, że widzi Michaela żywego
– No nie, umarłem wiesz? – powiedział ironicznie Michael biorąc na ręce Angelikę, którą właśnie podał mu Peter – Wchodźcie bo mamy tu istną urazówkę...
– Coś się stało? – zapytał Peter wchodząc przez okno
– Jane...
– Co z nią?
– Jast nieprzytomna, a rana na jej czole wymaga szycia. Pomożecie mi? Sam sobie z tym nieporadzę.
– Zadzwońmy na 112
– Zwariowałaś?! Nie uwierzą nam!
– Peter, Kath ma rację
– Miałem na myśli, że nikt nam nie uwierzy, że znaleźliśmy Olivię żywą
– Tu możesz mieć rację... Dobra nie ważne... Kath dzwoń
– Jasne – odparła dziewczyna i zaraz zadzwoniła
- Centrum powiadamiania ratunkowego. Operator numer 28. W czym mogę pomóc?
- Porzebujemy pomocy
- Co się stało?
- Znaleźliśmy Olivię Joseph
- Kogo?
- Olivię Joseph. Zaginęła 10 lat temu
- Możesz dać na głośno mówiący?
- Tak - odparła Kath i wykonała polecenie
- Olivia?
- Tak?
- Powedz mi jak się czujesz?
- Trochę słabo. Ale gorzej z Angeliką i Jane
- A co im się stało?
- Jane ma rozcięte czoło i jest nieprzytomna, a Angelika na ranę na głowie, bo oderzyła głową w kamień?
- Zaraz Co? Powiedzcie co się dokładnie stało
- Angelika znała adres pod którym trzymają mnie. Ale niemogła wcześniej mi pomóc, bo sama wylądowała w niewoli. Razem z Peterem, Jane, Kath i Michaelem przyszli mnie uwolnić.
- Czekaj. Mówiłaś, że z kim?
- Peterem, Jane, Kath i Michaelem - odparła spokojnie Olivia
- Chcesz powiedzieć, że jest z wami...
- Tak. Czy serio tak ciężko zrozumieć? - odpowiedział Michael
- Nie. Zajmijmy się poszkodowanymi. Czyli są dwie nieprzytomne
- Tak
- Michael, możesz mi powiedź co tam się dokładniej stało
- Najpierw Jane - zaczął Michael i opowiedział całe zajście operatorce
- Trup, jeden niepewny, dwie ranne, porwanie - streściła operatorka
- Tak
- Wysyłam trzy karetki i policję
- Po co policja?
- Żeby ustalić szczegóły porwania. Możesz sprawdzić, czy ten chłopak postrzelony w brzuch oddycha?
- Jasne - odparł i zaraz sprawdził - Boże... On nieoddycha...
- Może jest jeszcze szansa. Wiesz jak się prowadzi reanimację?
- Tak - odparł Michael i zaczął ratować życie Jacka - Jack słuchaj wracaj do nas. Nie możesz umrzeć. Rozumiesz? Masz wrócić do żywych.
- Sprawdź oddech - powiedziała operatorka. Michael znów sprawdził oddech Jacka
- Oddycha
- Świetnie. Co z resztą poszkodowanych?
- Nadal nieprzytomne
- Mówiliście, że Angelika uderzyła głową w kamień?
- Tak - odparła Kath
- Słyszę karetkę - stwierdził Peter
- Otwórz drzwi - nakazała operatorka, a Peter natychmiast wykonał polecenie. Chwilę później ratownicy zabrali Angelikę, Jane i Jacka
– Boję się –powiedziała Olivia – Nic im nie będzie?
– Będzie dobrze – odparł Michael przytulając do siebie zapłakaną Olivię – Lekarze się nimi zajmą – dalszą rozmowę przerwał im policjant, który poprosił o zeznania. Kiedy skończyli rozmowę z policjantem, Michael zabrał Olivę, Kath i Petera do swojej posiadłości, Neverland.
– Michael – zaczęła Olivia
– Tak?
– Zdajesz Sobie sprawę ile żyć dzisiaj uratowałeś?
– Nie
– Siedem
– Jak to?
– Ja, Angelika, Jane, Peter, Kath, Jack i Slash
– Niedokońca
– Ej, może i Slash porwali, ale gdyby nie ty, to by nas pozastrzelali
– Może i masz rację... Ale i tak się o niego martwię
– Da sobie radę
– Ale to przeze mnie
– Mów co chcesz. Uratowałeś nas
– A co? Miałem im pozwolić was zabić?
– I tak to co zrobiłeś kiedy chcieli zabić Jane było niesamowite
– To? – zapytał i powtórzył scenę ze Smooth Criminal
– Tak. Jak ty to robisz?
– Chcesz się tego nauczyć?
– A mogę?
– Jasne – odparł i zabrał ją do sali tanecznej, gdzie nauczył ją kroku
– Dziękuję Michael – powiedziała na koniec nauki, ale uwagę Michaela przykuł cień oddziału gangu na zewnątrz
– Uciekamy – stwierdził i chwyciłwszy ją za rękę ruszył w stronę drzwi
– Dalszego? – zapytała dziewczyna cięgnięta za rękę
– Zanaleźli nas
– Kto?
- Bad I (czyt. Bad aj)
– Kto?
– No Illuminati – odparł zamykając się z Olivią, Peterem i Kath w piwnicy
– I co zrobisz?
– Uciekniemy z tąd
– Ale jak?
– Nasze domy otoczyli... Idziemy do Diany
– Czekaj, co?!
– Do Diany Ross
– Żartujesz
– Nie. Chodźcie – odparł i ruszył podziemnym korytarzem prowadzącym do domu Diany. Po jakiś 30 minutach byli na miejscu...
– Słyszycie? – zapytał Michael zanim weszli do domu Diany
- Gdzie on jest?!
- Ale kto?
- Nie zadawać głupich pytań! Świetnie to wiesz
- Nie niewiem
- No twój przyjaciel
- Który?
- Michael Jackson!
- Niemam pojęcia
- Nie kłam
- Niekłamię - w głosie Diany było słychać strach - zostawcie mnie
- Haha. Dobry żart. Gadaj gdzie on jest, albo pożegnasz się z życiem
- Niewiem. Naprawdę
- Giń! - w głosie mężczyzny słychać było złość, a chwilę później rozległ się strzał - przeszukajcie dom. Musi gdzieś tu być
– Nie... – jęknął Michael i oparty o ścianę zjechał na podłogę – Nie...
–
Michael co się stało? – zapytała Olivia
– To moja wina
– Wcale nie
– Wcale tak! To przeze mnie teraz postrzelili Dianę
– Ej, to, że ją postrzelili to nie musi być twoja wina... – dziewczyna poczuła, że coś skapnęło na jej ramię – skąd tu krew?
– Zaraz... Co?!
– Czemu z sufitu kapie krew?
– Czekaj... - powiedział i wstając uchylił klapę w suficie
– Mike? – dało się słyszeć słaby głos Diany – Co ty tu robisz? Uciekaj!
– Ćsii – Michael przyłożył palec do ust – spróbuję cię zabrać – dodał szeptem i wciągnął przyjaciółkę do korytarza – Kath daj apteczkę
– Skąd ja Ci teraz ją wezmę?!
– Jest na ścianie – odparł, a po chwili wziął ją od dziewczyny
– Mike, co wy tu robicie? – zapytała Diana
– Otoczyli nasze domy
– Aha... Ale to nie tłumaczy, dlaczego tu jesteście
– Slash...
– Co Slash?
– Porwali go
– Zaraz... Czyli porwali Slasha, usiłowali zabić mnie... To kto będzie następny?
– Niewiem – odparł opatrując ranę Diany – ale musimy uciekać
– Do kogo?
– Do Diany
– Niechcesz chyba powiedzieć, że...
–Tak mówię o księżnej Dianie
– Jak chcesz się dostać do Anglii?!
– Za mną – odparł i ruszył z powrotem w stronę swojej posiadłości. Po pół godzinie byli na miejscu – Teraz tam – wskazał pojazd przypominający wagon pociągu – wsiadamy – powiedział i podsadził Petera do pojazdu – Teraz pomożesz dziewczynom – dodał i podsadził Dianę, a Peter podał jej rękę. I tak samo było z Olivią i Kath – No to teraz ja – stwierdził Michael i wdrapał się do pojazdu
– Michael, a jak to coś działa?
– Podajesz cel i najzwyczajniej w świecie cię tam zawodzi, ma wyznaczone tory, droga Kath
– Jak sobie chcesz...
– Poczekajcie – powiedział i w scecjalnym komputerze wpisał cel "Buckingham Palace" – no to jedziemy odparł i usiadł w fotelu obok Olivii
– A to napewno dojedzie? – zwątpiła Olivia
– A Orient Ekspress jeździł?
– Tak
– No to sobie odpowiedziałaś na pytanie
– I co. A Titanic miał być niezatapialny...
– Już nie kracz...
– Za ile będziemy spać mi się chce...
– To idź spać – odparł Michael przytulając do siebie Olivię i głaszcząc ją po głowie znaczą śpiewać You Are Not Alone... Ledwie doszedł do połowy, a i Olivią i reszta spali minęło może kolejne pięć minut, a i Michael zasnął
– Cel osiągnięty – w wagonie rozległ się głos z map Google, który odrazu obudził Michaela
– Ej, jesteśmy wstawać – poinformował nadal śpiący h przyjaciół
– Już? – powiedziała zaspana Kath
– Tak. Chodźcie zanim Bad I (czyt. Bad aj) jeszcze komuś zrobią krzywdę – stwierdził i wyskoczył z pojazdu, a później pomógł w tym reszcie
– Jak znam życie to Diana i Karol znów się kłócą... Ale mają przynajmniej prywatnego lekarza na miejscu. Powinien cię obejrzeć – zwrócił się do Diany Ross
– Ra... - zaczęła kobieta. Zasłabła... Na szczęście zanim uderzyła w coś głową Mike ją złapał
– Diana?
– Już dobrze – odparła
– No, nieźle cię urządzili... – mruknął pod nosem – Chodźcie... Winda już jest
(kilka minut później, parę pięter wyżej, Buckingham Palace)
– Michael? Co was sprowadza? – zapytała zdziwiona królowa
– Nasze życie było zagrożone, wasza wysokość – odparł Michael z dworską etykietą
– Na logikę to i my powińniśmy tak do ciebie mówić – zażartował książę Filip
– Filip! – upomniała męża królowa poczym zwróciła się do Michaela – Co miałeś na myśli mówiąc, że Wasze życie jest zagrożone? – Mike podszedł do królowej i całą sytuację wyjaśnił jej szeptem
– Rozumiem. Proszę, możecie zostać
– Dziękuję wasza wysokość – odparł kierując się z przyjaciółmi do wyjścia... Michael dobrze czuł się na dworze królewskim. Znacie go... Uwielbia bajki Disneya...
– Michael – zatrzymał ago królowa
– Tak, wasza wysokość?
– Mogę cię nachwilę prosić do mojego gabinetu?
– Oczywiście, wasza wysokość
(w gabinecie)
– Słuchaj, wiem, że jestem królową Wielkiej Brytanii, ale sam jesteś królem popu, więc, proszę nie wracaj się do mnie ciągle wasza wysokość, bo to zaczyna się robić śmieszne, a wkońcu i irytujące
– To jak mam się zwracać do królowej?
– Patrząc po tytułach, w sumie, jesteśmy na równi. Myślę, że zwykłe 'Pani' wystarczy
– Skoro pani tak mówi...
– Wiesz czemu nie chcę, żebyś mówił do mnie wasza wysokość?
– Nie
– Bo to nie jest kreskówka Disneya... Znasz to uczucie, że chcesz, żeby, chociaż na jeden dzień potraktowali cię jak zwykłego człowieka?
– Jeszcze jak
– To teraz wiesz czemu nie chcę u ciebie tych Disneyowskich zachowań?
– Tak
– Dobra wracaj do przyjaciół
– Mam pytanie
– Tak?
– Jest szansa, żeby Dianę zobaczył lekarz? Parę godzin temu ją postrelili, ale musieliśmy uciekać więc tylko opatrzył ranę
– Jasne
( Parę dni później)
(wspomnienie Michaela)
" Cieszę się, że królowa zgodziła się nas przyjąć... Ale martwi mnie, że od naszego przybycia niewidziałem Diany... Mówię oczywiście o byłej żonie Karola... No, ale nie powiem i William i Harry mają szczęście w miłości po matce... Dianę znam świetnie i świetnie pamiętam jak przeżyła dzień w którym niby zginęła... Pamiętam jak mi mówiła, że żal jej jest jej synów, którzy myślą, że ich mama nieżyje... Skąd ja to znam... No tak, sam zrobiłem coś podobnego, ale moje dzieci wiedziały, że to tylko przedstawienie... No i przyznam szczerze, że nieźle z nich aktorzy... Niedziwię się, że teraz Paris jest właśnie aktorką..."
Tego dnia Mike niewytrzymał. Poprosił królową o rozmowę
– Ma takie pytanie
– Tak?
– Czemu jeszcze nie widzieliśmy Diany?
– Wiesz...
– Nie niewiem
– Bałam się ci to powiedzieć, ale przyjęłam was, bo wiedziałam czym mówisz...
– Niechce chyba pani powiedzieć, że...
– Tak. Mają też Dianę. Michael błagam. Musicie jej pomóc
– Wiem. I Slash i Diana to moi przyjaciele
– Ale jak masz zamiar to zrobić?
– Prowokacja
– Masz zamiar się narażać na śmierć?
– Nie mam wyjścia...
– Przecież Karola można ucharakteryzować...
– Ma pani zamiar narażać swojego syna?
– A mam inne wyjście?
– Ja to zrobię
– Nie. Niezgadzam się na to. Już kilku krotnie ryzykowałeś życiem. I kilka razy omal go niestraciłeś
– I co? Zrobili by dla mnie to samo...
– Diana ma trochę za dużo dumy...
– O czym pani mówi?
– Po rozwodzie z Karolem zaraz zaręczyła się z synem Arabskiego milionera
– A ze mną się przyjaźni
– Cieszę się, że poprosiłeś o tę rozmowę – w oczach królowej Michael dostrzegł smutek i strach
– Coś się stało?
– Zobacz – odparła kobieta i podała mu kartkę
(treść listu)
"Pilnujcie się. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Zniszczymy ten wasz pałacyk. Skończy jak World Trade Center. A tą waszą lalę Dianę to sobie zatrzymamy. A i reszta waszych księżniczek skończy tak samo!
B. I."
– Cholera. Jeszcze tu ich brakowało... Trzeba chronić Kate, Megan i Charlotte
– Wiem. Pomożesz nam?
– Proszę pani, oczywiście. Nie ma problemu. Szczególnie jeśli chodzi o Charlotte...
– Niewiem jak ci dziękować, Michael
– Nie trzeba. Kocham pomagać innym. Szczerze najchętniej zabrałbym z Syrii i Afganistanu wszystkie kobiety i dzieci. Nie mogę patrzeć jak niewinni ludzie odtak giną w wojnach. Więc naprawdę, chętnie pomogę Kate i Megan
– Martwię się o nie. Mógłbyś je dzisiaj z tąd zabrać?
– Jasne. Przewidziałem takie rzeczy i mam pod Neverland korytarz aż do Titanica a tam... No szczerze to wygląda jakby ktoś go po prostu przykleił do dna. Znaczy jest tak odnowiony, że wygląda jak nowy
– A mógłbyś zabrać jeszcze moich wnuków z dziećmi?
– Oczywiście. Żaden problem. Niech się tylko spakują
– Jasne, zaraz po naszej rozmowie powiem Williamowi i Harremu, żeby razem z rodzinami się spakowali... Ale na serio myślisz, że przeczekanie tego wszystkiego na Titanicu to dobry pomysł?
– Jasne. Kto by nas szukał na rzekomym wraku?
– Racja...
– Gdyby i pani coś groziło, to niech da pani znać
– A wtedy co?
– Albo sam przyjadę, albo kogoś przyślę. Przyjedzie po panią i zabierze do nas
– Jasne. To ty idź po przyjaciół, spakujcie się, a ja zaraz powiem to jeszcze wnukom i kiedy będziecie gotowi ucikajcie z tąd...
– Jasne. Ja już biegnę
(wieczorem, przy wagonie)
– Dobra to teraz tak, William, Harry wsiadajcie. Potem pomożecie Kate i Megan. Zaraz potem weźmiecie dzieci
– Jasne – odparł William podsadzając brata do pojazdu... Chwilę później wszyscy już byli w pojeździe
– Dobra – stwierdził Michael ustawiając cel na specjalnym komputerze – za kilka godzin będziemy... – dodał, a po chwili pojazd ruszył
– Daleko jeszcze? – zapytała Charlotte kiedy tylko ruszyli
– Charlotte, dopiero ruszyliśmy. Pobaw się z braćmi – odparła Kate
– Ale nie ma czym się bawić – stwierdził George
– To patrz na to – odparł Michael i wcisnął guzik na ścianie, z której odrazu wyjechało pudełko klocków Lego – Masz się teraz czym bawić
– OK, tego to się nie spodziewałem – uznał Harry
– Jeszcze wiele rzeczy tu jest, a tego niewiesz – zażartował Michael
– Michael, mogę cię prosić na słowo?
– Jasne – odparł Mike i razem z Williamem nieco odeszli od reszty
– Jak moje dzieci, albo Archie będą do ciebie mówić 'wujek' to się nie zdziw. Kiedy mnie pytał z kim jedziemy to wytłumaczył, że jesteś przyjacielem mojej mamy, a nasze dzieciaki mają w zwyczaju mówić 'ciocia' i 'wujek' do przyjaciół rodziny
– I co? Myślałeś, że będzie mi to przeszkadzać?
– No sam niewiem
– Oj, ty... Nic się zmieniłeś. Oczywiście, że mi nieprzeszkadza. Niech mówią jak chcą... Przecież świetnie wiesz jak kocham dzieci
– Wiem... Pamiętam jak ja i Harry byliśmy mali... Pamiętam jak razem z mamą się z nami bawiliście...
– Czekaj... Pamiętasz coś co się działo jak miałeś cztery lata?
– Tak?
– William, powiedz dzieciom, żeby się niekłóciły – rozmowę Michaela i Williama przerwała Kate
– Zwariuje... – mruknął pod nosem William
– Czekaj – zatrzymał go Michael – mam pomysł – dodał i podszedł do dzieci Williama – Lubicie bajki Disneya? – zapytał
– Ja lubię – stwierdziła Charlotte
– Ja też – dodali jednocześnie George i Luis
– A chcecie coś obejrzeć? – zapytał Michael
– Tak – odparła jednocześnie rodzeństwo (i Archie)
– Pierwszy raz się w czymś zgadzają – stwierdziła Kate i uśmiechnęła się do Michaela - Jak ty to zrobiłeś?
- Droga Kate, sam wychowałem trójkę dzieci – odparł włączając maluchom bajkę Disneya na telewizorze w ścianie
– Jak sobie przypomnę jaką ja i moja siostra miałyśmy fazę na twoją muzykę jako dzieci...
– Nigdy mi o tym nie wspominałaś – powiedział William
– Po co miałabym to robić?
– Jeden telefon i DJkę na ślubie byś miała niezłą – oparł Mike, po czym spojrzał na telefon – przepraszam na chwilę – dzwoniła Jane
(rozmowa)
M: Hej Jane
J: Mike musisz mi pomóc
M: Co się stało?
J: Oni tu są
M: Ale kto?
J: Bad I (czyt. Bad aj)
M: Gdzie jesteś?
J: W domu
M: Widzą cię?
J: Nie sądze. Schowałam się pod łóżko, ale pies strasznie na nich ujada
M: Masz psa?
J: Nie. To pies wujka. Policyjny
M: Zdajesz sobie sprawę, że te psy są szkolne do szukania i łapania przestępców?
J: Wiem. Ale Mike, błagam pomóż
M: Jane, słuchaj. Odwiozę tylko część rodziny królewskiej do jednej z kryjówek i zaraz po ciebie jadę. Masz w podłodze pod łóżkiem klapę. To zejście do korytarzy. Wejdź tam
J: Zkąd wiedziałeś?
M: Korytarze są rozprowadzane po prawie całym świecie. Po domach gwiazd i ich przyjaciół
J: Dobra jestem. Co teraz?
M: Na ścianie jest monitor. Sprawdź, w którą stronę iść do Neverland
J: Już wiem. Co dalej?
M: Pędź ile sił w nogach, jakby cię gonił stado hartów. Włącz na głośnik i schowaj telefon do zapinanej kieszeni
J: Jasne
M: Jak dobiegniesz, to sprawdź w którą stronę do Angeliki i biegnij po nią. Później wróć ie do Neverland i czekajcie na mnie
J: Jasne
M: Jane, nierozłączaj się. Ja coś ci się stanie, będę odrazu wiedział
J: Jasne. Jestem pod Neverlad
M: Widzisz monitor?
J: Tak
M: Sprawdź, którędy do Angeliki
J: Pokazało jakiś kod
M: Podaj mi go
J: C82DH49
M: Biegnij Tunelem nad którym jest ten kod
J: Jest tylko C82DH.
M: To tam goń pod zejście 49
J: Jasne (parę minut później) Jestem. Co teraz?
M: Zapukaj w klapę w suficie. Tylko pamiętaj trzy uderzenia
J: Co teraz? Ktoś otwiera. To Angelika
M: Nadal masz mnie na głośnik?
J: Tak
M: Angelika, idź za Jane. Zaprowadzi cię do Neverland. Tam poczekajcie na mnie
A: Jasne. Co się stało?
J: Inwazja
A: Zombie?
M: Illuminati
A: Michael, a tak właściwie to gdzie jesteś?
M: Podworzę część rodziny królewskiej, a co?
A: Co, gdzie, jak, dlaczego?
M: Podworzę część rodziny królewskiej do jednej z kryjówek
A: Zaraz będziemy po Neverland
M: Odezwij się jak będziecie. My jesteśmy w jednej trzeciej drogi z Londynu do kryjówki. Zejdą jeszcze z dwie godziny nim ich dowiozę. Potem jeszcze jakieś trzy-cztery i będę u was
A: Jesteśmy. Ale niewiem, czy wytrzymam tu pięć godzin
M: Widzicie klapę w ścianie?
A: Tak
M: To teraz słuchaj. Jest tam klawiatura na wpisanie kodu. Wpisz 4727
A: Jest. Otwiera się... Czekaj ty masz tu drugą kuchnię?
M: Jakoś sobie trzeba radzić
J: Michael narazię rozłączmy. Zadzwoń jak dojedzie ie do kryjówki
M: Tak jest pani kapitan - zażartował na koniec
- Coś się stało? - zapytał William. Michael przywołał go do siebie ruchem ręki i wyjaśnił wszystko szeptem
– Mamo! Nudzę się – zaczęła Charlotte
– Ja też – dodał George
– I ja – stwierdził Louis
– I Ja – zawtórował mu Archie
– Znowu zaczynacie? – jęknęła Kate
– Spokojnie. Mam nadzieję, że lubią jak się im czyta bajki – Michael spojrzał na Williama i Kate, a potem na ich dzieci
– Lubią i to jak. Kiedyś omal nas niezamęcyzli. Jak nie mama, to tata, jak nie tata, to ciocia i tak dalej. Nawet swojej prababci niedały żyć
– Chodźcie – powiedział Mike do dzieci Williama – poczytam wam bajkę
– Niewiesz na się piszesz – westchnął Harry
– Oj, tam. Żebyście wy widzieli, co moje dzieci umiały zrobić, żebym im tylko czytał – dodał i wziął Archiego na ręce – Charlotte, George, Louis chodźcie – dzieci niepewnie spojrzały na swoich rodziców
– Idźcie. Wujek nie gryzie – zażartował William. Dzieciom nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zaraz poszły z Michaelem na kanapę. Usiedli i Mike zaczął im czytać bajkę. Minęło może pięć minut, a maluchy spały
– No proszę... Tak szybko to one jeszcze nigdy nie zasnęły – uśmiechnęła się Kate – niedziwię się, że ja i moja siostra umiałyśmy zasypiać przy takich piosenkach jak Heal the World
– A chcesz znowu móc zasnąć przy mojej piosence?
– Jasne — odparła Kate i oparła głowę na ramieniu Williama. Michael zaczął śpiewać Heal The World.
(5 minut później)
– Nie no, Mike. Szacun. Niewiem co jest w twoim głosie, ale podziwiam to. Cała trójka śpi – stwierdził Harry – Ale co miał na myśli Will, kiedy mówił o tobie 'wujek'?
– Nic takiego. Przyjaźniłem się z waszą mamą
– Serio? Czekaj czyli to, że ty i moja mama się z nami bawiliście to nie był sen, tylko wspomnienie?
– Tak jakby...
– Jaka ona była?
– Miała dobre serce...
– Michael, to prawda?
– Ale co?
– Że ten wypadek był upozorowany
– Skąd takie podejrzenia? – szatyn zmartwił się, że Harry już wie...
– Kiedyś jeszcze jako dziecko podsłuchałem rozmowę babci z tatą...
(wspomnienie Harrego)
"Schowałem się w sali tronowej. Nagle weszli tam babcia, tata i jakaś pani...
- Ten wypadek - babcia ewidentnie miała dobry humor - nieźle go uporowaliście
- Mamo, gdybyś nam nie pomogła to by tak dobrze niewyszło - stwierdził tata
- Naprawdę niewiem jak wam dziękować - stwierzdziła kobieta - żal mi tylko naszych synów... To musi być dla nich trudne. Myślą, że ich mama nieżyje - kiedy to usłyszałem niezauważony wybiegłem z sali kierując się do swojego pokoju
– William – krzyknąłem wpadając do pokoju – Mama żyje
– Nie gadaj głupot
– Nie gadam – odparłem i opisałem mu całą sytuację
– Przewidziało ci się
– Wcale nie – odparłem i zaciągnąłem go za rękę do mojej poprzedniej kryjówki. Miałem szczęście nadal tam byli i nadal rozmawiali na ten sam temat
– Kurczę Potter, miałeś rację
– A nie mówiłem... Czekaj jak mnie nazwałeś?
– Potter
– Dlaczego?
– Bo masz na imię Harry
– I co?
– Nic. Właśnie czytałem książkę pod tytułem Harry Potter
– Ale nie musisz mnie tak nazywać!
– Harry ciszej. Wejmy z tąd"
– Tak. Ale teraz i ona i wy jesteście w niebezpieczeństwie. Dlatego twoja babcia kazała mi was zabrać z Anglii
– Niewiem jak ja jej teraz spojrzę w oczy
– Harry, królowa Elżbieta to twoja babcia. Musisz ją szanować
– Bo jest królową?
– Nie. Bo to twoja babcia... Nawet niewiesz jak ci zazdroszczę, że twoja babcia nadal żyje
– Nie wiem. Masz rację. Za to ja ci zazdroszczę, tego doczego doszedłeś
– Czyli?
– Bycia królem popu
– A tam. Kiedyś ty będziesz prawdziwym królem
– No i co? Wiesz jak cholernie dziwne zasady nas obowiązują? Ty sobie możesz robić co chcesz, a my mamy jekiś zasady wyciągnięte że średniowiecza...
(na Titanicu)
– Zostaniecie tu narazie sami. Mam nadzieję, że znacie wmiarę rozkład pomieszczeń? Muszę jeszcze pojechać po Angelikę i Jane
– Jadę z tobą – stwierdziła Olivia
– Jak chcesz
– I tak muszę z tobą porozmawiać
– To chodź jedziemy – stwierdził i pojechali w kierunku Neverlandu
– Michael. Pomożesz, mi?
– W czym?
– Może i mnie uwolniliście, ale moi rodzice nadal nie wiedzą, że żyję, a sama się boję do nich iść
– Kiedy tylko to się skończy, pójdę z tobą
– Dzięki Mike – odparła i przytuliła się do niego
( trzy godziny później)
– Angelika, Jane chodźcie! – zawołał Michael kiedy dotarli do Neverlandu
– Dziękuję Michael, że po nas przyjechałeś – powiedziała Jane podchodząc do pojazdu
– Przyjaciół bym nigdy nie zostawił na pastwę losu – odparł pomagając jej wejść
– Skąd ja to znam...? – zapytała ironicznie Angelika
– Z dawnych lat – odparł pomagając jej wejść
( kolejne trzy godziny później, Titanic)
– Kate, Megan, William, Harry to jest Angelika i Jane – powiedział Mike wprowadzając dziewczyny
– Podobno nieźle ryzykowałyście dla takich jak my – powiedział ironicznie William
– Powiedzmy – przewróciła oczami Angelika
– Nie zwracajcie uwagi na mojego brata czasem trochę mu odbija – zażrtował Harry
– Pobaw się z nami – Charlott pociągnęła Jane za rękę
– Skoro chcesz – westchnęła Jane i poszła za nią
– To sobie tu truchę posiedzimy... – westchnęła Megan
– Na takich statkach da się żyć – stwierdził Harry
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top